[219]
GORZKIE WIÓRY
Ciosam kształty, ciosam trumny,
Wióry gorzkie — słowa lecą,
Szklane oczy rękom świecą —
Cóż za cieśla nierozumny!
Już nie jedną zdjąłem miarę,
Trumien wielem wyobracał,
Coraz żmudniej idzie praca:
Lata młode, oczy stare.
Bo to miary są człowiecze,
Od miar takich wzrok się psuje,
Ręka zdziera, serce truje —
Z tego się już nie wyleczę...
Nierozumny, strugam krzyże,
Trudne jakieś składam dzieło,
A sam nie wiem skąd się wzięło —
Chciałbym ludzi być najbliżej.
[220]
Ciosał, ciosałbym kolebkę,
Co to pieści, sama nuci,
Dziatek z siebie nie wyrzuci,
Wyhołubi ciałka krzepkie.
Cóż! — niech taką wygotuję,
Ręką dotknę, zakołyszę —
Przeraźliwą nutę słyszę,
Pod palcami trumnę czuję...
Nie wiem, możem cieśla lichy, —
Nazbyt ciosam niespokojnie,
Może to po wielkiej wojnie,
Nawyk jakiś, obłęd cichy...
Może jakaś dumna pewność,
Wiara kryje się w tym trudzie,
A nietylko, jak chcą ludzie,
Lat naiwność, czuła rzewność.
Nie wiem, może prościej zgoła
Ten nierozum się tłomaczy —
Może chroni od rozpaczy,
Może nie ma nic z anioła.
[221]
Nie wiem — ufam — kształty ciosam —
Wióry lecą, rosną, duszą,
Aż całego mnie przyprószą,
Aż się spiętrzą pod niebiosa.
Pod wiórami się ułożę,
Syty smutku, z jasną twarzą —
Niech mnie bronią przed potwarzą,
Wióry gorzkie, wióry boże.