Encyklopedja Kościelna/Asceza
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom I) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Asceza. Wyraz grecki askesis oznacza praktykę i wyraża najprzód wszelkie ćwiczenie, wysilenie, użycie sił, a następnie zastosowanie tych sił do właściwego celu. Lecz zwyczaj znaczenie tego słowa ścieśnił i zamknął w zakresie życia religijnego; dla tego przez ascezę w ogóle rozumie się ćwiczenie religijne i moralne. Asceza chrześcjańska w szczególności, jest zbiorem ćwiczeń duchownych, czyli religijnych i moralnych, jakich dusze gorliwe używają, dla dojścia do doskonałości i świętości, czyli dla zupełnego urzeczywistnienia prawa miłości. To szczególne znaczcie, nadane słowu asceza, pochodzi ztąd, że Grecy dawniej używali już wyrazu askesis, jeżeli nie wyłącznie, to przynajmniej głównie do oznaczenia jednego z najważniejszych ćwiczeń szermierskich, gimnastycznych, i że znowu, pomiędzy ćwiczeniami duchownemi, pierwsze miejsce zajmują ćwiczenia, mające na celu moralne podniesienie człowieka. Dla tego też życie chrześcjan, jako dążące do doskonałości i zjednoczenia się z Bogiem, zawsze było przyrównywane do przygotowawczych ćwiczeń szermierskich. Dla tego św. Paweł pisze do Koryn. (I. 9, 24—27): „Nie wiecie, iż ci, którzy w zawód biegają, acz wszyscy bieżą, ale jeden zakład bierze; tak bieżcie, abyście otrzymali, a każdy, który się potyka na placu, od wszystkiego się powściąga. A onić aby wzięli wieniec skazitelny: a my nieskazitelny. Ja tedy tak bieżę, nie jako na niepewno: tak szermuję nie jako wiatr bijąc: ale karzę ciało moje, i w niewolę podbijam, bym snać innym przepowiadając, sam się nie stał odrzuconym.“ Ta sama myśl spotyka się w wielu innych ustępach św. Pawła, jak: Eph. VI 12; Filipp. III 12; I Timot. VI 12; II Timot. II 4; toż samo u św. Piotra I 4; V 4; św. Jakób. I 12; Apok. II 10. — I. Asceza chrześcjańska objawia się w dwojakiej postaci, negatywnej i pozytywnej; w negatywnej, gdy zwalcza nieprzyjazne potęgi, przeszkadzające chrześcjaninowi dojść do swego celu; w pozytywnej, gdy przyswaja sobie cnoty, jakie go stopniowo wiodą do doskonałości, będącej najwyższym celem chrześcjanina. Potęgami nieprzyjaznemi są, według słów Apostoła: pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha żywota, jedném słowem pożądliwość, czyli zła namiętność, pod wpływem której tego wszystkiego, co jest w nas i zewnątrz nas, natury i jej darów, naszych sił cielesnych i władz duchowych, używamy przeciwko woli i prawu Bożemu. Duch człowieka w początku odwrócony od Boga, tak się nakłonił ku przyrodzie, że tracąc tę wysoką wolność, jakiej używał, utracił zarazem panowanie nad przyrodą, dobrą w samej sobie, a życie jego stało się prawie wyłącznie naturalném, czyli zwierzęcém, polegającém na funkcjach zwierzęcych. Z drugiej znowu strony duch człowieka, tak w sobie się skoncentrował, że się stał sam dla siebie jedynym celem wszystkiej swej czynności i zapragnął, aby wszystko było dla niego, w nim się absorbowało i jemu tylko służyło. Otóż asceza, w pierwszej swej formie, ma najprzód zwalczać górujące panowanie natury nad duchem, a powtóre egoizm i z niego płynące namiętności. I w istocie, takie są pierwsze wysilenia ascetów chrześcjańskich, którzy, 1° starają się nietylko osłabić w sobie potęgę natury, a następnie ułatwić