Lirnik siwy, lirnik stary
W świecie został nie do pary: On — i pieśń — i łzy.
— »Wstańże, wstańże, druhu miły!
Pójdziem razem na mogiły, Z lirą pełną dum...
Już powietrze się rozpieśnia,
Białem kwiatem drży czereśnia, Lasem idzie szum...
Niechaj, kto chce, noc przemarni;
My dziś, stróże dwaj cmentarni, Pójdziem trzymać straż...
Gdy w mogile duch zagada,
Dziad mu pieśnią odpowiada... To ordynans[1] nasz!
Sny i wróżby cichą nocą
Na powietrzu się trzepocą, Jak więziony ptak...
Ja je schwycę, ja dosłyszę,
W lirze mojej ukołyszę, Jak nadziei znak!
Słowik w olchach klaszcze, dzwoni...
Grzmi od stepów tabun koni, Ukrainny duch!...
Komu noc — niech cicho zaśnie:
A mnie widno, a mnie jaśnie, A mnie chwyta ruch!
Po kurhanach okiem wodzę,
Dzwonię w lirę mą po drodze — Kto ją słyszysz — wstań!
Cicho, cicho, wioska drzemie...
Sen ogarnął całą ziemię, Długi, ciężki sen...
My się tylko, my zostali,
Oba srebrni, oba biali — Ja — i miesiąc ten!
Niech nam teraz do zarania
Pieśń słowicza tu podzwania W rozgorzały słuch...
Cały w przeszłość wzięty, stoję
W tę miesięczną odzian zbroję, Na kurhanie — duch!
A z perłowem zórz świtaniem
Strząśniem rosy, z mogił wstaniem, Rozjaśnieni w cud...
I znów pójdziem po tej ziemi
Z duchy, w pieśni zaklętemi, Pójdziem między lud!...«
Idzie lirnik, w lirę trąca,
Budzi senny blask miesiąca, Srebrzącego mgły...
— »Wstańże, wstańże, druhu miły!
Pójdziem razem na mogiły Ja — i pieśń — i ty!«