[17]PSALM IV.
Cum invocarem exaudivit me Deus.
Wzywam Cię, Boże, świadku mojej niewinności,
Któryś mię zwykł wywodzić zawżdy z mych trudności:
Chciej się teraz nademną troskliwym[1] zmiłować,
I moje smutne prośby łaskawie przyjmować.
[18]
A wy, o nieżyczliwi, o zapamiętali,
Długoż się na mą sławę będziecie targali?
Długoż rzeczy znikomych naśladować chcecie?
I leda wiatru głupi chwytać się będziecie?
Także wiedzcie: kogo Pan sobie ulubuje,
Tego w żadnej przygodzie już nie odstępuje;
Nie odstąpi mnie mój Pan, zawżdy z łaski Swojej
Dawał miejsce i dawa i da prośbie mojej.
Radzę tedy, żebyście przed oczyma mieli
Pańską bojaźń, a gniewać więcej Go nie chcieli:
Co noc, to rozbierajcie dnia przeszłego sprawy:
Tom przystojnie uczynił, tum Bogu nieprawy.
Więc nie baranem, ani wołem Go błagajcie,
Ale przedeń sumnienie czyste przynaszajcie;
Co gdy będzie, już pewni tego być możecie,
Że się na swych nadziejach nic nie zawiedziecie.
Mówią drudzy: Dobrego mięnia nam potrzeba.
O Panie, Ty chciej tylko swojem okiem z nieba
Na mię pojźrzeć grzesznego: to są osiadłości,[2]
To skarby, to pociechy i moje radości.
Inszy niechaj szpichlerze nawiezione mają,
Niechaj wszystki piwnice winem zastawiają —
Ja w nadzieję łaski Twej będę spał bezpiecznie,
Bo mię Ty sam, Panie mój, opatrujesz wiecznie.