Feodalizm/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Feodalizm |
Rozdział | Stan umysłowy i moralny |
Pochodzenie | Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej. Tom III |
Wydawca | Związek Spółdzielni Spożywców |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Zrzeszenia Samorządów Powiatowych |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały tom III |
Indeks stron |
Stan umysłowości ludzkiej, który wytworzył ustrój feodalny — jest to rozwojowy nabytek długiego okresu niewolniczego i jako taki musiał on nosić w sobie te nowe pojęcia, uzdolnienia i uczucia, któremi dusza ludzka wzbogaciła się w ciągu danej epoki społecznej. Umysłowość niewolniczego okresu — w tej fazie swojej, kiedy staje się rewolucyjną — jest to przedewszystkiem umysłowość ludzi cierpiących — ludzi, którzy przenoszą wszelkie męczarnie życia i wystawieni są na wszelkie możliwe katusze. Obok tego — w umysłowości tej odnajdujemy rozwinięte zdolności myślenia abstrakcyjnego, pojęcia o istotach duchowych — cechy, do rozwinięcia i upowszechnienia których przyczyniły się szkoły filozofów i moralistów — greckich i rzymskich — wytwarzając dość szeroki prąd w społeczeństwie. Ludzie cierpiący przez życie, a jednocześnie zdolni do myślenia o rzeczach abstrakcyjnych, sprawiedliwości, dobroci, duszy. Bogu, w tejże samej fazie opanowani zostają nową religją — która zapewniając im pociechy duchowe — jednocześnie jest przedstawicielką i krzewicielką życiowych nowych urządzeń — w znacznym stopniu łagodzących dolę człowieka.
Oprócz tego stan umysłowości ówczesnej cechował się małą znajomością przyrody, małą umiejętnością patrzenia na otaczające ich zjawiska natury, brak spostrzegania związku między nimi, ciągłości przyczynowej — zdolności empirycznego badania nie były zupełnie rozwinięte, krytycyzm, zdolności analityczne nie pojawiły się jeszcze. Stąd też umysły są skłonne do przyjmowania wszelkich cudów, legend, zabobonów. Nie było w nich żadnych przeszkód do przyswajania sobie pojęć o niebie, piekle, aniołach i szatanach, pojęć o najdziwaczniejszych związkach pewnych godzin, ziół, znaków, gwiazd, słów, z losem, duszą, śmiercią człowieka, czynami ludzi i t. d.
Ten stan umysłu — w połączeniu ze społecznym wpływem kościoła — sprawił właśnie — że teologja mogła panować nad umysłami. Wynikający z tej fazy umysłowości ludzkiej (odpowiedniego jej stopnia sił wytwórczych) ustrój społeczny — wytwarzał już od siebie cały szereg nowych cech psychicznych — które sprzyjały utrwaleniu się panowania teologji — które to panowanie podtrzymywały bardzo długo — powstrzymując przez to dalszy rozwój umysłów, a raczej — zwalniając go ogromnie.
Wskutek tego, że chrześcijanizm stał się prądem postępu społecznego, a jednocześnie stając się potężną organizacją — kościołem umiał zmonopolizować dość prędko wszelkie duchowe czynności ludzkie — naukę, etykę — posiadł olbrzymi wpływ nad umysłami, stąd — ujarzmienie każdej jednostki, wsunięcie jej pojęć w karby dogmatyczne — karby nieomylnych świętych słów bożych.
Pojęcia o Bogu, świecie, człowieku, życiu, obowiązkach — na długi czas skamieniały w katechizmie. Biblja stała się nauką całą, wykończoną, zamkniętą. Wszystko, co poza nią, tępione było jako herezja. W dalszym ciągu zobaczymy, jak wierzenia religijne kościoła wpływały na nauki, moralność, sztuki piękne i t. d.
Pierwszą więc cechą umysłowości feodalnej — jest to panowanie teologji, wierzeń religijnych nad umysłami. Cecha ta wynikała z jednoczesnego współdziałania trzech zjawisk: ze stanu umysłowości okresu przewrotowego — stanu, jaki wyrobił ostatni okres niewolnictwa — ze społecznego stanowiska kościoła — z nowo powstałych urządzeń społecznych feodalnych. Tak więc, jeszcze przed powstaniem feodalnego ustroju umysł ludzki był skłonny, żeby ulec religji chrześcijańskiej — gdy kościół stał się reformatorem społecznym, uległ jej zupełnie — a ustrój feodalny, stwarzając nowe cechy życia — przykuwał umysł ludzki jeszcze silniej do tego poddaństwa teologji — przetworzył ostatecznie wiarę chrześcijańską w naturalną potrzebę duszy. Religją staje się podstawą duszy feodalnej Kombinacja jej z innemi cechami duchowemi, jakie powstają skutkiem życiowych warunków — rozwinie przed nami cały psychiczny typ feodalnego człowieka.
Gminy feodalne — zamknięte w sobie — stanowiące dla siebie świat cały — wytwarzały odpowiedni sobie stan umysłowy i moralny. Gmina stanowi cały świat dla człowieka on sam zaspakaja wszystkie swe potrzeby — ekonomicznie jest zupełnie samodzielną jednostką. Co najwyżej potrzebuje on chyba jakąś pomoc od sąsiada, rzemieślnika swojej wsi. W granicach gminy zaspakajają się wszystkie jego potrzeby duchowe i materjalne. Nie ma żadnego interesu poza jej granicami. Chyba prosta ciekawość lub wypadek zostania jeńcem — wyrywa go ze swego zakątka. Zdarza się to jednak bardzo rzadko — tysiące ludzi spędza całe swe życie w granicach swej gminy — nie wychodząc poza nie. Wyjście bowiem nie jest bezpieczne — sąsiedni feodał jest po większej części wrogiem jego pana, po drogach włóczą się zbójcy — wpaść w ręce oprawców jest rzeczą bardzo łatwą.
Toteż w swoim zaścianku ludzie rodzą się żyją i umierają. Tylko wojenne drużyny pana zwiedzają trochę świata — jest to jednak nieliczny procent ludności. Jak ciasne jest pole życia mieszkańca gminy — tak ciasnym musi być także horyzont jego myśli; w ciągu życia otrzymuje on skąpą sumę jednostajnych wrażeń. Wrażenia są podstawą psychicznego rozwoju — zależnie od nich formuje się taki lub inny psychizm człowieka. Tutaj mamy dwie główne cechy: mała liczba wrażeń (mówimy tu właściwie nie o prostych wrażeniach fizjologicznych — lecz o asocjacji tych prostych wrażeń w proste wyobrażenia, pojęcia) — i jednostajność wrażeń. Środowisko w którem człowiek żyje dostarcza jego mózgowi małą liczbę wyobrażeń (pojęć) — a przytem odbywa się ciągłe powtarzanie się przyjmowania przez mózg tych samych (pojęć) wyobrażeń. Wynikiem pierwszej cechy — jest ubóstwo myśli — z braku materjału myśli nie mogą się tworzyć obficie — horyzont świadomości jest zaciśnięty. Ponieważ jest mało materjału do procesu myślowego — przeto zdolność tworzenia myśli, rozumowań ćwiczy się mało — jest słabo rozwinięta.
Wynikiem drugiej cechy (a także pierwszej) jest i to że mózg wogóle mało pracuje, a przez powtarzanie się jednych i tych samych procesów myślowych tworzą się utarte drogi i tem większa trudność dostępu dla nowych. Praca mózgowa przy małej ilości procesów odbywa się spokojnie — małym kosztem sił organizmu. Ze szczupłością pojęć i ubóstwem myśli łączy się także szczupłość pożądań, upodobań, gustów. Z takim stanem umysłu łączy się stan spokoju moralnego. Ponieważ potrzeby przystosowane są do możności — ponieważ niema potrzeb, któreby nie mogły być zaspokojone — przeto człowiek czuje się zadowolony z życia — o ile nie staje się ofiarą siły brutalnej. W swem ognisku domowem, aby doń tylko nie wtargnęła krzywdząca ręka jakiego feodała — może on zawsze znajdować szczęście. Ubóstwo myśli stanowi jedną z największych przeszkód dla rozwoju krytycyzmu, a zarazem czyni umysł podatnym do przyjmowania wierzeń religijnych — do zupełnego poddania się kościołowi.
Zgodność jaka istnieje między pragnieniem a życiem — możność znalezienia szczęścia w ognisku domowem uniemożliwia wytworzenie się społecznych rewolucyjnych uczuć — a tylko pojedyncze gwałty wywołują pojedyncze przypadkowe bunty.
Świat poza gminą będący jest dla człowieka nieznany — jego ludzie, życie, obyczaje. Z okien chaty swojej widzi on na dalekim horyzoncie nieskończone pasma ciemnych puszcz, do których zawędrować nigdy by się nie odważył. Rzadko kto wrócił stamtąd żywy — Jeżeli wracał — opowiadał dziwy i straszydła. Ze zdarzających się w różnych czasach wypadków, przewidzeń, tworzyły się bajki, legendy, świat cały niewidzialnych istot, upiorów, dla istnienia których świat tajemniczy otaczający gminę stanowił doskonały grunt. Człowiek nie wie co się tam, dzieje, kto mieszka w tych nieprzebytych puszczach — przypuszczać może, że najrozmaitsze rzeczy, jakie mu tylko fantazja nasunie, podobnie jak my przypuszczeniami zaludniamy światy inne; tembardziej — że umysł jego nie myśli przyrodniczo — że nie widzi on jeszcze żadnej ciągłości zjawisk. Cud jest dlań możliwy — tembardziej więc wyobrażać może łatwo rzeczywistość zaklętych księżniczek, smoków, djabłów, nimf wodnych, zamieszkujących swe kryształowe pałace, karłów i olbrzymów, tysiące potworów, które stopniowo tworzą się w jego umyśle gdy swobodny od pracy patrzy na widnokrąg daleki a tak zagadkowy — tworzy się z pierwiastków znanych mu form ludzkich i zwierzęcych. Religja pomaga mu do tego — mówi o piekle, djabłach, aniołach, ludziach wychodzących z grobu, potworach. — religja powagą swą, świętością utrwala go w zabobonach, w wierze w świat fantastyczny bajek. Nic mu do tego na przeszkodzie nie stoi — przyrody nie zna, na zjawiska patrzeć nie umie, na świat patrzeć może tylko przez szkła nauki kościelnej, a w dodatku nie może sprawdzić, czy na dnie jezior nie kryją się nimfy, czy w puszczach nie mieszkają szatańskie potwory, czy nie mają swojej siedziby najrozmaitsze cuda. Tak więc tajemniczość świata otaczającego czyni umysł podatny do przyjmowania pojęć fantastycznych do zabobonności, do wiary w świat duchów i dziwactw. Bajki mają swój grunt materjalny, a to rzecz ważna. Człowiek z umysłem tak nastrojonym niech że wejdzie zmuszony jakimś wypadkiem do puszczy — każdy cień, światło, głos, szmer dopasowuje się w jego umyśle do postaci zaczarowanych — kobieta, którą tam spotka będzie dlań wiedźmą, pustelnik cudotwórcą, który wszystko wie i wszystko zrobić może. Stąd także każdy cudzoziemiec witany jest z nieuprzejmością, obawą, podejrzenie na jego związek ze światem złych duchów pada bardzo łatwo.
Zupełna odrębność gminy — ekonomiczna i polityczna (o ile kilka gmin nie należy do jednego powiatu) — bardzo rzadkie stosunki, życie zaściankowe mieszkańców czyniły z gminy jakby odrębny mały naród. Sąsiednie gminy są nie tylko mało znaną obczyzną, lecz występują zwykle w formie wrogiej pod postacią rabujących drużyn i pachołków feodała. Każda gmina prawie posiadała swoje odrębne zwyczaje, prawa, tradycje, życie duchowe — nie mając nic wspólnego lub bardzo mało z gminą sąsiednią. Nawet język różnił się nieraz znacznie — utrudniając porozumienie się wzajemne. Pieśni, podania, ubiory były odmienne. Jedna tylko religja była wspólna. Taki stan wykluczał zupełnie istnienie narodowości — nie tylko nie było politycznej jedności narodowej — lecz nie było także jedności narodowej w zwyczajach, języku, strojach, tradycjach, pieśniach (ludowej literaturze — klasztorna łacińska kosmopolityczna), interesach zewnętrznej polityki a przez to samo nie mogło być uczuć narodowych, narodowego patrjotyzmu. Uczucia społeczne człowieka zacieśniały się wyłącznie do jego gminy — w tych granicach miały one jeszcze jakieś realne podstawy (allmendy), przechowana jeszcze tradycja wzajemnej pomocy i obrony — chociaż już dosyć słaba i mało użyteczna wobec pięści feodała. Uczucia społeczne redukowały się więc do solidarności gminnej — będącej dalszym ciągiem i pozostałością dawnej solidarności rodowej. Nad nią jednak miały stanowczą przewagę uczucia domowe — zaś rozszerzyć się nie mogła ona — nie miała ani gdzie, ani poco. Gminę więc otaczali wrogowie lub ludzie zupełnie obcy. Jest to tama dla upowszechniania się nowych wiadomości, idej, wynalazków. Jedyne drogi, któremi myśli mogą kursować po kraju — to duchowieństwo. Ksiądz gminy był nie tylko pasterzem dusz, lecz także i gazetą światową. Był to najinteligentniejszy umysł w gminie — do którego wszyscy udawali się po rady, wskazówki, wiadomości najrozmaitszego rodzaju. Jedna tylko plebanja lub klasztor posiadała bibljotekę. Stamtąd tylko wychodziła nauka czytania, pisania, retoryki, gramatyki, teologji. Monopol ten dawał księdzu niezaprzeczoną przewagę moralną w gminie. Nawet feodał był mu po większej części uległy. Wszystko więc sprzyjało absolutnej władzy kościoła nad duszą człowieka.
Człowiek, wytwarzając sam cały przedmiot od początku do końca — przeprowadzając go sam przez wszystkie fazy, czuje się jako wytwórca zupełnie niezależny od innych ludzi. Poczucie swej niezależności wytwórczej rozbudza w nim poczucie indywidualizmu, poczucie osobistego znaczenia w życiu, możność egzystencji o własnych siłach, psychizm robinsonowski. To nie znaczy jednak żeby on przez to czuł siłę swoją — przeciwnie, nieposkromiona jeszcze natura, gwałty ludzkie tyranizują go fizycznie. Tajemniczość świata, wiara religijna tyranizują go moralnie — jako człowiek on czuje się „robakiem tylko“, siły ludzkiej nie czuje. On czuje tylko swą samodzielność jednostkową, możność obchodzenia się bez pomocy innych, możność życia odosobnionego. Jest to jego indywidualizm życiowy pozwalający mu nie troszczyć się o ludzi. To wyrobiło pewien egoizm — wyrobiło to pojęcie, że gdyby nawet cała gmina przepadła (nie mówiąc już o kraju) to mimo to on mógłby żyć jak dotąd.
Uczucia te rozwijają się jeszcze bardziej skutkiem całkowitej gospodarczej niezależności jednostki, a raczej domu. Dom wszystkie swoje potrzeby sam zaspakaja, nikogo nie potrzebując. Rodzina feodalna jest to zupełna jednostka, organizm gospodarczy — całkowity i niezależny — jest to prawdziwa rodzina robinsonowska. Stąd też ogromny rozwój indywidualizmu domowego, zupełna przewaga uczuć i interesów rodzinnych, egoizm domowy i obojętność dla reszty ludzi. Stąd ognisko domowe jest dla człowieka największą świętością po Bogu, najświętszemi uczucia rodzinne — interesy rodzinne najważniejszemi. W domu musi panować zupełna harmonja — stąd posłuszeństwo żony i dzieci dla ojca. Kobieta w ognisku domowem odgrywała najważniejszą rolę — stąd cześć dla kobiety.[1]. Cnoty domowe — podstawa całej etyki stają się głównem natchnieniem człowieka (w sztukach pięknych, poezji) — zajmują pierwsze miejsce w kodeksie[2].
Dobry ojciec, syn posłuszny, brat zgodny są ideałami człowieka. Serce powinno należeć całkowicie do ogniska domowego — naturalnie po Bogu. Ognisko domowe — to ognisko i treść całego życia lecz nad nim musi być oko Opatrzności i Anioł Stróż. Ognisko domowe: rodzina, chata, ziemia, kościół, mogiły przodków — to jedyna ojczyzna i całe pole życia. Apoteoza jego, psychizm domowy (zaścianku) — wytworzony wskutek gospodarczej samodzielności domu, jego stanowisko jako jednostki ekonomicznej — przetrwało bardzo długo po upadku jego realnych podstaw — dziś jeszcze istnieje w poezji i marzeniach — posiada bowiem w sobie pewien czar życiowy, którego człowiek potem już nigdy nie znał — rozkosz spokoju ducha, rozkosz zupełnego zdrowia.
Psychizm domowy jest to najbardziej zasadniczy rys duszy człowieka feodalnego. U nas przetrwał on najdłużej pośród szlachty. Dziś jeszcze można go tam odszukać. Przedstawia go cała literatura szlachecka.
Ponieważ człowiek wytwarza cały przedmiot — więc naprzód musi wytworzyć sobie plan całości, obmyślić każdy szczegół roboty, szczegóły te umiejętnie dopasować. Ponieważ robota jest czysto indywidualna, ponieważ każdy przedmiot nosi na sobie nazwisko wytwórcy — z robotą więc łączy się ambicja wytwórcza — dba on żeby przedmiot był jak najlepszy, wykonywując go z zamiłowaniem artysty, dba zarówno o jego cechy wszystkie jak i o wygląd estetyczny. Wytwarzanie całkowitego przedmiotu łączy więc w sobie z konieczności pracę umysłową z fizyczną — nie można pracować automatycznie, trzeba obmyślić całość, kombinować — jednym słowem myśleć nad robotą. Skutkiem tego praca przyczynia się do rozwoju myślenia, do rozwoju zdolności kombinacyjnych — do rozwoju wyobraźni, do rozwoju uczuć estetycznych. Praca jest przez to przyjemna, jest urozmaicona, nie zmusza człowieka do jednostajnych wysiłków — pozwala mu w równej mierze rozwijać wszystkie swe organy zarówno mózg jak i mięśnie, skutkiem tego nie wytwarza żadnych kalectw, nie psuje organizmu nadmiernym rozwojem jednego organu — ludzie nie zamieniają się w organy (jak dziś). Ówczesne społeczeństwo podobne jest pod tym względem do kolonji korali lub ascidij, gdzie każdy osobnik ma wszystkie organy funkcjonujące, podczas, gdy dzisiejsze podobne jest raczej do kolonji hydroidów, gdzie osobniki wyspecjalizowały się w organa i nawzajem bez siebie żyć by nie mogły.
