Encyklopedja Kościelna/Cud
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom III) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1874 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Cud. W dwojaki sposób, jak wiadomo, przedstawia się człowiekowi, czyli raczej stwierdza się prawda objawiona: przez natchnienie prorockie i przez cud. Przez natchnienie Duch Boży objawia się, działając wprost na umysł człowieka, aby nastęnie działanie swoje wewnątrz ukryte, na zewnątrz przez słowo rozwinąć; przez cud przeciwnie, Objawienie Boże działa najprzód na zmysły zewnętrzne, aby przez to, co okazuje się na zewnątrz, wewnętrznie oddziałać na ducha. Cud więc jest to fakt objawiający się w naturze widzialnej, w świecie zmysłów, i tém właśnie, że jest cudem natury, różni się od natchnienia, które jest cudem ducha. Chcąc zaś bliżej określić samo pojęcie cudu, powiemy, że jest to fakt albo czyn sprawiony nie skutkiem działania sił natury, ale wprost i bezpośrednio pochodzący od przyczyny pierwszej, t. j. od wszechmocności boskiej (effectus sensibilis, qui totius naturae creatae ordinem et facultatem excedit). W dalszym ciągu określenie to bliżej się wyjaśni. Pojęcie cudu w tak ścisłym zostaje związku z religją, że i filozofja, mówiąc o religji, ominąć go nie mogła. Są najprzód tak zwani filozofowie, którzy nietylko nie stoją na gruncie chrześcjańskim, ale, owszem, z całą nauką chrześcjańską zawną wojnę prowadzą; tacy z cudem krótko i węzłowato się rozprawiają: aprzeczają go po prostu; woleliby nawet wcale o nim nie wspomnieć, lecz sam wyraz, powszechnie używany w mowie ludzkiej, milczeniem zbyć się nie daje, potrzeba mu tedy jakieś dać znaczenie; że zaś mają już gotowy swój system, do którego, jako do prawdy bezwzględnej i nieomylnej, wszystko naginać się musi, przeto zawyrokowali, że cokolwiek ludzie zowią cudem, jest tylko urojeniem wyobraźni, t. j. czemś, co człowiek wyobraża sobie, że jest cudem, a co właśnie dla tego w rzeczywistości cudem nie jest. Godnym tego rodzaju filozofów przedstawicielem jest Feuerbach, według którego moc działająca cuda nie jest to nic innego, jedno wyobraźnia sama, sama z siebie naturalna i zmysłowa, a tylko w kierunku swoim nadnaturalna i nadzmysłowa. Inni filozofowie, z pomiędzy zwolenników deizmu, inaczej znowu rzecz pojmowali. Nie przeczą temu, że w obecnym stanie wiedzy naszej i znajomości natury i świata, cud dla nas rzeczywiście jest zjawiskiem niewytłumaczoném, mimo to jednak zjawisko ono wynika według nich z samychże praw natury, w pierwotném i ogólném pojęciu świata ukrytych. Świat, powiadają, z natury swojej zdolny jest do ciągłego postępu: może więc w danym razie przeskoczyć w postępie swoim ten lub ów ze stopni, czy objawów, zwyczajnie pośredniczących w naturalnym i psychologicznym porządku rzeczy, ale tego być nie może, by kiedy pominął same prawa natury, czyli przyczyny naturalne, z których one stopnie i objawy pośrednie wynikają, tak iżby w postępie niepozorny tylko, ale rzeczywisty był przeskok. A zatém, w ich przekonaniu, każde zjawisko nowe zostaje w związku z inném, poprzedniém zjawiskiem, już znaném, a znaném jako zjawisko zwyczajne, i naturalnych na to, aby się stało i ukazało potrzeba mu dróg i sposobów. Wszelki więc objaw niepojęty i nadzwyczajny, t. j. właśnie to, co zowie się cudem, względnie tylko jest takim; czyli innemi słowy, niepojętym i nadzwyczajnym nie jest sam przez się, ale tylko wydaje się takim myśli człowieka na tym stopniu jeszcze postępu i wiedzy, na jakim go ono zjawisko zastaje. Ztąd i to, co człowiekowi przedtém, gdy stał na niższym stopniu oświaty, wydawało się nadzwyczajném i cudowném, później, gdy postąpi wyżej, okazuje się naturalném, t. j. z praw i porządku natury wynikającém. Słowem tedy, wszelki cud, według tych ludzi, jest zdarzeniem względnie tylko nadzwyczajném (Na tej zasadzie należałoby także