[45]PIEŚŃ XXI.[1]
Ty spisz, a ja sam[2] na dworze
Jeszcze od wieczornej zorze,
Cierpię nocne niepogody,
Użałuj się mojej szkody.
Słuchaj, jako bije w ściany
Z gwałtownym dżdżem grad zmieszany;
Ocknij się, a przemów słowo,
Nieużyta białagłowo.
Nie na żadną kradzież godzę,
Chocia tak po nocy chodzę;
Wziąłbych przedsię, by co dano,
Łupiestwo czartu porwano.
Nigdziej[3] miejsca mniej hardości
Nie najdziesz, jako w miłości;
[46]
Gładkość wprawdzie sługi daje,
Ale dzierżą obyczaje.
Słuchasz? czy mój głos nie może
Dolecieć na twoje łoże?
Słuchajcie, wy, nocne cięnie,
I nieumowne[4] kamięnie.
Do Amfionowej lutnie,
Spieszyły się lasy chutnie,[5]
A niezwyczajne opoki
Ścisnęły się w mur szeroki.
Orfeowych stron słuchały
Srogie jędze[6] i płakały,
Gdy miłością utrapiony,
I pod ziemią szukał żony.
Jego pieśni żałościwe
Zjęły[7] bogi nieżyczliwe;
I miał w ręku, co miłował,
By[8] był nędznik[9] lepiej chował.
Ale nie strzymał umowy,
Więc przyszedł o smutek nowy,
Bo źle[10] się obejźrzał, ali
Czarci panią zaś porwali.
[47]
Czekać już, nieboże, było;
Ale gdy co komu miło,
Trudno wytrwać i czas mały,
Godzina tam, jak rok cały.
A ja długo mam bić w strony?
Już u mnichów słyszę dzwony.
Dziwnośmy się pomieszali,
Jam niespał, a ci już wstali.
Dobrą noc, jeśli kto słyszy,
A mój wieniec w tej złej ciszy,
Niechaj wisi do świtania,
Świadek mego niewyspania.