panowanie ducha, lecz nadto, wzmocnić swą wolę, wyzwolić swego ducha, aby mógł swobodę zachować w obec natury, przez pokarm skromny, przez posty, krótki i przerywany sen, przez odjęcie sobie zwykłych wygód życia, jakiemi są: wygodne mieszkania, piękne ubiory, rozkosze rodzinne, lub w wyższym jeszcze stopniu, przez umartwienie swego ciała, za pomocą zadawanych mu boleści; 2° ćwiczą się w pokorze, umarzają miłość własną, pychę i z niej rodzące sie namiętności, zazdrość, gniew, kłamstwo, potwarz, przyjmując miejsca najniższe, ulegając nietylko starszym, ale i równym sobie, znosząc cierpliwie zniewagi i krzywdy. Z tą pracą negatywną łączy się część pozytywna, polegająca na przyswajaniu sobie i wykonywaniu cnót, będących stopniami do doskonałości. Ta druga praca dokonywa się przez czytanie Pisma św., książek duchownych i budujących, przez rozmyślanie i kontemplację, przez ciągłą modlitwę i częste rachunki sumienia, przez oddawanie czci świętym, a następnie przez gorliwość, z jaką chrześcjanin powinien służyć swym braciom, im się poświęcać, popierać wszędzie dobro, bronić sprawiedliwości i niewinności i t. d. Celem tych wszystkich praktyk jest ukształcić wolę tak, by ona nietylko doskonale zgadzała się z wolą Bożą, objawiającą się w porządku tego świata i w jego prawie, lecz nadto, aby to zjednoczenie stało się człowiekowi jakoby naturalném, istotném, ciągłém: ażeby ono mu towarzyszyło we wszystkich szczegółach jak i w ogóle, i aby człowiek nie myślał, że już osiągnął doskonałość, do której zmierza, dopóki czuje, że choć jedno prawo Boże może mu być niemiłe, dopóki może w czémkolwiek działać przeciw woli Bożej, słowem, dopóki miłość Boga i bliźniego nie jest w nim doskonałą i wszechwładnie panującą. Ale na tém nie kończy się jeszcze asceza. Dokonywa się ona dopiero na stopniu trzecim, który można nazwać mystycznym, albo religijnym, w znaczeniu najściślejszém. Ta trzecia praca, albo trzeci stopień ascezy obejmuje tylko akty właściwie religijne, uczestniczenie w życiu religijném Kościoła, we czci Bożej, przyjmowanie sakramentów (Pokuty i Eucharystji), używanie sakramentaljów. Następnie pokaże się nam znaczenie tego trzeciego stopnia, jako koniecznego dopełnienia dwóch pierwszych. Teraz tylko podajemy te trzy uwagi: a) Nie było i być nigdy nie mogło prawdziwego ascety chrześcjańskiego, któryby wyłączał tę trzecią klassę uczynków, ze swych praktyk religijno-moralnych. b) Asceza może być przeprowadzoną mniej lub więcej doskonale, w pewném stopniowaniu i rozmaitości. Jeden może praktykować ascezę przez post i dobrowolne ubóstwo; inny przestrzegając dziewictwa i czystości; inny przez pokorę i posłuszeństwo; inny znowu przez czyny wewnętrzne i zewnętrzne religji; jeden może posunąć się bardzo daleko, inny zostać na drodze; lecz było tysiące chrześcjan, którzy praktykowali ascezę we wszystkich tych kierunkach i doszli do najwyższego jej stopnia, i ci to, w ścisłém i właściwém znaczeniu, zowią się ascetami (ob. t. art.). c) Wszystkie praktyki ascetyczne mają tyle tylko znaczenia, o ile są wypełniane w celu jasno oznaczonym, dojścia do doskonałości chrześcjańskiej. — II. Teraz przychodzimy do głównego punktu, do uzasadnienia ascezy. Pierwszy stopień ascezy ma za powód złe, owoc grzechu pierworodnego, dziedzictwo wszystkich ludzi, nawet ochrzczonych. Nie trudno