John Brown (1934)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | John Brown |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jak orły, w klatce zamknięte drucianéj,
Siadują przez dzień, niewoli pamiętne,
Lecz z świtem, oczy przetwierając smętne,
Do lotu skrzydłem biją w twarde ściany,
Aż, uderzywszy tak, co świt, o kraty,
Pierze im z ramion obite wiatr niesie,
I każdy pierzom swym dziwuje się,
Na skrzydłach krwawe oglądając łaty,
I wraca głowę, ze skrońmi płaskiemi,
Odpoznawając się w klatce, na ziemi —
Tak wy, szlachetni, różnego narodu
Wolności świtów zamknięci orłowie,
Przed czasem zgaśli konspiratorowie,
Młodzieńcy w grobach lub starcy zamłodu,
Zdawałoby się, że, czasów zakony
Własnemi łamiąc muskuły i nerwy,
Co potem w dziejach, to czynicie pierwéj
Na samych sobie, jak święty szalony,
Wracając co wiek z oczyma błędnemi
Do odpoznania się — w klatce — na ziemi!
Lecz oto właśnie tam, gdzie wolność sama
Całą się stawa tradycją narodu,
Nawskroś otwartą, z wschodu do zachodu —
Gdzie dzieje nie są jak gmach, lecz jak brama —
Właśnie że owdzie, w Ameryce młodéj,
Starzec, wiekowi swoim równy wiekiem,
Iż człowieczeństwem dzielił się z człowiekiem,
Krętszy mającym włos, czarne jagody,
Starzec szlachetny i Mojżesz murzynów,
Głowę swą idzie nieść z głowami synów!
O, ten, a trumnie mu przygotowanéj
Siadłszy, z więziennym gdy rozmawia sługą,
Słuchajcie, ludy, bo ubiegnie długo,
Nim się buntownik tak umiarkowany
Narodzi światu — nim wódz tak ogromny,
I szubienicznik tak arcyszlachetny,
Tak dzielny starzec, ojciec tak bezdzietny —
Aż się narodzi taki bezpotomny,
Że wasze wszystkie wystawy arcydzieł
Niewarte jego szubienicy i dzieł!
Wkrótce już sędzie sami sobie skłamią,
By gwiazd dwanaście Ameryki zbladło;
Sprawiedliwości przepęknie zwierciadło —
Na czoło starca kapelusz załamią,
Deskę usuną z pod stopy zdradzonéj —
On rzeknie: «Amen» i nogi skinieniem,
Jak jeździec konia swego ze strzemieniem,
Odepchnie cały świat zezwierzęcony!
I będzie plamą na słońcu czerwonem,
I plamą będzie na oku strwożonem.
Ah, Waszyngtonów i Kościuszków cienie,
Mężów, co z kończyn obcego narodu
Niańczyć ci przyszli, Ameryko, zmłodu,
By nie zwać cudzem cudze wyzwolenie,
Czy, patrząc z szczytów, gdzie jest źródło wzroku,
Cienie te zczasem nie zmylą się raczéj
I wołającym o pomoc, w rozpaczy,
Czarny pokażą sztandar na obłoku —
A ludzie bladzi, stłumieni i cisi,
Rzekną, iż w Brownie Ameryka wisi.
- ↑ W przekładzie polskim: O ile mogłem osądzić w swem życiu, jedynie od ludzi dzielnych można oczekiwać ludzkiego zachowania się wobec pokonanego nieprzyjaciela; tchórze dowodzą swej odwagi okrucieństwem. Chrystus, wielki obrońca wolności, jak i zbawienia, który — jak przepowiedziano — rozpoczął misję swą od głoszenia wolności; Chrystus, powiadam, uznał, że należy mi wytrącić miecz stalowy, jaki nosiłem przez pewien czas, lecz włożył mi do ręki inny — miecz nadziei. — Jeśli wszystko dobrze zważyć, wcale nie jestem rozczarowany. Byłem bardzo rozczarowany co do siebie samego, że nie znalazłem się na wysokości zadania, jakie sam sobie wytknąłem; lecz teraz poddałem się całkowicie i w tem, bo plany boże, były ponad wszelką wątpliwość nieskończenie lepsze — inaczej nie byłbym odbiegł od planów swoich.