Encyklopedyja powszechna (1859)/Amir-Chan
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Encyklopedyja powszechna |
Tom | Tom I |
Rozdział | Amir-Chan |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1859 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Amir-Chan (Mohammed), śmiały i znany herszt rozbójników afgańskich, ważną odgrywał rolę w czasie wojny Marattów z Anglikami, i w Syndzie przywłaszczył sobie część kraju, która przynosiła mu blizko milijona talarów dochodu. Amir-Chan był człowiekiem waleczności osobistej niezmiernej, chciwości większej jeszcze, a okrucieństwa i ducha zdrady tak ogromnych, że wzbudził podziwienie nawet pomiędzy Maratami. Połączywszy się z podobnym sobie Hulkarem (ob), niemniej jednak wojował na własną rękę, gdziekolwiek najmniejsza nadarzała się ku temu korzystna sposobność, a traktatem z 1817 r., zawartym po zupełnym upadku państwa Marattów, ubezpieczył sobie swoje posiadłości. Kiedy lord Bentinck odbywał w 1832 r. w Adżmier rodzaj sejmu indyjskiego, na który zaprosił wszystkich książąt krajowców, ukazał się także Amir-Chan, nie tak jak inni z bogatym i pysznym orszakiem, ale w skromnym ubiorze i w towarzystwie kilku tylko jeźdźców. Później przesłał gubernatorowi angielskiemu swoją auto-bijografiję, którą tenże w przekładzie angielskim wydał pod tytułem: Memoirs of Mohammed Ameer Khan (Kalkutta 1832). Nie masz książki, któraby zdolną była takie wywołać oburzenie nad położeniem rzeczy w Indyjach, przed zajęciem tego kraju przez Anglików; to bowiem, na czem Amir-Chan w życiorysie swoim największą zasadza zasługę, napełnić musi odrazą europejskiego czytelnika. Nieświadomy własnego bezeceństwa, Amir-Chan przedstawia tu obraz wierny, lecz straszliwy, dworów indyjskich na początku bieżącego stulecia, książąt i ich wodzów, chciwość, okrucieństwa i zdrady wszystkich prawie figur działających, tak iż Anglicy ze swoim regularnym zarządem i z armiją karności pełną, istotnemi byli aniołami zbawienia w porównaniu z owymi kondottyjerami, którzy przebywali Indyje szerząc mordy, rabunek i pożogę i którzy nie zważali na to, czyli mają przed sobą przyjaciela, czy wroga.