Elektra (Sofokles, tłum. Morawski, 1921)/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Elektra | |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza | |
Data wyd. | 1921 | |
Druk | Drukarnia Literacka w Krakowie | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Tłumacz | Kazimierz Morawski | |
Tytuł orygin. | Ἠλέκτρα | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
CZCIONKAMI DRUKARNI LITERACKIEJ W KRAKOWIE, UL. JAGIELLOŃSKA 10,
POD ZARZĄDEM L. K. GÓRSKIEGO |
Klytajmestra, żona Agamemnona i matka jego dzieci, sprzeniewierzyła się mężowi, kiedy na wyprawie trojańskiej zbyt długo przebywał. Dzieci tych było, według podania, pięcioro; bardziej Jednak rozszerzone odmiany podań wyliczały ich tylko czworo, wspominały mianowicie jednego syna i trzy córki. — Kochanek Klytajmestry, Egistos, zamordował ostatecznie z poduszczenia, a może z uczestnictwem Klytajmestry Agamemnona, gdy tenże jako zwycięzca w domowe powracał progi. Sumienie swe uspakajała wiarołomna i występna żona tem, iż Agamemnon córkę Ifigenję niegdyś w Aulidzie bogom oddał w ofierze i młode życie zniweczył. A wśród zamachu na Agamemnona zagrażało nadto niebezpieczeństwo jedynemu jego synowi, chłopięcemu Orestesowi; siostra Elektra ochroniła go jednak od śmierci i powierzyła staremu domownikowi, aby tenże ukradkiem uwiózł Orestesa z Myken do Focydy, gdzie w domu pewnnego Strofiosa znalazł on życzliwe przyjęcie i odtąd dłużej przebywał; myśl o zemście na siepaczach ojca nie opuściła go nigdy.
W Mykenach pozostały tymczasem jego siostry, dziewice Elektra i Chrysothemis; ale u boku wyrodnej matki i jej gacha upływało im życie w poniżeniu i udręce, które Elektra, pożądająca wolności i pomsty, odczuwała szczególnie boleśnie.
Takie położenie zastajemy w początkach tragedji Sofoklesowej. — Na domu Pelopidów ciężą dawne zbrodnie i klątwy: Praojciec rodu, Tantalus, obraził ciężko bogów, syn jego, Pelops, pozbawił życia woźnicę Myrtilosa, synowie zaś Pelopsa, Atreus i Thyestes, okropnemi pokalali się waśniami i zbrodniami, tak, że nazwisko Atrydów uzyskało groźne u potomnych znaczenie. A synem Atreusa był właśnie Agamemnon. Na jego zamordowaniu nie skończył się jeszcze szereg tragedyj tego domu, bo krew przelana wołała o krew nową i dalsze wśród rodziny dramaty. Toteż gdy wstępujemy przed pałac królewski w Mykenach, przy którym się rozgrywa sztuka Sofoklesa, przejmuje nas niemal odrazu groza, bijąca z jego wnętrza. Zemstę na Klytajmestrze przedstawił tedy już był stary Eschylos w swych Choeforach, po Sofoklesie Eurypides w swojej Elektrze. Wyraźnie przedmiot nęcił i nastrajał twórczość ateńskich tragików.
Tragedja Sofoklesa należy do jego dzieł późniejszych; wystawioną została zapewne po r. 420, a z wszelkiem prawdopodobieństwem przed pokrewną Eurypidesa sztuką, która ujrzała światło dzienne w r. 413. Każdy z tych tragików, trzymając się głównego zrębu podania, przydał sporo rysów indywidualnych do osnowy ponurej opowieści.
W dramacie Sofoklesa główną bohaterką, która od pierwszego swego występu prawie na chwilę nie opuszcza widowni, jest Elektra. Na niej spoczywa cały nacisk w nawiązaniu, zawikłaniach i rozwiązaniu sztuki; rozpoznanie się wzajemne brata i siostry, t. z. anagnorismos, jest osią i szczytem dramatu. To „poznanie“ było motywem bardzo częstym w komedji nowoczesnej greckiej, motywem tak zwykłym, jak w dzisiejszych sztukach zboczenia i przeprawy miłosne. W jakiejś osobie porwanej czy zaginionej odkrywano, po jej powrocie z tułaczki lub niewoli, istotę wolno urodzoną, często krewniaka i członka rodziny. Do przejrzenia zaś i rozjaśnienia prawdy służyły najczęściej jakieś drobne przedmioty, uwiezione z sobą na obczyznę, pierścionki lub zabawki dziecięce (crepundia=gruchawka), a od autora sztuki i jego zmyślności zależało, aby akt ten przeprowadził w zręczny i mało zużyty sposób. Mamy taką scenę w Choeforach Eschylosa; w Elektrze Sofoklesa pokusił się poeta w tym szczególe o współzawodnictwo ze swoim wielkim poprzednjkiem. Wyraźnie więc tragedja wyprzedziła komedję w używaniu tego dramatycznego motywu. W budowie swej ma sztuka Sofoklesa pewną odrębną cechę: właściwe pieśni choralne, t. z. stasima, występują w ograniczonej liczbie i objętości, natomiast części, w których dialog się splata z lirycznemi, śpiewanemi partjami, pojawiają się w Elektrze dość często. Taka kompozycja nazywa się kommatyczną (od wyrazu kommos).
Prolog (od w. 1 do 120 oryg.) wprowadza nas w samo założenie sztuki. Składa się on z dialogu i dodanej monodji, czyli śpiewu Elektry. Orestes otrzymał był od Apollina w Delfach wyrocznię, która go wezwała do wykonania zemsty na ojca siepaczach, Pojawia się więc o wschodzie słońca w Mykenach, gdzie go nie znają już zupełnie, wraz z domownikiem, który był jego opiekunem na wygnaniu a nosi miano Pedagoga, i nadto z przyjacielem, którego zyskał we Focydzie, Pyladesem. Ten ostatni jest niemą w tragedji osobą. Pedagog ma wejść do wnętrza domu, zbadać położenie i przygotować pole działania, tymczasem Orest zamierza pójść z ofiarą na grób rodzica. Wśród powitań ziemi ojczystej i domu doszły już jakieś jęki z wnętrza i skargi; Orest się domyśla, że to żale Elektry; po jego odejściu występuje ona na scenę i zawodzi tutaj (w. 86-120) pieśń swą żałosną. — Następuje parodos, czyli wejście chóru, złożonego z niewiast mykeńskich. Ta parodos składa się ze śpiewów żałobnych Elektry i chóru, który ją skrzepić i pocieszyć usiłuje.
Od w. 251-471 mamy pierwsze epeisodion, niejako pierwszy akt dramatu. Zjawia się Chrysothemis, siostra Elektry; odmienna to od Elektry natura. Znosi ona swe położenie z łagodnością, bez szemrania, spełnia usłużnie rozkazy Klytajmestry i teraz nawet wybiera się na grób Agamemnona, aby z polecenia matki, wystraszonej pewnemi rojeniami sennemi, złożyć na nim ofiary, ułagodzić tem i zażegnać zmorę, która Klytajmestrę nęka. Chrysothemis staje wobec siostry namiętnej, nieustępliwej; na tle tego miękkiego usposobienia Chrysothemidy tem jaskrawiej, silniej występuje zaciętość i gniewność Elektry. Przychodzi do wymiany słów, które nam wymownie przedstawiają to przeciwieństwo.
Skoro Chrysothemis się oddaliła, śpiewa chór (w.
472-515) swe pierwsze stasimon, trzyzwrotkową pieśń, która wtórzy życzeniom i rojeniom Elektry o kaźni czekającej morderców.
W drugim epizodzie czyli akcie (w. 516-825) zderzają się w słownym pojedynku Klytajmestra, lekceważąca w miłosnym swym obłędzie obowiązki wobec dzieci i życie swego potomstwa, myśląca tylko o swoim spokoju, władzy i swoim kochanku. Twarde wyrazy padają ze stron obu; odrazu poznamy, że ten spór chyba krwią jednej z tych osób zakończyć się może. Po w. 635 zanosi Klytajmestra modły swe do Apollina; błaga o spokój dla siebie, a w słowach niewyraźnych wyprasza nadto pogrom na te dzieci, które niesfornie jej się opierają i grożą. Potem zjawia się (od w. 660) ów Pedagog w przebraniu posłańca, który z Focydy przynósi wieść o rzekomym wypadku i zgonie Orestesa na delfickich igrzyskach. Pedagog to zmyśla, aby Klytajmestrę i dwór mykeński ukołysać w zupełnej beztrosce i błogiem poczuciu bezpieczeństwa przed możliwym zamachem Orestesa. Opowiadanie Pedagoga o zapasach i wyścigach w Delfach jest obszerne, bo obejmuje przeszło 80 wiersz. Jest to pełen barwy i żywości opis tych zawodów, w którym poeta rozwinął prawdziwe mistrzostwo w kłamaniu i zmyślności; kończy się on w patetycznym nastroju, kiedy Pedagog wspomina śmierć Oresta. Klytajmestrę wprawia ta wiadomość w szał radości, który zręcznie przysłania swą mową, Elektrę straszna wieść miażdży i w rozpaczy pogrąża. — Następuje wymiana żalów, śpiewanych naprzemian przez chór i Elektrę (t. zw. kommos w. 826-870), zastępująca drugie stasimon.