Artyzm pracy podnosi nawet człowieka w jego własnych oczach — czuje on w sobie duszę, iskrę Bożą, możność tworzenia — ten największy dar, czuje się stworzony na obraz i podobieństwo boskie — dogmat wiary jest dla niego widoczny. Napawa go to wdzięcznością, rozczula — on ten robak nędzny — może jednak na wzór Boga tworzyć ucieleśniać swe myśli. Człowiek więcej posiada, niż czuje do tego prawa, godności — jakżeż nie ma zato chwalić stwórcy, znosić z pokorą krzyż życia — kiedy on, ten „proch“ ma jednak nieśmiertelnego ducha, może naśladować Boga, kiedy Bóg wywyższył go nad wszystkiem stworzeniem. To też boi się popaść w dumę by łaski tej nie utracić, boi się pomyśleć, nawet o zrównaniu się ze stwórcą. To nie jest dzisiejszy człowiek — dumny i zuchwały, który czuje potęgę ludzką, czuje moc swoją i wścieka się na swoje pęta — przeciwnie — człowiek feodalny, zgnębiony siłami natury, przytłoczony wielkością Boga — dziwi się, że tyle może, uczuwa za to wdzięczność, widzi w tem szczególniejszą łaskę, której niegodny jest nawet, łaskę tak wielką, że czuje obowiązek przez dobrowolne cierpienia okupić ją i obronić się przed pokusami ambicji.
W gospodarce naturalnej praca jest ograniczona potrzebami osobistemi — niema ani gorączki zysku, ani potrzeby zwiększania produkcji, niema żadnego ryzyka, ani geszefciarskiego pośpiechu i niepokoju. Praca jest spokojna, powolna, połączona z myśleniem, odbywa się w domu w kole rodzinnem, po większej części na świeżem powietrzu, nie wyczerpująca sił, nie nużąca swą jednostajnością bezmyślną, odbywana samodzielnie bez nadzorcy i jego batoga z wszelką swobodą, nie miała na sobie ani hańbiących cech niewolnictwa, ani też fizycznych i nerwowych męczarni kapitalistycznych. Przeciwnie praca w takich warunkach odbywana wpływała zdrowo na organizm, pozwalała mu rozwijać się wszechstronnie i normalnie, sprzyjała zdrowiu nerwowemu, równowadze moralnej. Nawet to że nadwartość oddzielić się dawała widocznie i to wpływało na moralne zadowolenie pracującego. Przy tem wytwarzając nadwartość człowiek nie czuł niesprawiedliwości (usunąwszy gwałty) — on za tą nadwartość otrzymywał opiekę pana, prawo do ziemi — wobec pojęcia o konieczności poddaństwa (o czem niżej) uczucia niesprawiedliwości być nie mogło, szczególnie przy religijnych pojęciach. Dla pana pracował w poczuciu obowiązku, praca ta była ograniczoną i nie zbyt ciężką — stąd też odbywał ją z lekkiem sercem, ze spokojem moralnym rewolucja nie miała tu gruntu. (Mówimy ciągle tylko o zjawiskach społecznie koniecznych — a nie o tych, które występowały zależnie od indywidualnych cech. Pan feodalny mógł być dobrym albo złym — zależnie od tego poddanym mogło być lepiej lub gorzej — dzisiejszy zaś kapitalista nie może być ani dobry, ani zły, jako kapitalista — musi zawsze być jednakowy — przymioty osobiste właściciela w produkcji i losie robotnika nie grają dziś żadnej roli — w feodalizmie zaś wpływały zawsze na los pracujących).
Tak samo całe życie człowieka w gminie, pozbawione gorączkowego pośpiechu, częstych wzruszeń, jednostajne i spokojne po większej części, bez wielkich wysiłków pracy, w blizkiej styczności z naturą, w warunkach hygienicznych wsi lub małych miast — sprzyjało zdrowiu fizycznemu i zapewniało spokój nerwowy, równowagę moralną — tak znakomicie podtrzymywaną także przez religję, wiarą w opatrzność, życie przyszłe, nagrody niebieskie, wiarą, która całkowicie i niewzruszalnie panowała nad umysłowością ludzką. Dowodem tego zdrowia są dla nas pamiątki z życia tych czasów — jak zbroje, oręż, narzędzia, ubiory, sprzęty, mówiące o potężnym wzroście, silnej budowie człowieka, wielkiej sile mięśniowej, tradycje długiego życia, doskonałego zdrowia (z wyjątkiem epidemij). O zdrowiu nerwowem, sile charakteru, woli, odwadze, bezwrażliwości mówią nam fakty z życia ówczesnych ludzi — świadczą że nie znano dzisiejszej nadczułości, zdenerwowania, chorób nerwowych — z wyjątkiem szczególnych okresów klęsk — zarazy, napadów tatarskich, głodów (XI w. przez 40 lat) — i wtenczas wybuchające wśród tych nieszczęść choroby umysłowe i nerwowe miały swoje specjalne cechy i zupełnie różniły się od dzisiejszych — była to gwałtowna zmiana zdrowego organizmu, jaka często spotykała się wówczas wskutek strasznych wypadków, a nie jak dzisiaj rozwijających się ciągle i stopniowo z pierwiastków istniejących w organiźmie pod wpływem sprzyjających warunków życia.
Był jeden czynnik który rozwijać mógł pewien nienormalny stan, rozstrój nerwów — była to religja. Między ludźmi znajdują się zawsze umysły bardziej wrażliwe na pewne pojęcia, bardziej podatne do silnych uczuć. Pojęcia religijne były panującemi — pożądania religijne najsilniejsze. Gdy nastaje czas klęsk wielkich — myśl ogółu zwraca się przedewszystkiem do Boga — w grzechach widziano przyczynę klęski — przebłagać Boga jest pierwszą rzeczą, kościół dopomaga do tego. Lecz umysły wrażliwsze — w czasie takim fanatyzują się — cała ich dusza zbiega się w jednym punkcie — zrywają z dotychczasowem życiem, stają się pustelnikami i t. d. Inni znowu straciwszy wśród klęski wszystko — nie mają innego wyjścia jak oddać się zupełnie Bogu. Każda większa klęska — najazd, mór, głód wytwarzały całe zastępy takich fanatyków, ludzi — w których odbyła się taka przemiana — że to co przedtem zajmowało w ich duszy najpierwsze miejsce — teraz wypełniło ją całą — ujednostronnili się — nie tylko organem — mózg — lecz specjalną cechą jego funkcyj. Tacy ludzie są już nienormalni — równowaga ogólna ginie, warunki nowego życia — ascetyzm — monoideizacja — rozwijają rozstrój nerwowy, chorobliwy stan egzaltacji, cechujący się subjektywnie zupełnym spokojem ducha, uczuciem równowagi moralnej, mogący jednak także rozwinąć pewne cechy epilepsji, histerji, obłędu. Ówczesne przeto choroby nerwowe mają takie same znaczenie społeczne, jak pokaleczeni, ranni, wycieńczeni, którzy pozostają po przeszłym krwawym huraganie.To nie chorzy z życia — a chorzy z wypadku. Co innego gdy kule oczy wybiją — a co innego gdy robotnik ślepnie od kurzu fabrycznego. Ponieważ jednak wypadki takie zdarzały się dosyć często — przeto liczba ludzi egzaltowanych, chorych nerwowo utrzymywała się ciągle, nie mamy jednak żadnych dowodów, aby się zwiększać miała. Strony bardziej zaciszne świata mało posiadały egzaltowanych i chorych umysłowo. Najpewniej było dużo zakątków gdzie takie typy wcale nie były znane. W niektórych krajach nie spotykamy żadnej epidemji.[3].
Najliczniejsza kategorja tych chorych — najsilniejsza epidemja nerwowa — byli to czarownicy i czarownictwo. Zastanowimy się nad nim dalej aby wykazać, że nie przeczy ono wcale ogólnym cechom duszy feodalnej — cechom zdrowia, równowagi, spokoju moralnego.
(Do opisania: różne sceny fanatyków, typy pustelnicze, święci, zakony ascetyczne, cuda i widzenia).
Poddaństwo było warunkiem egzystencji — człowiek wolny nie mógł istnieć — był on ofiarą wszystkich — wszyscy mogli go grabić — był bez obrony — nie mógł mieć ani gospodarstwa, ani życia spokojnego. Poddany bywał grabiony czasem i od własnego pana, miał jednak jego opiekę — był mu potrzebny — pan musiał dbać o istnienie i spokój poddanego bo w tem był własny jego interes. Tylko z pańską obroną człowiek mógł żyć spokojnie. Poddaństwo dawało więc jednak możność spokojnego istnienia, dawało opiekę przed gwałtami siły brutalnej. Poddaństwo jako warunek egzystencji — wżarł się jako pojęcie w ludzkie umysły, przedstawiał się jako tak konieczny, jak powietrze lub słońce. Na poddaństwie opierał się cały ustrój społeczny — poddaństwo było warunkiem bytu dla wszystkich chłopów, mieszczan, panów, książąt. Dla życia społecznego nie było innej formy. To też ideja o konieczności i wieczności poddaństwa panowała powszechnie. Kościół, ten krzewiciel poddaństwa uświęcił ją uczynił z niej niemal doktrynę wiary. Ludzkie umysły nie są nigdy zdolne wybiegać poza istniejący ustrój — warunki w których żyją, o których słyszą w najdawniejszych podaniach i tradycjach — wydają się im niewzruszone jak prawa natury. Poddaństwo uważane było jako rozporządzenie Boga. Było to przekonanie zarówno chłopów jak i panów — ani chłopi, ani panowie nie umieli by żyć bez niego. W Polsce do niedawna jeszcze można było z nim spotykać się. Literatura szlachecka jest niem przepełniona. Podobnie jak w starożytności najwybitniejsze umysły nie mogły uwolnić się od idei będącej mózgowem odbiciem się istniejącego ustroju społecznego. Bossuet mówi: „potępiać poddaństwo było by to przesadzonem sentymentalizmem, sentymentalizmem tych, co każdą wojnę uważają za niesprawiedliwą. Było by to nietylko potępieniem wszystkich praw ludzkich, przyjmujących poddaństwo — lecz także byłoby to potępieniem Ducha świętego, który przez usta św. Pawła każe poddanym pozostać w swym stanie i nie zmusza panów by ich oswobodzić“. — Zrobiono więc z tego nawet dogmat wiary. Rzecz prosta — że gdy odmieniły się warunki ekonomiczne. Duch Święty także zmienił swoje przekonanie — kościół katolicki by nie upaść musiał przystosować się do nowych form życia — zobaczymy, że był nawet krzewicielem i rewolucjonistą wobec starego feodalizmu — podobnie jak dawniej odgrywał taką rolę, niszcząc swą propagandą niewolniczy ustrój.
Z tego pojęcia o naturalnej konieczności poddaństwa — musiały wytwarzać się inne. Od początku świata prawie był pan i chłop — oparto się na biblji — Chama grzesznika dano za praojca chłopów, — grzech jego przenosił się na jego potomków i było wolą Boga żeby pokolenia Chama żyły w poddaństwie aż do końca świata — nawet odkupienie Chrystusa grzechu tego nie zmyło.
Chłopi był to więc specjalny gatunek ludzi — w krwi których płynął ciągle straszny grzech — nad których głową wisiał gniew boży — którzy tylko pracą, pokorą, cierpieniem zbawić swą duszę mogli. Przekonanie to było powszechne — nawet sami chłopi patrzyli na panów jak na innych ludzi, z inną krwią i duszą. — To pojęcie o gatunkowej odrębności panów i chłopów, o niższości chłopów nawet wobec Boga, pojęcie o chłopskiej doli i stanowisku jako o zrządzeniu boskiem datującem się od potopu i mającem trwać do końca świata — pojęcie to mamy wyraźne w tysiącach pieśni, przysłów, podań, w ówczesnych traktatach filozoficznych, społecznych i prawnych. Prawo nad chłopem trzeba było uzasadnić tak samo za pomocą nauki i religji jak dawniej uzasadniano prawo do niewolnictwa, jak dziś uzasadniają prawo prywatne do kapitałów. Umysł ludzki unika sprzeczności wewnętrznych — stara się zawsze łączyć i harmonizować wszystkie pojęcia jakie posiada. Każdy chce być logicznym sam przed sobą. (Pieśni, przysłowia, podania, książkowa literatura — wymieniające naturalną niższość chłopa).
Z pojęcia tego rozwinęły się wszystkie t. z. „przesądy stanowe“ — które przetrwały do dziś dnia jeszcze gdzie niegdzie (szczególne śród polskiej szlachty) — a które w życiu ludzkiem były przyczyną tylu różnych cierpień. Te przesądy urodzenia stworzyły całą odpowiednią sobie obyczajowość, etykietę, odpowiednie sobie zasady moralne i cały szereg uczuć.
Miłość panny z zamku dla chłopa była występną. Zgwałcenie chłopskiej żony lub córki przez pana nie było występkiem. Zabicie chłopa mniej znaczyło niż szlachcica. Krzywdzenie chłopa nie ciążyło na sumieniu. Chłop mówiąc do pana musiał stać bez czapki. Padanie do nóg.
Opieka pana warunkowana była spełnianiem powinności: wypełnianie obowiązków względem feodała, wierność, posłuszeństwo dla jego władzy, pokora względem niego — były to warunki jedynie możliwej wówczas egzystencji człowieka. Jak koniecznem było poddaństwo — a stąd i pojęcie jego „naturalnej“ konieczności i boskiego pochodzenia, tak koniecznem było wypełnianie warunków poddaństwa.
Wypełnianie warunków wymaga posłuszeństwa, pokory i wierności dla pana[4]. Od tych cech zależał typ jednostki; były one ekonomicznie, społecznie niezbędne. Wytworzyć się więc musiało o nich pojęcie jako o obowiązkach świętych, jako o cnotach — w czem energicznie dopomagał kościół na tych „cnotach“ opierając poddaństwo — a na poddaństwie ustrój społeczny. Nawiązał on przytem logicznie z pojęciami katolickiemi i postawił na pierwszem miejscu w katechiźmie — jako wymagania Boga. Na wzór wzięto Chrystusa. Chrystus był posłuszny i pokorny — dał wzór ludziom.
„Błogosławieni cisi i pokorni duchem“ powtarzało się ciągle.
W starych pismach chrześcijańskich znajdujemy już tę moralność. Była ona bowiem niezbędną zaraz na początku II okresu (pozytywnego — patrz rozdz. Kościół) kościoła. Nieposłuszny, hardy, niewierny panu — był wyrzutkiem społeczeństwa — nie mógł zająć żadnego miejsca w feodalnej hierarchji — tak przedstawiali sobie szatana — buntownika niebios — widocznie więc że na tych cnotach wierności, pokory i posłuszeństwa — zasadzała więc cała etyka — brak tych cnot strącił archanioła w otchłań, zrobił go księciem ciemności. Szatan był przedewszystkiem uosobieniem dumy, pychy, niezależności, przeniewierstwa w posłuszeństwie — są to więc największe zbrodnie. I rzeczywiście były one wówczas zbrodniami społecznemi, bo niszczyły ustrój cały — a do tego było jeszcze daleko. W niebie jest cała hierarchja, na ziemi także. Obie łączą się ze sobą przez kościół — papieżem. Najwyższy Bóg — dalej różne stopnie świętych i aniołów — potem ziemscy przedstawiciele Boga — papież, cesarze, króle — dalej arcybiskupi — książęta — potem różne stopnie feodałów duchownych i świeckich — wreszcie chłopi. Na każdym stopniu tej wielkiej hierarchji — niezbędne są cnoty wierności, pokory i posłuszeństwa. Każdy wasal musi je wykazywać wobec swego suzerena — gdyż inaczej traci lennictwo. Przysłowie mówi: „qui fief nie fief perd“, trzeba więc było być (nie zdradzać pana), posłusznym (wykonywać zobowiązania), pokornym (oddawać należyte hołdy, zachowywać etykietę). Rzecz jasna, że im wyżej w hierarchji — tem mniejsze były obowiązki, tem słabiej występowała pokora.
Cnoty te jednak są rękojmią wypełniania obowiązków feodalnych — rękojmia moralna dla bytu tak wasala jak suzerena — stanowiły powszechną moralność. Były one honorem i etyką rycerza. Etyka mówiła: prawość — jest to dotrzymywanie danego słowa. Kto łamie swą wiarę bezcześci się. Niedotrzymanie słowa, obietnicy, przeniewierstwo, zdrada, kłamstwo — należało do największych grzechów. Bardzo być może, że w tej epoce społecznej dopiero wytworzyły się one jako pojęcia etyczne — a w każdym razie wówczas rozwinęły się najsilniej.
Ta „prawość“ była dumą rycerstwa — i stosowała się do wszystkiego. Przechodziło to nieraz w fanatyzm. Dla dotrzymania danego słowa szło się na męki, czyniono największe ofiary. Był to zasadniczy punkt honoru. Z tej epoki zdarzają się dziś atawistyczne typy. Podobny honor, prawość był także i u chłopów, gdyż było powszechnym pojęciem moralnem.[5].
Podnieść rękę na pana jest najwyższą zbrodnią. Zwyczajowe prawo barcelońskie mówi: „Ten, który będąc świadomy celu dotknął pana swego ręką lub językiem, zabrał mu zamek — popełnił najcięższe wiarołomstwo“.
Nawet wtedy gdy suzeren krzywdzi wasala — ten nie powinien mścić się na nim — ubliżyło by to honorowi rycerza — który przysięgał być wiernym. Wierność jest cnotą tak potrzebną, że nawet przygłusza naturalną u feodałów ambicję i dumę. Bernier wasal Raoula de Cambrai doznał zniewagi od swego pana — inni rycerze zapytywali go: jak może dalej jeszcze służyć. Na to odpowiedział: „Raoul mój pan jest bardziej wiarołomny niż Judasz — ale jest on moim panem“. Wtedy wszyscy mówili: „Bernier masz słuszność“.
Umysł ludzi ma tę cechę, że w nim każde pojęcie, zasada moralna, wynikająca z pewnego faktu — dąży do rozszerzenia się i na inne. Tak samo moralna zasada wierności uogólniła się na wszelkie inne stosunki ludzkie — trzeba było być wiernym panu, religji, wodzowi, mężowi (żonie), powołaniu. Honor dotrzymywania słowa we wszystkiem: względem pana, wierzyciela, towarzysza, kobiety i t. d. Oszukaństwo wszelkiego rodzaju było grzechem. Shańbionym był kto oszukał kobietę, kto nie spłacił długu, kto zrobił zawód przyjaźni i t. p. Stad — wierność słowa rycerskiego (szlacheckiego). Nawet lichwiarze pożyczali na słowo. Także i dlatego powodu (nie mówiąc o powadze ogniska domowego)
za zbrodnię uważano cudzołóstwo złamanie wierności, uwiedzenie panny (złamanie słowa).
