[47]III.
JASKÓŁKI.
Święty Franciszek kazał raz w polu.
Lud stał skupiony w wielkiém półkolu,
Lud, co go wszędzie z czcią, i pokorą
Witał i słuchał; — lecz było sporo
Pomiędzy ludem i takich, którzy,
Jak Faryzejscy niegdyś doktorzy,
Hardzi z nauki, pyszni z rozumu,
Wyszli téż z miasta, za śladem tłumu,
Aby usłyszeć — nie słowo Boże,
Lecz coś w tem słowie, przez coby może
Zawiść ich mogła nabyć oręża
Przeciwko chwale świętego męża.
Święty się wcale nie troszczył o to.
Co czuł i wierzył, mówił z prostotą.
Lecz sam posłuszny natchnieniom ducha,
Jakby przenikał, kto i jak słucha,
[48]
Nie myśląc nad tém, treść słów swych nieraz
Stosował właśnie k'temu. —
Lecz teraz,
Cobądź miał mówić z razu: — jaskółki,
Jak przed odlotem zebrane w półki —
Czy to za ludźmi? czy na pogodę?
Czy to zwabione przez blizką wodę?
Czy zły duch może wzbudził je raczéj,
Jak zwykł na ziemi wzbudzać krzykaczy,
Aby zagłuszyć: czy radę zdrową,
Czy dobrą sławię, czy święte słowo? —
Dość, że się takie jaskółek stado,
Po nad zebraną ludu gromadą.
Wzdłuż, wszerz zwijając kręconym lotem.
Tak zagłuszało głos swym świegotem.
Że nikt Świętego słyszeć nie zdołał.
Święty więc podniósł dłoń i zawołał:
„Siostry jaskółki! na imię Pana!
Proszę was, zmilczcie!— Pieśń na to dana,
By czy to w waszym, czy w naszym rodzie,
Być ku czci Pana, nie ku jéj szkodzie.
A żeście dość Go wielbiły pieniem,
Więc go uczcijcie teraz — milczeniem!“ —
Skończył — i oto, cud niepojęty!
Nowy ruch powstał między ptaszęty,
Znać jedna drugiéj podaje hasło.
Aż jakby światło, co nagle zgasło.
Szczebiot ich ustał:— i w ciszy głuchéj,
Słychać już tylko skrzydeł ich ruchy,
[49]
Gdy na gałęziach drzew nad pagórkiem.
Jedna przy drugiej siadały sznurkiem:
Jakby różańca czarne kaliwa
Nizała w rzędy ręka cierpliwa;
Jak gdyby rzesza słuchaczów nowa
Przybyła słuchać Bożego słowa. —
I duch w Świętego wstąpił z wysoka.
Zapłonął w duszy, zajaśniał z oka,
I jak blask słońca w zwierciadłach fali.
Odbił się w duszach tych, co słuchali.
„Bracia i siostry! ptaki i ludzie!
Co ludzkie słowo przy Bożym cudzie?
Lecz cud ten mówi, co słowo może,
Rzeczone z wiarą, a w imię Boże.
„Błogosławionaż ziemia ta, w któréj
Brzmi takie słowo natchnione z góry!
Błogosławione usta i uszy,
Co je podają do serc i duszy!
A w sercach przed niem, zawiść i pycha,
Jak gwar tych ptasząt, kornie ucicha;
A dusza przez nie uczci i pojmie
Prawdę i Miłość — szczęścia rękojmie! —
„Lecz biada, biada, i trzykroć biada!
Gdzie jak złowrogich ptaków gromada:
Chełpliwa próżność, szydercza zawiść,
Złośliwa potwarz, gorzka nienawiść,
Prawdę i miłość w słowie zagłuszą!
[50]
Bo gdzie ich światło zgaśnie nad duszą,
Tam ciemnych myśli spory i swary
Uciszy chyba — grom Bożéj kary. —
„O! Bóg was uchroń przed temi gromy,
I wasze serca, i wasze domy!
O! bracia moi! i wy, co macie
W ustach dar słowa! i co słuchacie! —
„Mówca niech bada sądu sumienia :
Z jakiego ducha jakie natchnienia?
Jaki plon wzrośnie z jakiego siewu?
I jakie echo z jakiego śpiewu? —
„W słuchaczach naprzód rozum niech baczy,
Za Apostołów nie brać krzykaczy,
A potem zamknąć przystęp ku sercom,
Wiary bluźniercom, braci oszczercom! —
Wtedy, jak nocne ptastwo przed zorzą,
Zmilkną i pierzchną przed Prawdą Bożą,
A Słowo Pańskie śród was zagości
Bożym Zakonem bratniéj miłości.“
1868