[71]PIEŚŃ XII.
Niemasz, i po drugi raz niemasz wątpliwości,
Żeby cnota miała być kiedy bez zazdrości:
Jako cień nieodstępny ciała naszladuje,[1]
Tak za cnotą w też tropy zazdrość postępuje.
Nie może jej blasku znieść, ani pojźrzeć w oczy,
Boleje, że kto przed nią kiedy wyzszej skoczy;
A iż baczy po sobie, że się wspinać prózno,
Tego ludziom uwłóczy, w czem jest od nich rózno.[2]
[72]
Ale człowiek, który swe pospolitej rzeczy
Służby oddał, tej krzywdy nie ma mieć na pieczy;
Dosyć na tem kiedy praw, ani niesie wady;[3]
Niechaj drugi boleje, niech się spuka[4] jady.[5]
Cnota (tak jest bogata) nie może wziąć szkody,
Ani się też ogląda na ludzkie nagrody;
Sama ona nagrodą i płacą jest sobie,
I krom nabytych przypraw świetna w swej ozdobie.
A jeźli komu droga otwarta do nieba,
Tym, co służą ojczyznie, wątpić nie potrzeba,
Że, co im zazdrość ujmie, Bóg nagradzać będzie,
A cnota kiedykolwiek miejsce swe osiędzie.[6]