<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Abramowski
Tytuł Feodalizm
Rozdział Walka klas
Pochodzenie Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej. Tom III
Wydawca Związek Spółdzielni Spożywców
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia Zrzeszenia Samorządów Powiatowych
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

VI. WALKA KLAS.
1. Bunty chłopskie.

Widzieliśmy jak słabo usposobiona jest dusza poddanego do buntowniczej akcji. Po wsiach — przy normalnym biegu rzeczy — dobrobyt chłopów — ich pojęcia religijne, zakorzenione uczucia kary, uznanie swej niższości, zgody z losem, brak poczucia godności osobistej i siły ludzkiej — wszystko to razem czyniło z większości gmin grunt zupełnie nie podatny do buntów a tem bardziej do jakiej świadomej walki klasowej. O walce reformatorskiej i postępowej nie mogło być nawet mowy. Brakowało odpowiednich pojęć. Chłopi nie mogli stawiać żadnych żądań — zmieniających istniejące prawa — umysł ich nie wykraczał poza istniejące warunki społeczne. Zwykłej prawnej nierówności, skrępowania osobistego nie czuli, stawać się niezależnymi właścicielami nie chcieli, bo to było wbrew ich interesom — tracić opiekę pana — poddaństwo było im potrzebne do istnienia, musieli przeto uznać i wszystkie jego konsekwencje. Przeto społecznej, świadomie reformatorskiej walki klasowej nie mogło być między chłopami a feodałami.
Tylko indywidualne barbarzyństwa feodałów doprowadzają chłopów do zupełnej rozpaczy i stawiając ich na stanowisku bez wyjścia — doprowadzały od czasu do czasu niektóre gminy do buntu. Możemy sobie wyobrazić jakie musiały być gwałty feodałów — jeżeli spokorniałe i w karbach kościelnych trzymane gminy chwytały się za oręż. Były to walki rozpaczliwe, beznadziejne, kończące się zawsze straszną rzezią zbuntowanych. W pierwszych wiekach zdarzają się także bunty chłopskie — gmin zawojowanych w poddaństwo, niegdyś wolnych właścicieli indywidualnych związanych w marki — którzy musieli ulec przemocy feodałów i razem z poddaństwem przyjąć chrzest. Ci buntowali się w imię ideałów przeszłości — łudząc się możnością odzyskania swobody i własności — a razem z tem wracając do swych starych bogów: chrześcijanizm był tu złączony ściśle z utratą swobody a przez to nienawidzony. Taki bunt był w Saksonji w 841 r. „bunt restoratorów“ — zbuntowani chcieli także powrócić pogaństwo. Taki był w Polsce bunt Masława. Bunty zwykłego oporu przeciw nadużyciom — zdarzały się zarówno przeciw świeckim jak i duchownym feodałom. Bywał ucisk uniemożliwiający życie — gwałcenie ogniska domowego, niszczenie dobytku, wymagania warjackie. Wtenczas umysły zapominają o przykazaniach religji, duszy, grzechu, instynkt samozachowawczy ludzki bierze górę. Oburzenie zaciera aureolę świętości i powagi swych prześladowców. Pojęcie ludzkiej równości przebłyskuje na chwilę, budzą się myśli czy ten człowiek nic nie szanujący, gwałcący cudze żony, córki, grabiący dobytek, wieszający, mordujący, ma rzeczywiście prawo ciągłego znęcania się nademną? Czy nie jestem człowiekiem? Czy nie mam jak on duszy? Jest to silny odruch wobec wielkich krzywd. Podobny duch zjawiał się zwykle w zbuntowanych gminach. Księża tracili swą powagę — przypominano sobie Chrystusa — dobrego Boga uciśnionych. Przed buntem chłopi łączą się w tajemniczy związek obejmujący kilka lub kilkanaście gmin czasem. W r. 997 był bunt w Normandji. Przed naznaczonym dniem buntu związki chłopskie z różnych gmin powysyłały swych przedstawicieli na ogólny zjazd — na którym miały być przyjęte rezolucje jak postępować ułożone w statut. Wysłano także emisarjuszów dla stworzenia nowych związków i odebrania od nich przysięgi. Wieść o tem doszła do dworu Normandji — za pomocą szpiegów dowiedziano się o dniu i miejscu ogólnych zebrań sprzysiężonych. Wszyscy zostali osaczeni i schwytani. Włóczono ich po miastach — dla postrachu innym; jedni mieli nogi i ręce obcięte, wyrwane oczy, to znowu skropieni gorącem ołowiem, na pal wbici. Związek chłopski upadł — strach zapanował ogólny i spokój. W tym czasie powstała chłopska pieśń rewolucyjna malująca zmiany jakie zaszły w duszy zbuntowanego rozpaczą: „Panowie tylko zło nam czynią (ginie pojęcie o potrzebie opieki, gdy sam opiekun najwięcej krzywdzi) nie możemy mieć od nich sprawiedliwości; oni wszystko mają, wszystko biorą, wszystko zjadają, a nam każą żyć w nędzy i cierpieniach. Każdy dzień jest dla nas dniem trudu, nie mamy żadnego zysku ze swej pracy, tyle powinności, tyle pańszczyzn. Dlaczego nas tak mogą traktować? Oswobodzimy się od ich władzy; jesteśmy ludzie jak oni, te same członki, takie same wielkie serca, takaż siła do cierpienia, a jesteśmy stu na jednego (poczucie siły wskutek związku). Przysięgnijmy bronić się wzajemnie, trzymajmy się wszyscy razem (uczucie potrzeby łączności wobec gwałtów rozwinięte), a nikt nie będzie panować nad nami; i będziemy wolni od pańszczyzn i będziemy mogli ścinać drzewa, brać zwierzynę i rybę, postępować wszędzie według swej woli, w lasach, na łąkach i wodzie“. Widzimy więc jaka zmiana zachodzi: nadużycia niszczą sens poddaństwa, jego podstawę społeczną — a jeżeli bezpożyteczną staje się instytucja społeczna — to i wszelkie pojęcia z nią związane — tracą swój grunt, swoją naturalną podstawę w duszy ludzkiej. Wtedy niema już moralnych przeszkód do buntu — a umysły zapładniają się nowymi uczuciami i pojęciami sprzyjającemi buntowi, krzywdy — wywołują naturalną nienawiść; zjawia się pojęcie o szkodliwości panów — przeto o potrzebie ich wytępienia; zjawia się pojęcie o równości ludzkiej, tamowane przedtem potrzebą poddaństwa (gdy pan szkodzi, na świecie jest złego przyczyną, dlaczego ma nademną przewodzić) wspomagane chrześcijańskim pojęciem o równości wobec Boga; zjawia się potrzeba łączenia się, pomocy wzajemnej, solidarności klasowej — naturalna potrzeba łączenia się dla wspólnej obrony wobec gwałtów, zjawiają się razem z tem uczucia społeczne, klasowe, nieistniejące w normalnych warunkach dla braku podstawy. Przytem chłop — spiskowiec nie czuje się samotny, bezsilny — będąc związany ze stu innymi, czuje siłę swoją, siłę człowieka.
1034 r. był bunt chłopski w Bretonji. Hrabia bretoński wyruszył z kawalerją na zbuntowanych, którzy byli bez broni i wodzów i wszystkich w pień wyciął. 1041 r. bunt w jednej prowincji we Włoszech przybrał większe rozmiary — biskup z Medjolanu i feodałowie nie mogą go stłumić — dopiero wdanie się króla, który zapewnił szanowanie zwyczajów przodków — uśmierza bunt.