Stąd także wszelkie fałszywe świadectwa, krzywoprzysięstwa, kłamstwa uważane były za jedną z największych zbrodni. Prawo za te występki przekłuwało język (św. Ludwik), obrywało wargi (Ludwik XII) i t. p. Tysiące legend, opowiadań z epoki bieżącej krążyło między ludem, przyjmowane z zupełną wiarą, faktów kar doraźnych Boga za krzywoprzysięstwo, złamanie słowa, fałszywe świadczenia i t. p. Kłamstwo było w powszechnej ohydzie wszystkich klas. Do umysłów chłopskich cnoty poddańcze wżarły się tem silniej. Być wiernym panu, posłusznym i prawym to znaczyło mieć byt zapewniony. Podobnie jak samo poddaństwo przedstawiały się one jako nakazane od Boga — doświadczenie życiowe uczyło, że nie wypełnianie obowiązków względem pana prowadzi za sobą nieszczęście — karę bożą. Pana uważał za istotę wyższą — nie odczuwał przeto hańby pokory — tembardziej, że przed oczyma postawiono mu przykład Chrystusa. Religja kazała mu nawet gwałty i krzywdy znosić z pokorą, uderzony w lewy policzek ma podstawić prawy i t. p. Pokora zresztą jest warunkiem ekonomicznego bytu chłopa, za ziemię którą posiada obowiązuje się chłop znosić prawo pańskie — prawo brania, prawo pierwszej nocy, które musiały wzburzać całą krew człowieka. Obyczaje stosowały się do pojęć — chłop uważany za niższego człowieka — był odpowiednio do tego traktowany. W etyce pańskiej — chłop ma inną duszę — gorszą, chłop przez Boga oddany na usługi panom — a to upoważnia do wielu rzeczy. Pan chłopu słowa niedaje nigdy. Ograbienie chłopa nie jest grzechem gdyż cała jego własność to pańska — cudzołóstwo w domu chłopa także nie grzech (religja nie usprawiedliwia tego — choć prawo istnieje — prawo pierwszej nocy) — pan może bić chłopa „po ojcowsku“, karać go jak „dziecko swoje“. Grzechem jest zabić chłopa, spalić go, skaleczyć ciężko — gdyż czynności takie ułatwiły by upadek feodalnych gospodarstw i państwa — potęga cała których i znaczenie na liczbie poddanych zasadzała się. Prawdopodobnie więc — w moralności zalecanem było „ojcowskie“ obchodzenie się z chłopem[6] — dla tegoż samego względu — i o ile nie stawały temu na przeszkodzie jakieś namiętności feodałów — w większości wypadków „ojcowskość“ ta musiała być faktyczna. We własnym interesie pan musiał dbać żeby jego czynszownik był zdrów, gospodarował dobrze i rozmnażał się. Rozsądni unikali przeto gwałtów. „Poddańcza sielanka“ — tyle razy idealizowana szczególnie w polskiej literaturze. — Pan „ojciec chłopów“ surowy lecz sprawiedliwy dbały zarówno o ciało jak i o duszę swych poddanych, strzegący by wykonywali obowiązki, często razem odprawiający modły — to nie jest wcale wymysł sentymentalnych szlachciców, sielanki takie musiały istnieć dość szeroko (mamy opisy niektórych w polskich zabytkach) gdyż to był interes społeczny pana. Wzajemna pomoc naturalna, która istniała między chłopem a panem — oparta na egoistycznych interesach każdego (chłop żeby mieć byt zapewniony dawał czynsz — pan aby mieć czynsze dochód najlepszy wówczas — musiał dbać o czynszownika by nie zmarniał i nie przepadł) — otóż te wzajemne inttersy pomocy musiały z konieczności rzeczy wytworzyć odpowiednią sobie wzajemną etykę, obyczajowość zaś w każdej epoce to co jest społecznie niezbędne — co utrzymuje dany ustrój ekonomiczny — w umysłach nabiera powagę świętości, zasad moralnych i filozofja sili się ująć to oprzeć na systemie prawd bezwzględnych — umysły nie zdolne są wybiegać poza istniejące środowisko. W normalnych przeto warunkach — chłop był naturalnie wiernym, posłusznym i pokornym i uważał to za cnoty, za dobro — podobnież pan był sprawiedliwy, strzegł od gwałtów i nadużyć; w moralności jego (przekazanej nam w literaturze) istniało „być dobrym panem“ — jako cnota — sprawiedliwym dla poddanych — kara za złe — nagroda za dobre — wstrzymywanie się od gwałtów — niszczenie wsi, zabijanie, grabież swych poddanych — uważało się za występek.[7]
Jednakże musiały być osobniki nie mogące przystosować się, do warunków normalnych — między feodałami znajdowali się straszni rozpustnicy, ludzie z instynktem krwiożerczym, półobłąkani — lubujący się widokiem cierpień, chciwi bez potrzeby — dla samej chciwości — tacy grabili swych poddanych, zdzierali zeń ostatnią koszulę, za byle co poddawali srogim torturom — zabijali nawet — gwałcili córki — byli plagą gminy. Takie gminy doprowadzone do ostateczności buntowały się — nic nie mogło powstrzymać ludzi których ognisko domowe — największa świętość, ciągle gwałcone było. Nawet religją nie zdołała w tych razach być dostatecznym wędzidłem — znajdowali się także ludzie co słowa boże tłumaczyli po buntowniczemu — godzili sumienie z buntem. Zresztą myśl religijnego buntu w chwili takiej przebiega wszystkie umysły zbuntowanych, ludzie starają się godzić wiarę swą z nowymi czynami — czynami które tkwiły dotąd w ich umysłach jako pojęcie „zła“. (Zobaczymy to w rozdziale „Walka klas“).
Jak widzieliśmy poddany jest skrępowany we wszystkich swych czynnościach życiowych. Skrępowany jest w gospodarstwie (tutaj prócz pana krępuje gmina lub cech) nie mogąc według swej woli zaprowadzić najmniejszych zmian: skrępowany jest w ruchach — nie może gdyby chciał nawet i potrzebował (choć sama chęć bardzo rzadko zdarzać się mogła) zmienić miejsce pobytu lub nawet wyjechać tylko na dłuższy czas — a w dalsze strony i na krótki, bez woli pana nie może; skrępowany jest w swych interesach — nie może ani dzieciom przekazać, ani sprzedać, ani pożyczyć — gdyż nie tylko jego własność jest warunkową, lecz i osoba zależna zupełnie od pana; nie może swobodnie żenić się — bez zgody pana małżeństwo nie istnieje; nie może swobodnie rozporządzać losem swych dzieci — gdyż i dzieci jego są w poddaństwie. Tym sposobem — człowiek jest skrępowany, we wszystkich czynnościach swego życia — każdy krok jego stosować się musi do woli pańskiej. Wszystkie jego projekty, zamiary, myśli, chęci — są uwarunkowane — obok każdej zjawia się w duszy zdanie „jeśli Pan pozwoli“ razem ze zdaniem „jeżeli Bóg zechce“. — Poczucie własnej woli znika prawie — człowiek przyzwyczaja się, postępować według woli innego człowieka którego uważa za istotę wyższą. Skutkiem tego nad czynami swoimi — nad urządzeniem swego życia — nad swym losem — nie potrzebuje wiele myśleć. Niema rzeczy, faktów życiowych nad którymi musiałby się zastanawiać, sam wybierać drogę, — sam sobą kierować. Wola pańska rozstrzyga wszystko. Do niej musi przystosować swoje upodobania, uczucia. Najprostszym wynikiem takich warunków życia jest zanik poczucia woli własnej. Całe życie do tego prowadzi. Dzieckiem będąc — ulegać musi ślepo ojcu — dorosłym — słucha pana — a oprócz tego — ulega w zupełności księdzu.
Cecha ta wyrobiona przez pokolenia jeszcze w czasie niewolniczym — przygotowała w duszy ludzkiej dogodny grunt dla cnót poddańczych, dla uczuć religijnych (zaparcia się siebie, pokora itp.) — pozostałość jej usposabia tysiące ludzi do wiernopoddaństwa dziś nawet.
(Psychologiczna analiza duszy z mało rozwiniętym poczuciem swej woli).
Subjektywnie poddany mało odczuwał swoje skrępowanie, rzadko kiedy mógł poczuć, że życie jego trzyma w karbach cudza wola. A to dla tego — że po większej części — chęci, zamiary, upodobania chłopa zgadzały się z wolą pańską. Był zadomowiony, nie lubił wyjeżdżać po za gminę, nie lubił nowości w pracy — w życiu jego spokojnem, jednostajnem, domowem, religijnem — rzadko zachodzić mogły takie fakty — gdzieby wola pańska — prawo poddaństwa stanęło wpoprzek jego uczuciom. Nie zapominajmy, że dusza, zwyczaje, życie chłopa — przystosowane były zupełnie do warunków poddaństwa — że on innych nawet nie mógł pojąć. Rzadko też kiedy zdarzało się mu zakochać w kobiecie z innej gminy: rzadko chciał czego innego dla swych dzieci jak własnego losu — wychowywał ich zawsze tak samo jak sam był wychowany. Stąd też sprzeczności czynów z uczuciami zdarzały się rzadko. Był to wyjątkowy stan psychiczny ówczesnego człowieka — mimo tego, że musiał się zrzec własnej woli — że prawa poddańcze trzymały w karbach wszystkie jego czynności. Lecz on tych „karbów“ nie czuł wcale — bo tak samo by żył i bez nich — a obowiązki swe dla pana przywykł uważać nietylko za naturalne — lecz za religijne obowiązki. Jeżeli zdarzały się typy, które miały inne uczucia, pożądania i namiętności — to te musiały w końcu przystosować się do środowiska, musiały tłumić w sobie pożądania i uczucia — przeto cierpieć. Takie zaś chęci usposobienia, uczucia, żądania które w danych warunkach zawsze przynoszą cierpienia — są przez ludzi instyktownie unikane — uważają się za złe. Są to stany duszy anormalne, niedopasowane do życia — przeto potępiane przez etykę. Do takich należą: samowola poddanego, włóczęgostwo, niedbalstwo w gospodarstwie, lenistwo, duma — cechy wręcz przeciwne cnotom — zapewniających spokój i byt człowieka. Rzecz jasna, że podobna etyka w połączeniu z małym rozwojem poczucia własnej woli, a także z pojęciem o swojej naturalnej niższości wobec panów — wszystko razem sprzyjało zanikowi poczucia godności osobistej u poddanych, dawnych niewolników — nowe warunki społeczne brak ten przechowały — u wolnych posiadaczy zamienionych w poddanych istniejącą doprowadziły do zaniku.
Zobaczymy jak ta cecha sprzyja uczuciom i pojęciom religijnym i wzajemnie jest przez nich rozwijaną.
U rycerstwa, feodałów — znajdujemy cechy wręcz odwrotne — rozwój poczucia woli własnej i godności osobistej — rozwinięte przez władzę i swobodę, którą posiadał i cechy te ograniczały się jednak cnotami wasala nie pozwalając im czuć się absolutnie niezależnymi ludźmi.[8]
(Dusze feodałów).
Wyobraźmy sobie teraz całą duszę człowieka ówczesnego. Zadomowiony w swojej gminie, z ubogim umysłem, widzący naokoło siebie same tajemnice, strachy, dziwy z umysłem przepełnionem pojęciami kościelnemi, człowiek ten nie zapanował nad przyrodą — nie jest związany silnie ze społeczeństwem. Ubóstwo myśli czyni go jeszcze niewolnikiem natury — boi się jej — nie wie co go może czekać od tych chmur, wiatrów, piorunów, komet, gwiazd spadających, zaćmień — pełno strachu i tajemnic wokoło. Wielkie puszcze niewiadomo co kryją, zarośla, bagniska, których nikt zbadać nie może. Wobec tej całej groźnej i niezbadanej przyrody — czuje się człowiek lichym, małym, nędznym, potrzebującym opieki i pomocy. Ludzkiej opieki niema — każdy żyje samodzielnie — w domu węzły społeczne są bardzo słabe, w gminie — trzymają się jeszcze przez tradycję i allmendy, lecz gdzie każdy sobie wystarcza tam pomoc społeczna jest zbyteczną, potrzeby i uczucia społeczne są słabe lub żadne.
Człowiek wystawiony jest także na możliwości ciągłych gwałtów siły brutalnej — wojny między feodałami zaznaczały się głównie wzajemnym grabieniem wsi i mordowaniem mieszkańców. Od napadów tych gmina nie mogła obronić się, — była za słabą. Opieka pana — znaczyła gdy zwyciężał odrazu i niedopuścił do napadu. Nie zawsze tak jednak bywało. Czasem także i własny pan grabił i znęcał się nad poddanymi — hulając w ten sposób ze swoją świtą. — Tak więc — człowiek przygnębiony naturą i siłą brutalną ludzką, sam, z poczuciem swej słabości, bez żadnych środków obrony — potrzebował opatrzności — potrzebował się czuć pod skrzydłami, pod opieką jakiejś wielkiej istoty. — Kościół dawał mu myśli i pojęcia, których był spragniony, bez których nie mógł by się obejść. Zjawiska natury mógł tłumaczyć tylko teologicznie — do innego nie był zdolny — uczuciowy zaś stan jego duszy doznawał olbrzymiej ulgi w idei Opatrzności, życia przyszłego i spokoju. Wystawiony bezbronnie na gwałty feodałów, gnębiony siłami natury — w Bogu tylko widzi jedyną ucieczkę i nadzieję. Pojęcie Boga wyjaśnia mu wszystkie objawy sił, wszędzie go widzi i służy.
Lecz koło niego tworzą się dobre i złe rzeczy. — W naturze oprócz Boga panuje także szatan — nieprzyjaciel człowieka — on mu chce wydrzeć jedyne prawdziwe szczęście — zbawienie wieczne. Szatan jest wszędzie — zjawia się również i kusi ludzi, szkodzi im. O ile człowiek czuje się szczęśliwy z Bogiem — o tyle boi się szatana. Jeden tylko kościół chroni go. Szatan sprowadza klęski, burze. Święty Mikołaj, opisujący burzę na okręcie widzi djabła który mu grozi szkodą. Stąd zwyczaj dzwonienia w czasie burzy — do czego przy święceniu dzwonów używa się formuła: „Niech każdym razem, gdy zadzwoni odpędzi daleko złe wpływy duchów piekielnych, djabłów burz i huraganów“.
Po za życiem przeciążonem tylu niebezpieczeństwami, oczekuje człowieka wieczność — nieba lub piekła. W życiu potężny demon sidła go na każdym kroku, by zabrać do swego państwa. Opieka — kościół. Kościół uczy jak otrzymać zbawienie. Najpewniejsza droga ku temu w ascetyzmie — [9] umartwieniu, pogardzie ciała, zaparciu się siebie. Święci żyli na pustyniach i w puszczach — biczując się, poszcząc, nie myjąc się, odmawiając sobie snu, dnie całe spędzając na modlitwie — wystawiając siebie na skwary i chłody. To są wzory. Nie każdy zdolny do tego — zbliżać się powinien każdy — wyrzekać się zbytków, rozkoszy ciała, wyrobić w sobie pogardę dla ciała — które jest narzędziem szatana i wrogiem duszy. Silnie wierzący umysł, przepełniony tylko religijnemi pojęciami — potrzebujący Boga, tęskniący do zbawienia przejmuje się tą nauką. Zdrowy organizm dość łatwo odmawia sobie, znosi posty, umartwianie ciała. Na to jest zahartowany przez ciągłe gwałty siły brutalnej, której stawał się ofiarą. Ascetyzm znajduje więc grunt podatny w umysłach do przyjęcia się — poczucie swej wolności ludzkiej — silna wiara i uczucia religijne — strach przed szatanem, którego widzi na każdym kroku w różnych formach i postaciach. Strach przed gniewem Bożym — który sprowadza wojny, powietrze morowe, głody.
Takie umysły łatwo sprowadzić na drogę pokuty. — Ascetyzm — poprzestawanie na małem — miał także swoje ekonomiczne znaczenie — w początkach szczególniej — w pierwszych wiekach feodalizmu — przy małej wydajności pracy ludzkiej. Ascetyzm poddanego — to ekonomiczna wygrana feodałów; poprzestawanie na małem pracującego — to rękojmia dostatków pańskich. Kościół propagator feodalizmu — jego siła moralna i wyraz ideowy — jest konsekwentny i zasadę ascetyzmu musi podnieść na pierwszy stopień chrześcijańskich obowiązków. Mając umysły silne wierzące w Boga, życie przyszłe, piekło, szatana, łatwo mu rozpalić wyobraźnie jednostek, tłumów całych — szczęściem zbawienia, grozą piekła — wystawić ascetyzm jako jedyną drogę do nieba, zwyciężenie grzechów, pokonanie świata, — jako zwyciężenie szatana kuszącego w każdej namiętności ziemskiej, w każdem pożądaniu cielesnem.
Żywoty świętych rozpalają wyobraźnię — umysły przepełnione są legendami o świętych pustelnikach, ascetach, męczennikach — karmionych przez ptaki, unoszonych do niebios na rękach aniołów. Propaganda ascetyzmu — jako filozofja feodalna kościoła, nie jest świadomym oszukiwaniem mas — to wynik całej umysłowości ludzkiej — ówczesnej fazy umysłowej — która nasuwa się mimowoli zarówno chłopu, słyszącemu żywoty świętych — jak i filozofującemu teologowi. Tak jak każda zresztą etyczna zasada musiał on być zgodny z interesami ustroju społecznego. Kościół potrzebował dziesięciny — pan — czynszu — gdy rok był dobry — każda z trzech stron mogła mieć dostatek — w złym roku jednak — ascetyzm, posty chłopskie były bardzo na rękę kościołowi i panu — obaj dostawali bez gwałtów należną sobie część.
Wtenczas gdy częste wojny niszczyły pola — cnota wstrzemięźliwości chłopa miała wielkie znaczenie — dzięki jej mógł pełnić swe obowiązki względem pana i proboszcza — przez to utrzymać się na swem stanowisku, nie podrywając jednocześnie bytu feodałów. Częstość złych lat (wojen itd.) była przyczyną społecznej potrzeby ascetyzmu — czyli w normalnem, zwykłym stopniu wstrzemięźliwości, umartwieniu ciała, poście wyrzekaniu się zbytków. Kościół propagował tę cnotę zarówno wśród panów, mieszczan i chłopów. Pojęcie to wypływało zarówno z filozofji teologicznej — jak ze społecznej potrzeby.
W chwilach wielkich klęsk — kiedy wzrastał zwykle entuzjazm religijny — razem z tem rozwijał się także ascetyzm — żeby przebłagać gniew Boga — ludzie oddawali się umartwieniom, postom. W XI wieku ludzie biczują się całymi masami — puszczają sobie krew — tworzy się zakon czyniący to — Flagellantów. Umysły bardziej wrażliwe fanatycznie rzucały wszystko — stawali się pustelnikami.
Przyczyny społeczne tej cechy tkwiły w braku wielkich skupień ludnościowych i w braku ekonomicznej łączności społecznej, wskutek samodzielności wytwórcy, w poddaństwie — przekształconem w pojęcie o naturalnej niższości i słabości chłopa. Do tego dołączały się przyczyny umysłowe — gniotąca potęga przyrody niepojętej i wpływy religji — mówiącej ciągle o małości ludzkiej. Zbiorowa siła społeczna, przejawiająca się w czynności kooperacyjnej, mogąca tworzyć wielkie rzeczy — nie istniała — stąd człowiek nie znał i nie odczuwał potęgi ludzkiej — a będąc sam w kole rodzinnem — czuł wielkość przyrody — Boga — wielkość, która przygniatała. W umyśle jego nie może się wyrobić pojęcie o wartości człowieka — człowiek przedstawia się mu jako coś bardzo mizernego — szczególnie przy pojęciu o niezmierzonej wielkości Boga. Z pojęciem o małej wartości i słabości człowieka — wiąże się pojęcie lichoty jego dzieł, świata doczesnego życia, stąd przywiązywanie małej wagi do życia — skłonność do ascetyzmu. Pojęcie o małej wartości człowieka legalizuje także w umyśle istnienia poddaństwa osobistego. Człowiek ceni się mało jako istota, człowiek „proch“, „robak nędzny“ nie mógł odczuwać silnie hańby niewoli. — odczuwać mógł tylko niektóre jej dolegliwe wyniki. Stąd także — serwilistyczne zwyczaje wykonywały się z zupełną swobodą — nie było na to żadnej wrażliwości. Cecha powyższa i cnoty poddańcze dopasowują się wzajemnie i wzajemnie przyczyniają się do swego utrwalenia i rozwoju.