powiedzieć, że wszelki genjusz, wyprzedzający wiek swój i przez wiek swój niezrozumiany, również jest cudem, t. j. cudem ducha, czyli prorokiem natchnionym i drugim Izajaszem!). Inni jeszcze deiści w cudach uznają stronę nadludzką historji, myśli i czynów wolnej woli: widzą w nich to, czego umysł ludzki nie zdziałał, ani wymyślił sam przez się, co mimowolném stało się natchnieniem... Tym sposobem cud byłby objawem tej samej potęgi uniwersalnej, której działanie okazuje się nawet w powszednich zdarzeniach i okolicznościach życia każdego człowieka, a które, czego żaden człowiek rozsądny nie zaprzeczy, świadczą o czuwającej nad losami ludzkiemi szczególnej Opatrzności. Lecz w tych objawach, powiadają, nie masz nic cudownego, ani dziwnego, ani nadprzyrodzonego: są to rzeczy wplątane w bieg powszednich życia wydarzeń, a tém samém nie wychodzą po za obrąb naturalnego związku pospolitych i widomych przyczyn i skutków. Ale wszystkie te objaśnienia, błędne jak systematy całe, z których wypływają, zupełnie rzeczy nie objaśniają; chrześcjańskie też pojęcie cudu z gruntu od nich się różni. Ktokolwiek się przypatrzy któremubądź z cudów, zapisanych w Nowym Test., ten łatwo obaczy, co mianowicie jest w nim cudownego, dziwnego i nadzwyczajnego: obaczy fakt naturalny, jawnie przewyższający zwyczajną i najbliższą przyczynę takowych faktów, t. j. prawa natury; i z tego względu cuda zowią się dziwami (portentum, prodigium). Cud dla tego właśnie, że nic jest skutkiem przyczyn naturalnych, nosi na sobie znamię rzeczy niepodobnej do uwierzenia; ale z tego, że jest niepodobny do uwierzenia nie wynika jeszcze, żeby go nie było, kiedy jednak jest; owszem, dla tego właśnie że jest, myśl człowieka musi szukać, jaka jego przyczyna, a że tej przyczyny nie masz w naturze, więc musi jej szukać wyżej natury, i tém samém ustaje to, co się zdawało w cudzie trudném, albo niepodobném do uwierzenia. Przyczyna ta nie może być inna, jedno Ten, który sam jest przyczyną przyczyn naturalnych, t. j. Bóg, a mianowicie wszechmocność boska. Wszelki zatem cud jest dziełem obecności boskiej, czyli innemi słowy jest aktem twórczym. Pierwszy cud stworzenia świata i dziś jeszcze powtarza Bóg, i w takiż sam sposób powtarza, ile razy działa cud; jak wówczas, tak i dziś w każdym cudzie objawia wszechmocność swoją w sposób przedniejszy i bezpośredni; ta tylko zachodzi różnica między cudem obecnym, a pierwszym aktem stworzenia, że stworzenie świata na początku było stworzeniem z niczego, było urzeczywistnieniem pojęcia świata, jakie istniało przedwiecznie w myśli i w woli Bożej; gdy przeciwnie, akt twórczy wszechmocności boskiej, objawiającej się w cudzie, spełnia się na podstawie natury już istniejącej, czyli natury używa Bóg za narzędzie. Cudowne uzdrowienie chorego zasadza się nie na tém, by chory nowe życie otrzymał, w miejsce tego, które ma od urodzenia, ale na tém, że życie jego już istniejące, a dotknięte niemocą, przemienia się i jakoby przetwarza wszechmocnością Boga w życie pełne siły i zdrowia; podobnież i wskrzeszenie umarłego dzieje się nie na ciele nowém, ale na tém samém ciele, jakie przedtém żyło, a jakiemu teraz wszechmocność boska nowe życie tworzy i wlewa. Gdy tedy w każdym cudzie skutek okazuje się większy od działającej nań bezpośredniej i bliższej przyczyny naturalnej, prosty zatém wniosek, że cała sprzeczność, jaka się tu objawia, zachodzi jedynie między samym faktem cudownym, a wchodzącą w spełnienie się onegoż bliższą przyczyną, czy siłą naturalną, nie zaś między przyczyną pierwszą, którą jest Bóg, a prawami natury, jakie tenże Bóg postanowił. A tak wynika ztąd ten drugi wniosek, że cud nie jest, jak to nieraz utrzymywano, zniesieniem albo zawieszeniem praw natury. Bo choćby zdanie takie zdawało się stwierdzać empirycznie, na każdym cudzie z osobna, wszelako takie rozumienie cudu, jako faktu nie mogącego się spełnić