W XI w. bunty chłopskie w Szwecji z powodu zwiększenia dziesięciny kościelnej — przeciw arcybiskupom. W 1187 r. bunty przeciw hrabiemu oldenburskiemu — 1207 r. przeciw arcybiskupowi z Bremy z powodu dziesięciny i ucisku. — 1251 r. bunty we Flandrji i Pikardji w dobrach kleru. Począwszy od XIII w. bunty są coraz częstsze, jest to objaw nowych przyczyn społecznych. Zdarzały się wypadki, że król wyzyskiwał bunty chłopskie dla osłabienia władzy feodałów. W 1174 r. korzystając ze śmierci swego biskupa — 16 wsi kupiło sobie od Ludwika VII kartę komunalną — związały się w federację, utworzyli pewien samorząd, władzę municypalną i sądową. Nowy biskup sprzeciwił się temu — wybuchł bunt — który król poparł. Karta komunalna utrzymała się. Następca Ludwika — Filip August zniósł tę kartę dekretem: „dla miłości Boga i błogosławionej Dziewicy, dla sprawiedliwości i dobrego skutku wyprawy do Jerozolimy, komuna ta będąc przeciwną prawdzie i wolności kościoła Panny Marji... znosi się“. Wogóle w pierwszym okresie feodalizmu bunty chłopskie są rzadkie — na małych przestrzeniach — wszystkie kończyły się pogromami i srogiemi karami.
Jest to walka klasowa — przypadkowa — zależna od miejscowych przyczyn, od cech indywidualnych danego feodała a nie społecznego charakteru.

2. Walki miast z feodałami.

Ludność miast składała się z trzech klas społecznych: patrycjatu (dawnych rodów gminy) plebsu, gminu (przybyszów) i kupców. Ludność ta wobec feodała przedstawia jednolite interesy. — Społeczne stanowisko miast różniło się ogromnie od gmin wiejskich. Miasto — jako skupienie ludnościowe, miejsce obronne — nie czuło potrzeby poddaństwa. Już dosyć wcześnie poddaństwo staje się dla miast zbytecznym ciężarem. Uczuwa to szczególnie klasa kupców — której interesy handlowe wymagają koniecznie swobód osobistych i majątkowych — jak wolność testamentu, spadku, sprzedawania, nabywania, przekazywania, wolności przesiedlania się, małżeństwa. Swobody te posiadali kupcy jako osobiste przywileje udzielane im przez feodałów. Lecz swobód tych potrzebowało całe mieszczaństwo. W mieście był rynek — dochody kupieckie nęciły każdego — każdy mógł być kupcem, interesy rynku były interesami całej ludności miejskiej — która na niem wymieniała swe wyroby, z początku tylko na towary zbytku — później — gdy miasto zupełnie wyodrębniło się od wsi i zrzekło się rolnictwa — wymieniała potem i na produkty codziennego użycia. Swobody rynku musiały przeto obchodzić całe mieszczaństwo również jak jego rozwój, od którego zależał rozwój miast. Zbyteczność poddaństwa dla mieszczan — którzy mogli żyć samodzielnie pod ochroną swych baszt i murów — wytworzyło w nich silną dążność do zmniejszenia ciężarów feodalnych i do zdobycia sobie wewnętrznego samorządu, własnych sądów i praw które były by zgodne z interesami rynku, a którym ani pańskie ani gminne nie odpowiadały. Z rozwojem miasta zanikały w ludności cnoty i pojęcia poddańcze; kupiectwo ściągane z różnych stron, rozbijało zaściankowość umysłową, przynosząc z sobą szerokie wiadomości. Umysły w miastach były szersze, mniej zabobonne, mniej przygnębione niż na wsi. Jakkolwiek małe były miasta feodalne zawsze zetknięcie się z szerszym światem, skupienie ludnościowe, obronność większa, dawały umysłom większą swobodę myśli, szersze wiadomości, pewne poczucie swej siły. Tutaj także była większa łatwość tworzenia asocjacyj do walki z feodałem. Asocjacje takie obejmowały całe mieszczaństwo — wiązano się przysięgą wzajemnej pomocy w walce.