Najbardziej jednak dopomaga religją do wytworzenia pojęcia o mizerności ludzkiej powtarzając to ciągle prawie w różnych odmianach. Pojęcie to było społecznie potrzebne, dopomagało bowiem do cnót poddańczych, usposabiało człowieka do serwilizmu.
Siła brutalna jest jedynem środkiem wzbogacenia się — zwiększenia źródeł swoich nadwartości; jest to jedyny środek bogactwa i potęgi. Kto chciał wzbogacić się — ten musiał grabić innych — wyjątek stanowili kupcy — ci bogacili się zwyczajnem szachrajstwem wzajemnym — lecz była to klasa nieliczna i małoznacząca w społeczeństwie. Ogólne źródło bogactwa była ziemia — na ziemi też opierała się potęga społeczna. Kapitału jeszcze nie było, złoto nie miało jeszcze tej czarodziejskiej własności mnożenia się, jaką nabywa potem — bogactwa nie rozradzają się same, praca ludzka daje tyle tylko ile potrzebuje zjeść człowiek pracujący i człowiek panujący — nic nadto. Bogactwo pozostawało więc ciągle tą samą sumą ograniczoną — źródła bogactw (przedmiotów użytku) nie zwiększały się — ilość w kraju pozostawała ciągle ta sama — a tylko rozkład się zmieniał.
Feodał chcąc zwiększyć źródła swych bogactw musiał odebrać od innego feodała — odebrać mógł tylko siłą oręża — stąd były ciągłe wojny tych drobnych państewek.
Tak samo — jeżeli feodał żądał więcej nadwartości ze swych dóbr — musiał używać siły brutalnej — i albo stawiał większe wymagania i siłą zmuszał do wypełnienia ich — albo też dorywczo tylko grabił dobytek swych poddanych (zdarzało to się najczęściej w czasie wypraw wojennych, polowań lub innych zabaw czy uroczystości zamkowych). Tak więc bogactwo i znaczenie społeczne zdobywało się tylko siłą pięści — innego sposobu nie było. Stąd pochodzi apoteoza, uwielbianie siły brutalnej — ideał rycerza — stąd wielkie znaczenie i poważanie dla siły mięśni, dla barbarzyńskiej odwagi, zręczności wojennej.
O rycerzach tworzą się legendy jak o świętych — cuda siły mięśniowej i odwagi są przyjmowane z taką niemal czcią i zapałem jak cuda świętych. W poezji niema innego przedmiotu jak czyny rycerskie — czyny siły mięśniowej[10]. Słowem rycerz odbierał wszędzie hołdy — tłumy go podziwiały — za dobre pięści. — Najmilsze zabawy to turnieje — igrzyska wojenne[11]. Siła i zręczność wojenna jedynie rozbudzają uczucia płciowe kobiet. Razem z rycerzem apoteozują konia i szablę. Posiadanie pięknej zbroi i konia jest główną namiętnością — przewyższającą często uczucia dla kochanki. Całe wychowanie szlachcica — to ćwiczenia rycerskie — pasowanie na rycerza — dyplom dojrzałości.
Poza tą nauką nie ma żadnej — książki dla księdza, gospodarstwo — chłopom zostawione. Ten sławniejszy kto więcej ludzi zabił — chluby rodowe znaczą, tą liczbą morderczych czynów na polu walki. Nie ma innej sławy — tylko rycerska — wojenna — ani też innej ambicji[12]. Uwielbianie siły brutalnej, morderczej, dochodzi do tego — że nawet kat ma pewien szacunek w społeczeństwie, jako wykonawca rozkazów władzy. Obowiązkowo figurował on na wszelkich uroczystościach religijnych — chodził na czele procesji — miał swe prawo brania na targu — niekiedy pobierał stały czynsz roczny od klasztorów, jak np. 5 chlebów i 5 butelek wina.
Ascetyzm i apoteoza siły brutalnej były to dwa przeciwne sobie prądy ówczesnych umysłów. Prądy te często ścierały się ze sobą. Ascetyzm miał stanowczą przewagę. Miał on surową podstawę społeczną, był ideją religijną — podczas gdy ideał rycerstwa — siły brutalnej miał znaczenie dla pojedynczych rodów feodalnych — i tylko dla tej klasy. Wśród nich jednak cnoty rycerskie zachowywać się musiały — gdyż od tego zależała i wielkość domu. W dwóch tych kierunkach rozpalała się wyobraźnia człowieka — rycerz i pustelnik — dwa ideały.
Pierwszy był przeważający u feodałów. Drugi — u poddanych. Dla tych dostępną była sława rycerza, zdobywanie łupów i tytułów, dla tamtych była dostępna tylko sława pustelnika — a ciężary życia bardziej usposabiały do religijnego fanatyzmu.
Dwa te kierunki odbiły się wyraźnie w ówczesnej literaturze.
W ówczesnej walce o stanowisko i przewagę społeczną, w zdobywaniu bogactw, wpływu, poważania — znaczyły tylko przymioty osobiste — siła mięśniowa, zręczność, odwaga bystrość umysłu, talent. Odważny, silny rycerz — feodał był postrachem i plagę innych — grabił ich dobra i zwiększał swoje. Zdolny rzemieślnik, utalentowany w swym fachu — miał szersze koło odbiorców. Inteligentny kaznodzieja, dobry mówca — miał władzę nad umysłami.
Widzimy więc, że walka o byt społeczny ma tutaj swoją najprostszą, zwierzęcą postać, oparta jest na zaletach osobistych, indywidualnych. Nie było jeszcze tego cudownego talizmanu, który z idjoty, karła, kaleki czynić mógł władcę świata — nie było pieniędzy — nie było ich społecznej potęgi. Przeważał w społeczeństwie ten kto umiał bić silniej, napadać odważniej, bronić się zręczniej, wymową do serc trafiać. W społeczeństwie ten więcej znaczył, który rzeczywiście znaczył więcej — naturalnie w obrębie jednej i tej samej klasy społecznej.
Spryt szachrajski nic nie dawał — nie rozwinął się przeto. Tylko prawdziwa, indywidualna siła mogła zdobywać bogactwa, poważanie, wpływ. Stąd też — władza miała rzeczywistą powagą — gdyż opierała się na sile, męstwie, cnotach rycerskich feodała. Tę cechę — przewagi społeczno-politycznej, władzy opierającej się na sile osobistej — wyraża dobrze fakt z życia Pepina (króla francuskiego). W cyrku odbywa się walka byka z lwem. Pepin odzywa się do rycerzy: przeszkodźcie, żeby lew zwyciężył byka lub zabijcie go — nikt nie odważył się zejść na arenę — wtedy Pepin schodzi i dwoma uderzeniami szabli ścina głowy lwa i byka — wtedy odzywa się do rycerzy „Jakże myślicie, czy nie jestem zdolny panować nad wami“.
Rzecz jasna, że wszystkie te cechy, które dawały społeczną przewagę, musiały się rozwijać. W klasie panującej — rozwijały się więc cnoty rycerskie: męstwo, brak wrażliwości na cierpienia (czemu sprzyjało oswajanie się od lat dziecięcych z widmem mordów), zręczność wojenna, stałość postanowień czyli siła woli (tak ważna podczas bitwy i w życiu wystawionem na ciągłe awantury) — siła woli, będąca cechą łatwego przechodzenia procesu psychicznego — od pojęcia pewnego czynu do samego czynu — inaczej zdrowie woli, brak chorobliwości.
Cecha ta zdrowia woli — istniała w społeczeństwie powszechnie — utrwaliło ją samo życie obfitujące w przygody — utrzymywało ją ogólne zdrowie nerwowe człowieka. Szczególniej silnie była ona rozwinięta u rycerstwa. Podobnież rozwijało się także bohaterstwo — gotowość poświęcenia życia — mała wrażliwość na śmierć, gdy ta codziennie zaglądała w oczy, czemu sprzyjały ogromnie pojęcia religijne, wiara w życie zagrobowe, nadzieja nieba. Śmierć piękna — na polu bitwy — z chwałą uważała się za szczęście. Umierać na łóżku było hańbą dla rycerza. Ludzie nie męczyli się zagadką bytu pośmiertnego — ślepo wierzyli w to co mówił kościół — życie po śmierci widzieli w obrazach kościelnych — kto czuł się cnotliwym — szedł do śmierci z zupełnym spokojem. Było to usposobienie ogólne. Śmierć była wówczas bardziej popularną — więcej rzucała się człowiekowi w oczy — mniej straszną — bo mniej tajemniczą. Lecz forma jej nie była obojętną. Piękna śmierć rycerska i chrześcjańska była pragnieniem. Śmierć na gałęzi była hańbą. Cnoty rycerskie miały więc znaczenie społeczne. Ponieważ w walce o stanowisko społeczne znaczą tylko osobiste zalety — człowiek przeto musi zwracać swą uwagę na swoją wewnętrzną, rzeczywistą wartość, gdyż od tej wyłącznie zależała jego społeczna przewaga[13]. Nie potrzebował on blagować, okłamywać pozorami, musiał być szczerym i sam siebie cenić, aby go czcili inni. Kłamstwo blaga, spryt szachrajski nie miały żadnego znaczenia w walce o stanowisko społeczne — niedawały żadnej przewagi — nie mogły przeto rozwinąć się.
Człowiek odosobniony, nie przygnębiony pracą wskutek ograniczonej potrzebami produkcji, pędzący życie w ciszy wsi swojej, po większej części w zetknięciu się z tajemniczą dla niego naturą — musi pogłębiać się w sobie — jest skłonny do marzycielstwa.
Pojęcia religijne zwracają ciągle myśl jego do nieba, do tajemnic życia zagrobowego — myśl wikła się w mistycyzmie — jeżeli jest więcej wyćwiczony, umysł prosty lubuje się obrazami legend kościelnych. Życie materjalne nie pochłania całkowicie człowieka — chłop i mieszczanin mają swe długie godziny zawsze wolne od pracy — pan gdy nie ma wojny ani polowań duma na zamku. W chwilach tych zajmują ich przeważnie sprawy duszy, zbawienia — modlą się, rozmyślają, słuchają żywotów świętych, legend — wyobraźnia ich religijna rozbudza się — piekło staje w całej swej grozie — szatan czyha w kącie — czują potrzebę skruchy, modlitwy, pokuty. Praca myślowa w tym kierunku — zajmowanie się swą duszą, jej zbawieniem, rozmyślanie o tajemnicach wiary — pochłania sporą część czasu człowieka — za życia jego odgrywa ważną rolę.
Modlitwa, uważana za najważniejszy obowiązek religijny — pochłania długie godziny — wrażliwe umysły wprowadza w stan ekstazy — jako obcowanie z Bogiem, wznoszenie się do niego — wyrabia pogardę dla świata. (Psychologja modlącego się i cechy psychiczne wytwarzają się pod wpływem modlitwy. Częste pogłębianie się w sobie, analiza siebie, rachunek sumienia).
U feodałów skutkiem wyjątkowego stanowiska społecznego[14]
jakie zajmują — rozwijają się szczególnie silnie pewne cechy tego ogólnego psychizmu — indywidualizm — poczucie swej niezależności w społeczeństwie — samodzielność — cnoty rycerskie. Zaś władza prawna, uświęcona religją — jaką miał nad całą gromadą ludzi — prawo krępowania we wszystkiem woli wielu ludzi — możność naginania czyichś czynów do swojej woli — przyzwyczajenie do ślepego posłuszeństwa — trzymanie w swem ręku losów setek ludzi — ich szczęście lub nieszczęście — możność pomnażania swojej siły ślepą siłą poddanych, tak że każde pożądanie ma do swego rozporządzenia spory zapas sił — przyzwyczajenie do rozkazywania — oznak pokory, czci religijnej nieomal dla siebie, wszystko to wytworzyło u feodałów uczucie pewności siebie, dumy, poczucie swej siły, pojęcie o wysokiej swej godności — nawet wobec Boga, uczucie jakby spokrewnionego z Bogiem, któremu łatwo dostać się do nieba, już z przyrodzenia samego, który przez to samo więcej może sobie pozwolić niż inny śmiertelnik — poczucie bycia istotami uprzywilejowanemi od Boga, wyższym, doskonalszym tworem jego, wyodrębnionym od reszty gatunkiem ludzi. Prawo władzy boskiego pochodzenia — było jednocześnie prawem zaspakajania swych namiętności kosztem podległych istot. Namiętności, mogące być łatwo zaspokojone i zgodnie z pojęciami etycznemi rozwijały się aż do instynktów krwiożerczych. Boskie prawo zwierzchnictwa feodalnego — legalizowało rozpustę panów. „Między panem i poddanym jest tylko jeden sędzia — Bóg“. Poczucie władzy nad człowiekiem sięga aż do zdania: „Ten człowiek do mnie należy — mam prawo ugotować go i upiec“. Tym sposobem etyka uświęca prawo gwałtów nad ludźmi — jeżeli feodał tego nie czyni — uważa się to za szczególniejszą dobroć, łaskawość chrześcjańską. Jeżeli czyni nikt go nie potępia. W takich typach rozwijała się hypokryzja, obłuda religijna, udana pokora wobec Boga, przy wrodzonej dumie[15]. W niższej warstwie uprzywilejowanej — rycerstwie — psychizm zbliżał się więcej do powszechnego poczucia małości człowieka — religijna pokora była tam szczera, zależność od suzerenów nie dozwalała rozwinąć się poczuciu swej wielkiej siły i niezależności zupełnej — prawo władzy ograniczone do małej liczby chłopów nie wbijało w dumę — taką jak u wielkich panów.
Wszystkie te cechy psychiczne jakie naturalnie rozwinęły i utrwaliły się w duszy ludzkiej pod działaniem środowiska społecznego, przy ówczesnej fazie umysłowości — stały się (jak to jest zawsze) kodeksem moralnym, etyką obowiązującą, probierzem zła i dobra, uczciwości i podłości. Kościół położył na niej swą pieczęć — pojęcia teologiczne były z nią w zupełnej zgodzie — stały się podstawą etyki. Zgodność ta jest naturalną — teologja bowiem jest zjawiskiem współczesnem z wytworzeniem się nowej duszy ludzkiej wraz z nowym ustrojem — cechy psychiczne społecznie wytworzone religją przemienia w pojęcia, zasady moralne, cnoty. Już w V wieku — pisarz chrześcjański Hermias, zdolny jest odtworzyć główne rysy tej nowej duszy ludzkiej — zarazem główne zasady nowej etyki życiowej. W „Przepisach“ swoich wkłada w usta anioła ten obraz: „Wierzcie w jedynego Boga, stworzyciela, opiekuna i pana wszystkich rzeczy. Nie mówcie o niem źle, dawajcie każdemu ubogiemu bez różnicy. Ci co otrzymują zdadzą rachunek z tego co im jest dano; unikajcie kłamstwa; kłamać to przeczyć Panu. Bądźcie skromni — zarówno mężczyźni jak kobiety. Nie bądźcie nigdy niespokojni. Równowaga duszy daje siłę. Niepokój i zdrowy rozsądek nie mogą nigdy pogodzić się ze sobą... Trzeba bać się Boga... Bóg jeden jest potężny“.
Powszechna cecha umysłowości feodalnej — życie podwójne — życie w dwóch światach.
Dotąd rozpatrywaliśmy tylko te cechy psychiczne, które wytworzył sam ustrój ekonomiczny, środowisko społeczne w którem ludzie żyli — i te cechy które wynikały bezpośrednio z ówczesnej fazy umysłowości ludzkiej, ze stopnia wiadomości, sumy pojęć, rozwoju myślenia. Rozpatrywaliśmy także jak religją cechy psychiczne, wywołane społecznem środowiskiem — rozwijała, utrwalała i dopasowywała do całokształtu chrześcjańskiego myślenia.
Teraz rozpatrywać będziemy te cechy psychiczne, które rozwinęły się w społeczeństwie pod wpływem samego kościoła. Będziemy rozpatrywać bezpośredni wpływ kościoła na moralność, obyczaje, nauki, sztuki piękne i pojęcia religijne.
Społeczne stanowisko, które kościół zajął przy powstawaniu feodalizmu — rola jego krzewiciela nowej kultury, nowych instytucyj i idej społecznych, którą w ciągu wieków wykonywał — to było główną podstawą jego wpływu. Gdzie zjawiał się klasztor lub opactwo — tam ściągała ludność, tworzyły się osady pod opieką jego — księża uczyli gospodarstwa, rzemiosł. Kościół długo był ogniskiem jedynym cywilizacyjnym. Posiadał on wielkie obszary ziemi i wiele poddanych — co także wzmacniało jego władzę moralną nad ludnością. Dogmaty religijne, które propagował razem z nowem urządzeniami społecznemi trafiały na umysły zupełnie przygotowane — na umysły spragnione dobrego Boga, opatrzności, życia zagrobowego.
Religja, która mówiła: „Kto jest poniżony będzie wywyższony“, „pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście a ja was ochłodzę“ — która cierpiącym, wzgardzonym obiecywała pierwsze miejsce w królestwie niebieskiem — religja taka musiała silnie wsiąknąć w umysły ludzi zmitrzężonych życiem, ludzi przeżywających czasy największych klęsk, gwałtów, cierpień.
Kościół — przedstawiciel religji — razem z nią zapanował nad umysłami ludzi. W jego rękach było zbawienie duszy. On mógł potępiać lub oczyszczać od grzechów, mógł prowadzić do nieba lub do piekła. Umysły ludzkie przejęły się silnie wiarą, wchłonęły w siebie pojęcia religji — tak dopasowane do swego rozwoju — poddały się ślepo władzy kościoła. Monopol pojęć religijnych, to była druga i w dalszym ciągu najważniejsza podstawa władzy moralnej kościoła nad umysłami. Oprócz tego — kościół zmonopolizował całą naukę — nie było szkół — tylko kościelne — nikt nie czytał książek prócz duchownych. Cała dotychczasowa wiedza ludzka jaka ocalała z pośród zaburzeń i ruiny świata starożytnego — znajdowała się w rękach kościoła.
Monopol nauk to była trzecia podstawa tej władzy. Duchowni — jako najwykształceńsi — jedynie prawie umiejący cokolwiek — musieli stać się prawodawcami, głównymi doradcami książąt i feodałów — byli jedynymi, do których udawano się po objaśnienia lub radę.
