Encyklopedja Kościelna/Czerwone Morze
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Encyklopedja Kościelna (tom III) |
Redaktor | Michał Nowodworski |
Data wyd. | 1874 |
Druk | Czerwiński i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Czerwone Morze. 1. Dzisiejszy i dawniejszy stan okolicy około tego morza. 2. Przejście Izraelitów przez nie. 1. Grecy i Rzymianie nazywali morzem Czerwoném (mare Rubrum, έρυθρά θάλασσα), wielką odnogę oceanu Indyjskiego, która rozdziela Egipt i Etjopję od Arabji, Afrykę od Azji, zwaną także sinus Arabicus (odnoga Arabska). Koniec jej, niedaleko od morza Śródziemnego, rozdziela się na dwie mniejsze odnogi: jedna z nich odgranicza Egipt od Arabji, dziś łączy się przez kanał Suezki z morzem Śródziemném; druga, w kierunku północno-wschodnim zagłębia się w Arabję, ku Palestynie. Pierwszą nazywano odnogą Heroopolitańską, sinus Heroopoliticus, v. Aeant (dziś Bahr Assuez, v. Bahr el Kolsum), od miasta Heroopolis; drugą Elanicką, sinus Aelaniticus (Plinius, Hist. nat. 5 12; 6, 33; cf. Strabo, Rer. geogr. l. 16 s. 759), dziś Bahr el Akaba. W hebr. morze Czerwone zowie się morzem sitowia (iam suf), która to nazwa, podobnie jak mare Rubrum, znaczy całe morze z obiema odnogami: Heroopolitańską i Elanicką. Dla czego nazwane zostało Czerwoném, nie wiadomo: według jednych od jakiegoś dawnego króla Erythra; według innych od czerwonawych listków trawy morskiej, tam się znajdującej; inni biorą czerwone w poetyckiém znaczeniu, gdyż u poetów strefa gorąca, zowie się czerwoną (zona rubens. Ob. Relandi Diss. de mari Rubro, ap. Ugolini Thesaur. antiq. ss. t. VII). Mówiąc tu o morzu Czerwoném, o ile Biblja o niém wspomina, rozumiemy odnogę Heroopolitańską, przez którą Żydzi cudownym sposobem przeprawili się, uchodząc z Egiptu; o czém w Exod. r. 12—15 i Num. 33, 3—8. Dzisiaj morze Czerwone kończy się pod miastem Suez (30° 5’ szer. półn.; 30° 20’ dług. wsch.), oddzielone jest od morza Śródziemnego międzymorzem, szerokiém prawie na 1 ⅕ stopnia jeograficznego. Cała ta przestrzeń między Suez i Port-Said (nad morzem Śródziemném) dziś połączona kanałem, jest jakby równą płaszczyzną; w kilku tylko miejscach wznoszą się wyżyny, z których najwyższa (El-Gisr, niedaleko od Ismailia) ma 20 metrów nad powierzchnię morza. Na północy, między rz. Nilem i miastem Pelusium, rozciągają się jeziora Menzaleh, obszerna równina wód i bagien, wązkim tylko przesmykiem ziemi oddzielona od morza Śródziemnego. Powstały one z zamulenia kilku odnóg Nilu, tędy do morza kiedyś wpadających (mendezyjska, taniska, peluzjacka); niegdyś zaś była tu okolica żyzna i ludna; dowodzą tego liczne ślady miast po wszystkich stronach tych jezior (cf. Tanis, Egipt). Na południe od jezior Menzaleh, nie dochodząc do Suezu, jest znaczna nizina, łożysko dwóch niegdyś jezior, zwanych gorzkiemi, mniejszego i większego. Nizinę tę na południu odgranicza pagórek Szaluf od równiny suezkiej, z morzem Czerwoném się stykającej. Tę ostatnią, podczas znaczniejszych przypływów, wody morza Czerwonego prawie całkowicie pokrywają. Zanim przez