Harcerz nie miesza się do polityki?

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucyna Czechowska
Tytuł Harcerz nie miesza się do polityki?
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Harcerz nie miesza się do polityki?

nr 6/2014


Muszę przyznać, że sama przez długi czas utożsamiałam apolityczność harcerstwa z niebraniem przez poszczególnych członków ZHP czynnego udziału w polityce. Kojarzyłam politykę przede wszystkim z żądzą władzy, korupcją i wszelkiego rodzaju aferami. Dodatkowo z biegiem lat coraz mniej ugrupowań operujących na polskiej scenie politycznej pozostawało w moich oczach nieskompromitowanymi. Skoro więc wszystko, co polityczne, jest brudne i złe, dobry harcerz, a tym bardziej instruktor, powinien się trzymać od tego z daleka, czyż nie? Nie. Byłam w błędzie.

Wyprowadził mnie z niego przypadkowo poznany na konferencji naukowej radny miasta Opola. W przerwie obrad długo opowiadał nam, na czym polega jego praca: ile wysiłku musi wkładać w to, aby obudzić świadomość obywatelską wśród mieszkańców czy poczucie służby u urzędników swojego miasta. Opowiadał o akcji „Odmień swoje podwórko” (miasto finansowało najlepsze projekty zgłoszone przez mieszkańców, promując przy tym zaangażowanie inicjatorów, gotowych poświęcić swój czas, pracę czy posiadane zasoby dla realizacji wypracowanego pomysłu, a nie tylko wysuwających roszczenia), która odniosła tak duży sukces, że przeszczepiono ją na grunt innych miast (m.in. Poznania). Opowiadał także o walce, jaką stoczył z pracownikami urzędu, którzy w imię wewnętrznych regulaminów działali na szkodę mniej zorientowanych w swoich prawach mieszkańców. We wszystkim, co mówił, widać było autentyczną troskę o tych, którzy obdarzyli go zaufaniem, powiedziałoby się – widać było misję przez duże M. Kiedy mu to powiedziałam, przyznał bez ogródek, że jest harcerzem (choć nie z ZHP, ale to akurat bez różnicy). Nie mogę przestać myśleć, ile mniej dobra stałoby się udziałem Opola, gdyby miejsce mojego nowego znajomego w radzie tego miasta zajął ktoś mniej nakierowany na rzetelne zmienianie świata na lepszy. Czy więc naprawdę powinniśmy się trzymać od polityki z daleka? Przecież jesteśmy elitą społeczeństwa. Mamy głęboko zakorzenione wartości, potrafimy patrzeć dalej niż nasze partykularne interesy, posiadamy doświadczenie w pracy z ludźmi i w organizacji dużych przedsięwzięć. Kto jak nie my? Szczególnie na poziomie lokalnym, gdzie relatywnie najwięcej można zrobić, nie wikłając się jednocześnie w ogólnokrajowe spory polityczne (choć oczywiście nie zawsze da się przed nimi uciec).

Polityka niejedno ma oblicze, niemniej w swoim najbardziej podstawowym znaczeniu oznacza zdolność mobilizowania członków zbiorowości do wspólnego wysiłku na rzecz celów społecznych i jako taka nie może być nikomu z nas obojętna. Być może dla części z nas czynny udział w realizacji społecznych celów będzie polegał na sprawowaniu władzy publicznej (lokalnej – regionalnej – krajowej; wykonawczej – legislacyjnej – sądowniczej). Dla wszystkich powinien polegać na korzystaniu z prawa do głosowania, udziału w konsultacjach społecznych, budżecie partycypacyjnym itp. Samo członkostwo w tym czy innym NGO to za mało.

Apolityczność ZHP zabrania mu jako organizacji opowiadania się po stronie konkretnej partii politycznej, nie zabrania tego jednak poszczególnym członkom ZHP. Innymi słowy, to nie zbrodnia posiadać konkretne polityczne przekonania, to brak dojrzałości nie mieć ich w ogóle i brak odpowiedzialności nie próbować swych koncepcji wprowadzać w życie.