[158]PIEŚŃ VIII.
Kiedy się rane zapalają zorza,
A dzień z wielkiego występuje morza, —
Przyszedłem na brzeg, kędy Wisła bieży,
A tam siedziała na wysokiej wieży,
Podjąwszy rękę, smutna białagłowa,
I pocznie z płaczem narzekać w te słowa:
Takżem ja barzo niefortunna była?
Takżem ja wiele szczęściu przewiniła?
Że temu gwoli być nieboga muszę,
Który jako grzech mierzi moję duszę,
A ten gdzieś siedząc, narzeka zdaleka,
Przed którym nie mam milszego człowieka.
Ślub mi przywodzą, poniewolne słowa,
Na które nigdy nie zwalała głowa;
A ono[1] było lepiej serca pytać,
Które gdy nie chce, słów się prózno chwytać.
Niech się tem cieszy, że mnie ma w niewoli,
Ręce mógł zwięzać, myśli nie zniewoli.
Bogu tajemne nie są ludzkie sprawy,
Ten z nieba widzi, kto krzyw, a kto prawy.
Ja nie mam komu krzywdy swej powiedzieć,
Jeślibych miała, i to trudno wiedzieć.
[159]
Jednęż mam wolność w swej ciężkiej niewoli,
Że się wżdy mogę napłakać do woli.
Więc mię to zewsząd szczęście pokarało,
Wszytko mi zaraz, com miała pobrało:
Ojczyzny[2] nie mam, matkim ostradała[3],
Samam się w ręce okrutne dostała.
Cóż mię gorszego mogło potkać w boju,
Nad to, co cierpię, nieboga w pokoju?
Czasem bych rada żałość swą pokryła,
A na lepszą się postawę zdobyła;
Ale smutnemu trudno śmiech przychodzi,
Trzeźwi[4] w pijanych sprawy nie ugodzi.
I mnie nieszczęsną łzy moje wydają,
Które mi z oczu płynąć nie przestają.
Tegom też pewna, że mię nie miłuje;
Nie mam mu za złe, mnie w tym naszladuje.
On wie, co myśli, świadom, o co stoi;
Ja go nie sądzę, ani mi przystoi;
Wszakoż się ktemu zawsze będę znała[5],
Mił mi nie będzie, bych dziś umrzeć miała.
A ty, mój bracie, wzorem stryja twego,
Pomści mej krzywdy i zelżenia swego.
Uczyń, co twej krwi szlachetnej przystoi,
Miłość przy tobie nieomylna stoi.
[160]
Jać albo zdrowia w tym frasunku zbędę,
Albo nakoniec twoją żoną będę.