Izaak/Część druga
Przed tobą jak lwica wyję i szarpię me łono – ty co pioruny miotasz z chmur jasnych przeklnij, zabij, zniszcz – o pomścij dziecię moje dziecię moje – o! daj piersi mej kroplę mleka, bym je nakarmiła… wczoraj ostatni chleba kawał pożarło – o Panie! gdybym ciało mogła w chleb zamienić, to po kawałku rwałabym je i krwią moją karmiła to orlę – on śpi z znużenia a patrz ty co widzisz jak mu piersi sine zapadły – ty wszechobecny – zmieściłbyś się w dołach, w które zapadły się jego czarne oczy!.. o! litości nad matką!.. głód jego mnie szarpie sępem!.. biada! zemsty! zemsty! biada!
O matko wody – matko moja wody – już ani kroku dalej nie mogę, – przez miłosierdzie choć kroplę wody! bo uschnę jak trawa pod stopą – (budzi się). Czym ja wołał? nie – nie o matko! jam tylko przez sen wołał – ja nie pragnę.
Tu nie ma wody – może pierś matki ugasi pragnienie twoje – tak jak cię niegdyś karmiłam!
O dniu piekielny! o piersi drogą! biedna!..
Zbłądziłam na tych piaskach – i nie znam drogi – skwar dobija mnie… Łzy już ni jednej w źrenicy, ni słowa na ustach – ni myśli w głowie – zniszcz nas ty straszny Boże – ale nie żyw tyle godzin w piersi matki co ssą jej serce krwawe – weź mi wzrok bym na niego tak nie patrzyła!..
O biedny ja – ginę – dobranoc tobie – ciemno – parno – wody – (upada martwy).
Czyż chcesz ty Boże pomst, bym ciałem jego rzuciła o skałę – by woda wytrysła?.. o! jam teraz rozpaczą silna nad lwice pustyni – lwa bym zjadła – krew moja kipi – boleść serce wyżarła – ha! ha! ha! panie jam zszataniała boleścią moją – silnam!.. wody!... bo ciałem jego rzucę aż pod tron twój… O!... przebacz jej… Sarze… a daj mu wody… wody!... za kroplę wody dla niego przebaczę – jej!...
Pan wysłuchał głos rozpaczy twojej – i przebaczy Sarze – uratuje Izaaka jak koźlę ofiarne – patrz! tam kędy na skale zawisła arfa twoja – spod niej po bryłach już szumi zdrój świeży i w piaskach wrzących szuka koryta swego – wstań i pij – bo wielki jest Pan nieba i ziemi.
Ha – ha – ha – ha!!! łez nie mam – śmiech mam zdziczały i pianę ust – tem Ci dziękuję! lecz nie dotknę wody, aż otworzy oczy.
Po członkach wątłych, spalonych młodzieńca bieży zdrój – to chrztu przeobrażenie! chwała Ci Ojcze światłości!..
Dwojaki chrzest syna ziemi – chrzest wody i chrzest boleści!... który li większy o Panie!?
Amen!
O! żyły już drgają – czuję przy sercu serca jego bicie, jak kwiat uwiędły podnosi głowę – i czoło białe wzniósł – oczy odmyka nad kwiatów kielichy – o! ten anioł tak nie patrzy na mnie dziecię! aniele mój!.. ale mnie ciemno przed okiem.
Pójdź ze mną!....
Świat mgłą mi zachodzi – słyszę jakieś głosy dalekie – stłumione – dzikie – rzewne – i jasno – jaśniej – tam arfy – arf tysiące! ach Izma!... el!... (umiera).
O matko!!...
Wśród groty gdzie wejście zasłonił spadający zdrój!...
O matko!
I pójdziesz w lewo – niedługo napotkasz palmę wśród piasku – potem pójdziesz za ptakiem – i wejdziesz w ziemie nową.
O matko! matko!...
Pójdziesz przez świat i naznaczysz ślad pokoleniu twemu – nad czuwającym czuwa wieków Pan – na kręgach gwiazd na tarczach słońce w jasnościach nieskończoności!... on wiedzie świat, i światów światy!... amen! Amen!..