jeziora gorzkie przeprowadzono kanał suezki (1869 r.), leżała w owej nizinie lawa soli, grubości 10—12 metrów, widocznie powstała po kilkakrotném napływie i wyparowaniu wody morskiej. Sól ta ciężarem swoim wytłoczyła z pod siebie muł, tak, iż osiadła na stałym gruncie, składającym się z gliny i piasku, a do koła jej utworzył się pas mulisty, który broni do niej przystępu. Oprócz tego, na płaszczyznie suezkiej w niektórych miejscach, grunt utworzony jest z gromad muszli, jakby w skałę zbitych i tak dobrze zachowanych, że widocznie w jakiejś niedalekiej epoce tworzyły ławę w głębi morza, a następnie, skutkiem podniesienia się dna morskiego, wyszły z wody. Z tego składu gruntu jezior gorzkich, jako też ze wspomnianych ław muszli widać, że kiedyś jeziora gorzkie łączyły się z morzem Czerwoném; lecz później grunt się podniósł nieco, morze zaprzestało je zasilać swemi wodami i wyschły. Pagórek zaś Szaluf, odgraniczający jeziora gorzkie od równiny suezkiej, może służył za bród do przejścia w niektórych porach roku, gdy wody morskie opadały. Na półowie drogi między Suez a Port-Said, pod miastem Ismailia jest jezioro Timsah, zalane wodą morską od r. 1867. Poprzednio było suchém, lecz niegdyś łączyło się ono z Nilem przez kanał, którego dziś jeszcze są ślady. O tym kanale mówi Herodot (Hist. II 158), że zaczynał się około miasta Bubastis, ciągnął się pod Πάτουμος, miastem arabskiém, i wchodził w morze Czerwone. Bardzo więc jest prawdopodobném, że morze Czerwone nawet na północnym krańcu gorzkich jezior nie kończyło się jeszcze, lecz sięgało dzisiejszego m. Ismailia, nad jez. Timsach. — 2. Izraelici, będąc w Egipcie, zamieszkiwali ziemię Gessen (ob.). Ucisk, jakiego doznawali od Egipcjan (Ex. 1, 9..), zwrócił ich ku Bogu (ib. 2, 23), przywiódł im na pamięć obietnice dane Abrahamowi (Gen. 15, 13—16) i przepowiednię Józefa (ib. 50, 23); zjednoczył ich w naród i przysposobił do oddania się w ręce odpowiedniego męża, któryby stanął na ich czele. Nie ma najmniejszego śladu, żeby sam naród, lub starsi jego (ojcowie rodzin i pokoleń) pomyśleli o jakich krokach ku wyswobodzeniu się, zanim wystąpił Mojżesz. Prawda, że przykrzyło im się jarzmo egipskie (Ex. 2, 23), lecz dopiero Mojżesz zgromadził starszych, żeby za ich pośrednictwem utrzymywać nadzieję wyzwolenia (ib. 3, 16. 4, 29). Naturalnie rzeczy biorąc, trudno było się spodziewać, żeby Izraelitom przyszło na myśl Mojżesza wybrać za wodza. Starzec 80-letni, a przytém dawny wychowaniec królewski, nie mógł w narodzie uciemiężonym mieć wielkiego zaufania; sam zresztą ani myślał o oswobodzeniu, bo musiał się obawiać, żeby nie być zdradzonym przez swych współbraci, i zdaleka od nich pędził życie oddane pasterstwu. W takich to okolicznościach powołał go Bóg na wodza ludu swego. Pierwsze przemowy Mojżesza do ludu, aby wyniósł się z Egiptu, ze wzgardą odrzucone zostały (Ex. 14, 12); lecz cuda przekonały. Podczas gdy Mojżesz upominał się u Faraona o wypuszczenie, Izraelici byli zbierali się w ziemi Gessen (ob.). Ziemia ta, według powszechnego rozumienia tłumaczy, leżała w