<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Kondratowicz
Tytuł Kojec z kurczęty
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza/Tom I
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Źródło skany na commons
Indeks stron
KOJEC Z KURCZĘTY.


I.
Świętej pamięci mój prapradziadek,

Nigdy bywało gwarząc nie znudzi,
Bo wielu rzeczy sam bywał świadek,
A wiele rzeczy słyszał od ludzi.
A iż zachował stary obyczaj
Gęsto używał łacińskiej frazy,
Toć się, młodziku, pilnie obliczaj,
Aby zrozumieć wszystkie wyrazy,

Nie być zawstydzeń w obliczu dziada
I odnieść korzyść z tego, co gada.

II.
Wolałbym dyszeć jego rozmową

Niż z mądrej książki brać zbudowanie:
Bo słowo w książce — to tylko słowo,
A słowo w uściech — to czyn, mospanie!
Pięknie, kto żywot czynu przeżywszy,
Zgrzybiałe lata gawędką słodzi,
I wiek swój młodszy, żywot szczęśliwszy
Rozpamiętywa na korzyść młodzi.
Raz coś o duchu świętej Ofiary
Taką powiastkę mówił mi stary:
 

III.
Kiedy to w Polsce Niemcy i Piasty

Spieszyli zająć tron po Sobieskim,
Wiódł Leszczyńskiego Karol Dwunasty,
Gorąco było w Księstwie Litewskiem.
Każdy dwór w gruzach każda wieś pusta,
Bo rabowali cudzy i nasi:
Ci stronę Szweda, drudzy Augusta,
A wszystkich razem Szwedzi i Sasi.
Nasz stary, co się różnie obraca,
Służył rycersko w chorągwi Paca.

IV.
Raz coś husarze i petyhorce

Z noclegowiska rankiem ruszyli.
Wtem postrzegamy szwedzkie proporce
Nie dalej może jak o pół mili.
Pan regimentarz i chorągiewni
Krzyknęli: szable mieć w gotowości,
A żeśmy liczby wrogów niepewni,
Kazano z wolna iść przeciw gości.
Spięte rumaki rwą się ochoczo,
Strzygą uszami i zwolna kroczą.


V.
A że rycerstwu bój nie nowina,

Więc się nie zlękli Szrweda widoku:
Jeden strzemiona mocniej podpina,
Drugi umacnia kopię w toku,
Inszy próbuje ostrza brzeszczota,
A inszy śpiewa, a inszy gwarzy —
Jakoś przed bojem żywsza ochota,
To już obyczaj naszych husarzy.
Kto mocen duchem, krzepi się w wierze,
A kto lękliwy, mówi pacierze.

VI.
Tak nieprzystępni dziecinnej trwodze,

Ruszamy dziarskim a wolnym kłusem;
A tuż, pamiętam, przy samej drodze
Stała figura z Panem Jezusem,
A od figury szła dróżka w lewo
Gdzieś do zaścianku pomiędzy zboże.
Tam... jakiś jeździec skrył się za drzewo,
Trędzlą rumak spina jak może;
Lecz rumak wojsko widząc z oddali,
Prosto w chorągiew z kopyta pali.

VII.
Szwed... nie Szwed zda się... gdyby to z błota

I nie tak blizko od znaku krzyża,
To się przeżegnać brała ochota,
Sądząc, że jakieś widmo się zbliża,
Jeździec bez broni w długiej czamarce,
Porozpinany, wiatrem wydęty,
Na chudym koniu wyprawia harce,
A w rękach dzierży kojec z kurczęty.
Co nas w domysłach bardziej mitręży.
To, że na głowie miał biret księży.

VIII.
A rumak sadzi przez rowy, miedze,

Zrównał się z wojskiem i w szereg stawa.

 
Co o tak dziwnym trzymać koledze?
Skąd się tu wzięła taka postawa?
Ksiądz!! prze Bóg żywy!! co się to znaczy?
Czego tu szuka? — mówią pancerni.
A biedny jeździec woła w rozpaczy:
Ratujcie, ludzie! och, prawowierni!
Konisko niegdyś służył wojskowo,
Ciągnie mię w szereg nałożyć głową!