Nizki stopień rozwoju umysłowego ludzi, brak znajomości przyrody, skłonność do tworzenia pojęć fantastycznych — ułatwiało ogromnie wiarę w cuda, legendy, relikwje i t. p. Obyczajowość, pojęcia moralne były ściśle złączone z religijnemi — jako przykazania boże — w ręku kościoła była więc także i etyka, pojęcia moralne. W ten sposób kościół, zapanowawszy całkowicie nad duszą ludzką — mógł rządzić zupełnie samowładnie. Cudami wykazywał swoją potęgę — umiał sprowadzać i łagodzić gniew boży. Kto był nieposłuszny kościołowi — jedna klątwa wystarczała do uśmierzenia buntownika. Wyklęty przez kościół — wyrzucony był ze społeczeństwa — nikt nie dawał mu pomocy — tracił zupełnie przyjaciół. To też klątwa była strasznym orężem w ręku biskupów — często jedne nie płacenie dziesięciny wystarczało by sprowadzić na swą głowę to nieszczęście. Klątwa brzmiała: „Na mocy zwierzchnictwa boskiego udzielonego biskupom przez św. Piotra, odpychamy cię od łona świętej matki kościoła... Niech będzie przeklęty we własnym domu... Niechaj żaden chrześcjanin nie mówi do niego, ani z nim, niech nie jada, niech żaden kapłan mszy dla niego nie odprawia i nie udzieli mu komunji i niechaj będzie grzebany jak osioł... A podobnie jak gasną te pochodnie, rzucone z rąk waszych, niech tak zginie życie jego, jeżeli nie będzie żałował i nie dopełni zadośćuczynienia“.
Od wyklętego usuwają się wszyscy — jeżeli to pan — nawet poddani, opuszczają go dzieci, żona. Lud bezcześci jego dom. Przed drzwiami stawiają trumnę. Legendy o buntownikach i mordercach duchownych są straszne: zabójca arcybiskupa Foulques umiera zjedzony przez robaki. Rycerz który opanował ziemię kościelną jest napadnięty przez szczury, jego szabla bezbronna wobec mnogości rosnącej tych zwierząt; zamyka się w skrzyni wiszącej na sznurku — rano otwierają skrzynię widzą tylko pogryzione kości. Gdy jaki feodał nie chciał w czem ustąpić kościołowi — rzucano interdykt na całe dobra — zamykano kościoły, nie dzwoniono, nie chrzczono dzieci, nie chowano zmarłych. Zdarzało się, że lud burzył się i zmuszał pana do przyjęcia żądań kościoła. Kronika Norymbergi (Liber chronicorum mundi — Hartmana Schedel) podaje fakt, że w 1025 r. w jednej wsi magdeburskiego biskupstwa 18 mężczyzn i 15 kobiet tańczyli na cmentarzu podczas mszy na pasterkę o północy — ksiądz który miał mszę ekskomunikował ich — nieszczęśliwi tańczyli i śpiewali rok cały bez odpoczynku — przez cały ten czas nie było ani deszczu ani rosy — ani nie czuli oni głodu ani zmęczenia — nie zniszczyli ani ubrania ani obuwia. Gdy biskup magdeburski zwolnił ich z klątwy — jedni umarli, drudzy spali przez 30 dni bez przerwy, innym pozostało drżenie całego ciała. Legendy takie wzmacniały potęgę klątwy. Statut wiślicki pozwala chłopu opuścić wieś pana zostającego pod klątwą.
Moralna władza jaką kościół zdobył sobie nad całem społeczeństwem — rządzenie myślami, sumieniem, uczuciami ludzkimi doprowadziła go także do zdobycia sobie władzy wykonawczej, do opanowania siły brutalnej. Aby zaś nazawsze umocnić swój monopol duchowy — trzeba było silnie trzymać społeczeństwo w karbach katechizmowych. Umysłowość ludzka ciągle żyje — nowe pojęcia myśli, ideje zjawiają się w niej mimo największego przygnębienia. Rozwój myśli odbywał się powoli w okresie feodalizmu. Zjawiały się umysły krytykujące, umysły dopatrujące się wielu niedorzeczności w dogmatyce kościelnej, widzące niezgodność jej z pierwotną nauką Chrystusa: zjawiały się umysły badawcze, analizujące zjawiska przyrody, którym nie wystarczały objaśnienia teologiczne, umysły zwracające się do dawnej wiedzy greckiej, chcące wyprowadzić na świat zapomnianą filozofję heleńską, szczególniej Arystotelesa. Wpływ tych umysłów mógł działać szkodliwie dla powagi moralnej kościoła, osłabiać wiarę. Umysły takie — uważano za wrogów religji, odszczepieńców, heretyków. Przeciw nim kościół używał siły brutalnej. Gdzie pojawiają się heretycy — tam ich tępią orężem. W ten sposób wyginęły wszystkie sekty jakie zjawiły się w czasach feodalnych. Zjawienie się sekt było rzeczą naturalną.
Umysły ludzkie zajmowały się wówczas pojęciami religijnemi — rozmyślania, czytanie księg świętych, entuzjazm religijny — mogły łatwo pobudzić umysł czynniejszy, bardziej zapalony do stworzeń i nowego dogmatu — do innego wytłomaczenia słów boskich — najczęściej zwracano się do pierwotnego chrześcjanizmu, jako najprostszej pociągającej nauki moralnej. W ten sposób — powstawały sekty, których los kończył się zawsze wytępieniem.
Druga kategorja ludzi, których kościół uważał za obowiązek tępić — byli chorzy nerwowo, histerycy, epileptycy, obłąkani, maniacy, którzy zjawiali się w różnych czasach — zwani czarownikami. W pojęciu tych chorych przeważał zawsze szatan. W halucynacjach swych widzieli szatana, oddawali się mu (kobiety miały z nim płciowy stosunek) zaprzedawali swą duszę, uczęszczali na ich zgromadzenia (sabaty). Pojęcie o szatanie upowszechnione wszędzie, szatan przyczyną tysiąca zjawisk, wszędzie obecny nawet dla zdrowych ludzi — przeobrażał się łatwo w chorym ustroju psychicznym — w realno-subjektywne widzenia, obcowanie. W realność tych halucynacji histerycznych wierzyło całe społeczeństwo. Czarownicy uważani są za szkodliwych. Co złego stało się we wsi — to ich wina. Karanie czarownic — było karaniem djabła. Opinja była za tem — kościół sam wierzył w szatana, jego przebywanie w ciele czarownicy, w sabaty i t. p.
Czarownice oddawały wielkie usługi — leczyły — sprawiały według żądań śmierć danej osoby, używając manipulacji: robią z wosku figurę z twarzą podobną do danej osoby, chrzczą dając to samo imię — w prawym boku umiejscawiają serce a w lewym wątrobę jaskółki. Potem kłują igłami lub palą na małym ogniu, wymawiając kabalistyczne słowa. Fabrykowały także talizmany, dające zwycięstwo, potęgę, bogactwo, czyniące niewidzialnym, lekarstwa na miłość. Tłómaczyły sny, przepowiadały losy, wywoływały duchy osób zmarłych.
Czarowników palono. Liczba ofiar jest straszna. W Genewie przez 3 miesiące spalono 500 osób (Michelet). 7,000 spalono w Trierze, 600 spalił biskup w Bambergji, 800 w Wittsburgu. W Tuluzie spalono odrazu 400 osób; Remi inkwizytor w Nancy chwalił się, że spalił 800 czarowników (Lecky — Historja racjonalizmu). Biskupi wykonują te kary śmierci chętnie — najbłahsze powody wystarczają: majątek spalonego konfiskuje biskup. Procesy z czarownikiem odbywają się tak: najpierw tortury świadków — męką, strachem robi się świadków. Potem wyciąga się torturami przyznanie obwinionego — które jeżeli nawet jest wbrew faktom nie traci swej wartości. Przykład: czarownica przyznaje się na torturach, że wyciągnęła dziecko z cmentarza, aby użyć to ciało do magicznych sztuk.
Jej mąż mówi „idźcie na cmentarz, dziecko tam jest“. Odgrzebują je i znajdują na właściwem miejscu. Lecz sędzia decyduje wbrew świadectwu swego wzroku — gdyż to tylko halucynacja, iluzja djabła. Przyznanie się kobiety więcej znaczy niż sam fakt. Jest spaloną (Michelet). Ludzie tak wszędzie widzą djabła, tak wierzą w jego potęgę, tak się go boją, (tę skłonność naturalną — kościół rozwijał ciągle swą nauką, legendami, obrazami) — że opinja publiczna jest zupełnie nieczułą na cierpienia czarowników — widzi w nich szkodliwe narzędzie szatana — palenie ich to walka z djabłem. Kary te w różnych miejscach publicznie odbywane, wyrabiały zupełną nieczułość, ludzie oswajali się z widokiem mąk — wiele instynktów okrucieństwa musiało rozwinąć się na tych widowiskach!
Hrabia Mar opowiada jak razu jednego kilka napół spalonych kobiet wyrwało się z rozdzierająym krzykiem z powolnego ognia, na którym je palono z dziwną energją przebiły się przez tłum — i zapewniając o swej niewinności, konały (Lecky, id.).
Z biegiem czasu ta demonomanja wzrasta u ludzi. Byle co — pada podejrzenie o czarownictwo, stosunki z djabłem czarownikom przypisywano burze, grady, choroby — oni mogą także odsuwać te nieszczęścia. Czarownicy przemieniają się w zwierzęta.
Nieraz myśliwy odciąwszy łapę, napadającemu nań zwierzęciu z podziwem znajdował potem rękę swej żony. Jeżeli w chacie, na około chaty, na polu w stawie, wszędzie czyha djabeł, to rozbudza w tym kierunku wyobraźnię, a podniecają ją jeszcze kościelne obrazy — u osób wrażliwych — skłonnych do chorób nerwowych — łatwo zjawiają się halucynacje. Dość zresztą wszelkiej choroby nerwów aby uważanym być za czarownika. Kobiety najczęściej temu podlegają. Prześladowanie zwiększa ilość chorych. Jeżeli jaka kobieta wpadła w podejrzenie, ksiądz obwiniał ją z ambony, nazywając ją po imieniu, zachęcał żeby na nią się robiły donosy i zabraniał jej bronić. Stare kobiety, niewinne, pod wpływem sądu i tortur same zaczynały wierzyć w niepopełniane dziwactwa. Jeżeli czarownica była upartą — to ją „rozbudzali“ — kładli na usta żelazną uzdę z czterema zębami, które wstawiano do ust. Uzda ta przyczepiała się do ściany łańcuchem tak, że ofiara nie mogła położyć się. Tak trzymano ją przez wiele dni — a przy niej byli ciągle ludzie nie pozostawiając jej samej ani na chwilę. Bywało że ofiara nie śpi po 5 i 10 nocy. Potem następowały inne tortury — cała komedja kończyła się zawsze stosem.
W taki sposób walczono z djabłami. Po większej części była to szczera wiara. Zdarzały się jednak podłości — kościół rozpoczynał procesy dla konfiskaty majątków — inny pozbywał się żony pomawiając ją o czary. Oskarżano także przez zemstę. Lecz ta walka z djabłem, którą kościół prowadził zapomocą stosów, z uznaniem społeczeństwa posunęła się jeszcze dalej. Już nie tylko w chorych widziano szatana, lecz każdy umysł, wybiegający poza ramy katechizmu, każdy co się odezwał z jaką nową ideją, co wypowiedział najmniejszą wątpliwość religijną — uważany był za narzędzie szatana. Tutaj jednak kościół postępował już bardziej świadomie — była to polityka — niebezpiecznych filozofów, wynalazców, którzy przez pracę swoją osłabiali powagę teologji i rzucali pewne światło nowe na zjawiska natury — lub reformatorów, dopatrujących się błędów w kościele, marzących o pierwotnym chrześcjanizmie, takich trzeba było dla interesu kościoła usuwać. Społeczeństwo patrzyło na tych ludzi tak samo jak na zwykłych czarowników — palenie ich było dlań także walką z szatanem. Z postępem czasu — umysły takie musiały zjawiać się coraz częściej. Kościół zmuszony był stworzyć specjalne instytucje do wyszukiwania i karania tych niebezpiecznych ludzi. Powstały więc trybunały inkwizytorskie (1204 r.). Zadaniem ich było „wyszukiwać i stawiać przed sąd kacerzy, kryjących się po miastach, domach, piwnicach, lasach, jaskiniach i polach“.
Inkwizycja skazywała na śmierć bez apelacji — tego samego dnia po oskarżeniu szlachtę, księży, mnichów, pustelników i osoby świeckie wszelakiego stanu. Dla zwiększenia szpiegostwa — aby móc wiedzieć o wszystkich „kacerzach“ na soborze 1215 r., zaprowadzono obowiązkową spowiedź uszną, przez którą dowiadywano się tajemnic domowych.
W przeciągu 300 lat trybunały inkwizytorskie ukarały 340,000 ludzi w tej liczbie 32,000 zostało spalonych. Torquemada przez 12 lat spalił 10,220 ludzi, a innymi sposobami ukarał 97,321 osób. Oskarżenie bezimienne przyjmowało się — zwykły donos wystarczał — bez świadków badano za pomocą najokrutniejszych tortur, męczono w podziemnych sklepieniach, gdzie nikt nie mógł dosłyszeć jęku ofiar. Podziemia klasztorów były świadkami strasznych cierpień i wielkiego bohaterstwa. Doszło do tego, że wobec inkwizycji wszyscy najniewinniejsi drżeli. „Prawie niepodobna człowiekowi być chrześcjaninem i umrzeć na własnem łożu“ wykrzykuje Pagliarici.
Rząd papieski zyskał nie mało skarg na inkwizycję. Sprzedaż dyspens, zabezpieczających od inkwizycyj przynosiła ogromne dochody. Konfiskata dóbr ofiar bogaciła kościół. Papież Mikołaj III wzbogacił swą rodzinę za pomocą łupieży dokonywanych przez trybunały inkwizytorskie. Inkwizycja rozwinęła nowe cechy w duszy ludzkiej i zostawiła znaczne ślady. W umysłach, wyrobiło się tchórzostwo wobec wszelkich nowych myśli, idej, wynalazków — misoneizm — nienawiść wstręt umysłów do nowości. Cecha ta wyrobiła się przez strach tortur — gdy w ciągu lat dziesiątków — za każde nowe pojęcia czekały męki i śmierć — gdy nie tylko broniono wypowiadać publicznie lecz w domu nawet nowa ideja wypowiedziana pocichu, myśl krytyczna, zwątpienie, było doniesione przez spowiedź i karane, ludzie zaczęli wystrzegać się nawet samych siebie — wystrzegali się myśleć o rzeczach świętych, wystrzegali się zastanawiać, filozofować nad czem bądź, żeby czasem nie wpaść w kacerstwo. Trzymano się nauki kościoła ślepo — nowatorstwo przyjmowało się strachem.
Misoneizm, tchórzostwo moralne, wypieranie się swych własnych myśli, nieufność wobec wszystkich przyzwyczajenie postępowania i mówienie wbrew przekonaniom własnym, kłamanie — to były cechy, które inkwizycja wyrobiła.
Uczyniła też inkwizycja znaczną zmianę w społeczeństwie — sprawiła sztuczny dobór psychiczny — wszystkie śmielsze krytyczne umysły, natury bohaterskie i genialne — zostały wytępione. Przez to na długi czas wstrzymano dalszy rozwój umysłowości.
Inkwizycja działała najwięcej w okresie rozkładu feodalizmu — wtedy był największy przypływ nowych idej — i ogólny przewrót dokonywał się powoli w umysłowości ludzkiej. Rozwój literatury zmusił papieża Pawła IV w 1559 r., do stworzenia Kongregacji Indexu oczyszczającego, instytucji, której zadaniem było niszczyć książki, poprawiać lub wzbraniać upowszechniania. Tymi sposobami bronił się kościół przeciw falom rozwoju idejowego — łudząc się, że gwóźdź teologiczny tak łatwo wbity w mózgi na początku feodalizmu — że nieomal sam wszedł — da się ciągle trzymać i wbijać.
Fala rozwojowa silniejsza, jednak była i kościół sam musiał pójść za nią nie chcąc pozostać zapomnianą przeszłością.
Jaką rolę pełnił kościół wobec umysłów ludzkich? Ucywilizowawszy je na początku okresu feodalnego, wetknąwszy w ramy naturalizmu dopasowanego zupełnie do ustroju który propagował — mógł być spokojny, że stoi na twardej opoce — nauka bowiem kościelna — będąc sama wynikiem ówczesnych przewrotów społecznych — była zupełnie zgodną z duszą ówczesnego człowieka — była jego naturalną potrzebą.
W dalszym ciągu — rola kościoła — ograniczała się przeważnie do chronienia umysłów przed wszelką nauką świecką, do chronienia przed krytycyzmem i wynikającemi stąd kacerstwami. — Nieznajomość przyrody zrodziła filozofję teologiczną — biblja zawierała całą wiedzę — więcej żądać było szaleństwem. Nauka kościoła, jego filozofja i etyka — zasadzała się przedewszystkiem na wierze. Trzeba było wierzyć a nie rozumować. Umysły potrzebowały Boga — były przeto zdolne do ślepej wiary. Nie znały przyrody, nie umiały patrzeć na jej zjawiska, przyjmowały więc z łatwością cuda i legendy. Umysły nie umiały myśleć krytycznie — krytycyzm nie rozwijał się gdy nie potrzebowano pytać siebie ciągle „dlaczego“, a nie potrzebowano pytać bo wszystko było objaśnione działaniem istot. Dusza ludzka zanadto zresztą jest przygnębiona w okresie przejściowym, pożądania moralne umieścić może tylko w świecie marzeń — realność jest straszną — nadzieje jego skupiają się za grobem. Na taki grunt ciemnoty, rozczarowania, tęsknoty za czemś nieznanym — padają słowa Ewangelji: „szczęśliwi którzy wierzą chociaż nie widzieli“ i słowa Pawła (w liście do Koryntjan): „Ja zniszczę mądrość mędrców i odrzucę naukę uczonych. Co stało się z uczonemi? Co stało się z temi umysłami ciekawymi nauk? Czyż Bóg nie ukazał iż mądrość tego świata jest warjactwem?“ — Tertulian oburza się na filozofję: „co może być wspólnego między Atenami a Jerozolimą, między Akademją a kościołem, między heretykami a chrześcjanami?... My nie potrzebujemy nauki po Chrystusie, ani żadnych studjów po Ewangelji i gdy wierzymy nie szukamy więcej“, — (Tertul. De proescriptione hereticorum). Opozycji niema żadnej — nie może być — umysły są przygnębione, rozczarowane dotychczasową kulturą, nowa religją zbyt ponętna moralnie — przytem społecznie potrzebna. Dogmaty jej przeto zapanowują nad umysłami. Ciemnota znalazła doskonałą opiekę — wiara zabija krytycyzm — przechowują się stare zabobony, mieszają się z nowemi, pogańskie bożki z legendami kościelnemi. Świat jest pełen dziwów, zjawiska natury to albo wola Boga, albo psoty szatana, albo czyny różnych dziwacznych istot niepodobnych do ludzi. Świat ten budzi przestrach — przestrach wywołuje potrzebę modlitwy, opieki boskiej. Znaki, rzeczy święcone, relikwje posiadają moc boską która chroni człowieka od złych duchów. Modlitwą, zaklęciem, relikwją, wodą święconą, znakiem itp., można było zmieniać zjawiska natury, zatrzymywać, sprowadzać. Gdy zjawiało się coś niezwykłego — było to oznaką gniewu bożego — przepowiednią nieszczęść. Gdy przyszła kometa Halleya (już w 1436 r.) wszczął się tak ogólny popłoch — że papież Kalikst III musiał wystąpić i zakląć ją.