inaczej, jedno przez chwilowe zawieszenie praw natury, sprzeciwia się samemu nawet pojęciu, jakie nam objawienie daje o Bogu, i ci, co za takowém rozumieniem rzeczy obstają, nie zastanowili się nad tém, co już św. Augustyn powiedział: „Jak może być przeciwném naturze to, co się staję wolą Bożą, kiedy taż wola Stwórcy przedwiecznego samąż jest każdej rzeczy stworzonej naturą? (De civ. Dei, l. 21 c. 8). Z zasadą jedności i tożsamości wszelkiego działania boskiego, nie podobna pogodzić przypuszczenia, jakoby wszechmocność, choć zawsze jedna i zawsze taż sama, była jednak w konieczności, gdy chce zdziałać cud, przerwania na ten czas praw natury, jakie sama ustanowiła, czyli musiała wstrzymać ogólny bieg przyrodzonego porządku świata, z czégoby zatém wypadało, że działanie Boga w cudzie, przeciwne jest działaniu Jego w naturze? Przypisywanie Bogu takiego dualizmu, czyli takiej sprzeczności w działaniu, jest myślą niedorzeczną, do coraz dalszych niedorzeczności prowadzącą i z prawdziwém pojęciem o Bogu niezgodną. Mylą się więc ci, co sądzą, że takiém dopiero określeniem można cud obronić i ocalić od zarzutów niedowiarstwa; bo, przeciwnie, taką swoją obroną nietylko utrudniają, albo i niepodobném czynią zrozumienie logicznej możliwości cudu, ale nadto jeszcze, choć pewno tego nie mieli na myśli, każdemu kto zechce dają prawo wyciągnąć z własnych ich zasad ten wniosek, że cud nie da się pogodzić z samą naturą Boga, a tak sami na siebie broń dali tym, których zbijać zamierzali. Konieczne to jest następstwo zbyt abstrakcyjnie nadświatowego czy pozaświatowego kierunku w pojmowaniu Boga, i tego rodzaju supranaturalizmu, który, zbyt wyłącznie broniąc porządku nadprzyrodzonego, zapomina o tém, że i porządek przyrodzony jest dziełem Stworzyciela. Wyrażenie tedy o cudzie, iż jest przeciw naturze (jak np. nie palenie się ciała w ogniu), nie znaczy, ażeby przez taki cud znosił się lub zawieszał porządek natury, lecz że odpowiednie mu prawo natury, nie osiąga w danym razie swego rezultatu, w skutek interwencji wyższej, nadprzyrodzonej przyczyny. Z tego, cośmy dotąd powiedzieli, pokazuje się, że prawdziwe pojęcie cudu sarno przez się prowadzi do zrozumienia jego możliwości, lecz znowu prawdziwe ono pojęcie, a zatém i uznanie cudu i samego nawet objawienia, jakie się dokonywa za pomocą cudu, o tyle tylko jest możliwém, o ile się opiera na prawdziwém pojęciu o Bogu i stosunku Jego do świata. Jakiż więc jest ten stosunek? O tém mowa jest na innych miejscach (ob. Bóg, Stworzenie świata, Objawienie, Natchnienie), i dla tego tutaj możemy poprzestać na kilku krótkich objaśnieniach. Kto wierzy wprawdzie w Boga, żywego Stworzyciela nieba i ziemi, ale przytém tak sobie rzecz przedstawia, jakoby Bóg w stworzeniu świata wszechmocność swoją wyczerpał i jakoby działalność Jego znużyła się i spracowała, wysiliwszy się cała na zdziałanie tego pierwszego, raz na zawsze dzieła swego, jakoby zatém świat odtąd sam sobie pozostawiony, był ni mniej ni więcej, jedno machiną jakąś żyjącą i bezprzestannie, dopóki się nie zużyje, pracującą, a Bóg zdaleka na nią patrzył, w absolutnym i nieprzystępnym spoczynku i bezczynności zamknięty; kto, mówimy, z takiego wychodząc pojęcia, między Bogiem a światem uznaje nie różnicę tylko, ale rozbrat i przedział nieprzebyty: ten naturalnie i koniecznie ani przypuścić nie może, by to, co ludzie cudem zowią, prawdziwie było cudem; musi z samej konieczności systemu swego zaprzeczyć wszelkiego cudu, bo według systemu jego, między Bogiem a światem żadnego zgoła nie masz stosunku ni związku. Takim jest system deizmu. Podobnie i panteizm ani chce słyszyć o cudzie. Komu Bóg jest po prostu tylko jednością, albo myślą świata, a zatém czemś nieosobistém; kto znosi różnicę między tém co trwa, a tém co przemija, między porządkiem nadprzyrodzonym a porządkiem przyrodzonym, twierdząc, że Bóg rozlany jest w