W następnym akcie trzecim, lub trzecim epizodzie, Chrysothemis powraca z grobu ojca i radośnie obwieszcza, iż znalazła na kurhanie jakieś daniny miłosne, które, według jej przypuszczenia, dowodziłyby tajnego powrotu brata i mściciela upragnionego. Tymczasem zastaje
siostrę pod wrażeniem okropnych wieści z Focydy; odrzuca więc Elektra ze stanowczą niewiarą radosne Chrysothemidy domysły, sama zaś podrywa się do zamiarów kaźni i zemsty na winowajcach. Chciałaby siostrę również do czynu zagrzać; rozwaga, trwożliwość Chrysothemidy opiera się jednak tym namowom i poduszczeniom. W wierszach 1058-1096 śpiewa chór trzecie stasimon, jedyną pieśń pełniejszą w całej tragedji. Przechyla się on raczej na stronę czynu, wtórzy hartownym i śmiałym Elektry zamiarom, składa hołd jej męstwu.
Teraz zjawia się Orestes i rozpoczyna czwarty akt tragedji, sprowadzający „poznanie“ rodzeństwa (w. 1097-1383). Orestes nadchodzi z Pyladesem i pachołkami, rzekomo jako posłaniec Strofiosa z Focydy z wieścią o zgonie młodego księcia mykeńskiego i z urną w ręku, która rzekomo zawiera zmarłego popioły. Elektra, rozbolała i zgnębiona doszczętnie temi słowami i widokiem, bierze od obcego, nieznanego przybysza urnę w swe dłonie i przemawia do braterskich popiołów słowami pełnemi żałoby i miłości. Powoli budzi się w niej pewne przyjazne uczucie dla współczującego z nią posłańca; kiedy ten wreszcie odsłania jej swą tajemnicę, a rozdzielone tak długo rodzeństwo poznaje się wzajemnie, ustępuje dialog miejsca lirycznym formom, wybuchom radości; pieśń tylko dorówna wzmożonym uczuciom, które rozbrzmiewają w duecie. Całą tę scenę „poznania“ przeprowadził Sofokles w sposób nadzwyczaj dramatyczny i mistrzowski. Zaczyna się ona od rozpaczy, przechodzi w wylew tęsknoty miłosnej, następnie lody między Elektrą i posłańcem pękają powoli, aby ostatecznie się roztopić pod jasnym promieniem radosnej rzeczywistości. Znamy u Sofoklesa innego rodzaju
anagnorismos, straszne rozpoznanie własnej osoby i zbrodni w Królu Edypie; z równem mistrzostwem przedstawił tam poeta wszystkie stopnie dramatu. Stacza się tam sztuka ku ostatecznej grozie; w Elektrze rozbrzmiewa urwanemi wykrzykami radości. — Ale niebawem zjawia się Pedagog, napominający, aby nie tracić czasu na wybuchach uczucia; czynów stal ma teraz wstąpić w swe prawa. — Wyprzedza ostatni akt dramatu czwarte stasimon (w. 1384—1397), pieśń grozy i boju, pełna silnych i obrazowych wyrazów, wtórząca swem gwałtownem tętnem Orestowi, który wstąpił z Pyladesem do wnętrza domu, aby się rozprawić z wyrodną matką. Starożytni poeci usuwali chętnie poza widownię wszelkie wykonywania kaźni; jak Horacy mówił, nie przystawało, żeby Medea wobec ludu mordowała swe dzieci. Ale to matkobójstwo, spełnione przez Orestesa, i tak obraża nasz zmysł moralny. Nie obrażało ono tak bardzo uczuć starożytnych, u których gwałtem krew przelana o krew wołała; prócz tego Orestes działał, według podania, na wyraźne bogów zlecenie. Mimo to i jego nie oszczędziły mściwe Erinje; wiemy, że gnany szałem błądził on później, szukając ulgi i oczyszczenia. W Sofoklesa tragedji słowa o tem już niema; ale wiemy o tem skądinąd, dowiadujemy się zaś zarazem, że ostatecznie bogowie zmazali winę Oresta. Według Eschylosa — w Eumenidach — głos Ateny przechylił wyrok uniewinniający na korzyść matkobójcy.
Od w. 1398—1440 piąty akt czyli epizod odbywa, się w części za sceną, gdzie Orest nastaje na własną matkę. Kobiety mykeńskie i Elektra śledzą tymczasem na scenie ten akt okropnej grozy według jęków i krzyków, dobywających się z pałacu; mściwej Elektrze starczyło
przytem nieubłaganego gniewu, aby wołaniem zagrzać brata do ponownego, śmiertelnego ciosu na wijącą się w trwogach śmiertelnych rodzicielkę. Wreszcie Orestes — krwią zbroczony — wychodzi przed pałac i obwieszcza, że jego zadanie czy posłannictwo spełnione. Chór i aktorzy odgrywają ten epizod, złożony naprzemian z dialogów i przemów i ze śpiewów lirycznych.
Dwie bohaterki greckiego dramatu żyją po dziś dzień pełnem życiem, a tak są nam bliskie, że obcujemy z niemi myślą i uczuciem, nieomal jak z kimś istniejącym i poufałym. Kości i krew dali im w wielkiej części poeci, mianowicie Sofokies. Jedna, biała miłością i dziewictwem — to Antygona; druga, także pełna miłości, ale ze znamieniem krwi na czole, dziewica zemsty — to Elektra. SofokIes miał szczególny pociąg do malowania postaci niewieścich, do wyczuwania tajemnic serca i duszy kobiecej. Nakreślił nam więc dwa typy, wcielające bierność, pokorę, miękkość, potulność i przytulność kobiety, w Ismenie i Chrysothemis; a obok nich stoją dzielniejsze płci swojej przedstawicielki, w których nie rozum, ale właściwy żywioł kobiety uczucie, spotęgowane jest do najwyższych granic i szczytów. Stróżki to jego i szermierki, wybijające się ponad zwykły zakres pocieszania, kojenia, łagodzenia, do wyższych zadań krzepienia, podniety, obrony tego, co wobec praw pisanych twardej rzeczywistości żyje i promienieje, bo jest nieśmiertelnem, nie pisanem wprawdzie, ale wyryłem w samym rdzeniu i w głębi najskrytszej sumienia i serca ludzkiego.
Z tych uczuć wezbranych rodzi się ich czyn. Antygona oddaje ostatnią posługę bratu, mimo zakazu władców; działa w służbie miłości, którą Grek uznał za najwyższą, najszlachetniejszą, głosząc, że inne straty — jak dziecka — można przeboleć i powetować, kiedy natomiast potarganie węzła łączącego rodzeństwo, brata ze siostrą, pozostawia ranę najdotkliwszą, której nic ukoić ani zabliźnić nie zdoła. A wobec tej, która
Współkochać przyszła, nie współnienawidzić,
mamy Elektrę, innego pokroju i nastroju dziewicę, dyszącą nienawiścią i żądzą zemsty za zniszczenie i zhańbienie domowego ogniska. I ona ma tę prawdziwą grecką miłość do brata, za którym tęskni bezustannie i niepomiernie. Ale z siostrzaną tęsknotą łączy się tu gwałtowność uczucia, rwąca się do czynu męskiego i w zastępstwie mężczyzny. Ona przecie gotowa nawet sama targnąć się na życie Egista. A potem, kiedy Orestes się pojawił, nie kala wprawdzie rąk swych w krwi morderców ojca, ale współuczestniczy w czynie usługą; słowem, ognistemi hasłami, które rzuca i któremi zagrzewa do działania. I ma ona wśród tego niewątpliwie niejakie podobieństwo do biblijnych postaci kobiecych; patrzymy w Starym Zakonie na Judyt, dążącą do namiotu wrogiego króla; za przynętę i broń zarazem służą jej czary niewieściej gładkości. Skoro, według przepysznego wyrażenia Pisma św. „zwątliła go pięknością twarzy swojej“, godzi weń prawicą „i uderzyła dwakroć w szyję jego“. Elektra na to się nie zdobywa; ale starczy jej mściwości, aby Orestesowi, walącemu matkę na ziemię, strasznem zawtórzyć słowem: „Tnij znów, jeśli możesz“. — I zresztą, kiedy snuła niegdyś mordercze swe plany, marzyła ona o sławie i hołdach, które obywatele
w dni świąteczne, na ludu zebraniach
za męstwo
składać jej będą. Znowu to przypomina nam Judyt, o której powiedziano, że po czynie „wychadzała w święta z wielką chwałą“.
Mimowoli nasuwają się te porównania, bo w Elektrze, która śpiewa jedną pieśń zemsty, jest jakiś rys namiętności prawie wschodniej, jak w wielu postaciach baśni i mitologii greckiej, jak w wielkim tragiku, który niektóre z tych postaci genjuszem swym utrwalił i uwiecznił: w Eschylosowej podniosłości dopatrzono się przecież podobieństw do nastroju proroków Izraela.
Prawiono niegdyś dużo o mierze greckiej, była to jedna z tych formułek, w które wtłaczano gwałtem życie, dławiąc je ku zbudowaniu i podziwowi ludzi, myślących i czujących jedynie we wygodnych formułkach. Ale życie ich nie cierpi, a poezję przeniosą skrzydła poza gnuśne zapory książkowej teorji. — Elektra nie ma miary w swej skardze. Tragedja zaczyna się nieomal od jęku i odtąd zapełniają te zawodzenia Elektry połowę dramatu. Pewna niepowściągliwość, nam obca, jest pod tym względem cechą znamienną tragików ateńskich. Prometeusz w okowach u Eschylosa żali się bez końca, Persowie tegoż poety są wielką, długą lamentacją nad pogromem ojczyzny, Antygona Sofoklesa roztapia się we łzach przed nami, podobnie jęczą Filoktet i Elektra. Wstydliwość łzy i miarę (pudor aut modus horacjuszowski) wprowadzili dopiero Rzymianie i przeszła ona do nas; u Greków tymczasem roztacza się rozpacz przed widzem i świadkami w tysiącznych okrzykach
i westchnieniach, prawie aż do znużenia i przesytu. Grecka gadatliwość czyha niejako na każde uczucie i drgnienie duszy i nie pozwala mu zamrzeć głucho na ustach.
