[116]PSALM LXIII.
Deus, Deus meus, ad te de luce vigilo.
Ku służbie Twojej, Boże, mój obrońca,
Wstaję, ranego nie czekając słońca;
Pragnie Cię dusza, pragnie ciało moje,
Jako dżdża ziemia w srogie letne znoje.
Acz mieszkam miedzy piaski niepłodnemi,
W suchej, bezwodnej, upragnionej ziemi,
Przedsię, jakobych był w kościele Twoim,
Tak Twój przybytek widzę okiem swoim.
Droższa niż żywot, Twoja litość, Panie!
Przetoż, póki mi lat moich dostanie,
[117]
Będę cię chwalił, będę Cię wyznawał,
I ręce swoje ku Tobie podawał.
Żaden tak ciału pokarm nie smakuje,
Jaką uprzejma dusza rozkosz czuje,
Gdy Pana chwali; Ciebie ja i w nocy
I rano wielbię, świadom Twej pomocy.
W cieniu Twych skrzydeł, prózen wszech trudności,
Jeszcze ja (da Bóg) użyję radości.
Za Tobą wszędy patrza dusza moja,
A też mi upaść nie da ręka Twoja.
A ci, co mego upadu szukają,
Sami niedawno pomstę odnieść mają;
Wyleją dusze na okrutne miecze,[1]
A martwe członki zwierz głodny rozwlecze.
A król, nadzieję mając w swoim Panie,
Radość odniesie; każdy czci dostanie,
Kto nań przysięga; potwarce przeklęci
Gęby swe stulą, nagłym strachem zjęci.