Podobnież za pomocą modlitwy, obrazów, wód cudownych, relikwij — leczono. Wiara była tak silną, że wiele chorób mających swe przyczyny w zaburzeniu systemu nerwowego — przez proces hypnozy — uzdrawiało się — każdy klasztor dla ściągania tłumów miał jakieś relikwe cudowne.
W okresie pieniężnym prowadzono cudami formalny handel — dający olbrzymie dochody. Kilka opactw posiadało cierniową koronę Chrystusa. Jedenaście miało włócznię którą bok jego przebito. Niechby kto śmiał zaprzeczyć prawdziwości. Zostałby kacerzem, niedowiarkiem, poszedłby na stos wśród oburzonego tłumu.
Podczas wojen krzyżowych templarjusze prowadzili zyskowny handel, przywożąc z Jerozolimy dla wojsk krzyżowych butelki z mlekiem Matki Boskiej, które sprzedawali za ogromne pieniądze — wiele klasztorów przechowywało je z wielką pobożnością. (Draper. Dzieje stosunku wiary do rozumu.). Pewien klasztor jerozolimski pokazywał jeden palec św. Ducha. — W Vendôme przechowywano łzy Chrystusa — w Corbie brodę Noego, w Kolonji — popioły trzech króli Magów; w S.-Médard — ząb Chrystusa; w dwóch różnych miejscach znajdowały się dwie głowy Jana Chrzciciela. Relikwię obnoszono z procesją w czasie zarazy, posuchy lub innych klęsk. Kiedy Fouque d’Anjou w XI w. obległ Saumur, jedną z bram strzegli rycerze, drugą bronili mnisi, uzbrojeni tylko relikwjami swego patrona. Bramę tą zdobyto i weszli do miasta. Lecz kiedy Fouque chciał zabrać relikwje, łódź która je wiozła zatrzymała się na środku Loary — mówiono, że święty nie pozwalał się zabrać i trzeba było oddać relikwje. Ten sam Fouque gdy nie mógł podpalić opactwa św. Florentego, zawołał; „święty Florenty, pozwól mi spalić swój klasztor, a zbuduję Ci piękniejszą siedzibę w Angers“. Wiara w cudotwórczą moc religji, obrazów itp., przenosiła się i na inne przedmioty. Jaja zniesione w Wielki Piątek, mają własność gaszenia pożarów. Rozpalonym kluczem kościelnym, któremu dają nazwę klucza Św. Piotra, znaczą ludzi i zwierzęta przeciw wściekliźnie. Wierzono, że dzieci zmarłe bez chrztu — położone na niektórych ołtarzach ożyją i po ochrzczeniu znowu umrą.
Można było zmieniać pogodę. Księży proszono, by egzorcyzmowali złą pogodę. Zanurzano w studni świętych, żeby był deszcz. Każda czynność miała swego patrona. Każdy święty w czem innem mógł dopomóc.[16] Wierzono w złe i dobre dni. Koniom krew puszczano w dzień św. Filipa lub Jakóba — żeby chowały się dobrze. Chcąc wyleczyć się z febry nie jedzono mięsa na Wielkanoc. Choroby przypisywano czarom. Gdy w końcu VI wieku umarł po krótkiej chorobie syn Fredegundy — wiele kobiet było poddane męczącym badaniom — a w końcu były spalone lub łamane kołem, za to, ze swoimi czarami spowodowały śmierć księcia. (Lecky id.).
Gdy w IX wieku zdarzyło się zupełne zaćmienie słońca, zapanował wielki strach w Europie i jak mówią był przyczyną śmierci króla francuskiego. W X wieku toż zjawisko spowodowało ucieczkę całej armji.
Jednem z zasadniczych pojęć — z którego wypływała masa innych, wiele zwyczajów religijnych, obrządków domowych itp. — było pojęcie djabła — wiara w djabła panującego w naturze, obecnego wszędzie, pod różnemi postaciami, czyhającego ustawicznie na duszę człowieka. Kościół rozwija, ukonkretnia to pojęcie. Na obrazach widzą djabła w ludzkiej postaci z rogami, pazurami, czarną skórą, czasem koźle nogi — czasem w postaci węża. Djabeł zresztą przybiera postać różnych zwierząt — może być wilkiem, psem itp. Biblja potwierdza to. Djabeł zjawia się publicznie nawet. W Torgon pobił garnki i rzucał niemi w księdza — wypędził go z domu wraz ze służbą (Lecky). W sądzie zjawia się jako adwokat i wygrywa proces. Wchodzi w ludzi — stąd opętani, warjaci. Z kobietami zawiązuje stosunki płciowe — zmusza je do swej służby — stąd czarownice[17]. Grad, pioruny, morowe powietrze — to dzieło djabła. Opętanych leczy się przez wypędzenie djabła — wypędza się egzorcyzmami; egzorcyzm taki ma formułę:
„Boże Niebios, wzywam Cię, kładę oto moją cielesną rękę, połóż z wysokości Niebios swoją rękę duchową na słudze swoim, ażeby wąż wróg nie mógł się tutaj ukryć. Potwarco narodów, synu ciemności, słuchaj... zaklinam cię w imię Boga, szatanie przeklęty uchodź w głębiny morza, w trzody wieprzów, w miejsca puste gdzie nie orzą... nie będziesz tu miał miejsca aby się ochłodzić; rozpalone żelaza są przygotowane aby cię skarcić.“ Pod wpływem zaklęć tych — warjat często odzyskiwał zdrowie — siłą wiary — wpływu hypnotycznego.
Djabli są nieustannie zajęci wciąganiem człowieka w pokusę. Pewnej nocy św. Franciszek będąc chory położył głowę na poduszce z piasku — djabeł wszedł w poduszkę i przeszkodził mu w modlitwie — rano święty wyrzucił djabła wraz z poduszką ze swojej celi.
Djabłem zajmują się poważnie — piszą rozprawy. W XIII w. jeszcze Richaume opat z Schönthal ułożył cały traktat „o podstępach djabłów względem ludzi“.
Przedstawia on jak rano djabły rzucają się na oczy mnichom aby im przeszkodzić w ocknięciu się lub w czasie nabożeństwa, jak napadają na ich ręce i nogi aby przeszkodzić w pracy, jak ich upijają. Wszystko składa się na djabła. Wobec tych istot obdarzonych nadziemską mocą, których wszędzie pełno, którym nieraz i święci rady dać nie mogą — jakże małym przygnębionym musi się czuć człowiek wobec tych potęg nadziemskich, on jako człowiek czuje się zupełnie bezsilny — jedna religja, siła krzyża, relikwij, wody święconej, modlitwy, może go zabezpieczyć — lecz on sam w sobie żadnej siły nie widzi do walki — czuje się istotą upośledzoną, mizerną. Bóg i djabeł przygniatają go zupełnie, upokarzają.
Czemże jego siła, talent, rozum — wobec władz któremi rozporządzają złe lub dobre duchy — kierujące jego losami. Jeżeli djabeł czyha ciągle — trzeba więc ciągle mieć się na baczności — praktyki religijne, rozmyślanie odgrywają w życiu znaczną rolę. Nawet dumny feodał czuje strach o swą duszę — w kaplicy swej ze swym kapelanem spędza długie godziny. Potęga djabła i jego gnębi — i on czuje się prochem wobec Boga i on drży na myśl sądu ostatecznego, pości, biczuje się, wkłada włosiennicę, jako pan, rycerz, czuje swą siłę i potęgę, jest hardy i dumny — jako człowiek czuje swą słabość, mizerność. Nawet w sprawach sądowych nie odwoływano się do logiki faktów — lecz do objawienia boskiego. Bóg wskazywał za pomocą znaków, czy oskarżony jest winny czy nie. Był to „sąd boży“. Po mszy i modlitwach aby Bóg odkrył prawdę, oskarżonego poddawano próbie. Kazano mu np. nosić jakiś czas rozpalone żelazo lub wkładać ręce w kocioł z wrzącą wodą — jeżeli w kilka dni potem na rękach nie pokazały się rany — stanowiło to dowód, że oskarżony jest niewinny. Albo też wrzucano do wody — jeżeli szedł na dno był niewinny. W chwili rzucania do wody, ksiądz odmawiał zaklęcia. „Zaklinam cię wodo w imię wszechmocnego Boga, który cię stworzył i rozkazał ci służyć człowiekowi w potrzebie... nie przyjmuj tego człowieka jeżeli jest winien“... ale spraw aby wypłynął na twą powierzchnię“. Zaklęcie to jest charakterystyczne — nawet „żywioły“ — woda są uduchowione — rozumieją, działają jakby świadomie. Są to niby istoty — zawsze na wzór ludzkiej duszy. Tak samo księżyc, słońce, gwiazdy, wiatr, chmury, ogień — miały jakby swą duszę — przemawiano do nich, zaklinano w imię Boga.
Antropomorfizacja posuwa się do tego stopnia, że względem zwierząt stosowaną jest odpowiedzialność sądowa. Konie, byki są wieszane za zbrodnie. Jeszcze w XV w. zdarzają się podobne wypadki. Przed karą odczytują nawet oskarżenia.
Cały świat zewnętrzny przedstawiał się w pojęciach antropomorficznych. Nawet stosunki ludzkie przenoszono w świat zjawisk nieorganicznych. Taką była przeciętna umysłowość ludzka — u wszystkich klas społecznych. Streszcza się ona w tem zasadniczem pojęciu, — że cały widoczny świat podległy jest Bogu — a w nim rządzą różne duchy — djabli, aniołowie, widma — wywołując te różne zjawiska, które nas otaczają. Bóg wszystko może — wszelkie cuda są możliwe. Rzeczy święte lub znaki i słowa mają treść tajemniczą — podobnież czary djabelskie. W umysłach niema pojęcia o logice, ciągłości faktów, przyczynowości — jest tylko pojęcie nieprzewidzianych czynów woli istot nadziemskich antropomorficznych. Jest to typ najpierwotniejszego tłómaczenia przez umysł ludzki zjawisk jakie go otaczają. Typ ten przechowany przez czas niewolnictwa w ludzie — znajduje potem bardziej sprzyjające warunki dla swego utrwalenia się w ustroju feodalnym (zaściankowość) i potężną dźwignię w filozofji chrześcijańskiej — teologji — na tych samych zasadach rozwiniętych.[18]
Rzecz jasna — że podobne umysły nie były zdolne do abstrakcyjnego myślenia. — Właściwie pojęcie o „duchu“ nie istniało — nawet w kościele. Bóg musiał zawsze przedstawiać się ludziom w postaci ludzkiej, wielkiej wypięknionej lecz ludzkiej. Podobnież inne istoty nadziemskie. Wprowadzenie przez kościół obrazów, figur — zmaterjalizowało pojęcie Boga zupełnie.[19]
Bóg ojciec — to starzec z siwą brodą w koronie, z berłem — jedyny, sławny król, cesarz. Chrystus młodzieniec — Duch św. gołębica — wierzono w te formy bez przenośni żadnej — obrazy stały się Bogiem — myśląc o Bogu, myślano o postaci przedstawionej na obrazie. Podobnież aniołowie były to istoty ludzkie, młode ze skrzydłami, w białych szatach. Również materjalnym był świat nadziemski. Niebo było za sklepieniem widzialnych niebios. Piekło i czyściec pod ziemią. Do nieba prowadziła brama strzeżona przez św. Piotra — który kluczem swym odmykał ją i zamykał. W ludowej baladzie znajdujemy opis nieba.
Wino nic nie kosztuje w piwnicach niebieskich, aniołowe robią chleby i ciasta na każde zażądanie. Najrozmaitsze jarzyny rosną w ogrodach niebieskich, groch, marchew, same wyrastają; szparagi są tak wielkie jak nogi. Jeżeli jest dzień postu ryby przypływają same, św. Piotr nadbiega ze swemi sieciami i łowi, żeby zadowolić wasze podniebienia, Św. Marta jest kucharką. Gdzieindziej wyobraźnia jest bujniejszą — zawsze jednak rozkosze i obrazy ziemskie wypełniają pojęcie nieba. Kościół w obrazach nieba jakie daje usuwa tylko jedzenie, mówi o światłach, muzyce, śpiewach, gromadach aniołów, hierarchicznie rozstawionych koło tronu Boga. Podobnież konkretnie przedstawia się czyściec.
Św. Patrycy w swej „podróży do czyśca“ opisuje tak: tam mężczyźni i kobiety taczają się po ziemi całkiem nadzy. Jęcząc; mieli gwoździe ostre wbite w ręce i nogi. A wielkie smoki wpijały swe ostre zęby w ich ciało, jakby je zjeść miały — to znowu widziano innych, których węże kąsały w oczy, uszy i nogi. Obrazy przedstawiały całą grozę piekła, kotły z ogniem gdzie wrzucano skazanych, łoża madejowe, wszelkie narzędzia, tortury znane i używane wówczas. Męki z ziemi przenoszono do piekła. Pojęcie piekła — silnie było wszczepione w umysły. Piekło, przepowiednia sądu ostatecznego, przygnębiało człowieka we wszystkich chwilach jego rozmyślań religijnych i modłów. Strach piekła krępował człowieka moralnie w najdrobniejszych rzeczach — oddawał go pod zupełny wpływ księży. Pojęcia piekła zaciera w nim pojęcie i uczucie wstrętu do zła — unika się zła więcej przez strach.
Strach piekła jest zbyt silny, zagłusza przy pobudkach moralnych inne uczucia. Przyczyniło się to niemało do wyrobienia w ludziach bezwrażliwości etycznych — wstręt do zła, nieczynienia zła dla zła nie miało kiedy wytworzyć się. Strach piekła działał zbyt silnie, gdy pojęcie to znikło, okazała się dzisiejsza obojętność etyczna. Strach ten trzymał człowieka w karbach religji, w karbach etyki katolickiej — napędzał do umartwień ciała — do ascetyzmu. Z rozwojem pojęcia o piekle, z rozwojem propagandy ascetyzmu przez kościół, zmienia się pojęcie o charakterze Boga. W początkowym okresie Chrystus to dobry pasterz — Bóg — to ojciec niebieski. Już w XI w. cuda miłosierdzia są coraz rzadsze, obrazy przedstawiają coraz częściej sąd ostateczny, piekło. „Od tego czasu Chrystus staje się coraz straszniejszy. Jest to prawie Bóg żydowski, czyniący strach początkiem mądrości... Twarz Chrystusa w obrazach staje się posępniejszą, straszną, groźną“. (Lecky) Jest to naturalny skutek zmian, które dokonywują się w kościele, gdy z cywilizatora — szerzyciela nowej, lepszej kultury, propagatora nauki miłosierdzia i łagodności, staje się potem prześladującym, wojowniczym, propagującym ascetyzm. Ascetyzm, pogarda dla ciała rozwija się coraz bardziej, pogarda dla wszelkich rzeczy ziemskich — nieodłączna od ówczesnej religji — nie dozwoliły rozwinąć się uczuciom estetycznym, poczuciu piękna form natury, stąd mamy ogólne zjawisko okresu feodalnego zanik sztuk pięknych — obrazy, figury były potworne.
Poezja może przedstawiać tylko dwa prądy uczuciowe, które budziły w ówczesnej duszy entuzjazm, uwielbienie i zdolne były natchnąć do tworzenia pieśni — religja i siła brutalna, czyny rycerskie. To jej cecha. Albo poematy i pieśni religijne, przeróbki wierszowane pisma św. lub opisy życia świętych, uwielbienie ascetyzmu mnichów i męczeństwa pierwszych chrześcjan — albo też epopeja i pieśni rycerskie, opisy walk, turniejów — ideał rycerstwa, siły, odwagi. Zdarzały się także pieśni rycerskie miłosne, uwielbiające kobiety. Te tylko rzeczy mogły wywoływać natchnienie. Utwory religijne podobnież jak obrazy, rzeźba, architektura cechują się alegoryzmem.
Biblja zostaje uznana jako kres wszelkiej mądrości — ostatni wyraz wszelkich nauk. Dalsze badania uważają się przeto za herezję. W kwestji antypodów — św. Augustyn mówi: „Niepodobna, ażeby znajdowali się mieszkańcy na przeciwległej stronie ziemi, ponieważ Pismo Św. nie wspomina o żadnem takiem plemieniu w liczbie potomków Adama“. Słowa podkreślone stają się najpoważniejszym argumentem w nauce — stają się jedynym probierzem prawdy. Cała nauka schodzi do komentowania Biblji. Dla krytycyzmu niema miejsca, starożytna nauka jest potępiana jako poganizm. Biskupi z zamiłowaniem niszczą bibljoteki. Teofil w Aleksandrji (koniec IV w.), papież Grzegorz Wielki pali Palatyńską bibljotekę w Rzymie (koniec VI w.). Tenże zakazuje studjowanie klasyków, nawet kaleczy posągi.
Umysłowość społeczna została zupełnie zamknięta w granicach pojęć biblijnych; jednak to nie pomogło przeszkodzić, że od czasu do czasu pojawiały się indywidualne przebłyski genjuszu ludzkiego, który nie zadawalając się tą ciasnotą i stagnacją pojęć filozoficznych usiłował obalać zakreślone granice — szerząc swą naukę krytyczną wśród społeczeństwa.
Te ataki ludzkiego geniuszu na teologiczną skorupę badań — ze strony uczonych arabskich (Hiszpanja) lub takich filozofów jak Abelard — doprowadzają w XI w. kościół do konieczności wyszukania dla teologji i pojęć biblijnych, pewnych filozoficznych podstaw, oszańcowania ich odpowiednim systemem logiki, rozumowań abstrakcyjnych, które mógł łatwo odgrzebać z Arystotelesa i tym sposobem bronić powagę Biblji przed napadami tu i owdzie zjawiających się przebłysków krytycyzmu. W ten sposób powstaje filozofja scholastyczna, pomięszanie Ojców kościoła z Biblją i Arystotelesem, która mając za zadanie utrzymanie w karbach nauki, utrzymanie stagnacji umysłowej przy pomocy już nie wiary ślepej, lecz zawiłych rozumowań najdziwaczniejszych, celu swego nie osiąga, lecz przeciwnie w ciągu kilku wieków swego panowania, zmuszając setki mózgów do rozmaitych wysiłków logicznych dla obrony dogmatów przyczynia się sama do rozwoju zdolności rozumowania — a przez to skierowuje umysły na drogę krytycyzmu. Raz zeszedłszy z tej jedynej drogi jaką św. Bernard wytyka dla teologji — wiary ślepej, uczucia z zupełnym odrzuceniem rozumu, kościół, wprowadziwszy na obronę dogmatyzmu, broń rozumowania filozoficznego, wprowadził przez to samo dogmatyzm na pochyłą drogę upadku, gdyż broń ta, rozwijając się przeciw niemu skierowuje swe ostrze.
Odkopawszy djalektykę i logikę Arystotelesa wskazywali drogę do jego badań przyrodniczych, a od Arystotelesa do innych filozofów starożytnych, pomagając tym sposobem nieświadomie do Odrodzenia.