widzieć, że ta asceza nietylko dobra i użyteczna, lecz nadto jest konieczna. W tym pierwszym stopniu idzie o zjednoczenie moralne człowieka z Bogiem, o zgodzenie woli ludzkiej z prawem Bożém, t. j. o to, od czego zależy nasze wieczne przeznaczenie. Gdyby ta harmonja dziś, tak jak przed upadkiem, istniała, nie byłoby mowy o walce, o zadawaniu sobie gwałtu, o umartwieniu; sprawiedliwość wynikałaby z naturalnego biegu rzeczy; nie trzebaby było osłabiać natury ani w nas, ani zewnątrz nas, bo sama przez się byłaby ona poddana duchowi; nie potrzebowalibyśmy pościć, bo z samej natury używalibyśmy tylko to i tyle, co i ile potrzebaby było do zachowania naszego życia cielesnego; dziewictwo nie byłoby skutkiem zwycięztwa, ani czystość owocem wstrzemięźliwości, bo zmysłowość ograniczałaby się sama przez się do czynów koniecznych ku rozmnożeniu plemienia; nie potrzebowalibyśmy uśmierzać naszej woli przez ślepe posłuszeństwo, bo onaby sama z siebie szukała swego zaspokojenia nie w sobie, lecz w Bogu i w woli boskiej, objawionej i zawsze urzeczywistnianej; lecz gdy wola została osłabiona i natura tém samém wzięła górę, to ostatnia musi być także osłabianą, hamowaną w swych poruszeniach. Wola musi sobie zadawać gwałt, aby się wyrwać z niewoli, w jakiej sobie podoba; bez tego nigdy dwa pierwiastki człowieka nie będą w stosunku prawym i nie utworzą życia zgodnego z wolą Bożą. Sprawcą tego jest grzech; on wywołał ich walkę wzajemną i ich opozycję przeciwko prawu Bożemu. Człowiek, upatrujący w sobie cel ostateczny, do poddania się Bogu dojść może jedynie tylko przez złamanie swej własnej woli. Jeśli człowiek nie dojdzie nigdy do tego, aby chociaż chwilowo niczego już nie pożądał, to nie dojdzie też nigdy do tego, by chciał jedynie tego, czego Bóg chce. Asceci używają tu porównania dosyć trafnego: ażeby drzewo, mówią oni, skrzywione w jednym kierunku, wyprostować, potrzeba je nachylić podobnie, lecz w innym, wręcz przeciwnym. Lecz lepiej jeszcze rzecz nasza tém się uzasadnia, że chrześcjanizm jest religją odrodzenia. Człowiek taki, jakim się rodzi, czyli jaki pochodzi od Adama, nie miłym jest Bogu; jego obecne przyjście na świat i wszystko, co z niém się łączy, musi być jakby starte i zniszczone: człowiek musi być odrodzony. Tu się pokazuje właśnie konieczność strony negatywnej ascezy. Tylu wezwaniami w tym względzie Nowy Testament jest przepełniony, iż nie ma potrzeby przywodzić miejsc szczegółowych. To było przecież powodem, dla którego Zbawiciel, w znany sposób, dopełnił prawo Mojżeszowe. Tym sposobem dla człowieka, który widzi, że grzech jest, a pragnie się podobać Bogu, oczywistą jest rzeczą, iż asceza negatywna do pewnego stopnia jest nieodzowną. Niemniej konieczną jest asceza pozytywna, byłaby ona nawet potrzebną, choćby grzech nie istniał wcale. I w rzeczy samej, by o tém się przekonać, wystarcza zwrócić uwagę na naturę człowieka i ze świętym Ireneuszem przypuścić, że tém, czém być powinniśmy, zostajemy dopiero przez rozwijanie się. Przez stworzenie jesteśmy złączeni z Bogiem o tyle, o ile samo to stworzenie nasze jest jego wolą, i o ile jest jego myślą; lecz istotnie i rzeczywiście o tyle jesteśmy z nim połączeni, o ile tej idei odpowiadamy przez własną pracę. Pracować zaś na to możemy, tylko przechodząc szereg czynności, przez które w szczegółach objawia się