północno-wschodniej stronie Egiptu, ostatni jej punnkt wschodni, Etham, już stykał z pustynią Sur, czyli Etham, i północnym punktem morza Czerwonego (dziś północny kraniec jezior gorzkich); od tego zaś punktu ziemia Gessen rozciągała się na zachód ku Nilowi. Czy to przyjmiemy, że stolica Faraona była w Tanis, czy też, co prawdopodobniejsze, że w Memfis (na zachód Nilu, prawie naprzeciw dzisiejszego Kairu), zawsze ziemia Gessen będzie blizką stolicy królewskiej, tak, iż Mojżesz w krótkim czasie mógł zawiadamiać Izraelitów o skutku swoich negocjacji z Faraonem. Może też dawał im znaki za pośrednictwem ogni, na górach wzniecanych. Pierwszy punkt zborny był w Ramesses (Ex. 12, 37); tam Izraelici pożywali baranka i krwią jego pomazali „podwoje... i naprożniki domów“ (ib. w. 7). Byli wtedy pośród Egipcjan, gdyż napożyczali od nich naczyń złotych i srebrnych (ib. w. 35. 36), i nagleni byli przez nich do wyjścia. Mieszkali jeszcze w domach, gdyż „podwoje i naprożniki“ nie stosują się do namiotów. Że zaś było ich 600,000 samych zdatnych do broni (Ex. 12, 37), więc w ogóle z dziećmi, niewiastami i starcami można ich liczyć do 3,000,000. Z tego powodu przyjąć musimy, że przez Ramesses rozumie się albo cała ziemia Gessen, albo samo miasto z przyległą okolicą w ziemi Gessen. Przygotowania do wyjścia rozpoczęły się od d. 10 Nisan (ob. wyżej str. 305): każda rodzina skupiła się około swej głowy; bezfamilijni, albo mniejsze rodziny przyłączyły się do większych (Ex. 12, 3. 4). Wieczorem d. 14 Nisan (po naszemu jeszcze 13; cf. wyżej s. 304. § 3) ofiarowali baranka, krwią jego namazali progi domów i podwoje (Ex. 12, 6), spożyli go w gronie rodzinném, stojąc, gotowi do drogi (ib. w. 11). Nazajutrz od wieczora rozpoczynać się miało święto podpłomyków. O północy z 13 na 14 Nisan nastąpiła ostatnia plaga, śmierć pierworodnych egipskich (Ex. 12, 12. 29); zrozpaczeni Egipcjanie i sam Faraon tejże nocy (nad ranem) poczęli zniewalać Żydów do wyjścia (ib. w. 30—33). Z pośpiechem, tak, iż nie zdążywszy upiec podpłomyków, ciasto z sobą w płaszcze zabrali, wyciągnęli z Ramesses do Sokoth, gdzie stanęli d. 15 Nisan (od wieczora 14 t. m.) i dokończyli pieczenia podpłomyków (ib. w. 37—39; cf. Num. 33, 3—5). Z Sokoth przybyli do Etham. Miejscowość ta leży na krańcu puszczy Sur (Num. 33, 6. Ex. 13, 20). A że puszcza Sur nazywaną jest także Etham, i że Izraelici, przeszedłszy już morze Czerwone, weszli od razu na tę pustynię (Num. 33, 8. Ex. 15, 22), więc ona rozciągała się z drugiej strony morza Czerwonego, a i dalej ku północy stykała się z Gessen. Ztąd miejscowości Etham nie gdzieindziej szukać należy, jak około północnego krańca morza Czerwonego (teraźn. jezior gorzkich). Z Sokoth należało Izraelitom udać się na półn.