[36]FLECISTA
Był piegowaty mały flecista
W wielkiej stołecznej orkiestrze.
Grzmiące symfonje targały przestrzeń,
A on w swój flecik świstał.
Oczki kaprawe błogo przymykał
I mdlał w łkającym spazmie,
Burzą huczała groźna muzyka
W szalonym entuzjazmie!
Grał piegowaty mały flecista
Dla pani w trzecim rzędzie.
Była ta pani modro-złocista,
Jak mgława dal w Legendzie.
I dął płucami i piszczał o tem,
Że płacze nocą i tęskni!
Niech jej opowie straszną tęsknotę
Ten pisk, ten pisk zwycięski!
Niech ona wstanie i świętą dłonią
Z ust pocałunek mu prześle!
Patrzcie — powstaje, wstaje na krześle
Flecista nad symfonją!
[37]
Patrzcie — on krzyczy w natchnionym szale
I pięści zaciska w gniewie,
Że jego fletu nie słychać wcale,
Że ona o niczem nie wie!
I jeszcze ryczą trąby, puzony,
Wiole zanoszą się szlochem,
A już do krzeseł zamęt skłębiony
Runął spiętrzonym popłochem!