IX.
Jam ksiądz Wikary... patrzcie waszmoście:

Wracam z kolędy ot na tej szkapie.
Konisko słyszał trąbkę na moście,
Więc jak zawierzgnie, a jak zachrapie!
A jak poleci, a jak poniesie!
Aż tu mię zaniósł szalonym torem!
Ja chciałem sobie schronić się w lesie,
Lecz cóż poradzisz z końskim uporem?
Ja walczyć nie chcę, dobrzy rycerze,
Ja z całym światem trzymam przymierze.

X.
Wstrzymajcie konia, co się tak kręci,

Ja w las ucieknę! — wołał księżyna.
A byli w wojsku i dyssydenci,
Więc jaki taki śmiać się zaczyna,
Wtórzą mu drudzy, choć to nie pora,
Bo Szwed nad karkiem i bić się każą;
Ale zjawisko jakby upiora
I widok księdza z wybladłą twarzą
W całej chorągwi sprawił śmiech pusty,
Jakby dyalog grano w zapusty.

XI.
A księża szkapka stara i chuda

Swe stare dzieje wspominać pocznie,
Idzie w szeregu, wyrabia cuda,
A rży radośnie, a pląsa skocznie;

Jakby się dziwi, jakie to szczęście
Stare jej kości k' wojsku przywidło;
Ksiądz stracił cugle, zacisnął pięście,
Tak się oburącz trzymał za siodło;
Kojec z kurczęty rzucił na stronę,
Szeptając Psalmy i Antyfonę.

XII.
Wtem dano ognia — huknęło w ciszy,

I szwedzka kulka między nas gwiźnie,
I petyhyrskich dwóch towarzyszy
Poległo trupem gwoli ojczyźnie
Zagrała bitwa, bitwa nielada!
Wróg nie folgował w strzelaniu gestem;
Niejeden husarz na ziemię pada,
Niejedna zbroja łamie się z chrzęstem;
Póki na ostrze gonić nie poczną,
Snadź poniesiemy stratę widoczną.

XIII.
W dymie, kurzawie jam szukał księdza,

Mówiąc do swoich: My go osłonim!
Tylko że kula nic nie oszczędza,
Albo ze strachu może już po nim.
Wtem znowu szwedzka kula zaśwista
I ktoś raniony z boleści jęknie —
Patrzę: u księdza twarz promienista,
W oczach tak bosko, tak było pięknie,
Zdaje się światłość biła mu z czoła,
Gdy uroczystym głosem zawoła:

XIV.
Tu moje miejsce! — dzięki Ci, Panie!

Żeś mi ukazał żniwo posługi! —
Rzekł — i odważnie a niespodzianie
Z siodła na ziemię skoczył jak długi.
Ukląkł przy rannym w piersi rajtarze,
Przeżegnał głowę i ucho schyla,

I grzechy życia wyznać mu każe,
I na wieczności drogę posila.
Krwawo z rycerstwem biją się Szwedzi,
A ksiądz wśród bitwy słucha spowiedzi.

XV.
Wśród szczęku mieczów i świstu kuli

Chodził w szeregach w pełnej otusze,
Ranionych mężów w ramiona tuli,
A konających poleca dusze.
A choć mu wystrzał nad głową palnie.
Słowa nie przerwie, nie zmruży oka;
Pełniąc swój urząd sakramentalnie,
Czuł nad swą głową tarczę z wysoka,
A tyle męstwa, co w jego twarzy,
Może się nigdzie widzieć nie zdarzy.

XVI.
Skończono bitwę — Szwedów odparli,

Noc się już ciemni, zorza promieni.
Na bojowisku tylko umarli,
Tylko zostali ciężko ranieni.
Na krwawej ziemi klęcząc Wikary
Kończył spowiadać rycerstwo ranne;
A na uboczu koń jego stary
Ogryzał polny chwast i dziewannę.
Czekając pilno wedle namiotów,
Póki pan w drogę nie będzie gotów.
 

XVII.
Rozbito obóz — kipi biesiada,

Piją i pieją husarze młodzi;
A ksiądz Wikary grzebie, spowiada,
Odśpiewał Psalmy i już odchodzi.
Próżno na ucztę proszą wodzowie,
On się wymówił w pokorze świętej.
Jakże był wesół, kiedy w parowie
Zdołał odszukać kojec z kurczęty!

Na starej szkapie odjechał kłusem
Wedle figury z Panem Jezusem.
1853. Borejkowszczyzna.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Kondratowicz.