-wschód, którędy przechodzili patrjarchowie. Droga była krótsza, oznaczona cysternami; w ciągu dni kilkunastu byliby doszli do celu. Mojżesz o tém wiedział, jednakże skierował pochód z Sokoth nie na północ, lecz ku Etham na drogę pustyni, która jest nad morzem Czerwoném (Ex. 13, 18) od strony Egiptu (jak to niżej zobaczymy), więc w stronę południowo-wschodnią, zamierzonej podróży przeciwną. Przyczynę tego zwrotu podaje: Gdy tedy Faraon wypuścił lud, nie wiódł ich Bóg drogą (prowadzącą do) ziemi Filistyńskiej, która blizka jest: by snać lud nie żałował, gdyby ujrzał, że przeciw niemu walki powstają, i nie wrócił się do Egiptu (Ex. 13, 17). Obróciwszy się z Sokoth do Etham, Izraelici jeszcze nie wiele oddalali się od utartej drogi, prowadzącej do Palestyny; lecz w Etham otrzymuje Mojżesz polecenie: „Mów synom izraelowym: Wróciwszy się, niech się obozem położą przeciw Phihahiroth, które jest między Magdal a morzem, naprzeciw Beelsephon, przeciw niemu obóz położycie nad morzem“ (Ex. 14, 2). Więc mieli zwrócić się ku południowi, drogą nad morzem prowadzącą. Tak też uczynili. Prawdopodobnie Mojżesz o cudzie jeszcze nie wiedział i, kierując tak drogę, może liczył na bród jaki przez morze. Faraonowi „dano znać, że uciekł lud.“ Zdaje się, że przez cały czas, który upłynął między pierwszą i ostatnią plagą, Faraon zbierał wojska, aby na ostatku zbrojnie wystąpić przeciw Izraelitom (cf. Joseph. Flav. Ant. l. 2. c. 6). Ostatnia plaga skruszyła go, zwłaszcza że lud egipski już był prawie do ostateczności doprowadzony i sam o wypuszczenie Izraelitów nalegał. Dał pozwolenie, lecz wkrótce znów go począł żałować (ib. 14, 5), a gdy Izraelici wyruszyli, wziął wojsko i z pośpiechem podążył za nimi (ib. 10. 6. 7). Łatwo mógł ich dogonić, gdyż Izraelici zabawili czas niejaki w Sokoth, później w Etham, zanim ztąd wyruszyli w kierunku południowym. Gdy ich dogonił, znajdowali się na puszczy (ib. w. 11), w obozie nad morzem, w Phihahiroth, naprzeciw Baalcephon, mając wojsko egipskie za sobą (ib. w. 9. 10). Z jednej strony było morze, z drugiej góry. Uciekać, zwłaszcza w takiej masie, przed wojskiem nastającém, było niepodobieństwem. Faraon więc z radością woła: „Ścieśnieni są w ziemi, zawarła je puszcza“ (ib. w. 3). Takie położenie jest właśnie prawie w środkowym punkcie brzegów jeziora gorzkiego większego, zkąd jeszcze pozostaje znaczny kawał drogi do wzniesienia Szaluf, o ktorém wyżej nadmieniliśmy, iż może służyło za bród do przejścia przy nizkim stanie morza. Wzdłuż jeziora gorzkiego ciągnie się pustynia, mająca z jednej strony góry Dżenef, z drugiej jezioro; w środku zaś (gdzie góra Szebrewet) góry docierają do jeziora, zostawiając szekość 4—5 kilometrów. Góry Dżenef następnie przedłużają się aż do Suezu, gdzie kończą się szczytem zwanym Ataka, a za tym ostatnim rozciąga się równina Beda. Izraelitom więc groziło wielkie niebezpieczeństwo: Faraon mógł ich albo wpędzić w morze i zatopić, albo, ścigając przez pustynię, do szczętu wygubić. Zaczynają szemrać przeciw Mojżeszowi, że ich wywiódł na pewną śmierć (Ex. 14, 11. 