Wtóruje mu zaś równie niepowściągliwe słowo pociechy. U nas współczucie i bezbronność wobec wielkich smutków objawia się w litosnem spojrzeniu i milczeniu; zrozumieli jego doniosłość przyjaciele Hioba, gdy „siedzieli z nim na ziemi siedm dni i siedm nocy, a żaden do niego słowa nie mówił, bo widzieli, że boleść była gwałtowna“. Greccy przyjaciele nie byliby się zataili w tak biernym udziale. Okeanidy w Prometeuszu nie skąpią męczennikowi upomnienia i pociechy, chór w Antygonie i Elektrze wtóruje żalom bohaterek ciągłemi przemówieniami i wyrazami ulgi. Bo myśl grecka i piśmiennictwo stworzyły osobny dział konsolacji, w których na wszystkie bóle i cierpienia ludzkości zgotowano leki i ochłodę. Wypływało to z wysokiego wyobrażenia o prawach słowa i jego skuteczności. Myślano, że potęga mowy zażegnać zdoła rozmaite siły świata, a przedewszystkiem boleść przemoże; nawet tam, gdzie cierpienie pod obuchem nieszczęścia prawie niemiało, myśl grecka, lubująca się w subtelnościach, wysilała się jeszcze na wyszukanie pociechy.W początku Elektry mamy też prawdziwe zmaganie się między słowem a twardą rzeczywistością; Grek miał dla pierwszego cześć tak bezgraniczną, że te zapasy i igrzyska nie wydawały mu się ani jałową myśli igraszką, ani pustem igraniem z uczuciem.
Ta niepowściągliwość słowa greckiego widnieje dalej w tych przydługich turniejach, w których krzyżową sztuką spierają się zapaśnicy w dramacie. Rozprawy Elektry i Chrysothemis, Elektry z Klytajmestrą, wypłynęły z tej
myśli greckiej, wyszkolonej i oćwiczonej w dialektyce i dialektycznych zapasach. Nazwaliśmy je turniejami, bo znać w tym objawie lubowanie się Greka w doraźnych ruchach i odruchach myśli, w jej biegach i wybiegach, a zarazem próbę, czy język dorówna jej lotom, znać wreszcie znów tę samą nieograniczoną wiarę w potęgę języka, który jeden z ówczesnych mistrzów słowa greckiego „potężnym władcą“ mianował. W nowoczesnej tragedji rzadkiemi są takie zapasy; sławny spór między Elżbietą i Marją Stuart u Schillera analogicznem jest zjawiskiem, ale niema przecież tego czegoś stylizowanego, sztueznego, co zawsze jest cechą nieodłączną nadmiernych i zbyt synletrycznie zbudowanych dialogów greckich, czyli t. zw. stychomytyj.
Podziwiają dramata greckie za ich ogólno-ludzkie znaczenie i doniosłość, nie mniejszy jednak ma w nich urok ta przymieszka rodzima, indywidualna, w której czuć woń i siłę ziemi, co ludzi tych i arcydzieła wydała. Bo śmiertelne znamię czasu i miejsca bywa często w płodach ducha ludzkiego warunkiem i zadatkiem nieśmiertelności. To znamię miejscowe wyryło się także na całym rozwoju tragedji. Kiedy Orestes radził się Apollina, jakimby sposobem mógł dokonać zemsty na siepaczach rodzica, odrzekło bóstwo:
Ze sam, bez tarczy i zbrojnych zastępów,
Podstępem słusznej dokonać ma kaźni.
A ten podstęp odtąd tysiącem swych tkanin oplótł całą fabułę, przedstawioną przez poetę: Podstęp ten zwodzi Klytajmestrę, zwodzi samą Elektrę, mami wkońcu Egista. Grek lubuje się w przebiegłości, jak w przędzach wyobraźni poetycznego zmyślenia. Raduje się on całym tak bujnym gadek zasobem, które się złożyły na jego
mitologję, wszakże w tych ludziach chytrość i wybieg tak ogromną odgrywają rolę, a polytropos — przebiegły — Odysseusz stał się przednim ulubieńcem narodu. Jowisz podchodził Herę i jej ziemskie rywalki, Apollo i Hermes oszukiwali się nawzajem, podstęp odgrywa pierwszorzędną rolę w opowieściach o Troi i ich bohaterach, n. p. w tragedji Filoktetesa. Grecy mają znaną z Fausta a prawie dziecinną Lust am Trug, a nowszy autor przypisuje im „nadziemską naiwność w kłamaniu“. Otóż ta „Grecja kłamliwa“, jak ją piętnował Rzymianin, w Elektrze nastawia wszystkie zwrotnice dramatu, a obok okrzyków triumfu nad zwycięstwem, spotykamy się w nim z radosnemi odgłosami nad udatnem powikłaniem, które do ostatecznego rozwikłania doprowadziło. Znowu to rys bardzo rodzimy; ręka poety przeplata nadziemskie myśli i prawdy bardzo ziemskiemi zmyśleniami.
Wielką jest jednak ta tragedja, istna pieśń nad pieśniami na zemstę. Jak zazdrość w Otellu, tak tutaj nienawiść znalazła swe najwyższe i ostatnie wyrazy. Ona jest osią dramatu. W końcu, przy stanowczym rozrachunku, przybiera to poczucie i krwi pożądanie jakieś cechy prawie nieludzkie, kiedy Elektra nawoływa brata do ponownego ciosu na matkę zwaloną, albo znów mroźne, kiedy Orestes obawiać się zdaje, aby w kaźni, którą Egistowi gotuje, nie zabrakło ani źdźbła piołunu. Oko za oko, ząb za ząb — odwet ma wyrównać i odpłacić wszystkie winy i zbrodnie przeszłości. Zemsta tak waży szale kary i występku, tak się rozkoszuje w swych wyrokach i wymiarach, iż wśród tych rozrachowań nie dorównywa prawie porywającym wzlotom uprzednich żądz i pragnień, jak rzeczywistość i fakt nagi bywają bardziej poziomemi od marzeń i uczucia.
Erinje spełniły więc swoje zadanie: chór Elektry sofoklesowej uderza w końcowych słowach w pieśń triumfu. Eschylos, który ten sam temat opracował w środkowym dramacie trylogji, domieszał do ostatnich scen Choeforów zapowiedź dalszych pościgów Erinij, które niebawem nękać będą matkobójcę. Stąd groza osiadła na zwycięstwie Oresta i Elektry; okrzykom triumfu wtóruje krzyk krwi świeżo przelanej, która woła o nowe pomsty i zadośćuczynienia. Sofokles przedstawił dzieje odwetu w jednej odrębnej sztuce. Niema tu dlatego żadnych gróźb ani wróżb na przyszłość; dramat, pełny uczucia, wieńczy się wkońcu pełnią czynu i rozwiązaniem tak stanowczem, iż słuchacz dzień gniewu mógł był uważać za przesłankę pogody, wnoszącej ukojenie i słońce. Poezja stwarza w ten sposób całości, zaczynające się od skargi i ciemni, a kończące pieśnią wesela, przeprowadza przez odmęty nieszczęścia w świetlane marzeń krainy.
Elektrę Sofoklesa przełożył na język polski Antoni Małecki (Poznań 1854); następnie ukazały się przekłady w zbiorach wszystkich tragedyj Sofoklesa, przetłumaczonych przez Zygmunta Węclewskiego (Poznań 1875), Kazimierza Kaszewskiego (Warszawa 1888), wreszcie Kazimierza Morawskiego (Kraków 1916).
OD TŁUMACZA
Wychodzisz z domu, dziewczyno, na pole, Więc przymawiano ci, że łzy daremne, Tak z podniesioną w niebo śmiałą twarzą,
ELEKTRA
Rzecz dzieje się przed pałacem książęcym w Mykenach
[2] PEDAGOG O synu tego, co kiedyś pod Troją 5 To zaś, Oreście, boga wilkobójcy 10
Skąd kiedyś, w strasznym rodzica pogromie, 15 Pyladzie[9], radźcie, co czynić wypada, 20 Ułóżcie dobrze, byście nie zwlekali, ORESTES
O wierny sługo, niechybne ty znaki 25 Pomimo wieku, nie pada na duchu, 30 Gdy w czem pobłądzę, nie poskąp mi rady. 35 Że sam bez tarczy i zbrojnych zastępów
Wejdź tam do wnęttrza i zbadaj, co czynią,
40 Byś nam dokładną dał o tem wiadomość. 45 Co z nimi dawnem przymierzem związany. 50 My zaś grób ojca — jak to przykazano — 55 By w zmyślnej mowie wygłosić im chytrze 60 Nie groźnem mniemam słowo, co zysk niesie. 65 Wrogom żyw błysnę, jak gwiazda niebiosom.
