Encyklopedyja powszechna (1859)/Aksamita pieczary

<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Jan Szczęsny Morawski
Tytuł Encyklopedyja powszechna
Tom Tom I
Rozdział Aksamita pieczary
Wydawca S. Orgelbrand
Data wyd. 1859
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Aksamita pieczary. Władysław Warneńczyk powołany na królestwo węgierskie, z świetnym pocztem szlachty zjechał do Keszmarku, gdzie krótko zabawiwszy ciągnął pod Budę. Tymczasem Elżbieta wdowa po królu węgierskim, odstępując od układów, nowonarodzonego syna swego Ładysława, królem węgierskim ogłosiła, ukoronowała i wraz z koroną Węgier, w obec stanowych panów przebiegle wykradzioną, ujechała do Preszburga, rozpoczynając kroki wojenne. Najzaciętszych niegdyś ojca swego wrogów, taborytów czeskich, przywołała na pomoc. Niebawem zebrał straszny Iskra z Brandysa tłumy Czechów, Mo-rawców, Ślązaków i Rakuszan, zdobył Kremnicę, Koszyce, Bardyow, i mimo zwycięztwa Polakow pod Battą, zajął północne Węgry, w Kremnicy bił czerwone złote i wielkie spustoszenia czynił na Spiżu polskim, gdzie w końcu i Kesz-marku zdradą dostał. Niezliczone tłumy Czechów przybywały i osiadały miasta podczas, kiedy Elżbieta widząc rzeczy stracone, z Władysławem w układy wchodziła. Że zaś Czechowie w wojenno-religijne bractwa ustrojeni, już od dawna, bo od Korybuta czasów z Polakami zbratani, a bractwa czeskie w Polsce wielu zwolenników liczyły; nieobeszło się więc i teraz bez Polaków, którzy pod pozorem religijnego współudziału, na łup i zdobycz spieszyli. Najcelniejszym z pośród nich był: Aksamit, dowódca czeskich braci na południowej stronie właściwych Karpat, od Pienin do Krępaku. Osiadłszy pograniczne skały, góry i wioski wzdłuż starego gościńca (stara cisarka) uciskał lud okoliczny, wybierając żywność, od podróżnych okup, a działając przeciwko królowi Władysławowi, nie-oszczędzał bynajmniej Podgórza polskiego, ani spiskiej ziemi. Królowa Elżbieta umarła, Władysław padł pod Warną; a Aksamit i łupieżne jego bractwo niepoprzestali napadów. Syn Elżbiety, ów dzieckiem koronowany, Ładysław Pogrobowiec, objął rządy państwa. Sławny Jan Hunijad pomścił na Turkach klęski warneńskiej, w całych Węgrzech nie było stronnictwa niezgody, a mimo to Iskra Brandys i Aksamit niepoprzestali łupiestw. Iskra nie chciał ustąpić wielkorządztwa, a bracia czescy i morawscy, wychodzili na zdobycz jak dawniej. Aksamit osobliwie, z swą bracią czeską pustoszył Spiż i omal nie sprowadził wojny między Polską a Węgrami, Ładysław Pogrobowiec chcąc temu koniec położyć, wysłał przeciwko niemu Władysława Hunijada z wojskiem, lecz Aksamit oparłszy się o pobił je. Tłumy hussytów, którym król służbę wypowiedział, zbiegały się do niego, a Hunijad chociaż zmocniony, nie śmiał zaczepić 13,000 braci czeskich pod dowództwem Aksamita. W Hunnigauc (Hunnen-gau, t. j. Hunnow-sioło), dziś Haligowcach (od Szczawnicy ku południowi) nad starym gościńcem widać nagie skały, z otworami do jaskiń wewnętrznych. Przed jedną z nich sterczy ściana samorodna, a w niej otwór sklepisty samorodny, zupełnie na sposób bramy zajezdnej, ku gościńcowi obróconej. Za tą ścianą jest maleńki dziedziń-czyk, utworzony z ogromnej skały, w prostokątném zagięciu wznoszącej się. Przystęp od wschodu dość przykry, od zachodu i południa bardzo trudny i prawie niepodobny, bo tam potok i jar straszny usypisty, a tu sroma spadzistość Karpat. W samym prawie kącie zetknięcia się dwóch ścian skalistych, jest niski, piramidalny wchód do jaskini, który prawie na klęczkach przebywać trzeba. Tamtędy wchodzi się najprzód do samorodnej pieczary: kilka sążni szerokiej i długiej, dość suchej i wietrznej, a co najciekawsza, widocznej: bo samorodne okienko w górze wpuszcza światło dzienne, a niekiedy nawet