[117]Ignaś.
Ignaś dostał od ojca w darze karty stare;
Nie wie, jak tę wspaniałą ocenić ofiarę.
Szczęśliwy, stawia pałac, i zniecierpliwiony,
W jednemby oka mgnieniu chciał mieć gmach wzniesiony.
Stanęła już budowa. Rozkosz go przenika,
Wtem ktoś przez nieostrożność dotknął się stolika.
To wstrząśnienie, choć lekkie, cały gmach wywraca,
Runął — a z nim mozolna Ignasiowa praca.
[118]
Łatwo sobie wystawić żal tego dziecięcia,
Ale to nie zachwiało jego przedsięwzięcia.
Na nowo wznosi pałac, tamtemu podobny,
Zwyciężyła wytrwałość: staje gmach ozdobny.
Co tu było uciechy, rozkoszy, klaskania!
Troskliwie od wstrząśnienia swój stolik zasłania,
Stoi w silnych posadach pałac niezachwiany.
Ale Ignaś nie kontent, pragnie znowu zmiany;
Już mu spowszedniał stary, chciałby widzieć nowy,
I pyszne dobrowolnie obala budowy.
Uwielbiajmy zarząd Boski,
Nie mruczmy na los niestały;
Gdyby nie bojaźń i troski,
Rozkoszeby spowszedniały.