Kamienica w Długim Rynku/LXXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kamienica w Długim Rynku |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1868 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Gdy związany sznurami, zbladły, na pół obłąkany Teofil znalazł się żywym w ciemnéj izdebce więzienia, a gorączka piérwsza powoli ustępować zaczęła, wpadł z niéj w rodzaj melancholii milczącéj, która o umysł i zdrowie lękać się kazała. W tym stanie apatycznym wywieziono go do Berlina, ale wysłany lekarz zaprzeczył rozpoczęciu badania sądowego, tak znalazł go źle i niebezpiecznie na zdrowiu. Musiano kilka tygodni dyetą, lekarstwami, najtroskliwszém staraniem, powolnie rozbudzać do życia, do przytomności... Kilka razy próbował się w więzieniu to wieszać, to zarzynać, tak że posadzono przy nim stróża, który go na chwilę nie odstępował... Naostatek zdrowie jego polepszyło się i można było obwinionego przesłuchać, ale zeznania były bardzo proste i krótkie. Teofil nie zaprzeczał niczemu, nie szukał wymówki żadnéj, nie myślał się tłumaczyć, odpowiadał zimno: — Zabiłem...
Wrażenie jakie ta tragedya uczyniła w artystycznym świecie berlińskim, w dziennikarstwie, mogło i musiało oddziałać na sędziów... Rosa powszechnie była wielbioną, uznano w niéj talent piérwszego rzędu, co do charakteru, opinia publiczna aż do zbytku była pobłażającą i wyrozumiałą. Wedle powieści przyjętéj powszechnie, jéj odwiédziny u Roberta miały tylko na celu zaklęcie go, aby się wyrzekł wszelkich z nią stosunków. Zeznania artysty nie wiele wyjaśniły... Na Teofila rzucano gromy i potępiano go tak zawczasu, iż adwokat który miał bronić sprawy, zawahał się już był czy mu niewypadnie przypuścić dla obrony chwilowego obłąkania.
Jakkolwiek rodzina Wudtke, Berensowie, skoligaceni z nimi mogli miéć znaczne wpływy w Berlinie, trudno było rachować na nie w sprawie tego rodzaju... Spodziéwano się wyroku dosyć surowego.