świecie, albo że świat za jedno jest z Bogiem; kto uczy, że każda rzecz istniejąca dla tego istnieje, że istnieć musi, i wszędy widzi nie działanie wolnej woli, ale nieuniknione panowanie konieczności: ten zapewne w systemie swoim nie znajdzie miejsca na cuda, a przeto i sam cud nie ma dla niego sensu. Cud nie jest możliwym, t. j. niepodobna pojąć i przypuścić możliwości cudu, jedno przy chrześcjańskiém pojęciu o Bogu, kiedy zgodnie z nauką objawioną i samym nawet zdrowym rozumem, uznajemy Boga jako istotę absolutną, t. j. z samej z siebie bytującą, wyższą nad ten świat widziały i od świata różną, ale zostającą z światem w takim stosunku, w jakim zostaje to, co jest bezwzględne, do tego, co jest względne, i stawiający warunek do podlegającego temu warunkowi, i władający do podwładnego, słowem istotę taką, która z samej natury swojej zawsze byłaby taką jaką jest, chociażby nie było świata, ale bez której świat byłby niemożliwy. To znaczy innemi słowy, że Bóg w nieustającym zostaje stosunku do świata, i po stworzeniu, zarówno jak w samej chwili stworzenia, objawia nad nim twórczą działalność swoją. Bóg jest stwórcą świata, a więc jest wyższym od świata, panuje nad nim i rządzi jego prawami, a przeto może, gdy zechce, takie tym prawom nadać warunki, iż skutki ich w danym razie przewyższą naturalny i zwyczajny zakres siły ich i skuteczności. Tym sposobem cud objawia się, jako akt nie przeciwny naturze, ale wyższy nad naturę, a zarazem jednak zostający w naturze, ponieważ staje się w niej, a nie dopiero za poprzedniém zniesieniem czy zawieszeniem jej. Na tém więc stanowisku teizmu chrześcjańskiego cud okazuje się rzeczą równie naturalną i łatwą do pojęcia, jak naturalnym zdaje się racjonalizmowi jego twierdzenie, gdy w niebacznym strachu swoim przed wszelkim objawem, przewyższającym widzialny porządek świata, utrzymuje, że cudów nie masz i być nie może. Owszém, nienaturalną, t. j. z naturalnym rozumem niezgodną rzeczą jest, kiedy kto przyznaje stworzenie świata, a przecie o cudzie słuchać nie chce, boć i stworzenie świata jest cudem i cudém większym niż to, co pospolicie zowie się cudem. Kto zaprzecza cudu, temu, jeśli chce być konsekwentnym, nie pozostaje jak zaprzeczyć wszystkiego i wszelkie działanie Boga odrzucić. Dotąd mówiliśmy o cudzie w ogólności, o ile jest bezpośrednim wyrazem, czyli objawieniem wszechmocności Boskiej, i z tego względu cuda zowią się w Piśmie św. mocami (virtutes). Lecz wszechmocność Boska nigdy nie działa bez mądrości; następuje zatém pytanie, jaki jest cel cudu, czyli teleologiczny onegoż charakter, ze względu na który księgi Starego Test. zowią cuda znakami (signa). Zapatrując się na cud ze strony jego psychologicznej, o ile niezgodnością swoją z powszednim i zwyczajnym porządkiem objawów przyrodzonych wzbudza podziw i zdumienie, można sądzić i słusznie, że zmierza widocznie do zwrócenia uwagi patrzących na jakiś wielki, a nadzwyczajny cel moralny. Lecz ktoby na tém chciał poprzestać i wyłącznie na onym celu moralnym, do którego się odnosi cudowne zdarzenie, samą naturę cudu zasadzał, i na tej zasadzie cudami nazywał wszelkie jakiegobądź rodzaju zdarzenia, w związku i całości swojej składające się na osiągnienie jakiego wielkiego celu (jakim było np. przywiedzenie świata pogańskiego do wiary chrześcjańskiej), ten osłabia pojęcie cudu, jak je wyżej określiliśmy, i zniża je do ogólnego pojęcia „rzeczy dziwnej i nadzwyczajnej“, w pospolitém tego słowa znaczeniu; w takim razie cud za jedno się poczytuje z każdym z onych objawów Opatrzności boskiej, jakich w dziejach i losach narodów całych, zarówno jak pojedyńczych ludzi, w wielkich rzeczach, zarówno jak w mniejszych, tyle codzień widzimy, a które, lubo zrządzeniem Opatrzności prowadzą do rezultatów przechodzących zakres sił ludzkich i nieraz nawet temu, co człowiek zamierzał, wręcz przeciwnych, nie są jednak