Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Zgoda

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Jana Kochanowskiego Dzieła polskie
Podtytuł wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Indeks stron


PODOBIZNA KARTY TYTUŁOWEJ PIERWSZEGO WYDANIA Z R. 1564.



ZGODA

Jana Kochanowskiego.



Ja zgoda, która sporne planety sprawuję,
Ziemię, wodę, wiatr, ogień w żywiołach miarkuję,
Stróż rzeczypospolitych, zdrowie i obrona
Miast wszytkich, przyszłam tu, chocia nieproszona,
Do was, o potomkowie Lecha siowiańskiego.
Lutując[1] niefortuny państwa tak zacnego,
Które, od przodków waszych pięknie założone,
Prze wasz rosterk domowy mdleje roztargnione.[2]
Chwała Pańska nie idzie w zgodzie a w jedności,
Jako sam Pan przykazał, ale wszeteczności.
I bluźnierstwa pełne są zbory chrześciańskie,
Czego nigdy nie słyszą bóźnice pogańskie.
Więc jako w wierze tak i w pospolitej rzeczy
Każdy swą porze[3], każdy swoje ma na pieczy,
A dobro pospolite, prze wnętrzną niezgodę,
Odnosi ciężką żałość i okrutną szkodę.

Sądy milczą i prawa; a czem się chłubicie,
Onę tak piękną wolność niebacznie tracicie.
Bo w tym nierządzie chudzi[4] u pana w niewoli,
A w jednem prawie siedząc, okrutnie to boli.
A o nieprzyjacieiach swoich co trzymacie,
Których tak wiełe wokół, ile sąsiad[5] macie?
Myślą o dobrem waszem, a patrzą pogody,[6]
Jakoby was pozbawić do końca świebody?
A otuchę im czyni nie siła, nie zbroja,
Ale tylko niezgoda sławna, Polsko, twoja.
Niech się miasto otoczy trojakimi wały,
Trojakimi przekopy i mocnemi działy:
Kiedy przyjdzie niezgoda, uniżą się mury,
I wnidzie nieprzyjaciel, nie szukając dziury.
Jakiego państwa za swą dzielnością był dostał,
Królewic Macedoński i jako mu sprostał?
Gdy przyszło na potomki, wnet się powadzili
I w tem zacne królestwo marnie spustoszyli.
A Rzym, którego pożyć[7] nie mógł Pyrrhus mężny,
Nie mógł chytry Hannibal, ani król potężny,
Antiochus, nie mogli śmieli Francuzowie,
Niemcy nieuśmierzeni, gwałtowni Cymbrowie,
Upadł prze dwu niezgody, jedno, że równego
Jeden cierpieć nie umiał, a drugi wyższego.
Ale czemu tak dawne dzieje wspominamy?
Aza świeżych przypadków w Grecyjej nie mamy?
Gdzie Turek one wszytkie niezgodne książęta
Po jednemu pozbierał, jakoby kurczęta?

Tym sposobem węgierska korona zniszczała,
Bo, dwu panów obrawszy, trzeciego dostała,
Który, tuszę, tak łacno z Budzynia nie zjedzie,
Jako wjachał; a ty czuj o sobie,[8] sąsiedzie,
Bo siła miast bogatych spalił w krótkim czesie,
A ten pożar i rzekę, i górę przeniesie.[9]
Lepiej się tedy zgadzać, a wspólnej miłości
Radzić o tem, żebyście w cale tej wolności
I swobody potomkom swoim dochowali,
Jaką wam prawie[10] w ręce ojcowie podali.
Ale nic gruntownego stawić nie możecie,
Póki tego korzenia złego nie wyrwiecie,
Na którym sporny rozsterk i niezgoda roście.
A chcecieli mię słuchać, powiem ja wam proście
Wszyscyście odstąpili od swego urzędu,
Więc też, gdzie się obrócisz, wszędy pełno błędu.
Świątobliwość żywota, którą świecić mieli,
Zgasła prosto w duchownych, bo się wdać woleli
W rozkoszy nieprzystojne i prózne biesiady,
A proste ludzi gorszą ich te złe przykłady.
Drudzy do gospodarstwa wszytkę myśl skłonili,
A w pieniądzach nawyższe dobro położyli.
Więc też tam rychlej najdziesz rejestra na stole,
A spleśniałą Bibliją strzygą w kącie mole.
A jakoż uczyć mają, nie umiejąc sami?
Muszą pewnie nadłożyć kazania baśniami.
Świetcy, widząc ich nierząd, w rzeczy[11] poprawili,
Jęli się sami kazać i żony wćwiczyli.