zgodność naszej woli z wolą Bożą; i dopiero po częstém powtarzaniu takich aktów woli i czynności, z nich wypływających, wola nasza dochodzi do takiej zgodności z wolą boską, że staje się ona w nas jakoby naturalną i nam istotną i dla tego trwałą i doskonałą. Nie uważamy za właściwe wdawać się w szczegóły. Dosyć tylko zwrócić uwagę na to wszystko, czego potrzeba dla dojścia do zgodzenia woli naszej z wolą Bożą, a mianowicie: znajomości Boga i jego woli, i to woli we wszystkich szczegółowych wypadkach; dalej, znajomości przeszkód stawających nam na drodze i środków, do obalenia tych przeszkód, nareszcie, znajomości siebie samych i siły do panowania nad sobą samym. I któżby mógł sądzić, że dojdzie do tego wszystkiego, bez pilnego badania, zastanawiania się, bez rozmyślania, bez pomocy i przewodnictwa drugich, słowem bez praktyki gorliwej i wytrwałej? Lecz te właśnie praktyki konieczne, te ćwiczenia tak tu nieodzowne, stanowią właśnie to, co zowiemy ascezą pozytywną. — Nareszcie, co do trzeciego stopnia, będącego nieodzowném uzupełnieniem dwóch pierwszych, zauważyć należy: że gdybyśmy mogli, o naszej własnej mocy, obalić przeszkody oddzielające nas od Boga, a przywrócić nasze z nim połączenie, asceza ograniczałaby się tylko na dwóch pierwszych stopniach, o jakich mówiliśmy; lecz rzecz ma się inaczej. Podwójne dzieło ascezy, pozytywne i negatywne, konieczne do naszego zjednoczenia się z Bogiem, możebne jest tylko przez łaskę Bożą w Jezusie Chrystusie. Z nią i przez nią jedynie działać tu możemy; bez niej nie moglibyśmy nawet przedsięwziąść, a tém bardziej dokonać jakiego bądź z dzieł ascetycznych. Łaska zaś udziela nam się, albo raczej działa w nas tylko pod pewnemi warunkami. Warunkami temi są: należenie do Kościoła, uczestniczenie w jego życiu religijném, przyjmowanie sakramentów, słowem to wszystko, cośmy powyżej wyszczególniali, jako treść trzeciego stopnia ascezy. Ztąd się pokazuje, że ten trzeci stopień jest nietylko równie potrzebny, jak dwa inne, lecz jest ich podstawą i uprzednim warunkiem; jest ich zarazem koroną i fundamentem, początkiem i zakończeniem. — Lecz czy to nie jest przesada? Czy nie żądamy tu za wiele? Jeżeli bowiem wymagamy, aby każdy chrześcjanin praktykował ascezę i był ascetą, cóżby się stało ze światem, gdyby wymaganie to zostało urzeczywistnione? To, cośmy powiedzieli, niezawodnie pozwala na takie wnioski, i w rzeczy samej, każdy człowiek, pragnący być i pozostać w połączeniu z Bogiem, powinien wierzyć w Jezusa Chrystusa, powinien stać się członkiem jego Kościoła, żyć w Kościele i z Kościołem, uczestniczyć w jego czci, przyjmować jego sakramenta, jego błogosławieństwa; powinien starać się o przywrócenie duchowi panowania nad naturą, by w obec niej zachował się jako istota wolna; następnie, wolny już od więzów natury, winien wyzwolić swego ducha od niewoli egoizmu i uzdalniać go do miłości i do poświęcenia się z miłości; winien nareszcie, tym sposobem przygotowany, ćwiczyć się w jednoczeniu swej woli z wolą Boga, przez różne i często powtarzane akty, przez czytanie, rozmyślanie, badanie własnego sumienia, dobre uczynki; winien więc koniecznie praktykować ascezę i stać się ascetą. Ale nie ma to znaczyć, że każdy człowiek, który ma szczęście być chrześcjaninem, powinien być doskonałym ascetą, że każdy powinien praktykować ascezę