ściśle mówiąc cudami. Aby uniknąć tak jednostronnego rozumienia rzeczy, należy się podnieść wyżej nad to zapatrywanie się na cud, ze strony jego czysto teleologicznej (jakiém grzeszy między innymi Schleiermacher), a zapatrywać się nań w przedmiotowém jego znaczeniu, uznając w nim przedewszystkiém bezpośrednie objawienie się potęgi boskiej. Wtedy cud okazuje się objawieniem chwały Bożej, i to objawienie jest pierwszym i najbliższym celem jego. Dla tego i czytamy w Piśmie: Ten początek cudów uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej i okazał chwałę swą (Jan 2, 11). Choroba ta nie jest na śmierć, ale dla chwały Bożej, aby był uwielbion Syn Boży przez nią (Jan. 11, 4). Każdy zatém cud dowodzi i na to głównie jest, aby dowiódł, że ten, kto go sprawuje, w nadzwyczajnym do Boga zostaje stosunku, że czyni on cud z woli i polecenia boskiego, że jest posłany od Boga: Żaden tych znaków czynić nie może, które ty czynisz, jeźliby z nim Bóg nie był (Jan. 3, 2). Albowiem uczynki (t. j. cudy), które mi dał Ojciec. abym je wykonał, same uczynki, które ja czynię, świadczą o mnie, iż mię Ojciec posłał (Jan. 5, 36). Oni tedy ludzie ujrzawszy cud, który Jezus uczynił, mówili: Iż ten jest prawdziwie Prorok, który miał przyjść na świat (Jan. 6, 14. 11, 42. Mar. 6, 2. Mat. 13, 54). Lecz gdy moc czynienia cudów jest nie użyczoną tylko, jaką mieli prorocy i Apostołowie (Dz. Ap. 3, 12 i nast.), zaczém i cuda i znaki i moce przez nich zdziałane służyły tylko za dowód posłannictwa i apostolstwa ich (2 Kor. 12, 12); gdy mówimy, moc ona jest władzą, z samej natury działającego płynącą, jaką była w Chrystusie, i z Ojcem mu wspólną (Ojciec mój aż dotąd działa i ja działam. Dla tego tedy więcej szukali żydowie zabić go, iż nietylko gwałcił szabat, ale też Boga powiadał być Ojcem swoim, czyniąc się równym Bogu: Jan. 5, 17. 18. Mat. 9, 2. 5. 6. Mar. 2, 7 i nast. Łuk. 5, 20), wtedy już cuda przezeń zdziałane są dowodem boskiego pochodzenia Jego. iż jest posłany od Ojca jako Syn Boży, i na ten cel zdziałane są, aby ludzi przywiodły do wiary w boskie synostwo i posłannictwo Jego. Stwierdza to sam Chrystus, gdy mówi: Jeźliż nie czynię spraw (opera, t. j. cudów) Ojca mego, nie wierzcie mi; a jeźli czynię, chociażbyście mnie wierzyć nie chcieli, wierzcież uczynkom, abyście poznali i wierzyli, że Ojciec jest we mnie, a ja w Ojcu (Jan. 10, 37. 38. 11, 42). Zatém i w uczniach Chrystusa wiara weń okazuje się, jako skutek cudów Jego (Jan. 2, 11), i Apostołowie w przepowiadaniu swojém powołują się na czyny, cuda i znaki, któremi Bóg go jako Syna swego oznajmił: Męża od Boga pochwalonego u was mocami, cudami i znakami, które Bóg czynił przezeń (Dz. Ap. 2, 22). Skoro zaś cuda świadczą o boskim charakterze Chrystusa, tém samém też świadczą o nauce Jego, iż również jest boską i prawdziwą. Świadectwo to nietylko zarówno, ale więcej jeszcze Mu służy niż prorokom, którzy wraz z mocą czynienia cudów otrzymywali zarazem cud ducha, t. j. natchnienie, i o tym cudzie niewidzialnym, który się spełnił w nich, świadectwo dawały cudy widzialne, które spełniali w oczach ludzkich. Z tego względu więc słusznie należy twierdzić, że cuda służą do stwierdzenia prawdy Chrystusowej, do wiary w Chrystusa pobudzają (Mat. 11, 4. Mar. 16, 20) i wiarę już istniejącą umacniają. Do tego, mówimy, mogą służyć i służą cuda, ale nie masz w tém niezbędnej konieczności, bo prawda chrześcjańska, jako odnosząca się wewnętrznie do ducha ludzkiego, sama przez się objawia mu się jako prawda, t. j. ,sama przez się już wzbudza w nim wiarę i do wzbudzenia jej nie potrzebuje pomocy, zewnętrznie tylko do tegoż ducha się odnoszącej. Nie w tém więc należy szukać koniecznie znaczenia cudu, jakoby każdy na to tylko był, aby sam przez się zrodził w człowieku wiarę w Boga i w Chrystusa, tém bardziej, że w zwyczajnym porządku rzeczy, jak uczy doświadczenie, dzieje się przeciwnie, i na to aby człowiek uznał cud potrzeba, by już była w nim wiara, albo przynajmniej skłonność do wierzenia i niejaki wiary początek; w naszych też szczególnie czasach, gdyby istotnie głównym i koniecznym celem cudu było wzbudzenie wiary, chybaby należało Panu Bogu każdego dnia i każdej chwili cuda czynić, na skłonienie do wiary tylu niewierzących. I Pismo św. też to, co tu mówimy, potwierdza. O Chrystusie czytamy, iż w ojczyźnie swej nie uczynił cudów wiele, dla niedowiarstwa ich (propter incredulitatem eorum. Mat. 13, 58. Mar. 5, 5. 