Brzydko gdy chłopcy kłamią, ale stokroć gorzej I smutniej tacie i marnie,
Kiedy serce dziewczynki o kłamstwa się wdroży, Kiedy dziewczynka kłamie!
Bo skoro dobry Pan Bóg dał nam piękną mowę, Niech słowa prawdy z niej wieją...
A kto kłamie, takiemu wnet usta różowe, Z wstrętu do kłamstwa — czernieją.
*
Mama Zosi raz w piątek poszła na targ wcześnie, A idąc rzekła do córki:
— Zosiu! ja ci przez Rózię nadeślę czereśnie, A ty smaż konfiturki;
Tylko nie zjedz mi żadnej, mama o to prosi, A nic nie skryjesz przed matką. —
Innaby posłuchała... gdzie uprosić Zosi,
Co była łaściuch jak rzadko!
Zaledwie że czereśnie dała na stół Rózia, Wnet na nie Zosia napada,
Pakuje je w usteczka, aż puchnie jej buzia, Z takiem łakomstwem zajada!
Wtem mateczka się zjawia. — No cóż, moja córko! Czemżeś tak bardzo zajęta?
— Czem, mamo? — Tak, czem, pytam. — Ach! tą konfiturką, Smażę, aż bolą rączęta.
— I żadnej nie ruszyłaś? — Żadnej, proszę mamy, Niech mama Rózię zapyta!
A skądże buzia czarna, skąd na niej te plamy? — Bo jeszcze dzisiaj nie myta!
— I stąd czarna, nieprawdaż? O! dziewczynko mała,
Złe się bardzo uczucie w twem serduszku budzi:
Ty skłamałaś, więc buzia od kłamstwa zczerniała,
Bo kłamstwo duszę kala i usteczka brudzi!