Ojczysta ziemio, opiekuńcze bogi, 70 Nie dopuść na mnie hańby ni pożogi, 75 Co w każdej ludzi potrzebie ster dzierży. ELEKTRA
Biada mi, biada! PEDAGOG
Jakiś głos, synu, doleciał mych uszu ORESTES
Może Elektry nieszczęsnej: czyż czekać
80 Tu nie należy, by skargi wysłuchać? PEDAGOG
Bynajmniej. Wprzódy Loksjasa rozkazy[14] 85
ELEKTRA(wychodzi z pałacu)
86-120 O święte słońce i wietrzne powiewy, Płaczę nad ojcem, bo krwawym zamachem (Wchodzi Chór niewiast)
CHÓR
121-250 Elektro, matki nieszczęsnej o dziecię, ELEKTRA
O miłe drużki, z pociechą w żałobie CHÓR
A przecież Hades z wszechwspólnej czeluści ELEKTRA
Głupim, kto zgon rodziców w niepamięci fali CHÓR
Nie w ciebie jedną życia gromy biją, Jeżeli spojrzysz, jak siostry twe żyją, ELEKTRA
On to, za którym wciąż myślą ja gonię, CHÓR
Odwagi, dziecię, przecież Zeus na niebie ELEKTRA
A mnie tymczasem uchodzą nadzieje,
Toż pogardzonej równa służebnej CHÓR
Żałsnym był powrotny jęk, ELEKTRA
O, najstraszniejszy z wszystkich dni, CHÓR
Miarkuj, dziecko, gniewny szał ELEKTRA
Zło mnie przemogło, wiem ja, wiem, CHÓR
A przecież ja cię jakby matka wierna ELEKTRA
Czyż złość tamtych nie bezmierna? CHÓR
My tu przyszłyśmy, o dziecię, w twej sprawie ELEKTRA
Wstyd mi, niewiasty, jeżeli zawodząc 255
Lecz życia groza do tego mnie zmusza. 260 Bo naprzód matki, która mnie zrodziła, 265 A dalej, jak się wydadzą dni moje, 270 Aż przyszło ujrzeć mi hańbę ostatnią, 275 Z nim, drżeć przestała przed kaźnią Erinij, 280 Dla zbawczych bogów miesięczną podziękę. 285 Jakbym zechciała, i tego nie wolno. 290 Zgiń ty ze szczętem i niechby cię nigdy Taki gwałt czyni, chyba, że kto szepnie, 295 Nie twojemż dziełem, twojem, co mi z ręki 300 Ów całą duszą niewieściuch i truteń, 305 On wszystkie, które żywiłam, nadzieje. CHÓR
Powiedz nam proszę, czy Egist — w pobliżu,
310 Kiedy to mówisz, czy poszedł gdzie w pole? ELEKTRA
Tak, on na polu, bo gdyby był w domu, CHÓR
Toż się odważniej wdam z tobą w rozmowę, 315
ELEKTRA
Jego tu niema, więc badaj co zechcesz. CHÓR
Pytam się tedy, co mniemasz o bracie, ELEKTRA
Przyrzeka, ale nie spełnia przyrzeczeń. CHÓR
Zwykł mąż, co wielką myśl knuje, rzecz zwlekać.
320
ELEKTRA
A ja bez zwłoki ratowałam jego. CHÓR
Ufaj, on dzielny i pomni na drugich. ELEKTRA
Ufam, inaczej już dziśbym nie żyła. CHÓR
Nie mów nic więcej, bo widzę, jak z domu 325 Dary ofiarne dźwigając w swem ręku, CHRYSOTHEMIS
Czemuż, o siostro, przed domu bramami 330 By próżnym gniewom nie folgować darmo? 335 W czyn się nie stroić, co wrogom nie szkodzi. 340
ELEKTRA
Strasznem, że będąc ojca twego córą,
Więc jedno z dwojga: albo myśl twa błędna,
345 Albo nie pomnisz świadomie o drogich. 350 Poucz mnie bowiem, lub ucz się odemnie, 360 Twoja nienawiść li w słowach się iści, 360 Stół błyszczy, życie dostatkiem opłynie; — 365 Zwano cię dzieckiem; dziś będziesz się zwała CHÓR
O niezbyt gniewnie, na Boga! Z mów waszych; 370 Z przemowy drugiej coś zyskaćby mogła. CHRYSOTHEMIS
Ja, o niewiasty, do mów jej przywykłam 375
ELEKTRA
Mów o tej grozie, bo jeśli przewyższy CHRYSOTHEMIS
A więc ci powiem wszystko, co mnie doszło. 380 Nie ujrzysz; żywa, w zamkniętej ciemnicy ELEKTRA
Więc to ich wolą, tę kaźń mi wymierzyć?
385
CHRYSOTHEMIS
Tak, skoro Egist do domu powróci. ELEKTRA
Niechby dlatego się zjawił co prędzej! CHRYSOTHEMIS
Nieszczęsna, jakąż wypraszasz ty klątwę! ELEKTRA
Aby już przyszedł, jeśli to zamierza. CHRYSOTHEMIS
Czegóż pożądasz? Gdzież rozum u ciebie?
390
ELEKTRA
Tego, by od was gdzieś uciec najdalej. CHRYSOTHEMIS
I o to życie już nie dbasz zupełnie? ELEKTRA
Pięknem me życie, że podziw aż budzi. CHRYSOTHEMIS
Byłoby pięknem, gdybyć rozum służył. ELEKTRA
Nie ucz, bym względem mych drogich złą była. 395
CHRYSOTHEMIS
O nie! Chcę tylko, byś władcom uległa. ELEKTRA
Ty się tak składaj, — nie dla mnie ta droga. CHRYSOTHEMIS
A przecież pięknem, nie upaść wśród szału. ELEKTRA
Padnę, gdy trzeba, na służbie rodzica. CHRYSOTHEMIS
Lecz ojciec, wiem to, wybaczy co czynię.
400
ELEKTRA
Te słowa wniosą ci poklask złych ludzi. CHRYSOTHEMIS
A ty czyż rady nie posłuchasz mojej? ELEKTRA
Nie, jeszczem chyba przy pełnym rozumie. CHRYSOTHEMIS
Podążę tedy dokąd mnie posłano. ELEKTRA
Dokądże zmierzasz? Dlą kogóż te dary?
405
CHRYSOTHEMIS
Matka kazała mi zrosić grób ojca. ELEKTRA
Cóż mówisz? męża wrogiego nad wszystkich? CHRYSOTHEMIS
Którego sama zgładziła, — toć w myśli. ELEKTRA
Któż ją nakłonił? Skąd zamysł w niej taki? CHRYSOTHEMIS Nocne widziadła, jak mniemam, powodem. 410 ELEKTRA Ojczyste bogi! na pomoc choć teraz! CHRYSOTHEMIS Czyż ty z tej trwogi nabierasz otuchy? ELEKTRA Rzeknę, jeżeli wyjawisz sny owe. CHRYSOTHEMIS Lecz wiedząc mało, niewiele rzec mogę. ELEKTRA Choć to mi powiedz, bo i drobne słowo 415 Zwali człowieka lub dźwignie na nowo. CHRYSOTHEMIS Mówią, że ona naszego rodzica 420 Niegdyś, zaś Egist dziś dzierży; że z niego 425 Nic nad to nie wiem — prócz tego, że ona, 430 ELEKTRA Niechby nic z tego, co w ręce masz twojej, Dar i ofiara ojcu nie przystoi, 435 Aby nic z tego w głąb się nie dostało, 440 Temu, którego zabiła, za wiano 445 Krwawe tej zbrodni ścierała znamiona? 450 Czem mogę, służę nieszczęsna; weź z sobą 455 Stanął i wrogów podeptał żyw karki, 460 Czas jednak, siostro, byśmy wraz poparły CHÓR Zbożnie mówiła ta dziewka, ty przeto, 465 Jeśliś rozsądna, o dziecko, posłuchasz. CHRYSOTHEMIS Posłucham; o to przecie, co godziwem, 470 Gorzkoby przyszło spłacić myśl szaloną. (Chrysothemis wychodzi) CHÓR 472—515 Jeśli mój rozum te znaki przenika, I chyba snówby już myśl nie odgadła (Klytajmestra wychodzi z pałacu) KLYTAJMESTRA Znów więc, jak widzę, bezkarnie się włóczysz, 520 Że ja i słowem i czynem bezprawym 525