Przebłyski geniuszu ludzkiego, niepokojące kościół swem wyłamywaniem się ze skorupy biblijnej zjawiają się w miejscach najmniej podejrzewanych — np. w końcu XII w. zjawia się wśród Franciszkanów „Wiekuista Ewangelja“ nieznanego autora, jakoby przyniesiona z nieba przez Aniołów, która ma zastąpić Nowy Testament — i głosi nadejście nowej ery Ducha św. (trzeciej) ery w której wiara będzie nie potrzebną a nad wszystkiem zapanuje rozum i mądrość.
Zanim rozpoczął się wielki rozkład feodalnej umysłowości, a wraz z nim i rozwój krytycyzmu — skorupa, jaką kościół stworzył dla nauki — a potem uzbroił w scholastykę, doznaje różnych ataków luźnych, będących jednak zwiastunami zbliżającego się przewrotu. Między niemi — zajmuje poważne miejsce — wpływ ze strony żydowskich lekarzy którzy pracując na różnych dworach królewskich i pańskich nieznacznie prawie szerzyli wokoło siebie materjalizm. Stąd dwa sobory w 13 wieku zabraniają wszystkim chrześéjanom udawanie się do lekarzy żydów — a uniwersytet paryski 1301 r. wzbrania wszelkiemu żydowi leczenie chrześéjan. Uczeni żydowscy — lekarze, astronomowie, matematycy — byli też przyczyną wygnania żydów z Francji 1306 r. Wytworzenie przez kościół sztucznej skorupy krępującej umysłowość ludzką i tamującej rozwój badań przyrody jest wynikiem wielu warunków[20]. Naprzód skorupa ta tworzy się sama przez się t. j. bez celowego jej obmyślania. Wynikły z wielu wpływów religijnych i filozoficznych dogmatyzm chrześcijański, zlawszy się z nowopowstającym prądem społecznym i moralnym jaki wyłania się z rozkładającego się niewolnictwa, stał się duchową potrzebą nowego społeczeństwa, jedynym systemem myślenia, które ono mogło przyjąć krytycznie, logika dzisiejsza jest obcą formą dla ówczesnej myśli. Bóg, Opatrzność, świat duchowy przenikający w życie ludzkie, odpowiedzialność pozagrobowa, antropomorfizm wszelkich pojęć — były wynikami fazy rozwoju umysłowości i społecznych warunków z nią związanych. W dogmatyzm chrześcijański potrzebowano wierzyć i dla tego wierzono. Do wiary tej nie było przy tem żadnych przeszkód. Widzimy dziwne wypadki, cuda — miały jedyną siłę dowodów. Skorupa tworzyła się więc sama — nie tylko w umysłach duchownych ale i świeckich ludzi. Biblja — będąca dla wszystkich księgą objawień boskich mogłaż zawierać błędy? Całe nieszczęście, że konieczny bieg procesów różnych uczynił właśnie biblję tą księgą świętą. W niej bowiem jak na złość było o wszystkiem — nie tylko mówiła o Bogu i etyce lecz także o naturze ziemi, o zwierzętach, roślinach, zjawiskach przyrody i t. d. Pojęcia jakie biblja dawała o przyrodzie, musiały być doskonałe ponieważ Bóg objawił ludziom całą naukę — więc pocóż dalej prowadzić badania? Koran nie zawierał przyrodniczych wiadomości, więc dla arabów otworem stała droga badań — dla chrześcijan zaś była zamkniętą. — Było to odbycie się naturalnego procesu — bez żadnych planowych działań. Później dopiero gdy kościół, którego cała potęga opierała się na powadze ksiąg świętych, dostrzega w pojedyńczych umysłach dążności do przekraczania granic uświęconych, gdy jeszcze są one słabe i pozwalają łudzić się zwalczeniem ich, musi dla zachowania swej potęgi, dla wypełnienia swego zadania jako przedstawiciela i stróża panującej etyki i filozofji użyć represji inkwizytorskiej — musi siłą zatrzymywać w skorupie dogmatyzmu umysłowość ludzką, która dotąd mieściła się tam wygodnie i dla tego nie buntowała się wcale — a teraz rozwinąwszy w sobie nowe władze nie może się już tam pomieścić — i dlatego musi być gnieconą. Nie kościół ją tam wsadził — ona sama wraz z nim tam wlazła jako do najwygodniejszego dla siebie miejsca, teraz zaś i dla kościoła nawet dogodność jej cała zeszła na dochody pieniężne. Prześladowania kościoła opóźniają i przedłużają rozwój umysłowości i nie tylko prześladowania inkwizytorskie i prawne lecz także sama propaganda umiejętnie prowadzona tłumi długi czas rozwój krytycyzmu i osłabia wpływy nowej filozofji.
Nauka etyczna kościoła — wszędzie stara się miłość dla ludzi zastąpić miłością Boga. Dobre uczynki czynią się nie dla ulżenia cierpień ludzkich — lecz dla miłości Chrystusa. Jałmużnę nie daje się dla ubogich lecz dla Chrystusa. Św. Augustyn mówi: „Dawajcie więc waszemu bratu który potrzebuje; lecz jakiemu bratu? Chrystusowi“. Wszędzie miłość dla Chrystusa wypiera miłość człowieka. Stąd też najpotężniejsi rozdający jałmużnę itd. mogli z czystem sumieniem ciemiężyć poddanych, torturować więźniów itd.
Stąd także pochodzi, że — gdy interes religji tego wymaga — ludzie z entuzjazmem religijnym męczą heretyków, palą, więżą, mordują całe rodziny. Jako fakt — chociażby rzeź Albigensów.
Te przytłumienie wartości „człowieka“ — czystego humanizmu ma zresztą sprzyjający grunt uczuciowy duszy ludzkiej, brak potrzeby uczuć społecznych — brak społecznej podstawy dla humanizmu. Dobroczynność jako taka zasadza się tylko na religijnym interesie — nie dość, że dając ubogiemu jałmużnę daje się Chrystusowi — oprócz tego za jałmużnę wymaga się modlitwę od ubogiego — co staje się powszechnym zwyczajem. Chrystus był ubogim — ubóstwo — symbol Chrystusa — przez pamięć i cześć Chrystusa wspiera się ubóstwo. Logiczny wynik zasady „miłości Boga“ jako podstawy całej etyki — jest: grzeszność miłości płciowej, apoteoza bezżeństwa i życia pustelniczego, trzymanie w karbach wszelkich uczuć ludzkich by nie rozwijały się zbytnio, uprawiane w wychowaniu klasztornem itp. Obowiązki względem bliźnich załatwiane przez modlitwę.
Jeżeli Bóg wyparł zupełnie miłość dla ludzi, zasadę braterstwa bezinteresownego, a piekło uczyniło strach najsilniejszym bodźcem przestrzegania praw boskich i regulowania życia — to konsekwentnie do tego — kult Boga przeważył etycznie nad kultem człowieka, obowiązki względem Boga stanęły wyżej nad obowiązkiem względem bliźnich, zaniedbywanie modłów, postów, obrządków kościelnych itp. znaczyły więcej lub tyleż samo co zbrodnie popełniane nad człowiekiem — zabójstwo, grabież itp. krzywdy (nie ulegalizowane jako zjawisko społeczne — jak wyzysk w panującej formie). Według praw Karola W. karano śmiercią tak samo za morderstwo (pewnej kategorji) jak za jedzenie mięsa w wielki post. Zaś w życiu prywatnem, w opinji — etyka boska przeważa zupełnie nad etyką ludzką. Feodał mający na swem sumieniu tysiące morderstw i grabieży, krzywd i gwałtów, miał spokojne sumienie jeżeli zachowywał kościelne przepisy religijne i zupełną absolucję, jeżeli fundował kościół, czynił zapisy pobożne itd. Kościół usunął religję, jako zawadę dla krzywdzenia ludzi — wskazał drogę do nieba, prowadzącą przez praktyki religijne. Altruizm cały zredukowano do litości i miłosierdzia, braterstwo do jałmużny. Był to zresztą objaw konieczny — oficjalna etyka nie mogła oprzeć się na tem, czego nie było w społeczeństwie — na uczuciach na potrzebach społecznej solidarności. Do tego zaś brakowało ekonomicznych podstaw. Szczątkowy wyraz tego utrzymywał się długo w postaci ośmieszanej bigoterji.
Humanizm traci wszelką powagę prawną, obyczajową i religijną. Stąd takie zwyczaje — jak błazny, karły, kaleki — zaludniające zamki feodałów i biskupów, dla wzbudzenia dobrego humoru pana. Człowiek — jako człowiek — nie ma żadnej godności — o poszanowanie istoty ludzkiej nie dba ani kościół, ani zwyczaj, ani prawo. Przemocą brutalną można ludzi sprowadzić na stanowiska zwierząt i etyka nie potępia tego.
Ludzie znajdują zupełnie naturalnemi i święcie wierzą w legendy, które im kościół podaje. Św. Grzegorz zabił w Fenicji smoka, który miał pożreć córkę tamecznego króla, św. Marceli i św. German uzbrojeni krzyżem odbywają polowanie na węże latające, św. Roman zaczarowuje potwora Gargouille w Rouen, św. Marta zwalcza potwora Tarasque w Tarascon. Prawie do naszych czasów obchodzono we Francji procesje, święta tych zwycięstw Germana i Marty.
Czyściec. Jezus wprowadził św. Patrycego do wielkiej jamy (przepaści) ciemnej zupełnie, zostawił go tam całą dobę — święty wyszedł stamtąd oczyszczony od wszelkich grzechów — na miejscu tem postawił kościół i klasztor Augustynów. Przychodzą tłumy pielgrzymów — niektórzy odważają się zejść do jamy i nie pokazują się więcej. Jeden rycerz angielski wielki grzesznik — odważa się zejść tam by oczyścić swą duszę. Przez 15 dni pości i modli się — odbywa ostatnie sakramenty — poczem bez żadnej zbroi tylko z wiarą i łaską, w towarzystwie księży i zakonników, którzy śpiewają litanję umarłych — spuszcza się do otworu — pełza w ciemnościach. Niedługo blade światło pozwala mu widzieć, że się znajduję w wielkiej sali z kolumnami — 12 wielkich ludzi w białych sukniach zbliża się do niego i mówią: „Zaraz ta sala będzie pełną djabłów, którzy zaczną męczyć — strzeż się byś miał imię Boga na swą obronę“. Zbiegają się djabły z wściekłymi krzykami — otaczają rycerza — ten opiera się ich pokusom i groźbom — zakuwają go, znoszą głębiej w otchłań — na pole mąk i boleści. W miarę jak zbliża się do piekła widzi dusze zanurzone w roztopionych metalach. Gdy zbliża się do drzwi piekielnych — wzywa imię Jezusa — widzi dusze potępionych, podobne do wielkich iskier, latających śród płomieni. To wezwanie zwalnia go od djabłów — i może dojść do samych drzwi pobytu błogosławionych. To nie jest jeszcze niebo — to raj ziemski ten sam, z którego wypędzony został Adam — a do którego wchodzą dusze oczyszczone w czyścu. Raj ten — są to łąki bogate, drzewa, kwiaty, owoce w niesłychanej obfitości i spotyka tam dwóch arcybiskupów, którzy mu wskazują zdaleka niebo wybranych — olśniewające światło — wejście do prawdziwego raju. — Klasztor ściąga rzeszę pielgrzymów — dochody ogromne — lecz wejście do przepaści zamknięte na zawsze — nie wpuszczają nikogo.
Żyd wieczny — tułacz — skazany na wędrówkę do końca świata za to, że nie dał odpocząć Chrystusowi — widzą go w każdym żebraku, włóczędze, podróżniku — w różnych wsiach, miastach, krajach spotykają go — opisują swe spotkanie z nim biskupi, kronikarze.
Kościół utrzymuje wiarę w znaczeniu snów. Biblja mówi o snach proroczych. Tertulian mówi: „W czasie snu dawane są rady, tajemnice odkryte, skarby wskazywane“. Św. Tomasz inaczej patrzy na sny: „szatan (który całą noc czycha przy człowieku) jest ojcem snów“. Uwaga ludzka ciągle na sny zwrócona, sny tyleż prawie zajmują co rzeczywistość. Tłomaczenie ich — ważną nauką. Każdy wypadek ważniejszy poprzedzony jest snem lub innym znakiem. — Ten naturalny objaw ówczesnej umysłowości, podtrzymywany powagą kościoła, wyrabiał w ludziach jakby życie podwójne — jawy i snu — nadawał umysłom cechę marzycielstwa i mistycyzmu — rozszerzał jednak życie duchowe, bogacił wyobraźnię obrazami marzeń sennych, bogacił uczuciowość wzruszeniami, emocjonalnem odbiciem tych obrazów — zwiększał siłę wpływu moralnych pobudek na postępowanie człowieka. Był to typ umysłu całkiem różny od dzisiejszej „przezorności“ — zubożającej duszę ludzką o cały olbrzymi świat wrażeń, bodźców, pojęć, obrazów, uczuć.
Życie w dwóch światach — to cecha umysłu okresu feodalnego — zarówno faza naturalna umysłowości, cechy społeczne ustroju, jak i wpływ kościoła — wytwarzają i utrzymują to podwójne życie.
Był świat snów, świat istot fantastycznych lasów, bagnisk, pieczar, — świat umarłych, świat aniołów i świętych, świat djabłów. Cały ten świat obcował z człowiekiem — dawał mu tysiące wrażeń, bywał widocznym, słyszalnym. Każdy zamek miał swych duchów, ukazujących się jako znak wypadku lub śmierci, każda puszcza miała swych mieszkańców tajemniczych, swoje życie duchowe. Przy każdem ognisku domowem był anioł-stróż, na każdem miejscu czyhał djabeł. Największa boleść znajdowała ulgę w miłosierdziu boskiem; wszędzie odbywała się akcja dobrych i złych duchów. Rzeczywistość mniej była gnębiącą, mniej ciężką — kiedy nie była jedynym światem człowieka zaciemniał ją, zasłaniał, osłabiał świat duchowy odczuwany przez człowieka, w którego głębiach tajemniczych mieściły się zarówno wielkie rozkosze jak i wielkie boleści. Charakterystycznem jest to — że w okresach nieszczęść społecznych, klęsk, wzrastającej nędzy i ucisku, człowiek feodalny poddaje się bardziej światu duchowemu, żyje w niem więcej, ucieka doń od bolesnej udręki rzeczywistości. Czasy wojen, epidemij. głodu naturalnego, obfitują zawsze w masę widzeń, zdarzeń nadzwyczajnych, mnożą się legendy, baśnie, cuda, pojawiają się duchy różne — często bywały widzenia masowe. Ciekawem jest, że narodzinom kapitału, tego edenu trzeźwości, który miał cały bogaty świat duchowy wypędzić ze społeczeństwa — że narodzinom jego towarzyszy — jakby ostatnie wielkie pożegnanie świata duchów dane ludziom. XVI wiek obfituje w widzenia, w akcje istot nad ziemskich, w zdarzeniu gdzie działają siły tajemnicze, w legendy, przepowiednie, znaki cudowne. Wzrost nędzy i ucisku nieznanego dotąd — masa nieszczęść prywatnych, rujnowanie się ognisk domowych, wyzysk straszny — wszystkie te nieodłączne zjawiska pojawienia się kapitału — czyniąc nieznośnym dla człowieka świat rzeczywisty — pchały duszę jego w świat drugi. A była to jeszcze w znacznej większości dusza feodalna — gminna. W wieku tym znajdujemy cały szereg widzeń masowych.
1500 r. koło Sawerny miasta Alzacji, widzą w powietrzu olbrzymią głowę byka, między rogami którego błyszczy wielka gwiazda; tegoż roku Lucerna widzi smoka ognistego 12 stóp długiego który leci ze wschodu na południe.
1514 r. całe księstwo Wirtembergskie widzi trzy słońca, na każdem szpadę czerwoną od krwi;
1517 r. zakonnicy jednego opactwa w Saksonji widzą wielki krzyż, który przechodzi przez niebo,
1520 r. w Wiedniu przez wiele dni widzą trzy słońca i trzy księżyce z mnóstwem tęcz;
1530 r. widzą w Niemczech w powietrzu wojsko rycerzy i chłopów uzbrojonych, fontannę, człowieka czerpiącego wodę i smoka.
1532 r. w całych Niemczech widzą przelatujące bandy smoków ukoronowanych. Tegoż roku w Insbruku widzą osła, wilka i lwa wyrzucających płomienie.
1534 r. w Szwitz (w Szwajcarji) ludzie widzą na chmurach cały szereg obrazów alegorycznych.
1538 r. w różnych miejscach Bawarji — widzą na niebie krwawe walki ludzi a na wschodzie wielką gwiazdę ze zwieszonym sztandarem.
1541 r. w Turyngji widzą na księżycu krzyż biały.
1545 r. cały Śląsk widzi na niebie walkę dwóch armji, jednej lew przewodzi — drugiej orzeł.
1549 r. mieszczanie Brunświku niepokoją się trzema księżycami, orłem i lwem ognistym, widziano stworzenie Ewy biblijne.
Feodalizm obfituje w świętych — zmartwychwstania ich nie są rzadkością. W XI wieku piszą: „święci na rozkaz boży, zmartwychpowstają i zjawiają się przed oczami wiernych napawając ich nieskończonem mnóstwem pocieszeń.“
Do tegoż samego rozwoju życia duchowego świata w okresie przejściowym — należy rozwój czarownictwa od XIII do XVII w. Przyczem jest także powstawanie nerwowych chorób epidemicznych — tem objaśnia się dlaczego wieki odrodzenia, rozwijającego się materjalizmu, nauk, były jednakże wiekami czarownic, czemu dziwi się i nie może zrozumieć tej sprzeczności A. Rambaud (Hist. de la civil. frans.).
Wyrafinowane okrucieństwo męczarń przyjęto we wszystkich trybunałach — świeckich i kościelnych — publiczne wykonywanie kar śmierci — palenie, wieszanie i t. d. w znacznej części jest wynikiem także tej etyki, pozbawionej wszelkich humanistycznych zasad, wszelkiego altruizmu wynikiem egoizmu, braku uczuć humanitarnych, wpływających z samego ustroju społecznego, rozwijącego się przy wpływach kościoła, który kultem Boga i masą formułek religijnych — przytłumił wszelkie pozostałości altruistyczne. Instynkt okrucieństwa, pozostały z pierwotnych czasów zwierzęcości w duszy człowieka, gdy mu ubyło potężnych karbów społecznie niezbędnej solidarności ludzkiej i uczuć jakie z niej powstają, gdy warunki życia altruizm uczyniły zbytecznym, gdy też same warunki stawiają człowieka często przed widmem śmierci, cierpień, stykając go z morderstwami, znieczulają umysł jego na wrażenia fizycznych cierpień i śmierci ludzi, przyzwyczajają go do małej wartości życia, gdy przy tym kościół propagując ascetyzm z powodzeniem rozszerza pogardę dla ciała i apoteozuje znieważania i męczenia go, to nic dziwnego, że owe instynkty okrucieństwa — mając wszelkie warunki po temu rozwijają się w przerażających rozmiarach. Obyczaj, prawo, religja, opinja ogółu — uświęciła tortury — potwierdziła się racją bytu.
