Encyklopedja Kościelna/Barton Elżbieta
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom II) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Barton (Barthon) Elżbieta, żyła za czasów Henryka VIII, króla angielskiego. Urodziła się w Aldington, w hrabstwie Kent, zwano ją powszechnie świętą, albo zakonnicą z Kentu. Służyła ona najprzód (1525) w Aldington u Tomasza Knob. Młoda dziewica była słabej kompleksji i chorowita. Około roku 1532 zaczęła miewać kurcze, drżenia nerwowe, omdlenia, przyczém traciła zupełnie przytomność. Przypadłości te, otaczający Elżbietę przypisywali przyczynie nadprzyrodzonej i za proroctwa przyjmowali słowa, przez nią w czasie omdlenia wymawiane. Tę opinję powszechną podzielał jej proboszcz Ryszard Masters i Dr. Bocking, kanonik w Kantorbery; inne zaś znakomitości owego czasu, jak lord kanclerz Tomasz Morus, pobożny i uczony Fischer, bp w Rochester, nie uznawali jej bynajmniej za prorokinię, jak można widzieć z ich listów, ale za osobę cnotliwą i pobożną. Omdlenia, ekstazy, objawienia młodej dziewicy powtarzały się ciągle, to też dziewica z Kentu wielkiego nabrała rozgłosu. W kaplicy parafjalnej uzyskawszy uzdrowienie ze swej choroby, wstąpiła do klasztoru; objawienia jej miewały miejsce jak dawniej, z tą różnicą, że już nie do przedmiotów obojętnych się odnosiły, ale powstawała energicznie przeciw występkom owego czasu, przeciw nowostkom religijnym, między innemi przepowiadała nieszczęście królowi, jeśliby chciał trwać w swych zamysłach heretyckich. Pominąwszy list, pisany złotemi głoskami, który św. Magdalena miała jej z nieba przynieść, pominąwszy inne jej widzenia, to pewna, że Elżbieta napisała list do Wolseya, w którym silnie go zachęcała do dobrego użycia władzy, od Boga mu udzielonej, a drugi do króla, zapowiadając mu, że jeśli odrzuci swą prawą żonę Katarzynę, a z inną się ożeni, po siedmiu miesiącach umrze śmiercią haniebną, a po nim nastąpi Marja. Henryk, tylko co ożeniony z Anną Boleyn, niechętnie przyjmował wszelkie posłuchy o niezadowoleniu ogółu: każdy w tym względzie objaw uważał za zbrodnię stanu. Naturalnie, że słów Elżbiety nie pominął obojętnie, ale oddał ją pod sąd 1533 r. Uwięziono zakonnicę z jej mniemanemi wspólniczkami. Sąd skazał ją w Listopadzie 1533 r. na publiczne odwołanie swej przepowiedni i uznanie jej za kłamstwo, co też wykonała z wysokiej estrady, ustawionej w kościele św. Pawła w Londynie. Ale skoro minął czas siedmiomiesięczny, prorokini, ciągle uwięziona, z rozkazu króla powtórnie została stawioną przed sąd i surowo badana. Parlament uznał winnymi zdrady stanu: Elżbietę, Ryszarda Masters, dra Bocking, Deeringa, rozkrzewiciela jej objawień, Henryka Gold, proboszcza z Londynu, Rich i Risby. Te pierwsze ofiary Henryka, stracone zostały w Tyburn 21 Kwietnia 1534 roku. Skazano zaś na uwięzienie i konfiskatę majątku tych wszystkich, którzy, słysząc przepowiednię Elżbiety, nie donieśli o niej królowi. Dwóch tylko z tej sprawy uniknęło wyroku śmierci: Tomasz Morus, bo usprawiedliwił się w liście publicznie ogłoszonym, i biskup Warham, bo w 1532 r. przed zakończeniem sprawy umarł. Taki los spotkał Elżbietę Barthon i innych razem z nią oskarżonych. Ale co sądzić o Elżbiecie? Wiele w tej kwestji było sporów. Saunders i inni z nim mieli ją za prawdziwie pobożną, posiadającą dar przepowiadania przyszłości; inni z Burnetem uważali ją za warjatkę obłudną, służącą za narzędzie ambitnym zamiarom duchowieństwa katolickiego i stronnictwa Katarzyny Aragońskiej. Masters, jej proboszcz, według Burneta, chciał uleczeniem jej przed obrazem Matki Boskiej wsławić swój kościół i ciągnąć zyski; on ją zachęcał do trwania w ekstazach i manji przepowiadania, bo chciał używać jej, jako narzędzia przeciw królowi na korzyść Katarzyny. Według niego, miała Elżbieta przed śmiercią zwalić swą winę na drugich, którzy jej słowa poczytywali za objawienie Boskie. Dra Bocking, spowiednika zakonnicy, oskarża nawet Burnet o stosunki cielesne z Elżbietą. Fuhrmann zaś uważa to za rzecz dowiedzioną. Ale ta rzecz dowiedziona, równie jak i mniemania Burneta, nie mają najmniejszej podstawy i pozostają ohydną potwarzą. Burnet stronny, nieprzyjaciel katolicyzmu, opiera swe opowiadania na aktach procesu Elżbiety i innych z nią skazanych; ale te dowody prawne trybunału, ślepo uległego despotycznym kaprysom i najgorszym zachceniom króla, trybunału, który znalazł dowody na potępienie Tomasza Morusa i Fischera, nie mają żadnego znaczenia. Saunders współczesny nic nie wspomina, ani o jej mniemanych intrygach, ani o jej złém życiu, ale powiada tylko, że Elżbieta Barthon, głośna ze swej świątobliwości, spokojnie i mężnie razem z innymi śmierć poniosła. Tomasz Morus i Fischer, w liście przywiedzionym przez Burneta, nie robią najmniejszej wzmianki o tém, aby Elżbieta była ślepém narzędziem papistów i partji Katarzyny. Mogła się Elżbieta mylić, biorąc osobiste swoje myśli za objawienia niebieskie, ale głos jej należy uważać za wyraz wielkiej części narodu, który spostrzegł zmienny, namiętny i dziki charakter króla, jako też jego dążenia do ogłoszenia się najwyższym i niezależnym naczelnikiem kościoła. Można dodać jeszcze, że wiele znakomitych i wysoko położonych osób zwróciło uwagę na Elżbietę, że zakonnicy i kapłani przywiązywali w ogóle wagę do jej słów, że, na nich się opierając, występowali mniej więcej jawnie przeciw Henrykowi, chcąc go upamiętać i na dobrą drogę wprowadzić. (Stemmer) K. R.