Poległ z mej ręki. Tak, — wiem ja to dobrze 530 Sam wśród Hellenów śmiał twoją siostrzycę 535 Ci praw nie mieli mojej córki zgładzić! — 540 Z matki[29], dla której tę wszczęto wyprawę? 545 Czyż to nie zamysł i zły i przewrotny? 550 Rozważ co słusznem, potem lżyj rodzinie. ELEKTRA Nie mów choć teraz, Że ja mą zaczepką 555 KLYTAJMESTRA Wręcz ja pozwalam, a gdyby twe wstępy ELEKTRA Wręcz ci więc powiem; żeś ojca zabiła, 560 Ja zaś dowiodę, że żadne cię prawo, 565 Bo ona zmilknie. — Ojciec więc mój niegdyś, 570 Więzi Achajów, aż dałby za zwierzę 575 Ledwie dał córkę, a nie bratu gwoli. 580 Kaźni i żalu nie ściągła na siebie. Bo jeśli za krew krwią płacić będziemy, 585 Tak podle sobie poczynasz, ty, która 590 Mam ja to chwalić? Czy powiesz mi może, 595 Bo zaraz krzyczysz, że własnej my matce 600 A on tymczasem, uszedłszy twej ręki, 605 Niechbyś mnie choćby i złą ogłosiła, 610 CHÓR Że gniewem zieje, to widzę, lecz nie wiem, KLYTAJMESTRA Jakiż ja dla tej bym jeszcze wzgląd miała,
I to w tym wieku; czyż ona w bezwstydzie 615 Wszelkiego czynu nie wyda się zdolną? ELEKTRA Wiedz ty, żem jeszcze nie wyzuta z wstydu, 620 Mnie popychają do gwałtu i winy, KLYTAJMESTRA Bezczelna dziewko! ja i słowa moje ELEKTRA Tyś więc wymowna, nie ja! Bo ty działasz, 625 A gdy czyn knowa, zawtórzą mu słowa. KLYTAJMESTRA Na Artemidę! wnet ciężko odpłacisz ELEKTRA Widzisz, w gniew wpadasz, choć dałaś mi wolność 630 KLYTAJMESTRA Czyż choć ofiary bez krzyków złowrogich ELEKTRA Nuże, święć, składaj, nie złorzecz mym ustom, KLYTAJMESTRA Złóż więc, służebno, zaraz te ofiary 625 Różnoowocne, bym wzniosła do Boga Słów moich skrytych; bo nie wśród przyjaznych 640 Wszystkiego światłu, gdy ta jest przytomną, 645 Wśród snu, ty obróć, o Lykejski władco, 650 Lecz zwól, bym żyła tu nadal bez szkody, 655 O Apollinie! ziść wszystkie błagania, 660 (Wchodzi Pedagog) PEDAGOG Niewiasty obce, pozwólcie się spytać, CHÓR Tak jest, przybyszu! Sam zgadłeś to trafnie. PEDAGOG Czyż jego żoną tę słusznie być mniemam, 665 CHÓR O tak, najsłuszniej. To ona przed tobą. PEDAGOG Witaj mi księżno! Przynoszę ja wieści KLYTAJMESTRA Przyjęłam wstępy. Zasię wiedzieć pragnę 670 PEDAGOG Fanoteus z Focys, rzecz wielką sprawując. KLYTAJMESTRA Jaką? przybyszu! Rzeknij, bo ja pewna, PEDAGOG Orest nie żyje. Masz wszystko w trzech słowach. ELEKTRA O, ja nieszczęsna! ten dzień mnie powalił. 675 KLYTAJMESTRA Co, co? przybyszu! Mów! Tamtej nie słuchaj. PEDAGOG Jak rzekłem, — mówię, że Orest nie żyje. ELEKTRA Zginęłam biedna, nie jestem już niczem. KLYTAJMESTRA Patrz-że swych rzeczy, a ty prawdę zaraz, 680 PEDAGOG Nato-m posłany i wszystko wypowiem. 685 Wystąpił świetny, na podziw zebranym, A dorównawszy biegiem przyrodzeniu[31] 690 Jedno zaś rzeknę: czy gier kierownicy 695 Jako się młodzian argejski odznaczył, 700 Bo dnia innego, gdy o słońca wschodzie 705 Piąty on stanął, tessalskie rumaki 710 Wreszcie Beotczyk dopełniał dziesiątki.[34] Stanąwszy w szyku, który im wyznaczył 715 W głos poganiali, że całe wnet pole 720 Bo piana biła to w grzbiety, to w kolne 725 I tak do czasu szły wozy bez szwanku; 730 Potem już jeden najeżdżał drugiego 735 Wir koni, wozów skłębionych w pośrodku; — 740 Swiśnie źrebakom. Zrównawszy tak wozy, I z innych zwrotów wyszedłszy tak cało, 745 Wtem, lewe lejce zbytecznie puściwszy, 750 Konie na środek rzucają się ślepo. 755 Ku niebu wznosząc; aż wreszcie woźnice, 760 Wielkie to ciało w proch nędzny rozpadłe 765 Że sroższej chyba nie słyszał nikt wieści. CHÓR O biada! Cały mych panów wiekowych KLYTAJMESTRA Jak mam to nazwać, o Zeusie? czy szczęściem, 770 Na dzieci zgonach opierać swe życie. PEDAGOG Cóż teraz w słowach tak tracisz wraz ducha? KLYTAJMESTRA Jest jakaś siła w rodzeniu; bo nawet PEDAGOG A więc nadarmo, zda się, tu przybyłem. 775 KLYTAJMESTRA O, nie nadarmo! Jak możesz tak mówić 780 Zbiegłszy z tej ziemi, — a ojca morderstwo 785 A teraz, w dniu tym, pierzchnęły gdzieś strachy 790 ELEKTRA O, ja nieszczęsna! Dziś pora opłakać KLYTAJMESTRA Nie tobie, jemu dziś dobrze z pewnością. ELEKTRA Słysz to, Nemesis[37], i pomnij krwi świeżej! 795 KLYTAJMESTRA Co trza, słyszała, i dobrze zrządziła. ELEKTRA Szydź, bo dziś tobie uśmiecha się szczęście. KLYTAJMESTRA Ni ty, ni Orest nie ujmą mi tego. ELEKTRA My powaleni, nie nam ciebie walić. KLYTAJMESTRA Przybyszu, jakiej ty godny podzięki, 800 Jeśliś poskromił tej krzyki natrętne. PEDAGOG Więc czas już odejść, gdy wszystko się składa. KLYTAJMESTRA O nie! bo toby ni mnie nie przystało, 805 Nad swoim, brata pogromem tu żali. (Wychodzą) ELEKTRA Czyż wam się zdaje, iż w bólu i jęku 810 Oreście drogi, śmierć moja w twym zgonie. 815 Po twojej śmierci, po ojca utracie? 820 Z nimi, lecz raczej samochcąc za progiem, Niech mnie zabije; bo życie męczarnie, CHÓR 826—870 Gdzież Zeusa groty, gdzież Heljos na niebie ELEKTRA O biada, biada! CHÓR Cóż płaczesz dziewczyno? ELEKTRA O! CHÓR Nie bluźń tylko. ELEKTRA Gubisz mnie! CHÓR I czemże? ELEKTRA Kiedy ułudne rozsiewasz pogłoski CHÓR Wiem, Że Amfjaraus[38], co w zdradne padł siecie ELEKTRA O biada, biada! CHÓR Potężnie rządzi. ELEKTRA Biada! CHÓR Jej biada występnej! ELEKTRA Kaźń wzięła. CHÓR O pewnie! ELEKTRA Wiem ja, wiem dobrze! Bo przecież w żałobie CHÓR Klęska ci z klęski się rodzi. ELEKTRA Świadomem mi to, aż nazbyt świadomem, CHÓR Znamy twe bóle. ELEKTRA Więc mnie nie wiedźcie gdzieś w złudy krainy CHÓR Cóż powiesz? ELEKTRA Zadna nadzieja nie wschodzi CHÓR Zgon śmiertelnych jest udziałem. ELEKTRA Czyż i to także, by w jeździe szalonej CHÓR Straszną ta klęska. ELEKTRA Strasznem, jeżeli w dalekiej ustroni, CHÓR O biada! ELEKTRA Nikt go ze swoich nie poniósł do grobu, (Chrysothemis wbiega) CHRYSOTHEMIS Radość, ma droga, tak mną poganiała, ELEKTRA Jakbyś ty mogła znaleźć w mem cierpieniu 875 Pomoc, gdy na nie już niema lekarstwa? CHRYSOTHEMIS Orest się zjawił, to usłysz odemnie, ELEKTRA Czyś bez rozumu, nieszczęsna, i z twojej 880 CHRYSOTHEMIS Klnę się na domu ognisko, że mówię ELEKTRA O ty, nieszczęsna, jakiego człowieka CHRYSOTHEMIS Od siebie mam to, bom znaki widziała 885 Pewne i z nich mi zstąpiła ta wiara. ELEKTRA Jakiż masz dowód? cóżeś oglądała, CHRYSOTHEMIS Na bogów, słuchaj, aż rzeczy poznawszy 890 ELEKTRA Mów więc, jeżeli to radość ci sprawia. CHRYSOTHEMIS Wszystko ci tedy powiem, com widziała. 895 Wszelkiemi kwiaty kurhan umajony.
