[213]
BRODA
JANA KOCHANOWSKIEGO.
Broda mój rym, Apollo, chocia niemasz brody,
Rymu brodzie nie zajźrzy,[1] a byś[2] wiecznie młody
Nie chciał być, godnaby ta broda twojej twarzy,
Rymu zaiste godna, który, proszę zdarzy.[3]
Wierzęć ja, że w tej gęstwie zacnych bród niemało
Będzie sobie mym rymem chłubę czynić chciało,
Mówiąc (będzieli zwłaszcza po temu uroda):
Jaciem ona sławnego pisoryma broda.
Ale to w czas ode mnie wiedzcie, że z tą brodą
Żadna śmiertelna broda nie zrówna[4] urodą.
Broda to nie człowiecza; coś na kozła więcej
Poszła.[5] Ale do rzeczy przystąpmy co pręcej.
Wizerunk widomego świata niewidomy
Jest nad przeźroczystymi niebieskimi domy,
[214]
Gdzie formy doskonałe wszytkich rzeczy wiszą,
Wedle których Bóg stworzył tę machinę niższą.[6]
Tam od początku wieku ta broda mieszkała
I kształt na wszytki brody potomne wydała.
Raz tak, u gęby wisząc, jako wałkownica,
Drugi raz przykrojona, jako prochownica;
Dziś nożycom podobna, jutro końskiej kosie,[7]
Czasem tak rzadka, żeby mógł liczyć po włosie,
Jako kędy grad przejdzie, czasem wygolona
Wkoło gęby, a z brzegów, w cerkiel nastrzępiona.
Tak odmienna, tak mnożna[8] między wieczystymi
Wisiała na powietrzu sny Platonowymi.
O brodo starożytna, nieobjęte brzemię,[9]
Jakoś z nieba zleciała na tę nizką ziemię?
I w niebie najdzie zazdrość, najdzie gniew i zwadę.
Broda do Wąsa, swego sąsiada, tę wadę
Najdowała, że przed nią wyższe miejsce bierze,
A co gorzej, kiedy[10] pije, on się w czaszy pierze,[11]
A onej się niebodze więcej nie dostanie,
Jeno co z wąsa na nie mokrego ukanie.[12]
Stąd waśń poszła i swary, stąd skargi i zwody,[13]
Że wąs nigdy nie mógł mieć przyjaciela z brody,
[215]
By się był jej i mostem kładł.[14] Bojąc się tedy,
Aby go w czem z tej waśni nie podeszła kiedy,
Umyślił ją uprzedzić; a długo myśliwszy,
Ten mu się fortel ze wszech zdał naosobliwszy.
Jest na niebie (kto świadom) barwierz;[15] był przed laty
Podczaszym u Jowisza, teraz więc kosmaty
Już nie wino, ale ług cadzi[16] ku potrzebie
Nie tylko Jowiszowej, ale co ich w niebie.
Wodnikiem go tam zowią, że mieszka przy wodzie.
Ten, jako inszym Bogom, tak służył i Brodzie,
Co śrzoda, co sobota z ługiem przychadzając,
A wiechę nakurzoną z brudu wymywając.
Tego sobie Wąs obrał, któremu objawił
Myśli swoje, a temi słowy kniemu prawił:
O Barwierzu niebieski, Wodolejca sławny!
Tobie nie jest tajemny mój z Brodą swar dawny.
Teraz do tego przyszło, że albo jej w niebie,
Albo mnie być, co wprawdzie w ręku jest u ciebie,
Bo jako błotne żaby bociana się boją,
Jako szczurkowie kota, tak przed brzytwą twoją
Wszytki włosy drżeć muszą. Okaż moc swej broni,
A przyjaciela swego ratuj we złej toni,
Pewien wdzięcznego serca, póki wąsa w niebie,
Tylko mi chciej dopomodz w dzisiejszej potrzebie.
Tuszę, pomnisz, jakom ja w twej pierwszej młodości
Twarzy twojej folgował, abyś był miłości
[216]
Co nadłużej mógł zażyć, a ta wszetecznica
Natenczas rumianego uszanować lica
Twojego nie umiała, ale się rzuciła
Przed czasem na twarz twoję; czem cię ohydziła
Jowiszowi, żeś musiał ustąpić z łożnice;
Ty wiesz, jakiejeś użył[17] natenczas tesknice.
Teraz masz czas zarazem i chęć życzliwemu,
I nieprzyjacielowi niechęć oddać swemu.
W czem obojgu kto czułym nie jest, z każdej strony
Krzywdzie podległ, u obcych, i u swych wzgardzony.
Tu Wąs przestał, a Wodnik tak mu odpowiedział:
Owa i tyś się przed tą panią nie wysiedział,
Wąsie, dobry mój druhu, ale bądź cierpliwy,
A niech nigdy u ciebie nie będę prawdziwy,
Jeśli na Brodzie takiej nie wyprawię sztuki,
Że na wieki poniesie pamięć mojej ruki.[18]
Nie brzytwą ci ja na nię pójdę, nie żelazem,
Mam coś osobliwszego, co tak lekkim razem[19]
Brodę z miejsca wysadzi, że ani poczuje,
Aż kiedy się już z nieba zlecić nagotuje.
Wtenczas więc wara Wąsa, bo niskąd tak snadnie,
Jako od złego sąsiada szkoda nie przypadnie.
|