Jeździec bez głowy/LXXII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeździec bez głowy |
Wydawca | Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nazwisko to wywarło silne wrażenie. Tłum rychło przekonał się, że prawdziwym zbrodniarzem jest Kasjusz Calchun. Obejrzawszy papier, sędzia wezwał Stampa do dalszych wyjaśnień. Stary myśliwy zaczął opowiadać, jak zbudziło się w nim podejrzenie co do osoby Calchuna, jak go śledził, jak tamten starał się schwytać jeźdźca bez głowy i w tym celu zamienił się na konie z Isadorą i potem jak próbował wyjąć zdradziecką kulę z ciała zabitego.
Zeznania Stampa prawie nikt nie słuchał. Tłum żądał bezzwłocznego sądu nad Calchunem i zwolnienia Mauricea Geralda. Sędzia wyraził swą zgodę i trzykrotnie wezwał nowego podsądnego. Ale ten nie zjawił się. Zaczęto go poszukiwać wszędzie, lecz napróżno, Wreszcie ktoś dał znać, że Calchun, korzystając z chwilowego zajęcia się jeźdźcem bez głowy, dosiadł swego konia i umknął w step.
— Łapać go! Trzymać! — ryknął tłum i około pięćdziesięciu ludzi rzuciło się konno w pogoń za zbiegiem. Przodem pędził, na swej godnej podziwu klaczy, Zeb Stamp.
— Dajcie go tu żywcem, albo martwego! — rozległ się głos komendanta twierdzy.
Nigdy jeszcze życie Calchuna nie było w takim niebezpieczeństwie, jak obecnie. Oglądając się co chwila za siebie, popędzał swego siwego mustanga i cieszył się w duchu, że posiada dzięki Isadorze tak śmigłego konia, który może go uratować. W dali widniał las, w którym łatwiej można było się ukryć, Za lasem płynęła rzeka. Więc tylko aby dotrzeć do niej, przepłynąć ją i znaleźć się w posiadłościach Komanczów, którzy nienawidzą białych, a którzy za zabójstwo białego przyjmą Calchuna z otwartemi ramionami. Prawda, porzuciwszy Teksas, wyzbędzie się mimowoli swego majątku, całego dobytku, ale co to wszystko znaczy w porównaniu z życiem, które jest droższe ponad wszystko!
Mustang pędził jak wicher, pogoń była daleko, las tuż, tuż. Calchun prawie tryumfował. Ale czyż Bóg dopuści, aby zbrodniarz ukrył się przed ludzką sprawiedliwością bezkarnie?