Tak więc rynek, przekształciwszy zewnętrznie gminę wiejską w gród obronny, zmieniwszy jej skład ludnościowy, wyspecjalizowawszy i wydoskonaliwszy pracę zmienia także społeczne stanowisko i interesy ludności, usuwając potrzebę poddaństwa[1], rozwija potrzebę osobistych i majątkowych wolności. Przez to, jak też przez swój charakter światowy i skupienie ludnościowe, które sprowadziły — zmienia także usposobienie umysłów, cechy moralne duszy ludzkiej — dopasowującej się zawsze pojęciami i uczuciami do społecznych interesów, jakie w danej chwili istnieją, do interesów żywotnych jednostki, związanych z wygodą bytu. Jeżeli interesy wymagają walki — umysły nastrajają się w tym kierunku. To właśnie istnieje w miastach — w przeciwieństwie do wsi. Interesy miasta wymagają pewnych zmian prawnych (społecznych warunków) — interesy wsi — w warunkach normalnych — potrzebując poddaństwa — nie mogą zmian prawnych wymagać. Pierwsze — usposobione są do walki. Drugie nie. Religja dopasowana do feodalizmu zgodna jest z interesami wsi; niezgodna z interesami miasta. Chociaż w miastach także panuje nad umysłami niema jednak siły wstrzymać ludzi od czynności wymaganych przez interesy bytu. Interesy społeczne, możliwie wygodnego bytu jednostki tak przeważają, urabiają odpowiedni sobie cały psychizm, że ludność miast nie waha się nawet prowadzić walkę z biskupami i opactwami, mimo całej swej religijności. Niema tu żadnych prądów wolnomyślnych — sumienie społeczeństwa, etyka, filozofja nie wychodzi poza katolicyzm. Z biskupem walczą jako z feodalem — chrześcijańskie cnoty pokory, poddania się władzy, lekceważenie dóbr tego świata — w miastach straciły swój społeczny grunt i nie mogą przeważyć wymagań interesów życiowych.
Rzecz jasna — że cała ta zmiana społeczna stanowiska, interesów i co za tem idzie psychizmu mieszczaństwa, odbywa się, stopniowo i powoli. W miarę jak gmina przetwarza się w miasto i jak miasto to wzrasta.
Widzieliśmy już, co zyskały miasta w tej walce z feodałami na czem polegała zdobycz „karta komunalna“, która była hasłem i celem walki.
Zobaczmy przebieg tych walk.
W Strasburgu walka z biskupem rozpoczyna się już w X w. i toczy się do XIII w. — wreszcie biskup zgodził się na kartę i prawodawstwo miejskie.
W Kolonji i Wormacji walka zaczyna się w XI w. trwa przez cały XII i XIII w. kończy się tem, że biskup, ustępując, wynosi swą rezydencję z Kolonji.
W miastach biskupich walki toczą się o zniesienie danin i podatków, samodzielność wyborów i rady, własne sądy miejskie; miasta występują także przeciw przywilejom szlacheckim i zwolnieniu duchownych od podatków. Zdarzały się zaburzenia krwawe. W Magdeburgu 1331 r. zamordowano biskupa. Typowy przebieg walki był w mieście biskupiem Laon. W XI w. biskup zwiększa podatki. W czasie jego nieobecności mieszczaństwo, ująwszy sobie za pomocą pieniędzy rycerzy i duchowieństwo — stwarza wyborczą magistraturę, która miała prawo zwoływać lud i sądzić. Po powrocie biskup widział się zmuszonym przyjąć ten stan rzeczy za opłatą i król zatwierdził. Lecz 1112 r. biskup cofa swe zobowiązanie i król także, otrzymawszy za to 1700 funtów srebra. Wtedy mieszczanie powstali, zburzyli dom biskupi i zabili jego samego uderzeniem toporu. Biskup następny w 1128 r. zatwierdził komunę i król na zapłatę zgodził się także.
