Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Zuzanna

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Jana Kochanowskiego Dzieła polskie
Podtytuł wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Uwagi
Wikipedia
Wikipedia
 Zobacz w Wikipedii hasło Zuzanna
Indeks stron





PODOBIZNA KARTY TYTUŁOWEJ PIERWSZEGO WYDANIA.



ZUZANNA

JANA KOCHANOWSKIEGO.

Przypisana Jej M. Paniej Elżbiecie z Szydłowca, na

Ołykach i Nieświeżu Księżnie etc.



Wszytkich skarbów na świecie i wszytkiego złota
Godnaby, zacna pani, twa dobroć i cnota.
Lecz w to Bóg umiał trafić i porządne[1] nieba,
Czego ja nie mam, tego i tobie nie trzeba.
Tej miary, tego kresu twe szczęście dochodzi,
Że nie wiem, jeśli prosić o więcej się godzi.
Jednak, abych zachował stare obyczaje,
Bo temu, kto ma wiele, każdy przedsię daje,
Przywiodłem ci Zuzannę, po prostu przybraną,
Dokąd jej kosztowniejszej szaty nie dostaną.
Dar poprawdzie niewielki, lecz ja o to proszę,
Chuć[2] moję więcej uważ, nie to, co przynoszę.



ZUZANNA.

Niechaj się źli nie kochają w swojej wszeteczności,
Żywie Bóg na niebie, który karze ludzkie złości,

A dobre ma na swej pieczy i każdego broni,
Kto się jeno pod zwyciężną Jego rękę skłoni.
Wielką moc takich przykładów w historyach mamy
I sami tego na oko[3] często doznawamy;
Ale jeśli kiedy znaczniej[4] swój sąd Pan objawił,
Nigdy znaczniej, jako kiedy Zuzannę wybawił.
Kto nie ma nic pilniejszego, niech posłucha mało,
A ja powiem dostatecznie, jako się co stało.
W Assyryjej, na wschód słońca, sławne miasto leży,
Przez które śrzodkiem Eufrates, bystra rzeka bieży;
Semiramis, mężna pani, ta je zbudowała
Wielkim kosztem, a Babilon imię miejscu dała.
Tam Joachim mieszkał, człowiek dobrego żywota,
Mając wielkie zachowanie i na zamiar[5] złota.
Ku dostatku[6] tem go jeszcze fortuna zdobiła,
Że Zuzanna poślubioną jego żoną była:
Białagłowa dziwnie gładka, młoda, urodziwa,
Ktemu, co ludzie nadrożej szacują, cnotliwa.
Iż tedy znaczniejszego wtenczas miasto nie miało,
Na każdy dzień wiele ludzi kniemu się schadzało.
Przy pałacu był sad piękny, murem otoczony,
Kędy pojźrzał, wszytek na pięć grani[7] usadzony.
A fontana z alabastru prawie pośrzód stała,
Która wodę nieprzebraną ustawicznie lała.

I trafi się, że dwu sędziu[8] już letnich[9] obrano,
O których przez usta pańskie było powiedziano:
Niestateczność w Babilonie starszy pokazali,
Którzy się ludziom na twarzy świątobliwi zdali.
Ci tedy do Joachima często w dom chodzili,
A za nimi, którzy pilni spraw sądowych byli.
A kiedy się już rozchodził on lud ku obiadu,
Zuzanna też miała swoję przechadzkę po sadu.
Starzy, patrząc na każdy dzień, gdzie pani chodziła,
(A komu kiedy zdradliwa miłość przepuściła?)
Dali się chciwości uwieść i w sercu myślili,
Jakoby swej bystrej żądzy dosyć uczynili.
Gdzie teraz ona stateczność? gdzie sądy? gdzie prawa?
Obu miłość opętała i niebaczna[10] sprawa.
Więc się oba w spólnym żalu siebie przestrzegają,
A zapalczywości[11] swojej odkryć się sromają.
Ale ogień, co go dusisz, to się barziej żarzy:
Codzień więcej się dziwują onej pięknej twarzy.
I rzekł jeden: Zda mi się południe już nadchodzi,
A nama[12] też ku obiadu pokwapić się godzi.
To wyrzekłszy, rozeszli się, mając oko na się,
I ty pojźrzysz, alić oni u Joachima zasię.[13]
Czego tu chcesz? a ty czego? społem się pytają,
Naostatek swe łotrowstwo obadwa wyznają.

