[262] ICH OBLICZA.
Ich oblicza — to pisma tajemne, wstydliwą
Treść smutku skrywające w niewidzialnym wsiewie.
[263]
Dość je ognia szkarłatną podrażnić pokrzywą.
By — sparzone — zjawiły swych liter zarzewie!
Wtedy, zbrojąc swe oczy miłości rozsądkiem.
Można czytać je w świetle księżyca lub słońca,
A że koniec nadziei — jest zgrozy początkiem,
Więc najlepiej je czytać z uśmiechem — od końca!
Jedni, na dzień zaledwo mając zasób miodu.
Wyszli w podróż na długich lat tysiąc, jak bogi, —
I, wypiwszy miód do dna, w poprzek — własnej drogi
Pokładli się, bezsilni od strachu i głodu!
Drudzy na winobrania chwilę umówioną
Spóźnili się o całą niedomówień dobę.
Gdy już ścięto owoce i nie zostawiono
Nic, prócz wiatru, co ziewa na pustki żałobę!
A innym, co sic z losem pogodzić nie mogą.
Pieśń na wardze skonała, tak dobrze zaczęta!
Więc nie chcą taką — wargą całować nikogo
I — chmurni — omijają zdziwione dziewczęta...
A są jeszcze i tacy, którzy — w noc i słotę,
Nic dobrej — lecz najlepszej czekając Nowiny,
Wykrzesali z dusz głębi skry dziwne i złote,
Oprócz owej najzłotszej, naprawdę jedynej!
Tych dusze — to wróżbiarki, co w księżyca pełnię
Z sennika — wypatrują zjaw, swemu podobny,
Ten sam prawie z pozoru, tak samo żałobny,
Lecz zawsze tylko — prawic, a nigdy — zupełnie!