[25]PIEŚŃ VII.
Trudna rada w tej mierze, przyjdzie się rozjechać,
A przez ten czas wesela i lutnie zaniechać.
Wszystka moja dobra myśl z tobą precz odchodzi,
A z tego mię więzienia nikt nie wyswobodzi,
Dokąd cię zaś nie ujźrzę, pani wszech piękniejsza,
Co ich kolwiek przyniosła chwila teraźniejsza.
Już mi z myśli wypadły te obecne[1] twarzy;
Twoje nadobne lice jest podobne zarzy,
Która nad wielkiem morzem rano się czerwieni,
A znienagła ciemności nocne w światłość mieni;
Przed nią gwiazdy drobniejsze po jednej znikają,
I tak już przyszłej nocy nieznacznie[2] czekają.
Takaś ty w oczu moich; szczęśliwa to droga,
Po której chodzić będzie tak udatna noga;
[26]
Zajźrzę wam, gęste lasy i wysokie skały,
Że przede mną będziecie taką rozkosz miały:
Usłyszycie wdzięczny głos i przyjemne słowa,
Po których sobie teskni biedna moja głowa.
Lubeż moje wesele, lubeż me biesiady:
Mnie podobno już prózno szukać inszej rady,
Jeno smutnego serca podpierać nadzieją;
W nadzieję[3] ludzie orzą i w nadzieję sieją.
A ty tak srogą nie bądź, ani mię tem karzy,[4]
Bych długo nie miał widzieć twojej pięknej twarzy.