12). Mojżesz zapowiada im, że dziś się pozbędą na zawsze Egipcjan (ib. w. 13); przewidywał wtedy cudowną pomoc Bożą, lecz sam nie wiedział, w jaki sposób Bóg z nią pospieszy. Ucieka się tedy do Boga w żarliwej modlitwie (ib. w. 15). Bóg mu teraz objawia, że, za podniesieniem laski i wyciągnięciem ręki na morze, wody się rozdzielą i zostawią wolne przejście ludowi (ib. w. 16). Nadchodziła noc; obłok, idący dotąd przed obozem izraelskim i oświecający im drogę w nocy, a zasłaniający od upału w dzień, stanął w tyle za obozem izraelskim, oddzielił go od egipskiego, zaciemnił obóz egipski, a oświecił lud izraelski, tak, iż jedni przeciw drugim żadnych kroków nieprzyjacielskich przedsiębrać nie mogli (ib. w. 20). Pod taką osłoną Mojżesz poprowadził lud nad morze, wyciągnął nad niém rękę, a Pan je zniósł wianiem wiatru wschodniego (Vulg. gwałtownego) i parzącego całą noc i obrócił (morze) w suszę: i rozstąpiła się woda. I weszli synowie Izraelowi przez pośrodek suchego morza: bo była woda jako mur po prawej i po lewej stronie ich (ib. w. 21. 22). Przez całą noc przeprawiali się Izraelici na drugi brzeg morza. Wojsko egipskie nad świtem („straż zaranna“ w. 24) spostrzegło ich ucieczkę i tą samą drogą puściło się w pogoń. Na środku nowo otwartej drogi spotkał ich straszny uragan: wejrzawszy Pan na wojsko Egipcjanów przez słup ognia w obłoku, pobił wojsko ich i powywracał koła wozów i pogrążali się w głębię (ferebanturque in profundum: Exod. 14, 23—25). Waleczne wojsko egipskie ogarnął strach, uznali moc Bożą i, myśląc o odwrocie, zawołali: „Uciekajmy przed Izraelem: Pan bowiem walczy za nimi przeciwko nam“ (ib. w. 25). Nie na tém koniec: gdy wracają do swego obozowiska, Izraelici tymczasem dokonali przeprawy. Mojżesz znów wyciągnął rękę przeciw morzu; morze zwróciło się na pierwszém świtaniu na pierwsze miejsce, a uciekającym (przed ową straszną burzą) Egipcjanom zaskoczyły wody i ogarnął je Pan w pośrodku nawałności; i wróciły się wody i okryły wozy i jezdnych wszystkiego wojska Faraonowego (ib. w. 27. 28). Taką jest historja owego pamiętnego przejścia. Dokładne oznaczenie miejsca, w którém ono nastąpiło, jest nader trudném; już to z powodu, że miejsca w Biblji wspomniane dziś nie egzystują, lub nazwę swoją zmieniły, już też, że prawdopodobnie przez geologiczne rewolucje okolica tamtejsza nieco postać swoją zmieniła. Z tego, cośmy wyżej powiedzieli o drodze Izraelitów z Ramesses do Sokoth, potém do Etham, następnie ku Phihahiroth, wynika, że Izraelici przeszli morze Czerwone w tém miejscu, gdzie dziś jest tak zwane jezioro gorzkie większe, i to prawie w półowie tegoż jeziora, naprzeciw góry Szebrewet, na północ Suezu, w znacznej odległości nietylko miasta Suezu, lecz i od wzniesienia Szaluf (oddziela jeziora gorzkie od równiny suezkiej), a pod 30° 20’ szer. półn. W inném miejscu naznacza Izraelitom przejście o. Sicard (ob. Bible de Vence, Diss. sur le passage d. l. mer Rouge; Sur les 72 demeures). Mieszkał on przez 20 lat w Egipcie i zwiedziwszy brzegi morza Czerwonego, znalazł prawie wszędzie góry kąpiące się w morzu, lub wązkie tylko przejście zostawiające. W jedném tylko miejscu zdawało mu się, że znalazł biblijne Phihahiroth. Na prostej prawie linji (30° szerok. półn.) między Kairem i Suezem, Nilem i morzem Czerwoném, ciągnie się wązka dolina; przy Nilu rozpoczyna się ona między dwoma górami: Bessatim i Tora, odtąd ku wschodowi