[21]OD TŁUMACZA
Wychodzisz z domu, dziewczyno, na pole,
Nie dla wesela, jak twoi rówieśni,
Lecz by wynurzyć twe męki i bole,
Zakląć je w rytmy nieśmiertelnej pieśni,
I przez przekleństwa i twardych słów chrzęsty
Rzucić ogniste, krwawe hasło zemsty.
Bo wróg-najeźdźca wtargnął ci do domu
I wdarł się w ojca twojego łożnicę,
Zmienił ją w przystań zniewagi sromu,
Ciebie w żałosną, nędzną niewolnicę,
A teraz strzeże twych oczu i wargi,
By łez nie ujrzeć, nie usłyszeć skargi.
Lecz nie ustrzeże on się mary sennej,
Która przystąpi doń z prawdy pochodnią
I w twarz mu rzuci swój wyrok płomienny
I w słuch mu wrazi, że zbrodnia jest zbrodnią,
A w mroku nocnym pod nieba zawyje
Głos krwi, co skrzepła, i tej krwi, co żyje.
Wyszłaś, Elektro, na światło i słońce,
By ulżyć w słowie brzemieniu twej duszy,
By słać w powietrze żałoby, jak gońce
Za zbawcą, który ci pęta rozkruszy.
I choć odwaga w sercu prawie kona,
Ty do nadziei wyciągasz ramiona!
[22]
Więc przymawiano ci, że łzy daremne,
Że ci, co legli, za winę kaźń wzięli,
Ze ich nie puszczą już bogi podziemne,
Nieba nie ześlą na pomoc mścicieli;
I wspominano, że wieku się tonie
Nad twem kochaniem zawarły ogromem
I że ten ogień, co w sercu ci płonie,
Gromnicą będzie w twem ręku, nie gromem.
I wiarę twoją i drogie marzenia
Chciano zatopić w mętach zapomnienia.
A ty wytrwałaś i w dumie i w wierze,
Łowiąc gdzieś w dali świtania promienie
I grobów mowy, gdzie drzemią rycerze.
Tak zapatrzona w te brzaski i cienie,
Stałaś wśród śmiechów i szyderstw wylewu,
Jak anioł smutku i archanioł gniewu.
Więc pełni pychy i pewni swej siły,
Nowe mąk próby zmyśliły twe katy,
Że aż w krwi głębie i duszy się wpiły
Krzywdy, obelgi i groźby zatraty,
W których szydzono z twych uczuć anielich,
Sklęto twą ziemię, świętości i bogów.
Lecz ty, spełniając ten goryczy kielich,
Piłaś zarazem nienawiść do wrogów,
I byłaś w walce z cierpieniem i trudem
Hasłem na życie i przetrwania cudem.
A gdy ci dano, na domiar twej męce,
Rzekome brata popioły i urnę,
Tyś skarb ten drogi pochwyciła w ręce,
I wznosząc w niebo twe czoło pochmurne,
Czułaś, że w prochach jest siły zarzewie,
Że w nich tli iskra dotąd nie zgaszona,
Że twój ciemięzca o płomieniach nie wie,
Które stąd przejdą do twojego łona.
[23]
Tak z podniesioną w niebo śmiałą twarzą,
Prochami silna, zaklęłaś przysięgą,
Że tych popiołów mścicielem i strażą
Przed wrogów będziesz potęgą.
I stałaś jako wielkie bolu znamię
Naprzeciw ludzi okrzykom i złości,
Ufna, że fala bezprawia się złamie
O moc miłości.
Łzy twe spływały w tę wieków cysternę,
Co wchłania bole ludzkości i żale;
Tam je przeliczy Bóstwo miłosierne,
Bada ich czystość i rzuca na szalę;
I kiedy z czasem do ciemnych tych wnętrzy
Nadmiar boleści napłynie,
Z toni, co ludzkim uciskiem się spiętrzy,
Krwi żądne wstaną Erinje.
Twój mściciel przyszedł, — pierzchły wrogów mocy,
Poległa tłuszcza piekielna.
Ujrzałaś pogrom — a wśród wieków nocy,
Swiecisz ty odtąd, wierna, nieśmiertelna,
Jak łzami tkana tęcza jaśniejąca,
Zwiastunka pomsty i słońca.
|