Izabella królowa Hiszpanii/XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Izabella królowa Hiszpanii |
Podtytuł | Powieść historyczna |
Wydawca | Wydaw. "Powieść Zeszytowa" |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia "Feniks" |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Isabella, Spaniens verjagte Königin oder Die Geheimnisse des Hofes von Madrid |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Owo wmieszanie się przeszkadzających masek jeszcze bardziej podżegło i w płomień wznieciło rodzący się w młodej królowej Izabelli zapał miłosny. Z namiętnością, jaką tylko wyradza południe ze swojem złotem słońcem i ciepłemi nocami, zawisła dusza łaknącej, rozkwitającej królewskiej dziewicy na owym pięknym, dumnie wyniosłym młodzieńcu, który, jak sobie z zachwytem i bez namysłu wyznawała, na tę miłość z równym zapałem odpowiadał.
Don Franciszek Serrano, komandor w wojsku królowej, poznał z wabiącą pewnością, stawiającą go na wysokości wieku, że go królowa Izabella z pomiędzy innych wyszczególnia.
Mądry Olozaga swoim nieznacznie na wszystko uważającym wzrokiem, już był poznał, że Franciszek upodobał sobie zachwycającą, modrooką i bujnie rozkwitającą się królową i że na wszystkich dworskich uroczystościach, spojrzenia Izabelli spoczywają z rozkoszą na postaci jego przyjaciela.
Prim, jako ulubieniec generał-kapitana Narvaeza, odkomenderowany został z oddziałem wojska do Burgos a Topete jeszcze przebywał między przyjaciółmi w stolicy i wyprawiał im w swoim bogactwami promieniejącym pałacu uczty, które w Olozadze i Serranie wzbudzały jeszcze większą ochotę do używania życia. Bogactwo Topetego było niewyczerpane, gościnność ujmująca; był to zawsze nadzwyczaj dobrze usposobiony, serdeczny przyjaciel, i największe miał w tem upodobanie, gdy widział w koło siebie miłe mu osoby.
Przez kilka tygodni karnawałowej uroczystości, Franciszek nadaremnie wszelkich dokładał starań, aby odszukać tajemniczą wróżkę i dowiedzieć się od niej coś więcej o Henryce i jej dziecku — owa nieznana kobieta, która jednak do sfery dworskiej należeć musiała, skoro się znajdowała na balu maskowym, znikła i mimo poszukiwań znaleźć jej nie było podobna. Nikt nie był w stanie udzielić mu chociaż jakiejkolwiek wiadomości o tajemniczem jej pojawieniu się, mimo że przyrzekła wkrótce dać mu wyśledzoną przez szpiegów bliższą wiadomość o Henryce i dziecku, nadaremnie na tę wiadomość oczekiwał.
Stary Domingo, z którym dawniej rad rozmawiał o stosunkach w Delmonte i o czarownej Henryce, ów stary, wierny sługa, który syna don Miguela nosił na ręku i sam tylko śmiał upominać go o rzeczy, które w różnorodnem życiu młodego komandora łatwo się zapominały i przemijały — umarł dosięgnięty kulą Józefa, który jak mniemał Franciszek, także swojej kary nie uszedł. Staremu Domingowi w nagrodę usług wzniesiono pyszny pomnik — a potem także o nim zapomniano.
Franciszka Serranę za nadto nagabały i odurzały rozkosze dworskiego życia i czarowne powietrze, w złoconych gmachach Izabelli powiewające! Chociaż w umyśle jego i snach, po owem wspomnieniu na balu maskowym, znowu wyraźniej pojawił się obraz Henryki, — znikł znowu w pośród zajęć madryckiego dworu, na którym uczty i wszelkiego rodzaju rozrywki ciągle za sobą goniły, bo nietylko gościł tam książę Assyżu, ale także przybył od kilku tygodni w odwiedziny najmłodszy syn Ludwika Filipa, króla Francji, Antoni de Montpensier, którego należało przyjmować ze wszelkiemi niezwykłemi honorami. Ludwik Filip był wysoce szanowanym dobrodziejem hiszpańskiego dworu i „przyjacielem“, jak to zwykł był zawsze z naciskiem powtarzać, królowej Marji Krystyny.