6. Mat. 9, 22. 28. 15, 28. 17, 16—19. Mar. 1, 5. 5, 36. Łuk. 8, 50. Mar. 9, 22. 10, 52 i t. p.). Widzimy też, że którzy przychodzili do Chrystusa z umysłem upornym i bez skłonności do wiary, mimo cudów, jakie w ich oczach się stały, w témże samém złém usposobieniu pozostali. Pomimo cudu nakarmienia kilku tysięcy kilkorgiem chlebów, wielu z tych, co na ten cud patrzyli, zachowują serce twarde i nauce Zbawiciela nieprzystępne (Mar. 6, 52), i Chrystus musi się bronić od złości faryzeuszów, którzy, choć cudów przezeń zdziałanych nie zaprzeczają, ale moc, jaką one cudy czynił, związkowi z czartem przypisują (Mat. 12, 22. Mar. 8, 20 nast.; Łuk. 11, 14 nast.). Często też żądającym cudów odmawia i surowo gromi chciwą cudów ciekawość narodu swego: Jeśli znaków i cudów nie ujrzycie, nie wierzycie (Jan. 4, 48. Mat. 12, 38. 16, 1—4. Jan. 6, 30. Mat. 12, 39 nast.); a za to czego innego żąda od człowieka na to, aby mógł przyjść do wiary, gdy mówi do żydów: Jeźli prawdę mówię, czemu mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słów Bożych słucha; dla tego wy nie słuchacie, że nie jesteście z Boga (Jan. 8, 46. 47). Wszelki który jest z prawdy, słucha głosu mego (Jan. 18, 37). Przyznajemy więc cudowi moc przekonywającą o prawdzie nauki objawionej, ale obok węwnętrznego na duszę działania Ducha św. Są bowiem cuda jak mówi sobór Watykański (Constit. dogm. de fide cath. cap. 3) obok wewnętrznych Ducha św. pomocy, t. j. obok łaski skłaniającej do wiary, — zewnętrznemi dowodami objawienia, które rozumowi ułatwiają posłuszeństwo, a jasno dowodząc wszechmocności Bożej są znakiem objawienia najpewniejszym, i dla każdego przystępnym. Dla tego tenże sobór wyrzekł: Si guis dixerit, revelationem divinam externis signis credibilem fleri non posse, ideoque, sola interna cujusque experientia aut inspiratione privata homines ad fidem moveri debere; anathema sit. (ib. c. 3 de fide n. 3). Są wszakże tacy, co zaprzeczają tego znaczenia cudom, powołując się na to, że i czart może działać cuda. Powołują się w tym względzie na Exod. VII i VIII, a szczególnie na następujące miejsca Nowego Testamentu. Powstaną fałszywi prorocy i fałszywi Chrystusowie i czynić będą (δώσουσι, dawać będą) znaki wielkie i cuda, tak iżby w błąd zawiedzeni byli, jeźli być może i wybrani (Mat. 24, 24. Mar. 13, 22). Którego (Antychrysta) przyjście jest wedle skuteczności szatańskiej, z wszelaką mocą, i znaki, i cudami kłamliwemi (2 Tessal. 2, 9). I widziałem drugą bestję występującą z ziemi; a miała dwa rogi, podobne barankowym, i mówiła jako smok, i używała wszystkiej władzy pierwszej bestji przed oczyma jej... I uczyniła cuda wielkie, że też i ogień uczyniła, aby zstąpił przed oczyma ludzi na ziemię; i zwiodła mieszkające na ziemi, dla znaków, które jej dano było czynić przed oczyma bestji (Objaw. 