Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma |
Wydawca | „Księgarnia Polska“ |
Data wyd. | 1907 |
Druk | Wł. Łazarski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jadąc koleją z Warszawy w stronę północno‑wschodnią, mija się po kilku godzinach podróży fabryczne, dosyć znaczne miasto Białystok.
Jesteśmy już na Litwie.
Jesteśmy w tym obszernym, a sławnym kraju, który od czasów Jagiełłowych, więc od końca XIV wieku, skojarzony był z polską koroną unją, czyli połączeniem z dobrej, nieprzymuszonej woli.
W następstwie stuleci niejedną chwałę i niejedną moc dała ta Litwa pospólnej Rzeczypospolitej, wspólnemu państwu, którego stanowiła równouprawnioną połowę.
Dosyć będzie wymienić największe, nigdy niezapomniane imiona Kościuszki i Mickiewicza.
Ci obaj wodzowie narodu, których pamięć do dnia dzisiejszego nietylko jest pokrzepieniem, ale kierownictwem niezgasłym, ci obaj urodzili się na Litwie i tu spędzili najmłodsze lata.
Do głowy ciśnie się wiele myśli o tym wszystkim, co było.
Gdy się tak jedzie przez kraj ów litewski, ogląda się widoki rozległe, ale dosyć jednostajne, smutnawe.
Poeci nasi tak opisują przyrodę Litwy: — Wincenty Pol, który przeważnie przebywał w Małopolsce, powiada:
„Hej! na północ, tam daleko,
Szumią puszcze ponad rzeką!
Tam świat inny, lud odmienny,
Kraj zapadły, równy, senny,
Często mglisty i piaszczysty!..
Wół za rogi orze zgliszcze,
W ostrym zwirze socha świszcze...
Niebo bladsze, trawy rzadsze;
Puszcze czarne, zboże marne“.
Władysław Syrokomla, sam z urodzenia Litwin, odzywa się serdecznie:
Ziemio moja rodzona, Litwo moja święta,
Żółtym piaskiem i drobną trawą przytrząśnięta!
Niepokaźne na oko dzikie twe zacisze,
Nie tak jak u Auzońców[1] i Helwetów[2] słyszę...
Twoja ziemia posępna, twe niebo bez blasku,
Ciebie do Włoch na pokaz nie powieźć w obrazku.
Nie spada w katarakty twoja woda sina,
Na twych wzgórkach jałowiec, po lasach sośnina.
Z nieociosanych bierwion klecone twe domy,
Kwitnie mech zielonawy na strzechach ze słomy,
A pod strzechą lud pełen prostoty i dziczy —
Rzekłbyś, patrząc na niego, że do trzech nie zliczy:
A jednak do twej treści zajrzawszy głęboko,
Litwo! tyś więcej warta, niż się zda na oko!“
Nie wszędzie jednakże, nie we wszystkich swych miejscowościach ten kraj przedstawia się niepozornie lub smętnie. W pobliżu rzek znaczniejszych ożywiają się i wzbogacają widoki. Wymieniony już Syrokomla w swych wierszach tak dalej mówi:
„Cicho Niemen przebiega rodzinne siedziby,
niestraszny dla żeglarza i spokojny niby.
Pozwala siebie łodziom deptać całe lato;
zimą da się w ciemnicę zakuć lodowatą;
nie stawi groźnie czoła, nie rwie się, nie ryczy,
taki zda się pokorny, taki niewolniczy.
O! nie wierz tej pokorze i patrz, kiedy łaska,
gdy się na wiosnę wzburzy i lód poroztrzaska!
Biada! ocknął się olbrzym, wie, kto go znieważa:
gruchoce dom rybaka i statek żeglarza.
Falą zalewa błonie, echem grzmi po borze,
a gdyby jeszcze chwilę — świat zniszczyłby może.
Lecz gniew jego przekipiał; już krzywd zapomina —
Ot, tak samo jak Niemen i serce Litwina“.
Najpiękniejszemi słowy przemawia największy z poetów Mickiewicz, gdy zwraca się z prośbą do Matki Bożej, by przenosiła „duszę jego utęsknioną“
„do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych
szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem,
gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
a wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
zieloną, — na niej z rzadka ciche grusze siedzą“.
Ów Niemen, największa i najpiękniejsza na Litwie rzeka, płynie na dosyć znacznej przestrzeni i linją bardzo krętą; najpierw od wschodu na zachód, potym na północ, potym jeszcze na zachód. Wpada do Bałtyckiego morza.
W podróży z Warszawy na Litwę, w kilka godzin po ominięciu Białegostoku, napotykamy właśnie Niemen. Z wysokiego mostu kolejowego spogląda się na rzekę, w miejscu tym jeszcze wązką, krętą, w dzień pogodny bardzo błękitną. Na brzegu rzeki miasto. Wydaje się dosyć rozległe. Jest to starożytne, już w XII stuleciu wspomniane przez kronikarzy Grodno.
Przechodziło ono różne koleje. Narazie nie było to właściwie miasto; gromada lepianek tuliła się do warownego, aczkolwiek drewnianego, zamku czyli grodu. Jedynie ten gród miał znaczenie. Około połowy XIII wieku grodzieński zamek zdobyli i zniszczyli Tatarzy.
Nieco później dostało się Grodno pod panowanie książąt litewskich i jeden z nich, synowiec wielkiego księcia Mendoga, zbudował tu zamek nowy.
