Dzwon! dzwon na trwogę!... To w bratniej gdzieś stronie!
Widać... o! widać zorzę purpurową...
— Czechy, ratujcie! rodzinny dom płonie! Dach wam się wali nad głową!
Gore! kto żywie, kto w piersiach ma ducha,
Śpiesz, śpiesz z pomocą! Już pożar na szczycie
Rojem skrzydlatych płomieni wybucha I szuka drogi w błękicie!
Śpiesz! Już ogniste jaskółki obsiadły
Rzeźbione fryzy, od dołu do wierzchu...
Już się rozwiodła krwawemi widziadły Łuna w wieczornych zórz zmierzchu!
Już syczą węże płomienne, już w kłęby
Wzdłuż ścian się wspięły ohydnym pierścieniem...
Już duch zagłady opasał te zręby Tragicznem swojem ramieniem!
Gore! ach gore! snop iskier wylata,
Jak pszczół płonących czerwone roisko...
Gryzące dymy, jak zgieł brudna szmata, Po ziemi wloką się nizko.
Wody, Wełtawo![2] Hej, fale wy szumne,
Wstrzymajcie swoje srebrzyste pochody!
Tu, w górę wznieście potężną kolumnę, W serce płomieni! Hej, wody!...
Bij, orle, skrzydłem na trwogę w mgły sine!
Zbudź góry czeskie, las czeski zielony!
Niechaj uderzą przez całą krainę Wszystkie wieżyce we dzwony!
Niechaj kto śpieszy znanemi ścieżkami,
Niech z Białej Góry[3] garść ziemi kto poda!
Może z niej tryśnie żywymi zdrojami Krew bohaterów, łez woda!
Piersią zasłonić te mury! — Gdzie syny
W siwiźnie klęsk swych stojącego grodu?
Gdzie lud tej głośnej z swych nieszczęść krainy? Gdzie bracia tego narodu?
Na pomoc śpieszcie! na pomoc! ja sama —
Puśćcie mnie tylko — nie lękam się żaru...
— Ach! już runęło! otwarta już brama Do płonącego Tartaru![4] —
Ach! już runęło! już niema nadziei!
W gruzy się skarbiec rozpadł narodowy! —
Kędyż ty, »słowo«, wśród wichrów zawiei Sierocej nakłonisz głowy?
Gdzie się przytulisz, o czeska ty lutni?
Duchu praojców, gdzie będziesz uczczony?
Zgorzał już dom twój, a my stoim smutni Z załamanemi ramiony!
Będziesz ty chyba, jak gołąb ów siwy.
Latać po lasach i po drzewach siadać,
I cichym rankiem los swój nieszczęśliwy Dębom starym rozpowiadać.
Będziesz ty chyba, jak duchy pokutne,
Nad Białą Górą we mgłach wstawać nocą,
Na harfie wichrów grać pieśni swe smutne, Rozwodzić skargę sierocą!
Idź, idź, wygnańcze z rodzinnej twej ziemi!
Zwalił się dach twój, strzaskany od gromu...
Głownie dziś sterczą nad mury twojemi... Idź, idź! ty nie masz już domu! —
Poszedł... wiatr powiał i poniósł wzdłuż kraju
Iskry i dymy i płacz i westchnienia,
Poszedł — jak Adam, wygnany precz z raju Ognistym mieczem płomienia!
I wróci w cichą pogodę majową
Słowik — i pieśni w dąbrowie zanuci;
A ten duch-tułacz, bez dachu nad głową, Kiedyż, o bracia, powróci?!...
Ojczyzno dzielnych! o sławna ty Prago,
Stara chrzcielnico narodów, do pracy!
Powstańcie męże, powstańcie junacy — Połowa czynu — odwagą!
Zebrać te gruzy! — Gmach nowy tu stanie;
Dalej do pracy pospołu!
Wszak życiem świata — ciągłe zmartwychwstanie I odrodzenie z popiołu! —
↑Pobudką do napisania wiersza był pożar, który d. 13 sierpnia 1881 r. zniszczył świeżo z wielkim wysiłkiem zbudowany jeszcze nie otworzony czeski teatr narodowy (Narodni divadlo) w Pradze.
↑Wełtawa — lewy dopływ Łaby (Elby), rzeka, nad którą leży stolica Czech, Praga.
↑Biała Góra w pobliżu Pragi; bitwa tu stoczona d. 8 listopada 1620 r. położyła kres niepodległości Czech.
↑Tartar (z greck.) — pierwotnie: otchłań, przepaść, następnie: podziemie, piekło.