Walki poczynają się w 10 i 11 w. dochodzą do szczytu w 12 i 13; jest to czas kiedy handel miejski wymaga najwięcej nowych ustaw. Rezultat walk w 13 w. jest rada miejska. Wiele do zwycięstwa miast przyczynia się pomoc króla, który dla miast biskupich mógł więcej uczynić niż dla pańskich. Toż samo działo się w miastach należących do opactw.
W walce z feodałami — mieszczanie burzą burgi feodałów nie tylko w obrębie miast będące lecz i w pobliżu. Zniesienia burgów stawiają jako żądanie, obok innych. Często pomaga im cesarz lub król. W Lubece i Hamburgu nie wolno osiedlać się rycerstwu. W Kolonji biskup nie mógł nocować, król trzymać dworu. Niektóre włoskie miasta uwalniają się zupełnie od feodałów np. Florencja. W mieście tym tytuł szlachcic był znakiem pogardy, obrazy; był czas że sprowadzał utratę praw politycznych.
W walce miast z feodałami — dwór królewski, marzący i dążący ciągle do rozszerzenia swej władzy kosztem samowoli feodałów, staje po stronie miast jawnie lub potajemnie, wspomagając zbuntowane mieszczaństwo. Cel tej polityki jest osłabienie feodałów i osiągnięcie pewnej moralnej władzy nad miastami oswobodzonemi. O ile jednak wspiera dążność miast do zdobycia karty o tyle niechętnie udziela je miastom swoim dusząc często bunty miast królewskich i wogóle z trudnością ustępuje całkowicie ze swej władzy nad miastami. Tak np. Orlean leżący w środku ziem królewskich jest zgnieciony, gdy zażądał karty; Mantes leżący na granicy księstwa Normandji dostaje od króla francuskiego kartę — gdyż dwór musi dbać o jego przychylne usposobienie. Miasta królewskie chociaż po większej części nie zyskują samorządu, prawa wojny, tworzenia praw i t. d. jakie daje karta, mają jednak zabezpieczone dość wielkie wolności rynkowe, własnościowe, cywilne.

3. Walka cechów z patrycjatem miejskim.

Zarówno przed jak i po zdobyciu kart komunalnych w miastach panowała ustawa markowa — zdobyty samorząd był w rękach starych rodów, patrycjatu. Patrycjat wybierał radę miejską i sam rządził. Ustawa markowa opiera się na własności nieruchomej — według niej ten tylko ma prawo obywatelstwa, kto posiada w gminie kawałek ziemi. Gdy w późniejszych czasach zabrakło ziemi do wydzielania przybyszom, rzemieślnicy zostali pozbawieni praw obywatelskich. Dotyczyło to większości ludności rzemieślniczej. Stąd cechy muszą rozpocząć walkę z patrycjatem o obalenie starej ustawy, zastąpienie jej przez nowe, cechowe prawodawstwo — o przejście władzy miejskiej w ręce ogółu. Dopóki cechy były nieliczne, a rzemieślnicy biedni — musieli znosić ucisk patrycjatu. Lecz z rozwojem miast cechy wzrastają w liczbie i bogactwie, rody stare upadają. Wtedy domagania się gmin są coraz natarczywsze — staromieszczaństwo ustąpić nie chce — rozpoczyna się więc walka. Ucisk staje się coraz nieznośniejszy; rzemieślnik lub kupiec nie może znaleść sprawiedliwości. W sądach patrycjuszowskich — nakładano dowolnie podatki na cechy — dochodami miejskiemi rządzi samowolnie patrycjuszowska rada — fundusze marnotrawią się — stare rody wolne są od różnych powinności miejskich. Do tworzenia cechów stawiano różne przeszkody — obyczajowo pomiatano gminem.