Pomknę do grobu i nagle spostrzegam 900 Pęk młodych włosów na szczycie mogiły. 905 Lecz łzą radosną mi zaszły źrenice. 910 Ani ty również; nam bowiem bezkarnie 915 Ufaj ty przeto; dopusty raniące ELEKTRA Biada ci, ślepej, żal ciebie mi dawno. 920 CHRYSOTHEMIS Cóż to? czyż wieść ta nie sprawia ci ulgi? ELEKTRA Nie wiesz, jak zbaczasz z rozumu i drogi. CHRYSOTHEMIS Jakoż ja wiedzieć nie mam, com widziała? ELEKTRA Zmarł on, nieszczęsna, a poszły na nice 925 CHRYSOTHEMIS O, ja nieszczęsna! skąd wzięłaś te wieści? ELEKTRA Od świadka, który przy jego był zgonie. CHRYSOTHEMIS Gdzież on? Dziw wielki przejmuje mnie całą. ELEKTRA W pałacu matka nim teraz się cieszy. CHRYSOTHEMIS O, ja nieszczęsna! Więc jakiż śmiertelnik 930 Na grobie złożył te hojne ofiary? ELEKTRA Jabym mniemała, że ktoś po umarłym CHRYSOTHEMIS O srogi losie! — radośnie przybiegłam 935 Byłyśmy klęski. I teraz przyszedłszy, ELEKTRA Tak rzeczy stoją. Lecz jeśli posłuchasz, CHRYSOTHEMIS o Czyżbym ja miała znów wskrzeszać umarłych? 940 ELEKTRA Nie to mi w myśli, nie jestem szaloną. CHRYSOTHEMIS Jakiż więc rozkaz, któremu mam sprostać? ELEKTRA Byś śmiało moje spełniła zlecenie. CHRYSOTHEMIS Jeśli w niem korzyść, nie cofnę się przed tem. ELEKTRA Bacz, że bez trudu nie dojdzie rzecz żadna. 945 CHRYSOTHEMIS Baczę i chętnie wedle sił usłużę. ELEKTRA A więc posłuchaj, co w myśli ja roję. 950 I pókim jeszcze słyszała o bracie, 955 Gdy godzić będę w mordercę rodzica, 960 I więdnąć wolno w tej ciągłej żałobie 965 Dlań by stanęło jak zapowiedź zguby. 970 Będziesz w przyszłości i zwiążesz się śluby 975 Tak pochlebnemi nie uczci nas słowy: „Patrzcie, o mili, na sióstr tych postępki, 980 Te uczcić trzeba, te wespół szanować, 985 Więc, moja miła, służ, pomóż co prędzej CHÓR W sprawach tak ciężkich zarówno rozwaga 990 Tego, kto mówi, kto słucha, wspomaga. CHRYSOTHEMIS Gdyby, o drużki, ona przed mówieniem 995 Sama się zbroisz, na pomoc mnie wzywasz? 1000 Któż więc, takiego chcąc męża pogromić, 1005 Przyjdzie nam potem w niesławie umierać; 1010
Pohamuj gniew twój, a ja twoje słowa CHÓR Słuchaj, bo rozum przecież i rozwaga 1015 Największym zawsze skarbem dla człowieka. ELEKTRA Rzekłaś to, czegom po tobie czekała; 1020 CHRYSOTHEMIS Gdyby duch taki był w tobie naówczas ELEKTRA Ducha już miałam, lecz rady nie stało. CHRYSOTHEMIS Staraj się taką pozostać przez życie. ELEKTRA Nie chcąc współdziałać, tak mnie upominasz? 1025 CHRYSOTHEMIS Bo z czynu złego wyłoni się klęska. ELEKTRA Twój rozum podziw, trwożliwość wstręt budzi. CHRYSOTHEMIS Zniosę przyganę, jak kiedyś pochwałę. ELEKTRA Z mych ust nie doznasz ty nigdy tej drugiej. CHRYSOTHEMIS Przyszłość dość długa, by rzecz tę rozstrzygnąć. 1030 ELEKTRA Idź, boś niezdatna do żadnej posługi. CHRYSOTHEMIS Owszem, lecz w niczem ty nie chcesz posłuchać. ELEKTRA Poszedłszy, matce twej wyjaw to wszystko. CHRYSOTHEMIS Wszakże tak bardzo nie jestem ci wrogą. ELEKTRA Lecz wiedz stanowczo, iż w zdrożność mnie pędzisz. 1035 CHRYSOTHEMIS Nie zdrożność przecie, ostrożność ci zlecam. ELEKTRA Mam ja więc twoim dać folgę wywodom? CHRYSOTHEMIS Bo gdy zmądrzejesz, ty będziesz przewodzić. ELEKTRA Strasznem, tak pięknie przemawiać, a błądzić. CHRYSOTHEMIS Trafnie określasz, co tobie dolega. 1040 ELEKTRA Cóż? czy mą mowę niesłuszną być mniemasz? CHRYSOTHEMIS Bywa, że słuszność i szkodę przyniesie. ELEKTRA Nie chcę praw takich stosować w mem życiu. CHRYSOTHEMIS Ale po czynie wnet uznasz me słowa. ELEKTRA Wręcz go dokonam, nie bojąc się ciebie. 1045 CHRYSOTHEMIS Więc to stanowczem i zdania nie zmienisz? ELEKTRA Nic bo wstrętniejszem nad zdanie przewrotne. CHRYSOTHEMIS Myśl twoja, zda się, przeciwną mym słowom. ELEKTRA Dawno już ona, nie teraz, powzięta. CHRYSOTHEMIS Więc już stąd pójdę; bo ani ty moich 1050 Słów nie chcesz uznać, ni ja twych zamysłów. ELEKTRA Wstępuj do wnętrza! nie pójdę za tobą, CHRYSOTHEMIS Jeślić się zdaje, że dobrą myśl twoja, 1055 Sądź tak; niebawem, gdy zabrniesz już w progi (Chrysothemis wychodzi) CHÓR 1058—1096 Patrząc na ptaki przemyślne w błękicie, W niebiańskiej nadto Temidzie[41], (Wchodzi Orestes z towarzyszami)
ORESTES Czyż, o niewiasty, słyszeliśmy dobrze? CHÓR Co szukasz? z jakim przybyłeś zamiarem? ORESTES Gdzie Egist mieszka, oddawna już pytam. 1100 CHÓR Tutaj, — i trafnie wskazano ci drogę. ORESTES Któżby obwieścił więc tym, co w pałacu, CHÓR Ta, — bo najbliższej to donieść przystoi. ORESTES Pójdź, o niewiasto, i wieść, że niejacy 1105 Męże z Focydy z Egistem chcą mówić. ELEKTRA O, ja nieszczęsna! Czyż może nowiny, ORESTES Twej wieści nie znam; mnie Strofjos sędziwy 1110 ELEKTRA Cóż? o przybyszu! bo zbiera mnie trwoga. ORESTES Marne my szczątki w tem drobnem naczyniu ELEKTRA O, ja nieszczęsna! więc, jako się zdaje, 1115
ORESTES Jeśli tak płaczesz nad losem Oresta, ELEKTRA Daj ją, na bogów, przybyszu, do ręki, 1120 Łzami oblała wraz z jego popiołem. ORESTES Ktokolwiek ona, dajcie jej, bo żąda ELEKTRA O ty pamiątko, co jedna zostałaś 1125 Po mym najdroższym! Zawiodłeś mnie w wierze, 1130 Nim cię wysłałam ku krajom nieznanym, 1135 Zdala od siostry śmierć straszna zdławiła. 1140 Drobnem brzemieniem w drobnym wracasz dzbanie. I trudy słodkie, — bo przecież odemnie 1145 I nikt ci w domu nie niańczył: ja tobie 1150 Tyś mnie opuścił, jam tobie skonała, — 1155 I mój zarówno, starł wszystko na nice, — 1160 O drogo, tylu grozami ciężarna, 1165 Mieszkała nadal; wszak w życiu ja tobie CHÓR Śmiertelnym ród twój, to pomnij, Elektro, 1170 I brat śmiertelnym, — więc niezbyt rozpaczaj, ORESTES O! cóż ja powiem? i jakich wybiegów ELEKTRA Cóż cię tak tknęło? Dlaczegoż to rzekłeś? 1175
ORESTES Czyż ta jest słynną Elektry osobą? ELEKTRA Masz ją przed sobą — w tak nędznem przybraniu. ORESTES O jakże ciężkie to losu zrządzenie! ELEKTRA Chyba nie ja ci wyrywam te żale? ORESTES O ciało, hańbą i zbrodnią zniszczone! 1180 ELEKTRA A więc ty mojej litujesz się nędzy? ORESTES Biedne twe życie bez męża i szczęścia! ELEKTRA Cóż, patrząc na mnie, tak jęczysz, przybyszu? ORESTES Bo ja, zaprawdę, nie znałem mej klęski. ELEKTRA Któreż z słów moich mogło ci ją zjawić? 1185 ORESTES To, żem cię ujrzał przybraną w tę nędzę. ELEKTRA A przecież widzisz li cząstkę mych bolów. ORESTES Czyż można jeszcze gorszego co widzieć? ELEKTRA To, że żyć muszę tu razem wśród zbirów... ORESTES Czyich? Skąd snujesz okropne domysły? 1190 ELEKTRA Mego rodzica. — I służyć im muszę. ORESTES Któż ze śmiertelnych ten gwałt ci zadaje? ELEKTRA Matką się zowie, lecz z matki nic niema. ORESTES Cóż czyniąc, gwałtem czy krzywdą to zrządza? ELEKTRA Przez gwałt i krzywdy i wszelkie uciski. 1195 ORESTES A niemasz, ktoby ci pomógł, rzecz wstrzymał? ELEKTRA Niema; był jeden, — tyś przyniósł go prochem. ORESTES O biedna! widok ten dawno mnie wzrusza. ELEKTRA Wiedz, żeś ty jeden się wzruszył mym losem. ORESTES Bom jeden przyszedł, by współczuć w twej doli. 1200 ELEKTRA Czyżbyś był krewnym, gdzieś zdala przybyłym? ORESTES Jużcić-bym wyrzekł, jeśli te życzliwe. ELEKTRA Życzliwe one i ufać im możesz. ORESTES Daj więc tę krużę, byś wszystko poznała. ELEKTRA Na bogi, nie czyń mi tego, przybyszu! 1205 ORESTES Słuchaj słów moich, a pewnie nie zbłądzisz. ELEKTRA Na twe oblicze! nie bierz, co mi drogiem. ORESTES Ja nie ustąpię. ELEKTRA Nieszczęsnam przez ciebie, 1210 ORESTES Waż to, co mówisz; bo jęczysz niesłusznie. ELEKTRA Nad zmarłym bratem czyż jęczę niesłusznie? ORESTES Nie tem ci słowem przemawiać przystoi. ELEKTRA Czyżbym tak była niegodną zmarłego? ORESTES O, nie niegodną. Lecz to... obcem tobie. 