Na licznie obsadzoną wieczerzę zaproszono także panów Olozagę, Topetego i Serranę. Marja Krystyna lubiła szczycić się swoją dowcipną, imponującą i bogatą szlachtą.
Świetne towarzystwo zgromadziło się w salonie królowej matki, połączonym galerjami i korytarzami z salonami Izabelli. Książę Rianzares, były gwardzista przyboczny, rozmawiał z Narvaezem, księciem Walencji; mały, cienki, książę Assyżu usiłował, ukradkiem tu i owdzie poglądając, zawiązać rozmowę z księciem Montpensierem, a wyborny ojciec Mateusz z towarzyszem i ojcem księcia Assyżu, bardzo pobożnym i zawsze z namaszczeniem przemawiającym księdzem Fulgentym, stali na stronie.
Królowa matka niezmiernie łaskawie przyjęła Serranę; Olozaga pozwalał sobie uprzejmie żartować z bardzo młodą, często skorą infantką Ludwiką, której rysy zdawały się wywierać głębokie wrażenie na sercu młodego Antoniego de Montpensier; Topete zaś niby przez żart, niby dla tego, aby nie pozostać w tyle książąt, których majątek z jego mieniem wcale mierzyć się nie mógł, swoim dzisiejszym ubiorem zwrócił na siebie chwilowo uwagę młodej królowej, która jako wyrachowana, za pomocą odznaczenia z jakiem podziwiała olbrzymiego, czarnego, wszelkiemi barwami brylantów błyszczącego kontr-admirała, pragnęła odwrócić myśl o udzielanem Serranie pierwszeństwie.
Książę Rianzares zaprowadził swą małżonkę, zawsze w żywe kolory przybraną Marję Krystynę, do długiego ozdobnie przystrojonego stołu, na którym umieszczone najrzadsze kwiaty, wszędzie zapach rozsiewały. Książę Assyżu podał rękę swojej królewskiej kuzynie; książę Montpensier pozwolił sobie prowadzić infantkę Ludwikę. Olozaga pośpieszył ku zachęcająco i wiele mówiące uśmiechniętej margrabinie de Beville; Narvaez szedł bez damy obok królowej matki, Serrano i Topete musieli poprzestać na kilku zaproszonych do stołu grandessach, Mateusz i Fulgenty prowadzili się wzajemnie do dozwolonego użycia wybornych potraw i wyszukanych win.
Spojrzenia Izabelli, nie zważając na przewodnika, śledziły ujmującą postać dzielnego, wysmukło wzrosłego kawalera, który na balu maskowym rękę jej do bijącego serca przycisnął i miał przed nią upaść na kolana.
Serrano zbliżył się ze swoją donną do stołu, wzrok jego spotkał się ze wzrokiem młodej królowej, która oparta o krzesło, dała znak do zajęcia miejsc. Czuł to że jej spojrzenia malują, aby usiadł blisko niej; poczem sama zajęła miejsce, a wszyscy ją naśladowali.
Z początku, gdy lokaje roznosili rozmaite potrawy, mówiono o kwestjach dotyczących armji, wojska karlistów i niektórych nowych urządzeń, a ojciec Mateusz nieznacznie wszystkiemu się przysłuchiwał; ale gdy przy powtórnem podaniu pieczeni, popłynął znakomity burgund i xeres, a potem przy ciastach i deserze szampan, którego dostarczali ciągle lokaje uważający na wypróżnione kielichy, rozmowa przybrała charakter poufny! Królowa skrycie uśmiechała się do Serrany, starając się wprawić w kłopot siedzącego przy niej po prawej ręce kuzyna. Marja Krystyna bawiła się ze swoim pięknym księciem, jakby jeszcze byli w miodowym miesiącu. Książę Montpensier, syn króla Francuzów, dosyć przystojny, rumiany mocno zarosły mężczyzna, zalecał się uśmiechniętej infantce Ludwice. Olozaga bez żenady chichotał z milutką, szampanem ożywioną margrabiną, zachowując się przytem tak delikatnie i przyzwoicie, jak to tylko urodzony dworak Don Salustjan mógł potrafić.