Nawet nłema wstrętu i pogardy do kata — urzędnik sprawiedliwości tak dobry jak inny jaki — kat w Paryżu jest dowódzcą piechoty miejskiej (w XV w.) — a gdy książę Burgundji wjeżdża do Paryża — kat ściska mu rękę na powitanie.
„Jamais l‘individu n’a tant vécu“ (Chateaubriand-Etudes historiques) Rzeczywiście — w żadnym okresie życie jednostki nie jest tak szerokie, jak w czasach feodalizmu. Człowiek ma przed sobą i żyje nietylko w świecie realnym — lecz i w duchowym — świat jego — pole życia — jego podwójny — świat realny pełen nowości — pełen miejsc nieznanych, skarbów do zdobycia, wzbogaconych wyobraźnią. Wszystko naokoło niego myśli i czuje, wszystko żyje, kamienie, woda, drzewa, ziemia, gwiazdy — powiększając, rozszerzając jego własne życie. Świadomość rozłamu w całym świecie, otaczającym człowieka — to niewyczerpane bogactwo wrażeń, myśli, ciekawych zagadek, tworów fantastycznych, stosunków duchowych, to droga życia, źródło różnych nadzieji, przyjemności, wróżb złych lub dobrych — nowe pole dla wymiany myśli — poza ludźmi. Oprócz tego człowiek feodalny ma swój świat całkiem niewidzialny, świat snów, widzeń, świat marzeń, świat nieba i pieklą z ich mieszkańcami, zrealizowany zupełnie siłą wiary, wielki świat umarłych — dający nieporównane rozkosze, wzruszenia najsilniejsze, tysiące myśli i uczuć — świat który czeka nań — dziś, jutro sam być już tam może. Trzy te światy, łączące się z sobą w jedną całość, stanowią dla człowieka to olbrzymie środowisko wrażeń — bogactwo których nie da się z niczem porównać. Bogactwo wrażeń — daje bogactwo życia duchowego — tylko że to życie jest przeważnie natury marzycielskiej — zależnie od natury podniet zewnętrznych. Tak więc — trzy światy — świat realny życiowych interesów — z szerokim widnokręgiem nieprzewidzianych zdarzeń, z całą swą awanturniczością, z nieznanymi krajami, z wrażliwością wszelkich zmian losu, ze skarbami do zdobycia, z berłem władzy fizycznej lub moralnej zostawionem do pokrycia silniejszemu. Drugi świat — natury uduchowionej, świadomej, z którą człowiek żyje, wchodzi w stosunki różne, zaklina, która mu pomaga lub szkodzi, wpływa na jego losy, podlega sile modłów. Trzeci świat — duchów — Bóg — szczęście wieczne — związek z tymi co byli na ziemi — świat aniołów, djabłów, świętych, duchów ludzkich i potworów, świat, w którym można tak łatwo zdobyć sobie szczęście wiekuiste i ukoić największe cierpienia.
Jest to potrójne życie. Dwie trzecie tego życia odbywa się w formie marzeń — znaczy z najmniejszym wysiłkiem pracy myślowej, z najsilniejszym pobudzeniem strony emocjonalnej — jako warunek największych rozkoszy.
- ↑ Kobieta dziedziczy fiefy, prawa feodalne koronę — jest przełożoną opactwa, uczestniczy w życiu społecznem — turniejach, urzędach, sądach i t. p. W wielu miejscowościach kobiety uczestniczą w zebraniach gminnych. Wdowy po majstrach prowadzą warsztaty. Cześć dla kobiet jest powszechną i typową cechą rycerstwa; obrona płci słabej jest w przysiędze rycerskiej — kobieta mogła być spokojną, oddawszy się pod opiekę rycerza.
Silnie rozwinięty kult ogniska domowego rozwija cześć dla kobiety — kobieta jest podstawą ogniska. Cześć dla kobiety — złączona z całym psychizmem domu — kobieta wypełnia najważniejszą część gospodarstwa — również ważna dla majstra (utrzymanie czeladzi). Bez kobiety niema domu — bez domu niema życia. Jest to we wszystkich klasach — stąd cześć dla kobiety rycerstwa. Pojęcie o ważności kobiety — cześć dla niej przenosi się do pojęć religijnych. Stąd rozwój czci dla Matki Boskiej — zjawisko umysłowo społeczne. Pojęcie Marji najwięcej entuzjazmuje. Na jej cześć tworzy się mnóstwo modlitw, pieśni, liturgji, wznoszą się najpyszniejsze kościoły, powstają zakony, ustanawiają się coraz większe święta. W XI w.obowiązkową modlitwą po Ojcze nasz jest Ave Marja. W XII w. powstaje nowy dogmat Niepokalanego poczęcia. Pierwsi zakonnicy Lyonu święcą go 1190 r. mimo opozycji Św. Bernarda. Franciszkanie przyjęli je z entuzjazmem. Dominikanie przeczą. Całe społeczeństwo jest dręczone — przyswaja go sobie. Dopiero w r. 1476 papież Syxtus IV ustanawia to święto — potwierdzając ogólną wiarę a Pius V w XVI wieku zabrania przeczyć mu. Matka Boska jest głównym natchnieniem legend, cudów. Zbójca, który zawsze pościł przed świętami i modlił się do niej gorąco gdy został powieszony — żył trzy dni — zdjęli go on opowiedział, że Marja trzymała go za nogi nie dając umrzeć. Darowują mu życie — zostaje cnotliwym. Marja zaćmiewa Boga, jest królową i matką ludzi, pośredniczką między ludźmi i Bogiem. Marja mnoży się według cudownych obrazów i statuet. - ↑ Stąd także — wielkie znaczenie cnoty skromności, wierności małżeńskiej, czystość obyczajów — uświęcone przez etykę kościoła, cudzołóstwo — grzech śmiertelny — prawo karze srogo. Feodał tylko ma przywileje prawa pierwszej nocy. Czystość obyczajów — nauczaną przez kościół. Rozpusta potępiana zawsze przez kościół. Domy rozpusty nie istnieją, żadna gmina nie zniosłaby czegoś podobnego.
- ↑ W Apokalipsie była przepowiednia końca świata w 1000 r., gdy rok ten zbliżał się — ludzi ogarniał większy szał fanatyczny — mnożyli się asceci, pustelnicy, dotknięci religijnym obłędem.
- ↑ Wpływ na uczucia pokory chłopa takich wrażeń jak kolosalność zamka pańskiego — przepych jego otoczenia, jego wygląd. Gdy porównywał ciągle te imponujące masy murów — wobec których pokorniał małymi się wydawał ze swoją nędzną chałupą. Widział całą przepaść jaka go dzieli od pana. Wnętrze zamku było dla niego jakby świątynią.
- ↑ U chłopów przechowały się najdłużej cechy poddańcze. Combray opowiada: W Paryżu dwóch szlachciców spotyka na ulicy młodego chłopa bretońskiego — był pijany — łaje ich. Jeden szlachcic uderza go kijem po głowie — chłop zdejmuje czapkę, kłania się i odchodzi.
- ↑ Villemarqué opisuje śmierć jednego dobrego pana: „W pokoju umierającego była zebrana rodzina, służba, wiele chłopów. Wszyscy płakali. Pan mówi: „Ludzie moi, nie płaczcie, wiecie, że gdy zboże dojrzeje koszą je, gdy wiek przychodzi trzeba umierać. Zamilknijcie dobrzy wieśniacy, tak jak ja opiekowałem się wami — tak samo opiekować się będą wami moi synowie, nie płaczcie spotkamy się kiedyś.“
- ↑ W prowincjach najmniej dotkniętych nową gospodarką — gdzie przechowały się stare zwyczaje feodalne, jak Bretonji łatwo było wywołać Wandeję.
- ↑ Zdarzały się jednak i za najlepszych czasów sceny podobne do tej, którą opisuje Barracaud (Village au XII et XIX siècle). „Do sali feodała wchodzi młody chłop. — Czego chcesz — pyta go pan spostrzegłszy. — Panie ja chcę się żenić. — Dobrze a kogo bierzesz? — Wilhelminę. — Wilhelminę? I zdaje się szuka w pamięci między imionami swych poddanych, które zna wszystkie. Nie znam jej — odzywa się. — Chłop waha się. W końcu mówi z wysiłkiem: — Bo ona nie jest z Blatigny (wieś tego feodała) — A skąd? z Chatillon (dobra sąsiada feodała wroga). Nastaje milczenie. Chłop zwiesza głowę czekając aż piorun spadnie. Lecz stary hrabia nie czuje gniewu, przeciwnie odzywa się łagodnie, uśmiechając się: słuchaj mój chłopcze, ja ci nie zabraniam żenić się z Wilhelminą, ponieważ ona ci się podoba, lecz tylko pod warunkiem, że ona osiądzie z tobą na mojej ziemi i zostanie poddaną Blatigny. A Jeśli baron odmówi, odzywa się chłop ośmielony, czy pan pozwoli mi osiąść w Chatillon? Nigdy! — Ja wykupię ją! Ah, oh, są więc pieniądze, a skąd? Dobrze mi mówiono, że sprzedajesz w mieście zwierzynę. Niech cię nie złapią bo zapoznasz się z kryjówkami zamku. Co się tyczy twego osiedlenia w Chatillon, nigdy za żadną sumę! I nie próbuj uciekać — jesteś moim poddanym, należysz do mnie — wszędzie gdzie się ukryjesz mam prawo ciebie wziąć, okuć w kajdany. Teraz możesz odejść. Zrozumiałeś mnie.“
- ↑ Ascetyzm — obojętność na cierpienia własne — wpajane jako cnota — znieczula ludzi na cierpienia drugich. — Dążność do ascetyzmu jest podsycaną ciągle przepowiedniami końca świata: przyjście antychrysta zapowiadane przez różnych teologów. Kościół wydobył ustęp z Apokalipsy św. Jana: „W końcu tysiącznego roku, szatan wyjdzie ze swego więzienia i zbierze ludy z czterech rogów ziemi. Księga życia otworzy się — morze odda swych umarłych, otchłań piekielna odda swoich umarłych, każdy będzie sądzony według dzieł swych“. W miarę zbliżania się 1000 roku ascetyzm obejmował coraz większe masy — wierzono ogólnie, że zbliża się koniec świata. Obłąkani gadali, że widzieli Antychrysta i matkę jego — miał mieć pazury zamiast nóg. Była wielka panika, która kościołowi dała masę bogactw.
Ascetyzm jest to zaparcie się siebie wobec Boga — ślepe poddanie się — wyrzeczenie się wszystkiego dla spełnienia woli najwyższej — zjawisko zgodne z powszechnem poniżeniem człowieka, służalstwem, pewną słabością, potrzebą opieki.
Ascetyzm jako objaw siły ideału — przejęcia się ideałem zaziemskim — objaw siły woli. Ascetyzm zjawia się w różnych formach: pustelnik, rycerz, męczennik wiary, ideji. Ten sam stan psychiczny uczuciowy wytwarza najwspanialsze czyny i typy bohaterskie. Jego spuścizna dla duszy przyszłych pokoleń — jest bohaterstwem uczucia, poświęceniem. - ↑ Oto ideał rycerza: „Umiejący bić nieprzyjaciół, spać na ziemi, znosić nędzę i trudy i nie bojąc się niczego prócz rozgłosu ubliżającego honorowi“.
- ↑ Niema dla rycerza większej przyjemności nad polowanie. Charakterystyczne zaklęcie: „Obym nigdy nie polował, obym nigdy nie nosił sokoła na ręku jeżeli od chwili zobaczenia cię marzyłem o innej miłości“ zaklina się przed swą damą.
- ↑ Na tem tle rozwija się masa ambicyj, entuzjazmów jak np. Normand Taillefer, który przed bitwą z Anglikami pod Hastings wyjeżdża przed szeregi nieprzyjacielskie — śpiewając pieśń Rolanda pokazuje zadziwiające czyny swej zręczności z bronią, poczem na zdziwionych Anglików rzuca się — sieje mord i ginie pod ciosami.
- ↑ Z tego apoteozowania zalet osobistych — siły męztwa, odwagi — wypływał cały kodeks moralny rycerstwa: hańbą było napadać słabych, bezbronnych, uderzać na wroga podstępnie, cichaczem, używać do zwalczania czarów. Świętość danego słowa (wypływająca z feodalnej wierności) — nietykalność posła — herold odstawiony z owacjami.
Nawet wszelkie sprawy honorowe, miłosne spory i t. p. nie rozstrzygają się między rycerzami inaczej jak przez pojedynek — silniejszy lub zręczniejszy ma przewagę we wszelkich życiowych sprawach. - ↑ Całe życie feodała składa się z wypraw rycerskich i polowań przeplatanych ucztami i pijatyką. Za obrębem wojny, bez polowania feodał nie pojmuje życia. Stąd srogie obostrzenie swego przywileju myśliwskiego (karano śmiercią chłopów, zabijających zwierzynę) — nieskończone spory między sąsiadami — będące czasem przyczyną wojny. Ten tryb życia ciągłych ćwiczeń siły i zręczności, morderstwo ludzi i zwierząt — wytwarza odpowiedni typ moralny silnego poczucia swej siły brutalnej, ambicję rycerską, nieczułość na wielkość cierpień, lubowanie się w awanturach, lekceważenie życia.
Zycie w ciągłych walkach i zapasach krwawych prowadzone — musi rozwinąć w ludziach bezwrażliwość na widok cierpień fizycznych, oswojenie się z tem i stąd też uczucia litości jest bardzo słabe i etyka ta odbija się w zwyczajach takich jak tortury — okropności wieszania, kary śmierci, palenia, wbijania na pal odbywane publicznie i t. p. - ↑ Wyższość swoją nad innymi ludźmi odczuwa feodał wszędzie — nawet i kościele niwecząc pozorną równość przed Bogiem, której nie uznaje wcale. W kościele ma swe uprzywilejowane znaki herbowe, groby familijne — nigdzie nie miesza się z pospólstwem. Nie lubi nawet chodzić do kościoła parafjalnego, gdzie musi razem z chłopami klękać i modlić się. Zamkowe kaplice oddzielają go, ma własny przybytek, gdzie sam rozmawia i korzy się przed Bogiem — własnego kapłana — nie chcąc by ten sam ksiądz miał do czynienia z jego sumieniem i chłopskiem.
- ↑ Pojęcie świętych znajduje doskonały grunt w umysłach — święci zastępują dawnych domowych. Każda okolica, dom, czynność, ma swego patrona, opiekuna niebieskiego. Bydło ma swego — niemal każda czynność gospodarcza. W miastach każdy cech ma swego patrona. Święci są bliżsi człowiekowi, ludzie częściej zwracają się do nich niż do Boga.
- ↑ Ponieważ djabeł ciągle jest obecnym w umyśle — wszystkie koszmary nocne łączone są z nim, sny rozpustne, objawy fizjologiczne snu przybierają kształty konkretnego stosunku z djabłem. Kobiety z usposobieniem histerycznem — czując różne duszenia w nocy, chłód lub gorąco niezwykłe, pobudzenie płciowe i t. p. wyobrażają sobie że są ofiarami szatana, który z niemi miewa stały stosunek płciowy.
- ↑ Zupełna nieznajomość przyrody, niezdolność do dopatrywania się przyczynowości faktów, do krytycznego myślenia, tworzyła tysiące dziwnych pojęć. Wierzono, że oddech osła wyciąga z ciała truciznę wszelką. Ból zębów leczy się dotknięciem zęba umarłego. Plując w gardło żaby uwalniało się od kaszlu. Mózg zwiększa się i zmniejsza według pór księżyca. Wątroba siedlisko miłości. Do leczenia używają znaków kabalistycznych. Lekarstwa: żółć żórawia, krew żaby. Anatomia jest wzbronioną przez kościół.
Są korzenie zapewniające miłość. Niektóre kamienie leczą dotknięciem. Hjeny wołają ludzi po imieniu — są ptaki, które się rodzą z owoców drzew spadłych do wody. Od gwiazd zależały losy ludzi. Astrologowie przepowiadają koniec świata. Są kraje zamieszkałe przez olbrzymów, cyklopów, ludzi z jedną nogą, bez głowy, z oczami na plecach, przez karłów, przez ludzi z głową psa i t. p. Wierzenia te są powszechne.
Przed zaczęciem orki trzy razy obchodzono pług z chlebem i zapaloną świecą. Szyć lub prząść w czwartek i piątek nie można, bo Matka Boska płacze. Znak krzyża na kominie przeszkadzał kurom do zabłąkania się. Położyć w ogrodzie kość głowy kobyły — gąsienice przepadają. Dla odpędzenia ptaków od zasiewów skrapiają pole wodą, w której moczono raki lub zakopywano karpie. Żeby wino nie psuło się, wlewając do beczki mówiono: święty Marcinie dobre wino. Puszczyki zwiastują śmierć — także trzynaście osób u stołu. Sen o spadającej gwiaździe, kto wkłada w piątek białą koszulę musi w niej umrzeć. Gdy kto w domu umiera, wylewają z naczyń wodę, iżby dusza nie utopiła się. Gdy po umarłym przejdzie pies lub kot, umarły staje się wampirem. - ↑ Kościół wprowadza obrazy, rzeźby dla zajęcia, przykucia uwagi ludu w kościele. Przyzwyczajony modlić się do bałwanów — nie miałby Boga, nie mógłby się modlić, nie umiałby skupić myśli w odpowiednim kierunku. W kościele nagim nudziłby się, zostawałby obojętnym uczuciowo — nie miałby żadnej podniety konkretnej. Kościół propagujący musi zwrócić na to uwagę, św. Feliks w w. V pisze: „Spytaj dlaczego zaludniamy kościoły malowidłami? żeby uwolnić ich (chłopów) od nudów“. Wprowadzenie przez kościół symboliki religijnej baranek, gołąb, opłatki jako ciało Chrystusa i t. p. przyczyniło się ogromnie do zmaterjalizowania pojęć religijnych. Symbole zajęły miejsce swych wyobrażeń pod wpływem kościoła — Chrystus przeobraża się w opłatki Eucharystji. Duch święty mieści się w święconych olejach. Opłatki żyją — znieważane, broczą krwią, ulatują przemieniają się nawet w całe postacie ukrzyżowanego Chrystusa. Bóg schodzi do rzeczy.
Sobory zajmują się tem czy Chrystus znajduje się w chlebie na drożdżach, w wielkiej czy małej hostji, suchej i zmoczonej w winie.
Pojęcie o niebie. Niebo teologicznie przedstawia się w warunkach feodalnych, gdzie Bóg ma niezliczone zastępy wasali, rycerzy, gdzie istnieje cała hierarchia duchów, hierarchia godności, urzędów. Feodałowie, duchowni (biskupi) uważają się za wasali Chrystusa — rycerze czynią z Matki Boskiej damę swego serca. Między feodalnością ziemską a niebieską nawiązuje się poufały stosunek. - ↑ Roger Bacon — mnich w XIII w. pracuje nad astronomją, wynajduje okulary — tworzy teorję mikroskopu i teleskopu. Pracuje nad wozem mechanicznym — rozkłada powietrze. Kościół trzyma go 10 lat w więzieniu.