Więc teraz wszyscy każą, a żaden nie słucha.
Spytajże, skąd apostoł? — Duch, pry,[12] gdzie chce dmucha.
A rycerskie rzemięsło, którym Polska stała,
Tak, że się nieprzyjaciół swych nigdy nie bała,
Staniało między ludźmi: zbroje zardzewiały,
Drzewa prochem przypadły,[13] tarcze popleśniały,
Wszytkie granice puste, a Tatarzyn bierze,
Kiedy się wy nalepiej wzgadacie o wierze.
Ale uczyńcie aby ten porządek lichy,
Wy każecie, wyprawcież na Podole mnichy.
A cóż kiedy źle każą? To sąd nie mej głowy,
A boję się, ani twej; prózne nasze mowy.
Kościół to musi sądzić, który jako żywo,
Uznawał, co w tej mierze prosto, a co krzywo.
Na tej twardej opoce rozbił się Arius,
Marcyon, Samosaten,[14] Manech,[15] Nestorius[16]
I wszyscy, którzykolwiek wnieśli co nowego,
Targając świętą zgodę Kościoła Pańskiego.
Oto teraz w Trydencie biskupi zasiedli,
Aby lud roztargniony ku zgodzie przywiedli;
Tam się stawcie wy wszyscy, którzy powiadacie,
Że u siebie naukę gruntowniejszą macie.
Tam się stawcie, jeśli nie rozterku pragniecie,
Ale tylko dla Pańskiej chwały spór wiedziecie.
A wy tymczasem bądźcie, Polacy, cierpliwi,
Aż się jawnie pokaże, gdzie prawi, gdzie krzywi.

Ogrodziwszy sumnienie, ostatka czekajcie,
A nazbyt tych wolności swych nie wyciągajcie.
Bo tam dalej rozpusta, wszeteczność, swawola;
A kędy się to rodzi, nieszczęsna to rola.
Nie możecie przodkom swym dać żadnej przygany,
Że stan duchowny jest tak bogacie nadany,
Bo to świętym umysłem i bacznie czynili,
A szpytale dla was je samych założyli,
Aby Rzeczpospolita tę podporę miała,
Skądby posługi godnym ludziom nagradzała.
Bo gdzie zapłaty niemasz cnocie albo złości,
Tam się trzeba nadziewać[17] prędkich odmienności.[18]
Na toć waszy cnotliwi przodkowie patrzali,
Kiedy swe majętności Kościołom dawali.
Lecz wy, nie wynalazłszy pierwej nic lepszego,
Nie chcecie zgoła trzymać porządku dawnego.
Aza tego nie waszyż bracia używają?
I was wiele stąd naprzód dobre mienie mają?
Aleście ten chleb sobie teraz ohydzili,
A na skarby Korony raczej się rzucili.[19]
Zabraliście jej wolność,[20] którą zdawna miała,
A ona (jako mówią) na koszu została.
I ubezpieczyliście naprzód dzieci swoje,
Że mając wieczność[21] albo dożywocie[22] troje,

Mogą się poczciwemi służbami nie bawić.
A którzy chętni byli gardł swoich nadstawić
Ku posłudze koronnej, nie będą snadź chcieli,
Boście je do wszytkiego dawno ubieżeli.
Prze wasz tedy postępek, prze te wasze sprawy
Zginęły wszytkie prawie poczciwe zabawy,
A nastało łakomstwo i swawola wielka,
Wzgarda sądów, zuchwalstwo i wszeteczność wszelka.
Nakoniec, pospolita rzecz nie ma obrony,
Tak wiele nieprzyjaciół mając z każdej strony.
Toby trzeba naprawić i przywieść w swą klubę,[23]
Byście potem Korony nie przywiedli w zgubę.
Każdy niechaj przestrzega swego zawołania:[24]
Duchowni niech Pańskiego uczą przykazania,
A ludziom prostym dają dobry przykład z siebie,
Jakoby i ten, i ów byli społem w niebie;
Świetcy niechaj się w cudzy urząd nie wdawają,
Ale rycerskim sprawom znowu przywykają.
Nie bylić kaznodzieje ani doktorowie,
Co w Prusiech tęgo dali Krzyżakom po głowie.
Na swem każdy przestawaj, a dla zysku swego
Nie szkódź, ani umniejszaj dobra koronnego.
Można Rzeczpospolita i was ubogaci,
A gdzie się ta powinie, tam swe każdy traci.
A naprzód starajcie się o społecznej zgodzie:
W tejci samej nadzieja, że się przy swobodzie
Swej dawnej zostoicie i drogę najdziecie,
Jako w pierwszy porządek wszytko przywiedziecie.

Barziejci kędy indziej rzeczy więc zachodzą,
A przedsię mądrzy ludzie łatwie w to ugodzą,
Że przywiodą w swą miarę, co się wykroczyło,
Ale trzeba, żeby tam uporu nie było.
Ten zgoła wykorzeńcie, a wszytkie swe sprawy
Do pożytku spólnego obróćcie naprawy.
To czyńcie, a nie będziem wszyscy żałowali:
I ja, że radzę, i wy, żeście mię słuchali.










  1. litując się.
  2. roztargane, rozerwane.
  3. każdy do swego dąży.
  4. słabsi, biedniejsi.
  5. sąsiadów.
  6. sposobności.
  7. pokonać.
  8. czuwaj nad sobą.
  9. przebiegnie przez górę i rzekę.
  10. jak należało.
  11. niby, rzekomo.
  12. mówi.
  13. oszczepy (drzewa) pokryły się pyłem.
  14. Paweł z Samosatu.
  15. Manes.
  16. założyciele sekty religijnej.
  17. spodziewać się.
  18. zmian.
  19. mowa o królewszczyznach.
  20. wolność działania.
  21. majątek dziedziczny.
  22. trzy starostwa.
  23. ująć w karby.
  24. powołania, obowiązku.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.