Stanowisko rodów było silne dopóki głównem bogactwem miast była ziemia — a główne zajęcie rolnictwo. Lecz gdy cechy stały się ogniskiem bogactw — a rody coraz bardziej usuwały się od handlu i przemysłu, tracąc jednocześnie na zamożności — cechy poczęły domagać się udziału w rządzie. Ponieważ „niema końca podatkom, nie wiadomo przytem gdzie podziewa się to dobro i złoto, gdyż długi (miejskie) nie tylko nie zmniejszają się lecz zwiększają“ — żądano więc udziału w radzie miejskiej. Przytem w walce z feodałami — gmin, cechy odgrywały wybitną rolę, przez co wzrasta w nich świadomość swej siły i znaczenia. W miarę zaś tego jak cechy rosły liczebnie i zwiększały swe bogactwa — rody patrycjuszowskie wyczerpywały się w ciągłych walkach koteryj, zmniejszały się ilościowo, zubożały przez zbytki i usuwanie się od przemysłu i handlu. W walce z patrycjatem przyjmowały udział i przedmieścia, stając po stronie cechów. Zazwyczaj powód bezpośredni oddzielnych walk bywał błahy: obraza osobista lub nadużycia, chełpliwość i duma rodów — stronny wymiar sprawiedliwości i t. p. — W Strasburgu walka ta zaczęła się w 14 w., w Kolonji w 13 w., w Zurichu w 14 w. W Kolonji skończyła się zupełną przegraną patrycjatu. Toż samo w Strasburgu. W Lubece walka toczyła się wiele dziesiątków lat. W niektórych miastach jak Strasburg, Augsburg, Speier, cechy zmusiły patrycjuszów do ustąpienia z miasta. W innych — jak Brema, Hamburg, Stralsund patrycjusze zleli się z cechami, utworzyli jedną rządzącą warstwę. W miastach włoskich gdzie plebs nie doszedł do władzy — miał on swój własny rząd — stowarzyszenie św. Grzegorza, św. Stefana, stowarzyszenie ludu, partję gwelfów. Zdarzało się, że na czele gmin stawali rycerze np. Brun w Zurichu. Dopóki cechy stają do walki oddzielnie, luźno, patrycjat przemaga. Później między cechami utrwala się ogólny związek, solidarność działania, wspólne zebrania, — podczas walki tworzą jeden oddział z jednym dowódcą. Ogólny rezultat tych walk — zwycięstwo cechów. — W wielu miastach rody zostają na zawsze lub na pewien czas wydalone — z innych same się wyniosły. W wielu — pozostały, wchodząc w skład cechów i dzieląc się władzą z nimi. Zależnie od przebiegu walk rezultaty dają się podzielić na trzy rodzaje: 1) Staromieszczaństwo zupełnie wyginęło lub ustąpiło a władza przechodzi w ręce gminu cechowego. 2) Staromieszczaństwo przypuszcza cechy do rady, lub obok małej rady tworzy się wielka, 3) Miasto dzieli się na dwie dzielnice — staromieszczańską i gminną — obie jednakowo reprezentowane w zarządzie. Od chwili zwycięstwa cechów — cechy stają się oprócz przemysłowych — także politycznemi organizacjami. Wszystkie bowiem prawa i obowiązki polityczne były związane z przyjęciem do jednego z cechów.
Zwycięstwo cechów oznacza zniesienie ustawy marchjalnej jako podstawy miast. Gminy miejskie przestają być gminami marchjalnemi — a stają się gminami osobistemi, politycznemi. Wówczas gdy dla przyjęcia do gminy — dla zostania obywatelem — trzeba było posiadać kawałek ziemi, od czasów ustroju cechowego tego się nie wymaga.
(Przemiana miast od zwycięstwa cechów patrz rozdz. Miasta).




  1. W pewnym stopniu potrzeba poddaństwa istnieje jeszcze — feodałowie są zbyt silni, a pokusa zdobycia miasta jest wielka. Potrzeba ta jest jednak o tyle zmniejszona, że nie może przeważyć nad interesami jakie rynek wywołuje. Mieszczaństwo zresztą nie walczy o zupełne wyzwolenie się od feodała — lecz tylko o zmniejszenie powinności feodalnych i o samorząd, — do czego czuje dostateczną siłę.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Abramowski.