idzie równo, dopiero w niewielkiej odległości od morza przecina ją góra Ramlie, zostawiając węższe tylko przejście; za górą zaś Ramlie rozpościera się szeroka równina Beda. Tę to równinę bierze Sicard za biblijne Phihahiroth, punkt zborny Izraelitom naznacza nie w Gessen, lecz między górami Bessatim i Tora (pod Kairem), u wejścia w dolinę, naprzeciw dawnego Memphis; ztąd ich prowadzi doliną, każe okrążać górę Ramlie, sprowadza na równinę Beda, a z tej na drugą stronę morza Czerwonego (prawie pod 29° 55’ szerok. półn.). W systemie o. Sicard jedno tylko położenie równiny Beda odpowiada opisowi biblijnemu: zamykają ją bowiem z trzoch stron góry: od północy Attaka pod Suezem, od wschodu Ramlie, od południa Kujaba, od zachodu zaś łączy się z morzem; całą zresztą drogę, wytkniętą przez Biblję, trzeba nakręcać, żeby przyjąć ten system. Nadto, Sicard przyjmuje, że stan morza Czerwonego, jaki był za Mojżesza, pozostał dotąd niezmienionym. Polemikę w tej materji i zarazem dobre objaśnienie ob. w Études réligieuses, histor. et litt. rok 14 ser. 4 (Paździer. 1869); rok 16 ser. 5 (Listop. 1872); tejże serji rok 17 (Lipiec i Sierp. 1873). W pierwszym i trzecim z wymienionych zeszytów znajdują się szczegółowe mapy całej okolicy między morzem Czerwoném, Kairem i morzem Śródziemném. Zgodniej z tekstem biblijnym kreśli drogę Izraelitów do morza Czerwonego Calmet (Diss. de transfretatione Erythraei per Hebr. w jego Prolegomena et Dissert. t. I). Wyprowadza on Izraelitów z ziemi Gessen na południe, lecz także wychodzi z tego punktu, że morze Czerwone kończyło się, jak dzisiaj, pod Suezem, i że tu było Etham. Lecz gdyby Etham było pod Suezem, to Izraelici, zamiast zbliżać się do puszczy Filistyńskiej, prowadzącej prosto do Palestyny, już z samego Ramesses oddalaliby się, gdy tymczasem, jak widzieliśmy, polecenie „wrócić się“ ku pustyni nad morzem będącej (a przeto i oddalić się od krótszej drogi do Palestyny wiodącej), otrzymali Izraelici nie w Ramesses, lecz dopiero w Etham. Co do samego jednak punktu, w którym Izraelici przeszli morze, Calmet nader mało się różni od Sicard’a. Ten ostatni bowiem naznacza pod 29° 45,’ Calmet zaś pod 30° 2’ szerok. północ.; różnica przeto wynosi ¼ stopnia jeogr. Kwestja zresztą miejsca tego lub owego jest rzeczą obojętną. Ani bowiem ci, którzy utrzymują, że przejście nastąpiło przez jezioro gorzkie, ani Calmet i Sicard, kreśląc drogę blizko Suezu, nie uwłaczają cudowności samego przejścia. Utrzymując zaś, że Izraelici przechodzili przez jeziora gorzkie, czynimy to w przekonaniu, że one za Mojżesza jeszcze były dalszym ciągiem samego morza Czerwonego. Nauka to ostatnie twierdzenie uważa za dowiedzione: nie jest ona w stanie oznaczyć ściśle, kiedy jeziora gorzkie wyschły, lecz fakt przez Biblję opowiedziany należy uważać jako termin, po którym-dopiero mogło nastąpić ostateczne wyschnięcie wspomnianych jeziór. Wyschnięcie zaś to nie nastąpiło od razu, lecz po kilkanaście — lub więcej razowém zalewaniu; po jednokrotném bowiem wyschnięciu nie mógłby pozostać tak gruby pokład soli, jaki jeszcze był podczas kopania kanału suezkiego. Że przejście to było cudowném, pokazuje się ze świadectwa Biblji. 