1215 ELEKTRA Nie obcem, jeśli proch Oresta dzierżę. ORESTES To nie Oresta. Zmyślono to w mowie. ELEKTRA Gdzieżby więc grób miał ów biedak nieszczęsny? ORESTES Nie ma, bo żywy nie posiada grobu. ELEKTRA Co rzekłeś, drogi? 1220 ORESTES Nie zmyślam niczego. ELEKTRA Czyż więc on żyje? ORESTES Jeśli ja przy życiu. ELEKTRA Czybyś ty był nim? ORESTES Spójrz na tę obrączkę ELEKTRA O dniu najmilszy! ORESTES Najmilszy, przywtórzę. ELEKTRA Czyż głos twój słyszę? ORESTES Nie badaj już innych. 1225 ELEKTRA Mam cię w mej dłoni? ORESTES I oby na zawsze! ELEKTRA Najmilsze drużki, kochane rodaczki! Otóż Orestes, co zmarł li podstępem, CHÓR Widzimy, dziecię, a z losu wyrokiem 1230 Łza mi radosna wytrysła pod okiem. ELEKTRA 1232—1287 O bracie mój, o witaj nam, ORESTES Jestem, lecz teraz trwać trzeba w milczeniu. ELEKTRA Czemuż? ORESTES Trza milczeć, by nas kto z wnętrza nie słyszał. ELEKTRA Na Artemidę i na jej dziewictwo, ORESTES Bacz jednak na to, że Ares niekiedy ELEKTRA O, biada mi! Odnawiasz ślad ORESTES Wiem o tem, dziecię! Gdy pora nam skinie, ELEKTRA O, w każdy czas i w każdy dzień ORESTES I ja przyznaję; strzeż więc nowej doli. ELEKTRA Co czyniąc? ORESTES Kiedy nie pora, nie chciej mówić długo. ELEKTRA Któżby zamienił, gdyś ty się pojavił, ORESTES Ujrzałaś ty mnie natenczas, gdy bogi ELEKTRA Wygłaszasz lepszą jeszcze wieść ORESTES Raz nie śmiem wstrzymać twej chwalby radosnej, ELEKTRA O, skoroś raczył przez najmilszą drogę ORESTES Cóż mam zaniechać? ELEKTRA Tego mnie pozbawić, ORESTES Ktoby tak czynił, doznałby mych gniewów„ ELEKTRA Więc wolno? ORESTES Czemuż nie? ELEKTRA Bracie, wieść miałam straszną, niespodzianą, ORESTES Przemilcz, co zbytniem byłoby w twej mowie, 1290 Niszczy i trwoni i marnie rozprasza; — 1295 Tak, aby matka snadź nie wypatrzyła 1300 ELEKTRA Przecie, o bracie, jako tobie miłem, Przez ciebie przyszły, nie ze mnie mi płyną, 1305 Się przysłużyła tej chwili obecnej. 1310 Bo wstręt mi dawny aż wpił się w głąb duszy, 1315 Toć, gdyby rodzic mój żyw tutaj stanął, 1320 Albo żyć podle, lub zginąć wspaniale. ORESTES Milczeć mi teraz, — bo słyszę przy wyjściu ELEKTRA Wejdźcie, o przybysze, 1325 (Pedagog wchodzi) PEDAGOG O wy niemądrzy i próżni rozwagi, 1330
I gdybym ja się nie znalazł na straży 1335 I tych wybuchów radości zbyt głośnych, ORESTES Cóż więc zastanę, wstępując do wnętrza? PEDAGOG Wszystko w porządku, bo nikt cię tam nie zna. 1340 ORESTES Rzekłeś, żem umarł, — jak rzec należało? PEDAGOG Wiedz, żeś w ich myśli Hadesu mieszkańcem. ORESTES Czyż się tem cieszą? lub jakie ich mowy? PEDAGOG Po czynie powiem; narazie tam wszystko 1345 ELEKTRA Któż to, o bracie? objaśn mnie, na bogów. ORESTES Czyż nie zgadujesz? ELEKTRA O, ani mi w głowie. ORESTES Nie wiesz ty, komu oddałaś mnie kiedyś? ELEKTRA Komu? Co mówisz? ORESTES Którego ramiona 1350 ELEKTRA Czyż to ów człowiek, co z wielu jedyny ORESTES Tak jest, już dzisiaj nie badaj mnie słowy. ELEKTRA Światło ty drogie, jedyny ty zbawco 1355 Tym, co mi jego z klęsk tylu wybawił? 1360 Witaj mi, ojcze! bo jakbym w rodzica PEDAGOG Dość tego dzisiaj. Co zaszło w tych czasach, 1365 Jasno cię kiedyś pouczą, Elektro. 1370 Innych, liczniejszych, potykać się przyjdzie. ORESTES Już długie mowy, Pyladzie, do rzeczy Wstąpmy, ojczystych uczciwszy wprzód bogów, (Mężczyźni wchodzą do pałacu) ELEKTRA O Apollinie! błogosław tej parze, 1380 Wesprzyj nas łaską w tej ciężkiej godzinie! CHÓR 1384—1397 Patrzcie, jak runął gwałtownemi stopy ELEKTRA O, miłe drużki, niebawem mężowie CHÓR Cóż więc, cóż czynią? 1400 ELEKTRA Ta urnę uwieńcza, CHÓR A pocóż wyszłaś ty z domu? ELEKTRA Dla straży, KLYTAJMESTRA Biada! o domy ELEKTRA Krzyczy ktoś w domu. Czyście nie słyszały? CHÓR Jęk niesłychany słyszałam, aż groza mną trzęsie. KLYTAJMESTRA O, ja nieszczęsna! gdzież jesteś, Egiście! ELEKTRA Ot, znów ktoś krzyczy. KLYTAJMESTRA O dziecię! me dziecię! 1410 ELEKTRA Ni on tej litości, CHÓR O miasto! nieszczęsne rodzeństwo! KLYTAJMESTRA O srogi ciosie! ELEKTRA Tnij znów, jeśli możesz! KLYTAJMESTRA O! znów! 1415 ELEKTRA Płacz siebie i jęcz nad Egistem! CHÓR 1416—1421 Spełnia się klątwa i życie wśród grobów się znaczy, (Orestes z Pyladesem wychodzą z wnętrza) CHÓR Otóż i oni, zbroczone ich dłonie ELEKTRA Jak poszło, bracie? ORESTES Tam, w domu, rzecz poszła ELEKTRA Czyż ta nieszczęsna nie żyje? 1425 ORESTES Nie trwóż się, CHÓR Cicho, bo widzę Egista w pobliżu. ELEKTRA Ustąpcie na bok, o mili. ORESTES Gdzież człeka 1430 ELEKTRA Tu, ku nam, z za miasta CHÓR Stańcie za bramą co prędzej, o mili, ORESTES Ufaj! sprawimy. ELEKTRA Więc raźno do dzieła! ORESTES Już ja odchodzę. 1435 ELEKTRA A reszta mą troską. (Orestes odchodzi) CHÓR 1436—1441 Szepnij mu słowo i wyraz łaskawy EGIST Któż z was mi powie, gdzie ludzie z Focydy, 1445 Tak byłaś krnąbrną, bo myślę, że ciebie ELEKTRA O, wiem! Jakoż nie? Inaczej bo chyba EGIST Gdzież ci przybysze? Więc poucz mnie o tem. 1450 ELEKTRA W domu; uprzejmą trafili tam panią. EGIST A czy prawdziwie wieścili go zmarłym? ELEKTRA Zjawili oczom, co w mowie wyrzekli. EGIST A więc mi wolno to stwierdzić naocznie? ELEKTRA Wolno, — nikt tego nie wzbroni widoku. 1455 EGIST Uciesznie witasz dziś mnie, wbrew zwyczajom. ELEKTRA Ciesz się, jeżelić pociechą to będzie. EGIST Milczeć więc teraz i bramy roztworzyć, 1460 Wiązał z tym mężem, niech trupa zobaczy ELEKTRA Dokonam tego, co miałam, bo czasy 1465 (Ciało osłonięte ukazuje się na ziemi w otwartej bramie, przy niem Orestes i Pylades) EGIST O Zeusie! — widzę zjawisko zesłane Zdejmijcie wszelką z przed oczu zasłonę, ORESTES Sam ty ją podnieś! twa rzecz to, nie moja, 1470 Temu się przyjrzeć i słodko przemówić. EGIST Dobrze ty mówisz, usłucham; ty zasię, ORESTES Ona przy tobie, nie szukaj daleko. EGIST Biada, co widzę! 1475 ORESTES Skąd strach? Nie poznajesz? EGIST W jakich ja mężów zasadzki i siecie ORESTES Czyż nie wiesz, że dawno EGIST Biada! Już jasnem to słowo, bo chyba 1480 ORESTES I wieszczkiem będąc[48], błądziłeś tak długo? EGIST Zginąłem marnie, lecz pozwól choć słówko · ELEKTRA Nie zezwól mu mówić, 1485 Gdy kto ma zginąć z przestępców skalanych? 1490 ORESTES Wstępuj co prędzej do domu, bo walka EGIST Cóż w dom mnie pędzisz? Jeżeli czyn piękny, ORESTES Nie rządź ty tutaj! idź tam, gdzieś powalił 1495 Mego rodzica, byś w miejscu legł zbrodni. EGIST Więc dom ten musi koniecznie oglądać ORESTES Twoje z pewnością, — te jasno ci wróżę. EGIST Lecz ojca sztuki nie mógłbyś wysławiać[49]. 1500 ORESTES Zbyt ty gardłujesz, a droga się wzdłuża. EGIST Prowadź. ORESTES Tobie iść na przedzie! EGIST Bym snadź nie uciekł? ORESTES Byś śmierci nie zaznał 1505 Tego, co prawa złamie i znieważy, (Wychodzą) CHÓR 1508—1510 Atreusa siewie, z jak wielkiej ty klęski |
- ↑ Uwaga. O początkach tragedji greckiej i o znaczeniu Sofoklesa w jej rozwoju ob. Wstęp do wydania Antygony Bibljoteka Narodowa Serja II Nr. I.
- ↑ Uwaga: Numeracja wierszy stosuje się do oryginalnego tekstu.
- ↑ w. 4 Argos albo Argolis, kraina w północno-wschodnim Peloponezie; stolicą jego było miasto Argos.
- ↑ w. 5 Inachos, najstarszy król Argolidy, zmyślony w podaniu według rzeki tego kraju, zwiącej się Inachos. Córką Inachosa była Io. Zeus zapałał do niej miłością i aby ją uchronić od gniewu zawistnego swej małżonki, Hery, zamienił ją w jałówkę. Hera mściwa zsyła na nią szał, zwany gzik; ten szał każe owej jałówce błądzić po świecie.