13, 11—14). Na zasadzie tych miejsc prawią o cudach djabelskich, jakoby stojących na równi z cudami Boskiemi, i ztąd twierdzą, że moc czynienia cudów i wszelki w szczególności objaw onej, same przez się żadnego nie mają znaczenia; bo co się tyczy samej mocy działającej cuda, t. j. wszechmocności, żadnej nie masz różnicy między cudami boskiemi a czartowskiemi; a zatém choć cud wszelki jest znakiem działającej w nim przyczyny nadprzyrodzonej, jeszcze to nie daje pewności, by przyczyna ta była boską. Pewność wtedy dopiero następuje i wtedy dopiero można poznać, jakiego rodzaju jest cud, kiedy się weźmie na uwagę nie samą tylko moc cudotwórczą, ale związek onejże z ogólnym kierunkiem tego, w kim się objawia. Cud, przy życiu świętém cudotwórcy, jest wspaniałém świadectwem od Boga na uwielbienie wiernego sługi; cud, przeciwnie, zdziałany przez bezbożnego, jest znakiem przerażającym i ostrzeżeniem, iż ten, kto go zdziałał, jest wysłańcem piekła. Tak między innymi Olshausen (komentarz na Mat. 8, 1). Na to taką dajemy odpowiedź: Jakkolwiek niezaprzeczoną jest prawdą, że czart znaczny wpływ wywrzeć może na życie człowieka, to jednak zdaje nam się rzeczą równie niezaprzeczoną i widoczną, że kto twierdzi, iż djabeł może i cuda czynić, ten zapomina, że mniemany on cudotwórca jest istotą stworzoną i granic stworzeniu zakreślonych przekroczyć nie zdoła; że zatém takowém twierdzeniem swojém zbytni zaiste i niezasłużony honor djabłu wyświadcza, bo przyznając mu atrybut wszechmocności, tém samém na równi z Bogiem go stawia. A potém, przypatrzmy się bliżej miejscom Pisma Św., na które oni zwolennicy cudów diabelskich się powołują. Prawda, że czarownicy Faraona laski swoje w węże przemienili, ale i to prawda, że laska Aaronowa w węża przemieniona, węże czarowników pożarła, a jeszcze jawniej okazała się zupełna niemoc tychże do sprostania cudom wszechmocności boskiej, gdy pokusili się, na podobieństwo Aarona, utworzyć mszyce. Co się zaś tyczy powoływanych miejsc Nowego Test., przyznajemy, że sama tylko różnica wyrazów σημεία δούναι, znaki dawać, i ποιείν, znaki czynić, jakoby pierwszy oznaczał wyłącznie cuda fałszywych proroków, a drugi również wyłącznie cuda boskie, nie stanowi jeszcze, jak to mniemali niektórzy, dowodu przeciw prawdziwości cudów czartowskich, bo na inném miejscu, gdzie również mowa jest o tych ostatnich, Pismo św. używa onego drugiego wyrazu w tém samém znaczeniu, w jakiém gdzieindziej używa pierwszego: Duchy czartów czyniące (ποιούντα) znaki (Objaw. 16, 14 i drugi raz 19, 20). Mimo to jednak żadnej nie może być wątpliwości, że one cudy czartowskie są, jak je zowie Apostoł, znakami i cudami kłamliwemi (2. Tessal. 2, 9), t. j. naśladowaniem cudów boskich, ale zgoła tymże niedorównającém, czyli, innemi słowy, są cudami udanemi i pozornemi, mającemi na celu oszukanie ludzi. Tak i faryzeusze, gdy w ślepej złości swojej, wyzyskując na korzyść swoją powszechne między ludem o czarach mniemanie, podają cuda Chrystusa za sprawy czartowskie i w zmowie z czartem zdziałane, tém samém zamierzają odmówić im znaczenia istotnych i prawdziwych cudów, a ohydzić je przed ludem, jako znaki i cuda kłamliwe; bo żeby diabeł mógł czynić cuda w właściwém tego słowa znaczeniu, tego i sam lud na prawdę nie wierzył. I mówiło ich wiele z nich: Djabelstwo ma i szaleje, czemuż go słuchacie? Drudzy mówili: Teć słowa nie są djabelstwo mającego; izali czart ślepych oczy otwarzać może? jak to przed chwilą Chrystus był uczynił (Jan. 10, 20. 21. porówn. 9, 16. 31. 32). Gdyby ten nie był od Boga, nie mógłby nic (t. j. żadnych cudów) uczynić (Jan. 9, 33. porówn. 3, 2). A wreszcie, coby na tém wygrał czart, choćby i mógł działać cudy prawdziwe, równające się wszechmocności boskiej, kiedyby przez to sam sobie szkodził i własne burzył królestwo? (Mat. 12, 25. nast.). W tém, cośmy dotąd powiedzieli, jest także już odpowiedź na pytanie, jakie jest kryterjum cudu, czyli w jaki sposób przekonać się o cudzie spełnionym. Z zasad powyżej wyłożonych, pierwszym znakiem prawdziwego cudu jest objawiające się w nim bezpośrednie działanie Boga, i wynikająca ztąd sprzeczność między faktem cudownym, a prawami natury, o ile te widocznie nie mogły być odpowiednią takiego skutku przyczyną. Mało jest w Piśmie św., a szczególnie w Nowym Test. cudów takich, gdzieby mogła zachodzić wątpliwość, czy to, co się stało, jest skutkiem bezpośredniego