1. Mojżesz opiewa je, jako dzieło, przez które Bóg szczególniejszym sposobem objawił swoją wszechmocność. Śpiewajmy Panu chwalebnie: bowiem uwielbiony jest, konia i jeźdzca zrzucił w morze. Prawica Twoja Panie uwielbiona jest w mocy; prawica Twoja uderzyła nieprzyjaciela. 2. Z Biblji widać, że przejście nie było podczas odpływu morza. Odpływ i przypływ morza nie był żadną tajemnicą dla mieszkańców, żyjących w kraju z dwóch stron do morza przytykającym (do morza Śródziemnego i Czerwonego); umieli oni więc rozróżnić odpływ; do tego ostatniego nie potrzeba, ani żeby się woda rozstąpiła (Ex. 14, 22), ani wiania wiatru gwałtownego i parzącego (ib.), ani wyciągania ręki, bo odpływ sam bez tego wszystkiego nastąpi, gdy przyjdzie jego pora. O odpływie nie można powiedzieć, jak mówią pisarze śś., że „Pan rozerwał morze i przeprowadził lud i zestawił wody jako w skórzanym worze“ (Psal. 77, 12); że (jak to dwa razy powtarza Mojżesz, Ex. 14, 22. 29) „woda była jako mur po prawej i po lewej stronie“ (cf. Judith. 5, 12); gdyż w odpływie woda ustępuje od brzegu na jedną tylko stronę i nie rozrywa się wcale morze. W odpływie woda nie wszystka ustępuje, tymczasem Izraelici przeszli przez „suche morze" (Ex. 14, 22. 29. 15, 19. II Esd. 9, 11), czyli suchą nogą (Jud. 5, 12). Zresztą widzieliśmy, że przejście nastąpiło wśród nocy; o brzasku dnia („była straż zaranna“ Ex. 14, 24) puścili się Egipcjanie w pogoń; w krótkim bardzo czasie (bo nad ranem „o pierwszém świtaniu“ ib. w. 27) już uciekali przed gwałtownym uraganem, jaki Pan na nich zesłał z obłoku, i o tymże czasie, t. j. „na pierwszém zaraniu zwróciło się morze na pierwsze miejsce“ (ib.). Wiadomo zaś, że przypływ i odpływ morza potrzebuje koniecznie całej doby. Choćbyśmy więc przypuścili, że Izraelici przechodzili podczas odpływu i zaprzeczyli cudu pod tym względem, musimy przyznać cud z innej strony, a mianowicie w tém, że tak wcześnie i to na znak przez Mojżesza dany (Ex. 14, 27), wody morskie z odpływu wróciły, nie czekając nawet pół doby. Rzeczywistość tego cudu zaświadczają podania ludów. Ichtjofagowie, lud mieszkający na zachodnich brzegach morza Czerwonego, utrzymywali, że ono przedzieliło się w skutek jakiegoś nadzwyczajnego upału, i dno morskie wystąpiło okryte zielonością (Diodor Sic., Biblioth. hist. l. 3 c. 3). W Egipcie dwojako sobie ten cud tłumaczyli: kapłani z Memfis utrzymywali, że Mojżesz trafił na odpływ morza i przeprowadził suchą nogą Żydów; heliopolitańscy zaś opowiadali o przejściu Izraelitów i o zatopieniu Egipcjan tak, jak nasze księgi śś. mają (Artapanes ap. Euseb. Praep. evang. l. 9 c. 27). Widzimy więc, że racjonalistyczne tłumaczenie tego cudu, jakoby Mojżesz natrafił na odpływ morza i lud przeprowadził, nie jest wcale nowością, przez Spinozę wymyśloną. Kapłani egipscy w Memfis nie są jedynymi pod tym względem w starożytności. Józef Flawjusz (Antiq. l. 2 c. ult.), jak w wielu innych, tak i w tym razie, opowiedziawszy według Pentateuchu