[77]PSALM XXXIX.
Dixi, custodiam vias meas.
Do tegom był myśl swą skłonił,
Abych się był zawżdy chronił
Nie tylko uczynku złego,
Ale i słowa bystrego.
Przeto, gdy mię zły strofował,
Jam swój język tak hamował,
Że, nie chcąc rzec słowa złego,
Nie mówiłem i dobrego.
Ale żal mój zatajony,
Tem więcej był objątrzony;
[78]
Serce mi w gniewie pałało,
Aż się słowo rzec musiało.
Przebóg, Panie mój, długoli
Człowiek będzie w tej niewoli?
Racz mi kres dni mych objawić,
Kiedy przyjdzie świat zostawić.
Ty żywiesz czas nieprzeżyty,
A mój wiek jest w garści skryty;
Lata mojej śmiertelności
Mniej niźli nic, ku wieczności.
Błąd (mogę rzecz sprawiediiwie[1]),
Błąd jest człowiek, a co żywie,
Podobno to ku marnemu
Snu nocnemu, nieznacznemu.
Prozne jego frasowanie,
Prozna praca i staranie;
Zbiera, gromadzi, skupuje,
A nie wie, komu gotuje.
Czegóż czekać, o mój Boże?
Kto mię w nieszczęściu wspomoże?
Prozno gdzie indziej słać sobie;
Wszystka jest nadzieja w Tobie.
A Ty z Pańskiej swej litości
Racz zapomnieć moich złości;
Nie daj mnie w pośmiech głupiemu
Człowiekowi nikczemnemu.
Nieprzyjaciel mię strofował,
A jam język swój hamował,
[79]
Wiedząc, że to złorzeczenie
Było Twoje nawiedzenie.
Zdejmi ze mnie plagi swoje,
Bo prze ciężkie razy Twoje
Wszystka moc i wszystki siły
Zgoła mię już opuściły.
Kogo prze grzech zafrasujesz,
Tak go niewidomie psujesz,
Jako szatę mól tajemny;
Błąd jest człowiek, błąd nikczemny.
Skłoń łaskawe uszy swoje
Na płaczliwe prośby moje;
Przychodzieńciem[2] ja na ziemi
Ze wszystkimi przodki swemi.
Sfolguj, a daj się ochłodzić,
Póki nie przyjdzie wychodzić
Na drogę, z której człowieka
Już nie ujźrzeć aż do wieka.