Tamże sami między sobą cicho ukowali,
Jakoby ją kiedyżkolwiek samę przydybali.
Upatrzywszy czas po temu, zakryli się w sadzie.
Pani przyjdzie, jako zwykła, nie wiedząc o zdradzie;
Za nią dwie służebne pannie;[14] a iż słońce grzało,
Chciała opłókać w krynicy przeźrzoczyste ciało.
I rzekła pannam, żeby się po mydło wróciły,
A wychodząc, ogrodne drzwi dobrze opatrzyły.
Skoro wyszły, a ci się dwa z kąta gdzieś wyrwali,
Więc Zuzannę równie w takie słowa namawiali:
Nie lękaj się, piękna pani, sługi swoje widzisz,
Za które się nigdy, da Bóg, sprawnie[15] nie powstydzisz;
Jeno nam nie chciej być trudna, którzy cię miłujem,
A dla ciebie niewymowną w sercu boleść czujem.
Czas po temu masz i miejsce, drzwi zawarte stoją,
Żywy człowiek nas nie widzi, pomóż łaską swoją.
Dziwne się to słowa zdały w uszach u Zuzanny —
Prze Bóg prosi, a pogląda, rychło przydą panny.
Starzy, widząc, że ich prośba wagi swej nie miała,
Próznoć, pani, będzieszli się dłużej wymawiała;
Używiesz tego z lekkością, rozgniewasz nas sobie,
A my będziem zobopólnie świadczyć przeciw tobie
Żeś młodzieńca potajemnie w tym ogrodzie miała
I dlategoś precz od siebie panny odesłała.
Tu dopierko prawie z płaczem Zuzanna westchnęła,
A na swoję niefortunę narzekać poczęła:
Zewsząd ucisk przyszedł na mię (niestetyż mnie panie),
Bo jeśli się dam namówić, za śmierć mi to stanie;

Z drugiej strony, jeśli zasię wam gwoli nie będę,
Jakobym na to patrzyła, że gardła pozbędę.
Ale wolę bez winności[16] od waszych rąk zginąć,
Niż przed Bogiem i przed ludźmi niecnotliwą słynąć.
I krzyknęła wielkim głosem: starcy! tyle dwoje,[17]
Że się wszyscy słudzy w domu porwali do zbroje.
Poczną pytać, co się dzieje? a ludzie fałszywi
Na cnotliwą potwarz kładli, będąc sami krzywi.[18]
Z wielkim wstydem wszyscy słudzy tego używali,[19]
Bowiem o niej nic takiego przedtem nie słychali.
A wtem dzień zszedł, noc na jego miejsce nastąpiła,
Swymi skrzydły wszytkę ziemię i niebo zaćmiła.
Jaki wtenczas był twój nocleg, białagłowo święta,
Pomniąc, jakoś przedtem była u wszech ludzi wzięta?
A nakoniec, co za lekkość jawnie popaść miała:[20]
Dobre serce, żeś w tym żalu i dnia doczekała.
Ustawiczne łzy na oczy snu nie dopuściły,
A to twoje w ciężkim płaczu smutne słowa były:
Na tożeś mię, o przeklęta fortuno, chowała,
Abych w swoich młodych leciech marnie gardło dała?
Lecz to mniejsza gardła pozbyć, bo ktokolwiek żywie,
Umrzeć musi; na tem wszytka rzecz, umrzeć poczciwie.
Jam nieboga, przyszła na tak niebezpieczną drogę,
Że, poczciwie żywszy, umrzeć krom zmazy[21] nie mogę.