wdania się wszechmocności boskiej, czyli też sił przyrodzonych. Różność i sprzeczność między niemi, a zwykłemi objawami przyrody, widoczna jest i dotykalna: między wskrzeszeniem umarłego, a ocuceniem człowieka leżącego w letargu — między przemienieniem wody w wino, a chemicznemi processami w rozkładaniu i składaniu ciał — między uzdrowieniem ślepego od urodzenia, a zwykłém, wedle przepisów okulistyki, zdjęciem katarakty, każdy przyzna, że ogromna zachodzi różnica. I im więcej czynią postępów nauki przyrodzone, tém lepiej i widoczniej dowodzą, że cud jest zupełnie co innego, niż wszelkie, choćby najwyżej udoskonalone wynalazki chemji i fizyki; tém mocniej stwierdzają w tym względzie nieodmienną od początku naukę Kościoła i zasady teologji. Ze względu zaś na wykazaną wyżej teleologiczną stronę cudu, drugim znakiem, nieodbicie do osądzenia prawdziwości onegoż potrzebnym będzie, jeśli cudowne zdarzenie zostaje w należnym związku z jedynym i najwyższym celem, do jakiego zmierza samoż Objawienie, t. j. z onym końcem nadprzyrodzonym i boskim, jaki Bóg sam życiu człowieka naznaczył. To znaczy innemi słowy, że wszelki cud musi oznajmiać chwałę Boga, i wszelkiego dobrej wiary i dobrej woli człowieka do rzeczy Bożych podnosić, i mieć na sobie znamię wszechmocności Boga i majestatu Jego i miłości i dobrotliwości i łaski i miłosierdzia Jego ku rodzajowi ludzkiemu. Cuda w historji Objawienia częściej spotykamy od czasów Mojżesza, nie żeby wówczas dopiero, jak ktoś powiedział: „natura ludzka doszła do dojrzałości,“ potrzebnej ku duchownemu pojęciu i rozumieniu cudów, ale raczej dla tego, że od onego czasu dopiero poczyna się takie, jakiego przedtém nie było, Objawienie Boga do całego narodu, który Bóg sam chciał wychować i utrzymać w znajomości jedynego Stwórcy nieba i ziemi. W tym celu objawiał się cudami, a cudami takiemi, jakich było potrzeba na przekonanie narodu, zmysłowemi jeszcze pojęciami rządzącego się, cudami, noszącemi na sobie znamię olbrzymiej, przerażającej wielkości i oznajmującemi naocznie jedynego, nie mieszkającego na ziemi, ale ziemią i niebem władnącego, najwyższego Pana. W miarę zaś stopniowego uduchowniania się religijnych usposobień narodu, stopniowo też znika ten zewnętrzny charakter cudu, aż w końcu cud natury, t. j. to, co właściwie cudem się zowie, prawie zupełnie ustępuje miejsca cudowi ducha, czyli natchnieniu, i prorocy, od Boga natchnieni, potęgą słowa oddają świadectwo Jehowie. Lecz następnie i słowo prorockie umilknie, i tak obie te formy Objawienia boskiego, natchnienie zarówno jak i cud, stopniowo nikną i ustają, w miarę jak synagoga i religijnie i politycznie rozpada się, samym upadkiem swoim coraz wyraźniej ukazując na to, do czego była przygotowaniem, t. j. na Kościół Chrystusowy. Dopiero z nastaniem chrześcjaństwa, wraz z natchnieniem i cud znowu na jaw występuje, ale w charakterze daleko bardziej czystym i duchownym, jak i samo Objawienie daleko czystszém i duchowniejszém przedstawia się w nauce Chrystusa, niż w zakonie Mojżeszowym. Wszystkie cuda Ewangelji mają swój wyraźny i odrębny charakter, oznajmujący ducha cichości i miłości Chrystusowej. Takiemi są te cuda, jakim jest sam Bóg, który się przez nie w Chrystusie światu objawił: nauczają one faktycznie o nieskończonej miłości Boga i dobrotliwości i łaskawości i miłosierdziu Jego, niosącém człowiekowi ratunek i pocieszenie. Nie masz między niemi ani jednego, któryby nie okazywał na sobie tego ścisłego związku i stosunku z wewnętrzną treścią i duchem religji chrześcjańskiej, i to właśnie najpewniejszym jest dowodem ich prawdziwości. O czém świadczył sam Chrystus Osobą, swoją i słowem swojém, o tém także świadczą uczynki i cuda Jego, iż Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami: i widzieliśmy chwałę Jego, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy (Jan. 1, 14). (Fr. Wörter). H. K.