Jowisz — dziedzicem

<<< Dane tekstu >>>
Autor Mikołaj Biernacki
Tytuł Jowisz — dziedzicem
Pochodzenie Piosnki i satyry
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Jowisz — dziedzicem.


Jowisz wyprawia śniadanie;
Wódka, bigos, piwo w dzbanie!...
Ot, po szlachecku;
Kotka mruczy na przypiecku,
A przy stole sobie siedzą;
Merkury, Pallas, Cerera,
Mars, Djana, Neptun, Wenera.
Gawędzą i smacznie jedzą.
Jeden Jowisz ciężko wzdycha,
Macha ręką i klnie z cicha.

Wreście rzecze: goście mili,
Jakbyście też postąpili
Uciąwszy bąka?
Wszyscy milczą, Jowisz chrząka,

I rzecz swą prowadzi dalej:
Oto dla głupiej ambicyi,
Zakupiłem wieś w Galicyi;
Bodaj mnie djabli porwali!
Już nie wytrzymam i zginę.
Zaraz wam powiem przyczynę.

Kupiłem — było to z wiosną;
Toż myślę, odetchnę sosną!
Jadę więc panie..
Masz sosnę! na przywitanie
Sprawa — Maciek pobił Jana,
Przewróciły się stodoły,
Zdycha mi koń i dwa woły,
Ekonom pjany od rana,
Na polu chwast zamiast żyta,
W izbie leje się z sufita....

Dość że w ciągu dwóch miesięcy,
Wykładam dziesięć tysięcy,
A po kwartale,
Mam trzy sprawy w trybunale,
Na karku raty bankowe,
Nieopłacone podatki,
I od podatków dodatki...
W końcu straciłem już głowę.

Ja to przypłacę chorobą!
Radźcie co mam robić z sobą?

Eh! — powie — Wenera, sądzę,
Że na wsi grunt — to pieniądze.
Więc w przyszłe lato
Jowiszu żeń się bogato.
Aj! rzecze Jowisz, zielono
Masz w głowie Wenero miła;
Czy cię pamięć opuściła?
A cóż ja zrobię z Junoną?
I westchnął jakby miał ranę,
I czule spojrzał na Djanę.

Ta mówi: gdybym wieś miała,
Cały dzień bym polowała.
Tak miło w lesie!
Przytem łów i zyski niesie!
Ach! lisy! niedźwiedzie! dziki!..
Czemuż nie lwy i lamparty!
Woła Jowisz; wolne żarty,
U mnie proszę dobrodziki
Zwierzyna — w stajni kot bury,
A no i myszy i szczury....

Z kolei Neptun powstanie
I prawi: grunt — drenowanie.

Tak jest panowie!
Dobrobyt spoczywa w rowie.
Suszyłbym i maczał pola.
Wszędzie zakładałbym rury....
Zwłaszcza gdy w kieszeni dziury,
Przerwie Jowisz, wolna wola,
Maczaj sobie gdy masz grosze;
Merkury, powiedz co, proszę.

Ja powiadam — bez namysłu
Rzecze tenże — brak przemysłu.
Znalazłbym rację
Na trzy nowe propinacje,
Sprowadziłbym sobie żyda,
I spoił pół Europy.
Ba! ba! gdyby piły chłopy!
Rzekł Jowisz, nie piją — bieda!
Cały więc twoj projekt — zero.
Może ty co wiesz — Cerero?

Ja ci radzę mój kochany.
Powie Ceres — płodozmiany.
Zmieniaj — buraki,
Żyto, wyka, pasternaki...
To kłosy to znów łodyga.
Probowałem! Probowałem!

Woła Jowisz, przemieniałem!
Została mi w zysku — figa!
Figa z makiem, na gorąco.
Cóż Pallas dziś tak milczącą?

Żal mi cię mówi, żeś struty,
Minerwa — Kozłowe buty,
Klucze u boku,
Praca od rana od zmroku;
Tego się chwyć, — pójdą sprawy.
Jowisz westchnął, trudne drogi,...
Mówi, człowiek ma nałogi...
No, to Jowiszu łaskawy
Rzecze Pallas — nie ma rady,
Zejdziesz kochanku na dziady.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mikołaj Biernacki.