cały fakt, konkluduje: „Ja to, jak znalazłem w świętych księgach, tak po szczególe opisałem. Nikt zaś nie powinien się dziwować i za niepodobne mieć do uwierzenia, jeśli dawnym onym ludziom, i w złości podówczas niewyćwiczonym, a w niebezpieczeństwie będącym, morze otworzyło drogę, czy to z woli Bożej, czy z biegu natury; boć i wczoraj i onegdaj, pod wodzą Aleksandra będącym Macedończykom morze Pamfilskie ustąpiło, o czém świadczą wszyscy, którzy pisali dzieje tego króla.“ Różnica jednak, między przejściem Aleksandra a Izraelitów, wielka. Według Strabona (Rer. geogr. l. 14), Aleksander czekał na odpływ morza, a pomimo tego żołnierze przez cały dzień musieli brnąć po wodzie, aż po piersi. Arrianus zaś (Exped. Alex. l. 1) opowiada, że Aleksander jedną tylko część wojska przeprawił przez morze, gdy wiatr pomyślny nastał, nie bez woli bogów. Otóż co innego jest przeprowadzić armję, która nie przechodziła 35,000, a co innego 3-miljonową ludność; co innego przejść suchą nogą, bez najmniejszego zamoczenia, a co innego brnąć po piersi w wodzie. Naturalnym więc sposobem cały fakt wytłumaczyć się nie da, chyba że odrzucimy wiarogodność tekstu biblijnego. Przyjąwszy zaś, że Biblja wiernie go podaje, musimy przyjąć i cudowność w rozstąpieniu się wód na usługę ludu wybranego od Boga, i ich połączenie na zagładę ścigających Egipcjan. Można jednak utrzymywać, że do tego cudu Bóg użył żywiołów przyrodzonych. Do takich należy gwałtowny i gorący wiatr od wschodu ku zachodowi, który osuszał dno morskie i może zarazem utrzymywał wody w stanie muru, po prawej i lewej ręce przechodzących, a przecież nie utrudniał szybkiego przejścia. Przypuścić też można (ob. Études réligieuses, 1872 Novemb. s. 697), że w skutek wulkanicznego wstrząśnienia, podniosło się dno morskie w chwili, gdy Izraelici na nie wstępowali; że odtąd właśnie (t. j. po zatopieniu egipskiego wojska) powstał przedział między dzisiejszym krańcem morza Czerw. a jeziorami gorzkiemi, że następnie to samo stało się przy drugiej odnodze morza Czerwonego (sinus Aelaniticus), t. j. że grunt tam się podniósł, a przeciwnie opadł w Palestynie, w okolicach morza Martwego (392 metry niżej powierzchni morza Śródziemnego i Czerwonego); że wreszcie rzeka Jordan, która dawniej zapewne wychodziła z morza Martwego i wpadała do odnogi Elanickiej, podczas owego wstrząśnienia zakończyła bieg swój w morzu Martwém. Na poparcie tego przywodzą słowa Psalmu 113, gdzie prorok, opiewając cudowne wyjście z Egiptu, łączy właśnie ustąpienie morza z cofnięciem się Jordanu: In exitu Israel de Aegypto..., Mare vidit et fugit; Jordanis conversus est retrorsum. Na wstrząśnienie także zdaje się wskazywać to, co nazwaliśmy wyżej uraganem. Pan powywracał koła wozów i pogrążali się w głębię (Ex. 14, 25). Uragan ten nastał przed złączeniem się wód (ib. w. 27). Wszak podczas trzęsienia robią się w ziemi szczeliny. Może więc i tu po jedném wstrząśnieniu, które otworzyło suchą drogę Izraelitom, Bóg wywołał drugie, które pochłonęło Egipcjan i oddzieliło jeziora gorzkie od morza Czerwonego. X. W. K.