Encyklopedja Kościelna/Andreae Jan Walenty
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom I) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Andreae Jan Walenty, wnuk poprzedzającego, ur. 12 Sierp. 1586 r. w Herrenberg, w Wirtemburgu, gdzie jego ojciec, syn tybingskiego kanclerza, był superintendentem. Został on r. 1591 luterskim opatem w Königsbrunn, i dla tego miody Walenty pierwsze swoje nauki odebrał w szkole miejscowej. Kończąc już studja teologiczne w Tybindze, wdał się w złe towarzystwa, zmarnował, na próżniactwie i rozpuście, kilka najpiękniejszych lat młodości i r. 1607, pełen wyrzutów sumienia, opuścił uniwersytet, udał się na wojaż, w nadziei odzyskania zdrowia i spokoju duszy. Długo włócząc się po świecie, zdecydował się w końcu powrócić do kraju i prosić o jaką posadę kościelną, lecz otrzymał odmowę tak stanowczą, iż niepozostawiono mu nawet żadnej nadziei na przyszłość. Upokorzony, musiał ratować się przyjęciem skromnej posady nauczycielskiej w Tybindze. Gdy r. 1610 straszna zaraza srożyła się w Tybindze, Walenty opuścił powtórnie to miasto i udał się na nowo w podróż po świecie. Znalazł gościnne przyjęcie w Genewie, u predykanta Jana Scarona. Szczególniej upodobał tu sobie trybunał obyczajowy, w którém każdego tygodnia sądzono sprawy moralności i potępiano różne w społeczeństwie genewskiém występki, jako to: przekleństwa, gry hazardowne, kłótnie, rozpustę i t. d. Jeszcze pod koniec swego życia, kreśląc swą bjografję, żałował, iż takiego trybunatu moralności nie było we wszystkich chrześcjańskich krajach. Z Genewy, przejechawszy Francję, powrócił do Tybingi, był czas jakiś guwernerem, poczém zwiedził całą Austrję i Włochy, zkąd powróciwszy, po złożonym egzaminie teologicznym, otrzymał miejsce w Tybindze, a r. 1614 został djakonem w Waihingen, miasteczku wirtembergskiém. Gorliwość, jaką na tém stanowisku pokazał, pozyskała mu wielu nieprzyjaciół, śród zepsutych mieszkańców miasteczka. Gorycze jednak życia osładzał sobie Andreae korrespondencją z przyjaciołmi (jak z astronomem Keplerem i sławnym jurystą tybingskim Krzysztofem Besoldem, który później został katolikiem), oraz pracą nad układaniem 20 blisko dzieł, jakich większą połowę wykończył właśnie w Waihingen. Pisma te uczyniły go nienawistnym w oczach starszyzny luterańskiej. Już od czasu przyjęcia formuły zgody, luterańska teologja, przez gorętsze umysły, za zupełnie upadłą była uważana. Nowa ich scholastyczna teologja nie miała żadnego przymiotu dawnej: przyjmowała ona, bez żadnej krytyki, literę narzuconego wyznania. Zasada swobody protestanckiej upadła zupełnie, pod naciskiem narzuconej powagi, żywy duch chrystjanizmu zamarł, w ciągłych dysputach nad słowami, lub w ciemnych subtelnościach szkolnych. Wszyscy protestanccy teologowie mistycznego kierunku zgodnie z Arndtem, narzekali na upadek wiary i uczciwości i pracowali nad obmyśleniem środków odrodzenia ducha chrześcjańskiego. W. Andreae należał do liczby tych mistycznych teologów i rozwinął wszystkie zasoby swego ducha, talentu i wiedzy, aby zwrócić swych współwyznawców na drogę, jak sądził, rzetelnego chrześcjaństwa, opartego wyłącznie na Biblji. Jednocześnie walczył w swém piśmie Theophilus, przeciwko pogańskiemu kierunkowi wychowania młodzieży. Odwaga, z jaką chłostał błędy swego czasu, zwiększała z każdym dniem liczbę jego nieprzyjaciół. Najgłośniejszém jego pismem był jego Menipp (imię greckiego filozofa, jednego z cyników). Jest to sto djalogów, ułożonych w Weihingen. Następujący wyjątek (z 92 rozmowy) może nam dać wyobrażenie o sposobie przemawiania Andreae: „Pragnąłbym, mówi, coś dać każdemu i wszystkim. Życzyłbym książętom, aby mieli więcej odwagi, a mniej egoizmu; konsystorzom więcej miłosierdzia, a mniej nikczemności; szlachcie więcej odwagi, a mniej dumnej buty; teologom więcej cnót, a mniej ambicji; prawnikom więcej sumienia, a mniej zysku; lekarzom