- ↑ w. 6 boga wilkobójcy rynek lykejski. — Apollo jako bóg światła naywał się Lykeios (por. lux, Lucius). Wilk (lykos) uchodził za zwierzę ciemności, nocy; Apollon zwalcza ciemność, a więc i wilki. Ten rynek lykejski znajdował się u stóp grodziszcza Larissa w mieście Argos. Z Myken nie był on wskutek dosyć wielkiego oddalenia widzialnym. Ale poeta swobodnie tu przedstawia mykeński widnokrąg.
- ↑ w. 8 Hery świątynia w Argolidzie, na północ od Myken leżąca, też była z Myken ledwie dostrzegalną.
- ↑ w. 9 złotem błyszczące Mykeny, bo uchodziły za miasto bardzo bogate, obfitujące w skarby.
- ↑ w. 10 krwią zbroczone Pelopidów domy. Praojcem rodu był Tantalos, który ciężko obraził bogów, ofiarując im na uczcie ciało posikanego swego syna. Bogowie nie tknęli strawy, złożyli następnie poćwiartowane ciało i tchnęli w nie życie. Pelops utopił woźnicę Myrtilosa, który mu kiedyś oddał ważne usługi, za to, że zalecał się do jego żony. Synami Pelopsa są Atreus i Thyestes, bracia zniesławieni waśnią i okropnemi zbrodniami. Synem Atreu sa jest Atryda Agamemnon.
- ↑ w. 15-16 druhu miły, Pyladzie — Z Pyladesem zawarł Orestes na wygnaniu we Focydzie przyjaźń stateczną.
- ↑ w. 32 Pytji wyrocznia w Delfach.
- ↑ w. 45 Fanoteus, zapewne zmyślony przez Sofoklesa książę z Argosu.
- ↑ w. 52 ofiarnym płynem i włosów kędziorem — Na grobach składano płynne ofiary, ażeby coś z tego przeciekało do zmarłych, żyjących jakiemś półżyciem w podziemiu i potrzebujących posilenia. — Ofiara pukli włosów zastępowała ofiarę własnej osoby, bo we włosach upatrywano symbol życia. Składano po trudach i niebezpieczeństwach przebytych tę ofiarę na grobach, aby bogom dług wobec nich, zaciągnięty spłacić.
- ↑ w. 63 Śmierć swą zmyślali — Opowiadano o takim pozornym zgonie i odżyciu Zamolksisa, który następnie wśród Traków czci boskiej używał.
- ↑ w. 82 Loksjasa rozkazy — Loksjasa przydomek nosił Apollo od dwuznacznych, krętych (loxos) wyroczni.
- ↑ ze słowikiem — król ateński Pandion dał córkę swoją Prokne za żonę królowi trackiemu, Tereusowi. Synem tego małżeństwa był Itys. Tereus zakochał się w siostrze Prokny, Filomeli, zgwałcił ją i wyrwał jej następnie język. Prokne, mszcząc się za to, zabiła swego syna Itysa, a bogowie zamienili ją w słowika, Filomelę w jaskółkę, Tereusa w dudka.
- ↑ Persefona, żona króla podziemi, Hadesa czyli Plutona.
- ↑ Hermes, pan dusz, które wiedzie do Hadesu.
- ↑ Erinje są córkami Ziemi, albo Nocy, albo Kronosa. Są to mścicielki na zbrodniarzach; zwą się: Tisiphone, Alekto, Megaera. Siedzibą ich Hades.
- ↑ Niobe miała 6 synów i 6 córek. Chełpiła się tem i wynosiła nad Latonę, która miała tylko dzieci dwoje, Apollina i Artemidę. Ta para pozabijała dzieci Nioby, a matka skamieniała z boleści.
- ↑ Ifanassa i Chrysothemida — Agamemnon miał, według podania, trzy córki: Ifianassę, zwaną także lfigenją, Elektrę i Chrysothemidę. Ale Sofokles odróżniał lfigenję od lfianassy, a więc szedł za drugiem podaniem, które cztery córki przyznawało Agamemnonowi.
- ↑ Skały kryzejskie. Krisa, miasto we Focydzie nad krizejską zatoką, metropola Delfów; dziś może Itea.
- ↑ Władcą Acheronu, panem podziemi l podziemnej rzeki Acheronu jest Hades.
- ↑ wróża Dika — Dike, bogini sprawiedliwości. Jest ona wróżą, bo zapowiada pomstę.
- ↑ Mordu narzędzie — Przy pomście krwi teoretycznym było warunkiem, aby zemstę wykonano tą samą bronią, która spełniła morderstwo; więc narzędzie mordu miało pomnieć swego przeznaczenia.
- ↑ I wielonoga, sturęka Erinis — bo ma różnorakie drogi i sposoby, aby dosięgnąć winowajców, których miażdży swemi stopami twardemi.
- ↑ Pelopsa ów nieszczęsny sprzęg i t. d. — W okolicy Olimpji mieszkał Oinomaos, syn Aresa, który posiadał wiatronogie, skrzydlate konie. Wyrocznia mu kiedyś zwieściła, że zginie z ręki zięcia, męża swej córki, Hippodamji. Więc zalotnikom jej kazał się ze sobą ścigać, zwyciężał ich, i w biegu przeszywał ich dzidą. Ale Pelops otrzymał od Posejdona konie uskrzydlone, jeszcze bardziej rącze niż Oinomaosowe. Przytem Myrtilos, woźnica Oinomaosa, tak przyrządził zdradnie wóz swego pana, że tenże musiał być pokonanym. — Tego Myrtilosa następnie Pelops w zbrodniczy sposób utopił w morzu Myrtojskiem.
- ↑ śmiał twoją siostrzycę bogom poświęcić. Mowa o Ifigenji. Flota grecka nie mogła wyruszyć pod Troję z zatoki aulidzkiej wskutek burz ustawicznych, zesłanych za karę, gdy Agamemnon zabił jelenia świętego Artemidy. Kalchas zażądał dla zażegnania gniewu bogini ofiary Ifigenji, córki Agamemnona. I, jak wiadomo ofiarę tę młodej dziewicy wykonano.
- ↑ w zastępstwie brata Menelaja — Menelaos powinien był złożyć bóstwom ofiarę, bo w jego sprawie wyprawę przedsięwzięto. Miał on pono obok słynniejszej córki Hermiony syna Megapenthesa.
- ↑ z matki — z Heleny.
- ↑ Letojska dziewica — Apollon i Artemis byli dziećmi Leto, albo Latony, i Zeusa.
- ↑ dorównawszy biegiem przyrodzeniu — równie rączym był w biegu, jak pięknym z wyglądu.
- ↑ podwójne biegi — bieg przez arenę do mety i z powrotem; zwał się diaulos
- ↑ pięciorakie zapasy (pentathlon): skakanie, bieg, rzucanie dysku, rzucanie oszczepem, mocowanie.
- ↑ Wśród dziesięciu współzawodników w wyścigach jest grupa z pięciu złożona, którą za peloponeską uważać można. Należą do niej: Achajczyk, Spartanin, dwóch Libijczyków z Barke, potomków Spartan, wreszcie Orestes. Druga grupa pochodzi ze środkowej i północnej Grecji. Składają się na nią: Etolczyk ze środkowej Grecji, mieszkaniec Magnezji, półwyspu należącego do Tessalji, Ainiańczyk z krafu Ainis nad rzeką Sperchejosem w południowej Tessalji, następnie Ateńczyk i Beotczyk.
- ↑ w. 723 słup z kraja — Dwa słupy (metae) z posągami stały na kończynach muru (spina), przedzielającego wzdłuż arenę. Jedna z tych met, niebezpieczna przy zakręcie, zwała się „koni postrachem“.
- ↑ w. 730 barcejski zaprzęg — Barka, Barce, miasto przez wychodźców z Cyreny założone w północnej Afryce (Cyrenaika).
- ↑ w. 795 Nemesis, bogini z Rhamnous, karcąca wyniosłość, szczególnie pychę wobec zmarłych.
- ↑ w. 826—870 Amfiaraos, sławny wróżbiarz, zginął przez żonę. Żona Erifyle, pozyskana złotym naszyjnikiem przez Polynikesa, namówiła męża do wyprawy Siedmiu przeciw Tebom. Amfiaraos zapadł się w ziemię wśród ucieczki. Stał się następnie bogiem podziemnym, bożym wróżbitą.
- ↑ w żałobie znalazł pamiętnych — Alkmeon, syn Amfiaraosa, na zlecenie ojca zabił matkę, Erifylę.
- ↑ w. 895 świeżo wylana ciecz mleczna — Na grobach ofiarowano jako płyny, przeznaczone dla zasilenia zmarłych, — wodę, miód lub wino, jako też i mleko.
- ↑ Temida — Themis, bogini ładu i dobrych obyczajów.
- ↑ byle zyskała dwoiste Erinje — byle ściągnęła na siebie zemstę Erinij, karzących śmierć Egista i... Klytajmestry.
- ↑ w. 1137 płynów ofiarnych — Ciało obmywano i namaszczano wonnemi olejkami.
- ↑ w. 1323—1325. Umyślnie dwuznaczne słowa Elektry mogą odnosić się zarówno do wniesienia urny z popiołami rzekomo zabitego Orestesa, jak i do wnoszenia Orestesa jako mściciela.
- ↑ w. 1344—1345. Wypowiadając te słowa, myślał chyba stary Pedagog o warunkach groźnych, w których dawna jego pani, Klytajmestra, teraz się znajduje.
- ↑ psy gończe — Erinje według fantazji poety towarzyszą Aresowi w postaci psów.
- ↑ Hermes, opiekuje się Orestesem jako wykonawcą woli Zeusa, a także jako opiekun wszelkich podstępów.
- ↑ w. 1481 wieszczkiem będąc — Orestes z ironją mówi, że Egist teraz ugodził w prawdę i prawdę wywróżył.
- ↑ w. 1500 — Agamemnon nie przewidział swej przyszłości i dlatego zginął.