Ktoby wierzył, że mię o to cnota przyprawiła?
Lecz się ja nie skarżę na nię, bo mi ta jest miła,
Że mi dla niej śmierć nie straszna, nie straszna sromota,
Jeśli miejsce jest sromocie, gdzie panuje cnota.
Bo choć pod czas[22] prawda musi ustępować zdradzie,
Przedsię pan Bóg pospolicie na wierzch prawdę kładzie.
Z tą nadzieją na plac pójdę i nastawię szyje:
Duszo moja, nie lękaj się, Bóg na niebie żyje.
Doczekam ja, choć pod ziemią, da Bóg, tej nowiny,
Kiedy rzeką, żem stracona krom wszelakiej winy,
A ci, których fałsz i zdrada o śmierć mię przyprawi,
I przed Bogiem, i przed ludźmi nie będą mi prawi.[23]
Tym się kształtem ta cnotliwa pani uskarżała,
A wzdychając ustawicznie, świtania czekała.
Nazajutrz, skoro się słońce na świat ukazało,
Zeszło się do Joachima w dom ludzi niemało.
Nie dali się długo czekać i oni panowie,
U każdego pełno zdrady, pełno fałszu w głowie.
I kazali przedsię stanąć Zuzannie cnotliwej,
Chcąc potwierdzić kłamstwa swego, jako prawdy żywej.
Stanęła na rozkazanie pani, krom wszej winy,
Mając z sobą przyjacioły i maluczkie syny.
Ona że była w zasłonie, odkryć ją kazali,
Aby na jej piękną krasę, do woli patrzali.
Nie był jeden, ktoby tej był paniej nie żałował,
Tak obcy, jako przyjaciel, przygody litował.
A stanąwszy pośrzód zboru,[24] fałszywi sędziowie
Położyli swe niewierne ręce na jej głowie;

A ona, wejźrzawszy w niebo, łzami się zalała,
Bowiem w Panu swą nadzieję przedsię pokładała.
I poczną swą rzecz prowadzić: Mało posłuchajcie,
A tej paniej, co tu stoi, niecnoty doznajcie.[25]
Wczoraśmy weszli na chwilę do ogroda sami,
Ali pani z fraucymerem w też tropy za nami.
Skoro weszła, tak zarazem panny odesłała,
A sama drzwi co nalepiej zatarasowała.
I wystąpi prosto ku niej młodzieniec ubrany,[26]
A mychmy się utaili podle samej ściany.
Widzim wszytko, co się dzieje, poczniewa się[27] kwapić,
Tym umysłem,[28] bychwa mogła[27] oboje załapić.
Ale miał z nas obu mocy[29] ten isty niecnota,
Wydarł się nam i wyskoczył, odemknąwszy wrota.
Pani jeno tylko sama w ręku nam została:
Pytaliśmy, ktoby z nią był, powiedzieć nie chciała.
Tej rzeczy nas świadki macie. — Ludzie uwierzyli,
Jako statecznym, i wnet ją na śmierć osądzili.
Zuzanna z płaczem zawoła: Nieśmiertelny panie,
Który wszytko wiesz i pierwej, niźli się co stanie;
Jawno tobie, że mię ci źli ludzie pomawiają,
A krom wszelkiej mej winności, o śmierć przyprawiają.
A nie tak mi o śmierć idzie, jako o sromotę;
Pomni, Panie, na twe sądy i na moję cnotę.
Usłyszał pan jej rzewny płacz i wnet się zlitował,
Ruszył ducha w Danielu, aby ją ratował.

