[248]
GRAMATYKA.
I. O klasztorze mi się marzy,
Ale trudność w tem jedynie:
Tam się modlą z brewiarzy,
Ja nie umiem po łacinie.
Więc mi matka, więc mi ciotka
Przywołały mędrca dziada,
Co każdemu, kogo spotka,
Horacego ody gada.
Ten mi w długich chwil przeciągu
Nieskończone męki czyni:
Oc, o k, o dyftongu,
Feminini, masculini,
Jak przypadki się odmienia
Przez końcówek zmianę samą...
Szło mi wszystko jak z kamienia,
A najtrudniej słowo amo.
II. Widzi matka, widzi ciotka,
Że czas nauk darmo płynie,
Że po polsku choć szczebiotka,
Nic nie umiem po łacinie.
[249]
Matka, ciotka rada w radę,
Że upływa piękna pora,
Że do mniszek nie pojadę,
Trzeba zmienić praeceptora,
Że staruszek choć co chwila
Zdań łacińskich palnie trzysta
Z Horacego i Wirgila,
Nic dziewczyna nie skorzysta.
Wrócił pewny Staś z Berlina,
Dobry chłopiec z piękną famą,
Ten niech kursa rozpoczyna,
Niech wykłada słowo amo.
III. Wąs miał czarny, bystre oko
I z pochwalnym wrócił listem.
Spojrzał w oczy, och! głęboko,
I odmienił nauk system.
Ucałował w rączki, w lice,
Żem pojęła bez mistrzyni,
Co to znaczy w gramatyce:
Feminini, masculini...
............
1853. Wilno.