we wszystkich stopniach i w każdym stopniu, najdoskonalej, że nareszcie asceza ma wyłącznie stanowić jego życie całe. Widzieliśmy, że asceza przybiera różne formy, że każda z nich ma liczne stopniowania. Wymagać czegoś, nie znaczy wszystkiego wymagać; powiedzieć, że każdy chrześcjanin ma być ascetą, to nie znaczy jeszcze, że każdy ma być ascetą doskonałym i niczém więcej, jak tylko ascetą. Tutaj nasuwa się zaraz pytanie dalsze, czy właściwém jest zupełne, całkowite poświęcenie życia swojego ascezie? Na pytanie to stanowczo odpowiedzieć należy, nie inaczej, jak tylko twierdząco, bo chrystjanizm ma tylko jeden cel, a mianowicie: udzielanie człowiekowi ducha Chrystusowego, ożywienie nim człowieka, ażeby, jak mówią asceci za Apostołem, Jezus Chr. był wszędzie i we wszystkich. Ku temu celowi muszą niektórzy ludzie służyć jako narzędzia; jedni muszą posługiwać ku postępowi i zbawieniu drugich; temi narzędziami zbawienia, temi organami życia niebieskiego, są biskupi, kapłani, zakonnicy, słowem członkowie hierarchji. Te narzędzia, rozumie się, tém doskonalsze i sposobniejsze do posługi, czém bardziej w nich samych żyje i działa ten duch Chrystusowy, czém bardziej sami, nietylko mocą swego urzędu, co jest bezwzględnie konieczném, lecz jeszcze swą osobistą mądrością i świętością są przedstawicielami Chrystusa. Takim zaś właśnie każdy stać się może, tylko w miarę praktykowanej przez siebie ascezy. Bez ascezy, bez rozmyślania, bez modlitwy, bez postu, bez zaparcia siebie, bez pokory, bez łagodności, bez pobożności, nie jesteśmy opowiadaczami chrześcjańskimi, ale tylko retorami, umiejącymi, mniej lub więcej pobożnie, przemawiać do ludzi; nie jesteśmy pasterzami dusz, ale urzędnikami płatnymi, a w takim razie, gdyby tylko charakter kapłański nie był do tego potrzebnym, to każdy wykształcony człowiek, mógłby spełniać nasze czynnności równie dobrze, a nawet nieraz i lepiej niż my. Lecz że ta asceza ma nieskończone mnóstwo stopniowań, byłoby rzeczą nierozumną i niesprawiedliwą do wszystkich, mających obowiązek nauczania i duchowego prowadzenia drugich, stosować tęż samą miarę i każdemu też same wymagania stawiać. Ale znowu, jeżeli są stopniowania, jeżeli te stopniowania konieczne, uzasadnione, tedy należy przyznać, że jest także stopień najwyższy, czyli, że są pomiędzy ludźmi jednostki, dla których asceza stanowi nietylko część życia, ale jest życiem całém. A jeżeli kto zapyta, do czego takie osobistości służą na tym świecie? niech mu odpowie doświadczenie: zajęci jedynie Bogiem, podczas swej ziemskiej pielgrzymki, wówczas nawet, gdy przestają działać i mówić (co następuje dopiero w wieku znacznie posuniętym), życie ich jeszcze jest płodne przez dobry przykład, jaki dają, przez uszanowanie, jakiém przejmują, przez atmosferę boską, co ich otacza. Wpływ duszy świętej, w której Chr. żyje i widzialnym się staje oczom świata, jest nie do obrachowania. — Systematyczny wykład ascezy i mystyki znajduje czytelnik w dziele: Instiutiones theologiae mysticae ad usum directorum animarum etc., auctore Dominico Schram, ex ord. S. Benedict. nova edit. Parisiae 1868. Tu należą wszystkie dzieła św. Teressy, dzieła św. Jana od Krzyża. Guide ascétique, a l'usage des directeurs spirituels, par Scaramelli de la C. de J. trad. de l'ilalien par l'ab. Pascal, Paris, 4 t. (Mattes). X. R. K.