Gdy ją tedy na śmierć wiedli, dziecię zawołało:
Nie chcę ja być tej krwie winien. Rzekłszy to, milczało.
Wszyscy na on głos stanęli i chcieli koniecznie,
Aby, co chciał przez te słowa, wyrzekł dostatecznie.[30]
A on ku nim: Ludzie głupi i zapamiętali,
Takżeście niewinną duszę już na śmierć skazali?
Wróćcie się do sądu, a tam dopiero poznacie
Ich fałsz i jako napotem komu wierzyć macie.
Wrócili się wszyscy z trzaskiem[31] nazad ku domowi,
I rzecze tak jeden sędzia ku Danielowi:
Ba, wierę,[32] siądź między nami, a ukaż po sobie,
Że więcej Bóg, niźli starym, dał rozumu tobie.
Rozprowadźcie je od siebie, — Daniel rozkaże, —
Wnetci się tu ich nieprawość i zdrada pokaże.
A gdy je rozprowadzono, kazał przyść jednemu.
Także srogo poglądając, uczynił rzecz k'niemu:
Zastarzały w długim wieku, ale więcej w złości,
Teraz na cię przyszły twoje pierwsze nieprawości.
Nie sądziłeś sprawiedliwie, jakoś był powinien,
Skazowałeś krew' niewinną, puszczałeś, kto winien.
A Pan mówi: Nie zabijaj męża niewinnego,
Nie skazuj na śmierć okrutną człowieka dobrego.
Ale teraz przed wszytkimi daj świadectwo swoje,
Pod któremeś drzewem widział owo ludzi dwoje?
Powiedział, że pod jabłonią; a na jego mowę
Rzecze Daniel: Skłamałeś na twą siwą głowę.[33]
Oto pański Anioł stoi, który cię zagładzi.
Z tym precz, a drugiego przywieźć rozkaże czeladzi.

Potomku Chana, nie Judy, gładkość cię zmamiła,
A przeklęta twoja żądza serceć wywróciła;
Często od was izraelskie dziewki to cierpiały,
A przed strachem i bojaźnią odmawiać nie śmiały;
Ale córka cnego Judy k'woli wam nie była.
Ty powiedz, pod którem drzewem z młodzieńcem mówiła?
Powiedział, że pod orzechem; a na jego mowę
Rzecze Daniel: Skłamałeś na twą siwą głowę.
Oto pański Anioł stoi, trzymając miecz goły,
A tym z wyroku pańskiego przetnie cię napoły.
Wszyscy wielkim głosem krzykną i cześć Bogu dali,
Że on nigdy nie opuścił, którzy mu dufali.
I powstanie przeciw starcom lud, gniewem zruszony,[34]
Bo każdy z ust swoich własnych już był osądzony.
A co tę cnotliwą panią z świata zgładzić chcieli,
To sami swym własnem gardłem zapłacić musieli.
A tam jawnie Pan swą mocą krwie niewinnej bronił,
A jego pomsty straszliwej zły się nie uchronił.










  1. urządzone według praw.
  2. chęć, życzliwość.
  3. naocznie.
  4. wyraźniej.
  5. nad miarę.
  6. na domiar szczęścia.
  7. sposób sadzania w piątkę (grań = węgieł, róg, kant).
  8. biernik liczby podwójnej.
  9. w podeszłym wieku.
  10. nierozsądna.
  11. żądzy, pożądliwości.
  12. celownik liczby podwójnej.
  13. znowu, z powrotem.
  14. liczba podwójna.
  15. słusznie.
  16. bez winy.
  17. dwa razy tyle t. j. dwa razy głośniej.
  18. winni.
  19. wielki wstyd uczuli.
  20. jak wielkiego lekceważenia doznać miałaś (popaść co = podlec czemu, doznać czego).
  21. bez plamy.
  22. czasem.
  23. nie będę względem mnie sprawiedliwi.
  24. zebrania, zgromadzenia.
  25. rozważcie, osądźcie.
  26. wystrojony.
  27. 27,0 27,1 pierwsza osoba liczby podwójnej.
  28. z tym zamiarem.
  29. miał tyle mocy, co my obaj.
  30. dokładnie, jasno.
  31. pospiesznie.
  32. doprawdy.
  33. t. j. wydałeś wyrok na swą głowę.
  34. wzruszony.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.