Ale mimo wina ciągle milczącym i ściśle poważnym u królewskiego stołu był — Narvaez, książę Walencji, człowiek żelazny bez radości, bez serca; ten współregent madryckiego tronu nie używał życia, lecz poświęcając je jedynie zajęciu i czynowi, niezmiennie według zasad postępował.
Królowa dała znak do wstania od stołu, gdy poprzednio rozdano smaczne lody; goście rozdzielili się po wszechstronnych ceremonialnych ukłonach i życzeniach dobrego zdrowia i rozproszeni po wszystkich stronach rozmawiali, bo w koło zapraszające, oświetlone, chłodzące i woniejące salony stały otworem.
Lokaje podawali jeszcze ciągle mrożonego szampana, albo ulubioną czekoladę w małych chińskich filiżankach, gościom, którzy porozchodzili się po przyległych salonach i rozmawiali w niszach, lub też swobodnie gwarząc tu i owdzie przechadzali się.
Marja Krystyna w towarzystwie książąt Rianzaresa i Walencji wyszła do swojego przyległego gabinetu, młoda zaś królowa znalazła nakoniec upragnioną chwilę zamienienia niespostrzeżenie kilku słów z Don Franciszkiem Serraną.
Olozaga spostrzegł, że Izabella zbliża się do jego przyjaciela, zajął więc margrabinę tak dalece, że wcale nie widziała, jak jej królowa i pani z kawalergardem znikła w salonach z ich oczu.
— Nakoniec, moja królowo, nadeszła godzina, w której wolno ucieszyć się szczęściem zbliżenia się do ciebie! rzekł z cicha Franciszek do pożądliwie słów jego słuchającej; stanowiły one słodką muzykę dla wzburzonych strun jej serca, które teraz zabrzmiały pełnemi dźwiękami, każąc zapominać o świecie.
— Pójdźmy razem, Don Serrano, i niech to życie przez kilka chwil będzie tylko naszem życiem! W ścieśnionem towarzystwie królowej używamy go tylko w połowie! Tutaj nikt nas nie podsłuchuje, nikt na nas nie uważa! pałającym głosem mówiła młoda, namiętna monarchini.
Oczy Franciszka spoczęły upojone na zarumienionej, pięknej twarzy Izabelli, której w tej chwili zapał miłości nadał barwę i wyraz pożądliwy; szła ona z mocno bijącem sercem obok ukochanego, obok gorąco umiłowanego duszą, który był jej królem, jej Bogiem; w chwili gdy ją Franciszek przez lekko oświetlone, puste salony prowadził, była w stanie wszystko dla niego uczynić, wszystko dla niego poświęcić, miłość jej nie znała żadnej dumy, żadnej granicy, szła bezwiednie za wiodącym ją Franciszkiem, który ujął jej rękę; pozwoliła na to, aby ona jego a on ją przyprowadził do fotelu, w samotnym gabinecie, w którym strwożona usiadła obok niego na sofie; lampa rozlewała pół czerwone światło, jakby pragnąc niejasnym blaskiem swoim nie zakłócić owej błogiej chwili, w której młoda, po raz pierwszy kochająca królowa, padła w objęcia pięknego, dla niej rozgorzałego szlachcica... Żadnego sługi nie było w pobliżu, żaden głos nieharmonijny nie dał się słyszeć; tylko z dala z salonów zebrania dochodziły dźwięki muzyki, tembardziej jeszcze chwytające serca, które teraz w najwyższem wzruszeniu tuż przy sobie biły.
