<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XLVII.  Kartka, pisana krwią.

Te dwa wypadki: zjawienie się jeźdźca bez głowy, a następnie czterech Indjan, grających w karty w domu zaginionego Geralda, tak podziałały na Felima, że zasnął spokojnie dopiero wtedy, gdy wyszukał ukrytą w spiżarni butelkę whisky i wypił ją do dna.
Gdy zaniepokojony losem Mauricea stary Zeb Stamp wszedł do izby, Felim leżał jak długi na podłodze i nie dawał znaku życia. Dopiero wiadro zimnej wody wylanej na głowę doprowadziło go do przytomności. W jednej chwili skoczył na równe nogi przerażony, lecz, ujrzawszy przed sobą starego znajomego, Stampa, ucieszył się niezmiernie. Przynajmniej wiedział, że na wszelki wypadek było ich teraz dwóch.
Wypytywany szczegółowo, zaczął rozpowiadać szeroko, na ile pozwalał mu nieszczególny zresztą dar wymowy, o tem, co zaszło w ciągu ubiegłych godzin. Pierwszy raz od niego Zeb Stamp dowiedział się o jeźdźcu bez głowy, w którym Felim domyślał się mister Mauricea Geralda, poznając jego płaszcz i konia. Na zapewnienie służącego Irlandczyka, że nie jest to żaden wytwór fantazji, lecz prawda najoczywistsza, stary myśliwy zaczął się zastanawiać głęboko. Nie mógł wszakże dać wiary, że grający w hiszpańskie karty osobnicy byli faktycznie Indjanami. Bądź co bądź sprawa plątała się coraz bardziej, nastręczając szerokie pole do wszelkiego rodzaju domysłów. Najpierw Stamp dowiedział się o zaginięciu Henryka Pointdekstera, obecnie zaś dochodzi go wiadomość, że przepadł Maurice Gerald, który według własnego oświadczenia powinien był wrócić w przeddzień wypadku do Alamo. I rzecz szczególna, bo oto nagle zjawia się jeździec bez głowy w stroju Geralda i na jego mustangu.
Stamp kochał młodego łowcę mustangów, jak własnego syna, więc na wspomnienie, że, mogła mu się stać jaka krzywda — zacisnął pięści i poprzysiągł zemstę.
W tej chwili nie zauważył, że przez uchylone drzwi wpadł do mieszkania pies, Tara, ujadając i wdzięcząc się do zdumionego Felima.
— Mister Stamp! Mister Stamp! — krzyknął nagle Irlandczyk.
— Cóż tam nowego? — warknął myśliwy, patrząc to na służącego, to na psa.
— Niech pan patrzy, Tara ma na szyi sznurek z jakąś kartką.
Po bliższem zbadaniu kartki okazało się, że był to króciutki list pisany nie czerwonym atramentem, lecz krwią.
Stamp uczuł niewysłowioną wdzięczność dla swego losu i nauczyciela który nauczył go czytać.
— Felimie, żyje, jest! — krzyknął głosem pełnym radości i szczęścia. — Patrz, patrz! Ach prawda, ty nie umiesz czytać! Ale to wszystko jedno, bo Maurice żyje, żyje!
Felim stał nieruchomy z rozwartemi w uśmiechu ustami, a w duszy z wrażeniem, że stary myśliwy stracił zmysły.
— Cóż stoisz, jak głupi? Bierz szybko płaszcz lub prześcieradło i sznur! Idziemy natychmiast! Za pół godziny może być za późno!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.