[133]I. INWOKACYA.
Duch gór, duch szczytów woła mnie,
Głos jego mocny słyszę...
— Pójdź w moje zmierzchy, w moje dnie,
W moje rozwiewne cisze!
Pójdź w zamki, którem z mgieł i chmur
Zbudował sam dla ciebie,
I oprzyj końce mdlejących piór
Na pochylonem niebie.
Wstąp w jary, kędy srebrny pył
W sto tęcz się rozpromienia,
I pij z żywiących ziemi żył,
Z krynicy upojenia.
Kaskad mych struny lutni daj,
W wichrów je nastrój szumy,
A zaś dolinom pieśń szczytów graj,
Surową pieśń zadumy.
W grom się zasłuchaj moich burz,
Co skalne wstrząsa trzewa,
A zaś dolinom pieśń nową złóż,
Pieśń, co wskróś serc rozgrzmiewa.
W milczeniu mojem zatoń tak,
Jak w oceanie nocy,
[134]
A zaś się zerwij — jutrzenny ptak —
Z zórz pieśnią, z pieśnią mocy!
Wzbij się nad siebie wzwyż, a wzwyż,
Za moich tchów podmuchem...
A weź na czoło chryzmat mych cisz,
Aż się uczujesz duchem.
Pod tobą wicher, pod tobą grom,
Przepaści i urwiska,
A ty wstąp, cicha, w mój wieczny dom,
Skąd życia zdrój wytryska.
Niema tam błogich, miękkich gniazd,
Wysłanych w kwietne puchy,
Lecz bystrzej patrzą oczy gwiazd
I głośniej szepcą duchy.
Może obaczysz jutrzenki wschód,
Złocący czasów cieki,
Może zasłyszysz tej wieszczby cud,
Której czekają wieki.
Wyżej! Wstąp wyżej, w mój tajny świat,
W krainę ukojenia...
Na szczytach moich zakwita kwiat,
Samotny kwiat natchnienia.