Franciszek spojrzał w marząco błyszczące i promieniejące miłością oczy Izabelli, które spoczywały na nim pełne oczekiwania; potem padł na kolana przed siedzącą przed nim na sofie postacią i wyciągając ku niej ręce zawołał:
— Nazwij to zbrodnią stanu, i niech mnie świat sądzi, ale inaczej być nie może... Oczarowałaś mnie i porwałaś za sobą, ginę z żądzy i namiętności, bo cię kocham niewypowiedzianie i posiadać cię muszę!
Izabella pochyliła się ku klęczącemu; jej młodzieńcze, marzące lica teraz rozpromienione jeszcze piękniej wyglądały, i pochylona obdarzyła go najwyższą łaską, bo rozpalonemi usty odpowiedziała na pocałunek ukochanego... Był to pierwszy pocałunek miłości, który Izabella uczuła i nawzajem uczuć dozwoliła.
Teraz przełamane zostały wszelkie zapory; południowa kobieta przebudziła się w rozkwitającej królowej, niepomiarkowanie zatem używała rozkoszy w objęciach najpiękniejszego mężczyzny...
Zapomniano o dworze, zapomniano o świecie — Izabella była tylko kochającą kobietą, Franciszek tylko wybrańcem jej gorącej miłości, któremu wszystkiego dozwoliła, wszystko zapewniła i poświęciła, któremu w tej chwili najwyższej rozkoszy bez granic się oddała, bo do niego cała jej dusza należała...
Kochankowie opływali w rozkoszy...
W chwili gdy Izabella wydała lekki okrzyk i dopiero teraz poznała co się dzieje, gdy ostatni pocałunek wyciskała na ustach Franciszka, przyciskając go jeszcze raz do wznoszącego się łona, — u drzwi gabinetu dał się słyszeć szelest, portjerę z szelestem rozsunięto.
Osłupiały Narvaez z razu spojrzał zdziwiony, potem rzucił gniewny, potępiający wzrok na młodego komandora swoich wojsk, który w zapomnieniu zawisł u piersi zaledwie rozkwitającej królowej — niespodziane spotkanie!
Zimny jak lód książę Walencji w pierwszej chwili nie wiedział jak postąpić wobec takiej sceny, ale gdy postrzegł, że Izabella, niezadowolona, a nawet rozgniewana jego wejściem, chciała mu go zabronić, szybko zdecydowany przystąpił bliżej do młodej królowej, pewny wpływu jaki wywierał nietylko na królową matkę, ale i na wojsko, tę podporę tronu.
Serrano odwrócił się i żwawo w tył odskakując, tudzież w pierwszej chwili za szpadę chwytając, dla ukarania śmiałego przybysza za wyśledzoną tajemnicę, ujrzał — generał-kapitana Narvaeza, główno-dowodzącego całą armią! Widział królową i siebie zdradzonych — ponuro patrząc — słuchał krótkich, srogim głosem wymienionych słów potężnego księcia Walencji:
— Komandor Serrano przed nadejściem dnia wraz z kontr-admirałem Topetem udadzą się do Burgos i tam złączą się z komandorem Primem, który za trzy dni ma stoczyć bitwę z generałem Cabrerą. Tam będą panowie mogli okazać swoją gorliwość i poczynić wielkie zdobycze; dwór mogą pozostawić damom i infantom — tak być powinno!
— Mości książę! zawołał Serrano, oburzony takiem znalezieniem się surowego Narvaeza — jestem równie jak pan szlachcicem.
— Jesteś żołnierzem, mości komandorze — mamże przypominać panu prawa wojennej karności? Zapominasz pan gdzie się znajdujesz!
— A więc przyjdzie czas, w którym...
