[171]
TREN I.
Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe,[1]
I lamenty, i skargi Simonidowe,[2]
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania,
I żale, i frasunki, i rąk łamania:
Wszytki a wszytki zaraz w dom się mój znoście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie,
Z którą mię niepobożna śmierć rozdzieliła,
[172]
I wszytkich moich pociech nagle zbawiła.[3]
Tak więc smok, upatrzywszy gniazdo kryjome,
Słowiczki liche[4] zbiera, a swe łakome
Gardło pasie; tymczasem matka szczebiece
Uboga, a na zbójcę coraz się miece[5]
Prózno, bo i na samę okrutnik zmierza,
A ta nieboga ledwie umyka pierza.[6]
Prózno płakać, podobno drudzy rzeczecie;
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie?
Wszytko prózno: macamy gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie; błąd wiek człowieczy.[7]
Nie wiem, co lżej, czy smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?