[385]JESIENIĄ.
Już serce spokojne
Nie walczy jak z młodu,
Przebyło swą wojnę
Z bólami zawodu.
Wie: nic go nie czeka
I nic się nie zmieni,
Więc drzemie bezczynnie
W dniach cichej jesieni.
A niegdyś, gdy złotą
Maj rozpiął swą lutnię,
W dal gnane tęsknotą
Szalało rozrzutnie
I biegło na oślep,
Przez morza płomieni,
To serce drzemiące
W dniach cichej jesieni.
W słonecznych skier błysku
W zwyż myśli się rwały,
Spragnione w uścisku
Ogarnąć świat cały;
I hojnie rzucało
Kaskadą promieni,
Nim w lód się zmieniło
W dniach cichej jesieni.
[386]
Ach, drogi życiowe,
Tak pełne są cierni!
Sny gubią tęczowe
Szlachetni i wierni
Rycerze z kolei
Padają zmęczeni
By zmartwieć, jak trupy
W dniach cichej jesieni.
Już życie zdradliwy
Zatruwa czar wnęki,
A wody im żywej
Nikt nie da kropelki,
Tej wody czarownej,
Co ciemność w blask zmieni —
I giną samotnie
W dniach cichej jesieni.
A jednak choć kropla
Ożywczej tej wody
Świat zdobi urokiem
Wiosennej pogody;
Z niej czerpią moc nową
Rycerze stęsknieni
W dniach grozy i zgonu
W dniach cichej jesieni.
Lecz kędyż jej szukać?
Już wyschły jej źródła,
[387]
Pierś ludzka oddawna
Na kamień wychłódła...
Gdzie szukać miłości
Z tęcz, z woni, z promieni?
Umarła królewna
W dniach cichej jesieni.
I pusto tak bez niej,
Tak ciemno i smutno,
Świat, talem trawiony,
Wdział szatę pokutną
Zanurzył się cały
W toń mroków i cieni
I zwolna zamiera
W dniach cichej jesieni.