— Najjaśniejsza Pani, mam rozkaz dostojnej matki waszej, zaprowadzić was do jej apartamentów! przerwał Narvaez szemrzącemu i nie zważając na oburzenie młodej królowej. — Najjaśniejsza Pani zatem raczy w tym celu przyjąć moje ramię! Ramię to niejedną bitwę wygrało; możesz więc Najjaśniejsza Pani oprzeć się na niem za wszelką pewnością!
Izabella z całą łaskawością i wdziękiem, jaki osiadał na jej obliczu, gdy się miłośnie uśmiechała, pozdrowią ukochanego.
— Mości książę, generał Serrano, którego w ważnej sprawie z Don Topetem do Burgos wyprawiasz, przez chwilę stojąc spokojnie mówiła królowa do zdziwionego wprawdzie, ale milczącego Narvaeza: generał Serrano przez swoje męstwo i nieustraszoność, mam nadzieję! że wkrótce stanie się wam równie drogim jak nam. Niech was Najświętsza Panna ma w swojej opiece, generale Serrano!
Franciszek ukłonił się, a gdy Izabella wsparta na ramieniu Narvaeza tuż obok niego przechodziła, zdało mu się, że słyszy szept:
— Serce nasze idzie z wami.
Potem tak nagle na generała posunięty Franciszek, ujrzał się sam w gabinecie królowej, jeszcze raz z jasnością przejrzał to co zaszło, potem śpiesznie się oddalił, aby ze świtem w towarzystwie Topetego i jego murzyna podążyć do Burgos, gdzie spotkać się miał z Primem. Znaczny oddział wojska oddano pod jego rozkazy, a jeżeli szczęście mu sprzyjać będzie, to Prim i on za kilka miesięcy będą mogli powrócić do Madrytu jako uwieńczeni zwycięzcy. Mimo to skoro wspomniał o Narvaezie, gniew nim wstrząsał, i dziwił się zwycięstwu, jakie odniósł sam nad sobą i którem życie swoje ocalił, bo książę postępował bezwzględnie, i w razie gdyby Serrano był wydobył szpadę, niewątpliwie i nie bacząc na prośby królowej, byłby go oddał pod sąd wojenny i rozstrzelać kazał!
— Rachunek między nami tylko odłożony, mości książę Walencji; dopóki nie stanę na twojej wysokości!...
Tejże samej nocy Narvaez doprowadził do skutku zaręczyny królowej z księciem Franciszkiem z Assyżu, ponieważ po podpatrzonej dzisiaj scenie, pragnął za jakąbądź cenę widzieć namiętną, wcześnie rozkwitającą królową, jak można najprędzej zaślubioną. — Marję Krystynę łatwo pozyskano dla przyśpieszonego zamiaru, i w kilka już dni przygotowane, należycie podpisane i przez ministrów kontrasygnowane, wielkie pergaminowe arkusze małżeńskiego kontraktu, mocą którego książę Assyżu przybierał tylko tytuł króla, zostawiając rządy jedynie w ręku królowej, w całej formie doręczone zostały arcybiskupowi Madrytu, a następnie złożone w wielkiem archiwum królewskiego dworu.
Izabella przyjęła ten akt polityki i zewnętrznej koniecznej formy, bez najmniejszej oznaki współudziału lub przyzwolenia. Tę nastąpić mającą zmianę w życiu ze spokojem i obojętnością poczytywała za nieuniknione zło i dla narzeczonego nie była wcale przychylniejszą jak dla Narvaeza, Mateusza i Fulgentego.
W tymże czasie młodsza siostra królowej, infantka Ludwika, zaręczona została z księciem Antonim de Montpensier, tak że mieszkańcy Madrytu spodziewać się mogli wkrótce podwójnego wesela, oraz niebyłych dotąd mnogich i świętych wszelkiego rodzaju uroczystości.
Młoda królowa i infantka szybkiemi kroki zdążyły naprzeciw dniowi, zwanemu najpiękniejszym w życiu kobiety — który jednak dla tych koronami ozdobionych sióstr miał mieć straszliwe znaczenie.