Ten zakon niemiecki, z pozoru służbie Bożej a naprawdę tylko własnej chciwości oddany, siedział wzdłuż północnej granicy Litwy i corocznie najazdami pobrzeża jej rwał i kąsał. Nie poprzestając na tym, wdzierał się niejednokrotnie aż w głębie litewskich posiadłości. I w taki sposób ucierpiało od nich Grodno w latach: 1296, 1306, 1312 i 1328.
Dopiero połączenie Litwy z Polską położyło tamę wzrostowi niszczycieli Krzyżaków i niebawem złamaną została ich buta w przesławnej bitwie pod Grunwaldem (w 1410 r.).
Władysław Jagiełło, dziedziczny wielki książę litewski, a na skutek Unji król polski, obdarzył Grodno pierwszym przywilejem na swobody miejskie. Zaś prawo zupełnego samorządu nadał mieszczanom grodzieńskim syn Jagiełłowy, król Jagiellończyk Kazimierz.
W następstwie z nie mniejszym upodobaniem troszczyli się o Grodno królowie Zygmunt Stary i Zygmunt August, z Jagiellonów ostatni.
Podobnież postępował i król Stefan Batory, którego ulubionym miejscem pobytu było właśnie to miasto. Przywileje wszystkie potwierdził, nowe swobody przydał, dawny zamek na wyniosłym wybrzeżu Niemna ze zniszczenia podźwignął, odbudował, przyzwoitą obroną opatrzył. I tutaj w Grodnie zakończył życie ten król znakomity, niestety zbyt krótko panujący nad narodem, który szedł za nim drogą szeroką do sławy.
Przychodziły na Grodno i dni nieszczęsne zniszczenia przez wojska nieprzyjacielskie, jak to czasu wojny z Rosją w r. 1665, za króla Jana Kazimierza. Potym zajęcie przez Szwedów w 1708 roku.
Pomimo tych strat i upadków miasto należało do najznaczniejszych na Litwie.
W XVII i pierwszej połowie XVIII wieku odbywały się tutaj niejednokrotnie sejmy Rzeczypospolitej, a nawet według powziętych postanowień, co trzeci sejm miał się tutaj stale odprawiać.
Okres czasu między 1775 — 1790 rokiem był dobą największego znaczenia i rozwoju Grodna. Właśnie szerzył się po całej Rzeczypospolitej ogromny ruch odrodzenia narodowego. Pracowano nad podźwignięciem oświaty, siły i dobrobytu, a więc rolnictwa, przemysłu krajowego i handlu. Na Litwie wiele w tym kierunku dokonał Antoni Tyzenhauz, podskarbi nadworny królewski, oraz grodzieński starosta. Z polecenia króla Stanisława Augusta i z własnej żarliwości działał. W Grodnie założył kilkanaście fabryk; powstały kantory i składy kupieckie, urządzono w celach pożytku i nauki piękny ogród botaniczny. Dzisiaj jako ślad ówczesnego ożywienia i pracy Tyzenhauza pozostało pobudowane przezeń przedmieście Horodnica, a zresztą tylko wspomnienie. Wogóle dzisiejsze Grodno jest podupadłym, niewielkim miastem, zamieszkanym przez ludność żydowską, oraz urzędników Rosjan. Z zabytków godnych widzenia mało co się ostało. Dwa zamki królewskie, z dawnego znaczenia odarte, do użytku miejscowej administracji oddane.
Zwraca uwagę kościół farny, w XIV wieku fundowany przez Wielkiego Księcia Witolda, stryjecznego brata Jagiełły.
Miasto w obecnym swym stanie sprawia przygnębiające wrażenie. Smutno tu jakoś, życia mało.
Są to wyniki długoletniego prześladowania; ponieważ za dawnych, lepszych czasów oświata tu była polską, kultura polską, tępiono ją starannie z powodu owej polskości. A potym nie pozwalano na żaden krok w celu obudzenia umysłowego życia, a to z obawy, by nie wróciła ta polska fala.
I dlaczegoż wspomnieliśmy stosunkowo obszernie o tym — z pozoru martwym i wcale nie ciekawym mieście? Czy ze względu na dawność jego i świetne o nim wspomnienie?
Nie, nietylko dlatego.
Niejedną moc i niejeden pożytek przyniosła Litwa tej Rzeczypospolitej, której była równouprawnioną połową. Poza niezgaszonemi nigdy imionami Kościuszki i Mickiewicza jest jeszcze szereg długi nazwisk, oczywiście nie takich wielkich, ale przecie dość znacznych, by mieć wieczystą po sobie pamięć i wdzięczność.
Ludzie, którzy nazwiska te nosili, dawali moc narodowi swemu.
Właśnie w tym podupadłym dziś Grodnie mieszka od lat wielu kobieta, która z głębi duszy, myśli i troski dawała społeczeństwu naszemu moc i dobro.
Obecnie Polska cała obchodzi czterdziestolecie jej nieprzerwanej pracy.
Jaką była ta praca? Co uczyniła dla kraju Eliza Orzeszkowa? (takiem jest imię i nazwisko tej kobiety). W jaki sposób dawała dobro?
By na to odpowiedzieć, krótkiego określenia nie wystarcza. Dzieje zasług Elizy Orzeszkowej łączą się i splatają z dziejami Litwy w ciągu ostatnich lat czterdziestu. Łączą się i splatają z szeregiem bólów i smutków, i potrzeb otwartych, jak niezagojone rany.