Jednostka i ogół/Kiepska służba

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Nałkowski
Tytuł Jednostka i ogół
Podtytuł Szkice i krytyki psycho-społeczne.
Data wyd. 1904
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Kiepska służba.


Na łamach „Biblioteki Warszawskiej“ p. Bronisław Grabowski, pomieścił powieść pod tytułem: „Stary Romantyk,“ w której postanowił sobie walczyć przeciw dzisiejszej nauce w imię romantyzmu, idealizmu, wiary w co dobre i piękne i t. d., a nawet w imię tańców, maskarad, śmietanki towarzyskiej i t. d.

Że uczuciu przypada ważna rola w życiu społecznem, że wiedzę czerpać należy nietylko z ksiąg, ale i z życia, temu nikt nie zaprzecza; ale przypatrzmy się, jak p. Grabowski tezę tę pojmuje, i jak ją przeprowadza.
Autor postanowił skorzystać z niej, ażeby potępić młodzież, oddającą się z zaparciem studyom naukowym, a pochlebić wyższym sferom towarzyskim, im przyznać moralne przewodnictwo nad uczuciami młodzieży, im dać rolę mentorów. Przytem, przeprowadza to w sposób poprostu niedorzeczny: ci, których chce przedstawić jako ideały, uczynić bohaterami, wychodzą, jako głupcy, a nawet podli.
I tak:
P. Grabowski każe swemu bohaterowi, studentowi uniwersytetu, uciekać od studyów naukowych do domów arystokratycznych na bale i maskarady — tam czerpać ze źródła wzniosłych i szlachetnych uczuć, tam uczyć się poznawać zadania, obowiązki i cele życia. Środkami do tego są: rozmowa z panią domu, korzystanie z jej biblioteki, gdzie znajdują się głębokie dzieła Deotymy i Ilnickiej (risum teneatis!), nakoniec bywanie w teatrze, albowiem pańska rodzina była zamożna, mogła sobie pozwalać na urzeczywistnianie wszelkich idealnych porywów, poczynając od kawy z dobrą śmietanka, którą raczyła studenta, aż do stałęj loży, gdzie zawsze dla studenta (chyba lokaja?) znalazł się kącik. Wiemy, co w rzeczywistości człowiek nauki zyskać może na zetknięciu się ze światem arystokratycznym, dość na to przykładów spodlenia przedstawia Galicya; — ale gdybyż przynajmniej w powieści autora świat ten usprawiedliwał przypisywane mu przez p. Grabowskiego przymioty; moglibyśmy wtedy twierdzić, że powieść pana Gr. nie zgadza się z rzeczywistością, ale przyznać, że p. Gr. zgadza się przynajmniej sam ze sobą. Tymczasem córka pani domu, naturalnie piękna, wzniosła, idealna, szlachetna, rozumna — zakochana w studencie, wychodzi za mąż po jego wyjeździe za granicę, za kogo innego, posłuszna woli ojca. Warto się tu jeszcze zastanowić nad przyczyną wyjazdu studenta: panie wytłumaczyły mu, że studya medyczne nie odpowiadają jego idealnycm aspiracyom, że powinien wybrać zawód, bardziej odpowiadający jego idealnym skłonnościom. Wskutek tej rady, nawrócony na idealizm student postanawia zostać... no, czy też państwo zgadniecie czem?, ręczę, że nie zgadniecie — dyrektorem fabryki! i to dla względów idealnych dla tego, aby być pomocą „tłumom“! (dziękujemy za takich pomocników! Timeo Danaos...!) Ale wróćmy do dziejów miłości: student powraca z zagranicy i zastaje „pannę“ już zamężną i dzietną, a więc smuci się, jak przystało, przyzwoicie, chodzi za panią po balach (to jest konieczne dla studenta według p. Gr.), rzuca na nią miłosne spojrzenia, nawet ściska w tańcu o, do dyabła!), radby „paść na kolana jak przed świętą pańską“ (właściwie chyba przed prostytutką, która oddała się mężczyźnie, kochając innego), ale ona odpowiada mu spokojnem spojrzeniem rezygnacyi. Pani ta ma przytem córkę, która jest równie piękna, szlachetna i rozumna (to już jest w tym arystokratycznym rodzie po kądzieli), choć dzieci zrodzone z małżeństw skojarzonych bez gorętszej skłonności zwykle nie bywają osobliwe, no, ale jak wiadomo, autor jest w rozterce z nauką. Bohater nasz jest tym wszystkiem zachwycony, czerpie ztąd otuchę, jest szczęśliwy, dumny, ma mimo to „wiarę i nadzieję,“ (a cóż za idyota!), poucza kolegów, mozolących się nad nauką, że „premia za naukową rozprawę są zabawką trzygroszową wobec pozyskania takiego skarbu“ (tj.: panny z arystokratycznego domu) i t. d. A koledzy, książkowe móle, zazdroszczą mu, czują się zawstydzeni, rzucają książki, chwytają za czapki i spiesznie wybiegają na dwór. Po co? — tego nie objaśnia pan Grabowski, czytelnik jednak domyśli się: zdjęły ich nudności, tak jak i czytelnika.
Jeżeli już kto chce koniecznie służyć, to niech to czyni przynajmniej dobrze, bo inaczej panowie wypowiedzą mu służbę.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Nałkowski.