promień słoneczny, chociaż na chwilkę tylko. Wtedy to prześlicznie odbijają owe, niby bochny chleba u sklepienia, jeden wedle drugiego, gdyby ludzką ręką dla ozdoby utkwione. Niegdyś wapienne sople długie (stalaktyty), poodtrącały trzęsienia ziemi i zgruchotały je, a ziemne mleko, jak górale zwą przeciekający roztwór wapienny, zaokrągliło z wiekami ich pozostałe pnie: iż wyglądają, jak olbrzymie brodawki na sklepieniu. Cała pieczara gdyby wnątrze kościóła. Z tyłu mały otwór, niby sionka i komórką za nią, i znów sionka i komóreczka, i z boku komórka, to znów niby framuga i szczelina jakby naumyślnie na schówek utworzona; a wszędzie suche, zdrowe i świeże powietrze. — Tak wygląda Aksamita pieczara, gdzie on wedle podań ludu, podczas tej walki z Hunijadem główny swój majdan miewał. I nic w świecie sposobniejszego na główną kwaterę wodza górskiego na południowej stronie Karpat! Ową bramą, przecudny i daleki widok na całą dolinę i drogę; dziedzińczyk bezpieczny i zaciszny od słoty: bo skały u spodu, może czeską dłonią wykute, tworzą przydaszek dla kilkunastu ludzi; jaskinia zaś sama czysta, widna i niedymna, bo samorodne kominki i okno, tworząc górą wolny przewiew, czyszcząc powietrze; do tego owe komórki, framugi na żywność, napoje i inne zasoby, a wszystko nawet od bomb bezpieczne. — Ze dwa tysiące kroków na zachód leży druga jaskinia. Usypista ścieżka, po stromem rumowisku ściany, wiedzie do niej, a trzeba sobie czasami rękami pomagać, aby się nie zsunąć w przepaść, wraz z usypującem się z pod nóg wąziutkim pyrciem, t. j. chodnikiem. Wschód do tej jaskini okrągłosklepisty, ponury, bo ciemny coraz węższy i w dół pochyły. Wchodzi się do ogromniejszego, niżeli się z początku zdaje, przedsionka, usłanego ogromnemi bryłami i łomami odpadłemi od sklepienia przy trzęsieniach ziemi, w prawo i w lewo pieczary. W lewo t. j. na zachód piętrzą się łomy i głazy coraz wyżej, tworząc podłogę sklepu ogromnego, który się potem na raz spuszcza w ciemny głąb. Zaraz na wstępie do tej strasznej i dzikiej pieczary, widać igraszkę przyrody: samorodne sklepienie pieczary, obniżone z boku i sparte na wolno stojącém dość cienkim słupku. Po utworzeniu pieczar, kiedy z podniesionej i skalistej powierzchni ziemi, gorącem roztworzone wapno gęstą lawą szczelinami spływało, musiało tam być takich slupów mnóstwo; lecz trzęsienia ziemi zgruchotały je i oderwały sążniste bryły kamienia na nich spoczywającego. Do pieczar od wschodu wiedzie wązki, długi korytarz w jedném miejscu tak obniżony, że się czołgać trzeba. Ale za to przebywszy, cóż za ogrom pieczar! cóż za dzikość urocza! te łomy skał, te niedojrzane sklepienia, te nieprzejrzane pieczary, te ganki, sionki uboczne z źródełkami i wilgocią cieknącą! Pieczara za pieczarą, a jedna ogromniejsza od drugiej, a w końcu zniżają się coraz głębiej, a tam w dole: woda czysta z źródeł tryskających! i znów pieczary bez końca. Lud miejscowy prawi, że się ciągną na pół mili, a zwykle zwiedza się na jakie tysiąc kroków. Tam mogli bracia czescy bezpiecznie przesiadywać, bo miejsca jest po temu, na tysiące ludu, a przystępu, lada kilku pachołków obronić zdoła. Tak wyglądają Aksamita pieczary. Lud górski polski opowiada o wojsku, co się tam zawarło z jakimś Aksamitem, a to wojsko, to byli Hussowie, a drugie wojsko dobywało ich i nie mogło dobyć. Haligowczanie i sąsiednich wiosek mieszkańce zwą te jaskinie: Dziurami i opowiadają o zbójcach, którzy się tam chowali. — Aksamita pochodzenie i dalsze losy niewiadome, to tylko pewna, że aż po śmierci Ładysława pogrobowca, król Matyasz Korwin, Iskrę Brandysa zagodził, a górskie łotrostwo czeskie przez wodza swego Emeryka Zapolskiego poskromił. Sz. M.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Jan Szczęsny Morawski.