więcej doświadczenia, a mniej zawiści; professorom więcej zdrowego rozsądku, mniej zarozumienia, nauczycielom szkolnym więcej erudycji, mniej subtelności; mężom stanu więcej szczerości, mniej ateizmu; studentom więcej usilności w pracy, mniej wydatkowania; żołnierzom więcej słowa Bożego, mniej dzikości; proboszczom więcej gorliwości, mniej dochodów“. Ten prosty i surowy język, jakim wypowiadał swe myśli autor Menippa, wywołał przeciwko niemu wiele nienawiści; szczególniej pewna liczba teologów tybingskich uczuła się dotkniętą jego przyganą; zakazali więc jego dzieło i zawzięce prześladowali samego pisarza; inni jednak, mianowicie uczony teolog luterski Jan Gerhard, bardzo sobie w niém podobali. Zaraz na początku trzydziestoletniej, wojny r. 1620, Andreae został superintendentem w Kalw i przez przeciąg 19 lat gorliwie spełniał swoje obowiązki podczas wojny. Założył rozległe stowarzyszenie farbiarskie, na rzecz ubogich, i ocalił tym sposobem setki nieszczęśliwych od głodowej śmierci. R. 1634 utracił całe swoje mienie, podczas rabunku i spustoszenia Kalwu, dokonanego po bitwie pod Nördlingen. Nieszczęście to swoje maluje on w poemacie: Threni Calvenses. Na domiar złego, oskarżono go jeszcze o podniecanie herezji, sprzyjanie weigeljanizmowi i popieranie rozenkrejcerów. Aby się usprawiedliwić, ogłosił on swoje wyznanie wiary, w którém wypowiada swe przywiązanie do augsburskiej konfessji i formuły zgody, a wstręt do tyranji papieskiej, dumy kalwińskiej i hipokryzji anabaptystów. Wzywa na świadectwo Najśw. Trójcę i jej niepokalaną oblubienicę, kościół luterański i utrzymuje, iż zawsze śmiał się z bajeczki o rozenkrejcerach. Deklaracja ta jego tak bardzo podobała się fakultetowi tybingskiemu, iż autor jej dostał zaraz stopień doktora teologji (1641). Poprzednio już (r. 1639) był Andreae powołany do Sztutgardu, na nadwornego kaznodzieję i radcę konsystorskiego, lecz nowy ten urząd wielu trosk był mu przyczyną; widział on bowiem wszędzie złe, a lekarstwa nie znajdował nigdzie; widział, iż nie ma nikogo, ktoby popierał jego zamiary, że każdy myślał tylko o sobie. Wprawiło go to w melancholję, która go nie opuściła do śmierci. Um. w Sztutgardzie r. 1664. Wielki wielbiciel tego człowieka, Arnold, w swej historji (Kirchen u. Ketzerhistorie, Th. II. B. 17) wylicza wszystkie jego dzieła, z ich ciekawemi tytułami. Jedno, p. t. Hercules Christianus, wydał jeden z jego potomków w Frank., przełożywszy na język niemiecki, z dodaniem jego portretu, herbu i podobizny. Największej jednak sławy używa jego Reipublicae Christianopolitaneae descriptio, 1619 r., w której nakreśla plan chrześcjańskiej monarchji. Jest jednak pewien punkt nie wyjaśniony w życiu Andreae: stosunek jego z towarzystwem rozenkrejcerów. Krytyka nie orzekła jeszcze stanowczo, czy jest on lub nie jest autorem książki Fama fraternitatis, które wyszło o tém towarzystwie r. 1614. Arnold i Hossbach, jego tegoczesni bjografowie, przyznają mu to pismo, a pewném jest, iż zaraz po ukazaniu się rzeczonego dzieła, zawiązało się marzycielskie stowarzyszenie różanego krzyża (ob.) i że Andreae wszelkiemi siłami starał się udowodnić, iż nie ma żadnej z nim solidarności, szydził z niego i wzywał braci chrześcjan do zawiązania istotnie chrześcjańskiego stowarzyszenia, w piśmie p. t. Fraternitas Christi. Nikt jednak nie odpowiedział na to wezwanie, prócz kilku jego przyjaciół, pastorów z Wirtemberga i Norymbergi. Cf. Arnolda l. c. (II ks. 22), Hossbach, Andreae und seine Zeit, Berlin 1819. Jego autobjografja łacińska pozostaje w rękopiśmie; wyjątki z niej pomieścił w swej Hist. kościelnej Weismann (Hist. eccl. t. II, p. 932). Nie ma dotąd zupełnej edycji jego dzieł. Jego poezje, przełożone na język niemiecki przez Sonntaga, pastora z Rygi, wydał Herder w 1786 r., poprzedziwszy je swym wstępem, p. t.: Dichtungen zur Beherzigung unseres Zeitalters. (Hefele).