Pogadanki z gospodarstwa społecznego

(Przekierowano z Klasa robocza (Robotnicy))
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Abramowski
Tytuł Pogadanki z gospodarstwa społecznego
Pochodzenie Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej.
Tom I
Wydawca Związek Polskich Stowarzyszeń Spożywców
Data wyd. 1924
Druk R. Olesiński, W. Merkel i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe Pisma ekonomiczne
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


POGADANKI Z GOSPODARSTWA SPOŁECZNEGO.[1]
Klasa robocza (Robotnicy).

Nie wszystko to, co ogół ludzi w pewnym czasie chwali, jest dobre, i nie wszystko to, co wielu zapamiętale gani jest złe. Owszem, bardzo często, zawsze prawie, dzieje się tak, że to, co jest powszechnie za złe uznane, jest w rzeczywistości dobre. Dlatego też nie radziłbym wam czytelnicy nigdy przyjmować na ślepo czyjegoś zdania, chociażby nawet było ono zdaniem wszystkich ludzi. Człowiek ma rozum, zdolność pojmowania i tym rozumem powinien każdą nową wiadomość zasłyszaną od drugich zbadać, rozebrać, zgruntować, jak to mówią. A dopiero po takiem zbadaniu, można powiedzieć, że to jest dobre a to jest złe, chociaż i wtedy nawet omylić się łatwo. Gdyby wszyscy tak postępowali, gdyby chcieli i musieli zastanawiać się, to fałszywe zasady upadłyby prędko.
Radzę więc i wam czytelnicy nie wierzyć na ślepo w to, co wam mówią, na wszystko zapytać — dlaczego tak — nie inaczej, i co z tego dobrego i poczciwego wyniknie? i uwierzyć dopiero w to, co wasz rozsądek uzna za prawdziwe. Jedną właśnie z takich fałszywych zasad, ślepo przez ogół ludzi przyjętych, była ta zasada, a raczej, to przekonanie, że: praca fizyczna to jest praca ręczna, żmudna i ciężka, ubliża człowiekowi. Przyjąwszy to twierdzenie za słuszne, robiono takie wnioski, że ludzie, którzy muszą zarabiać w ten sposób na chleb, powinni stać w społeczeństwie niżej od innych, mniej używać praw, mniej swobód, słowem, zajmować stanowisko służalcze prawie, a nie obywatelskie. I tak np. tylko panowie z panów, wysocy urzędnicy, szlachta, mogli niegdyś radzić nad potrzebami kraju, ale jakiś człowiek, chociażby nawet był rozumniejszy od tamtych, jak się tylko zajmował handlem, lub jakim przemysłem, — łokciem, wagą i miarą, to nie mógł radzić nad potrzebami bliżej go obchodzącemi, był z tego prawa wydziedziczony.
Tak było wieków temu kilka. Czy to było słuszne, łatwo odpowiedzieć; tylko uprzedzenie ludzkie owych czasów mogło coś podobnego twierdzić, że zarabianie na życie bez szkody drugich, może być kiedykolwiek poniżające; owszem praca uszlachetnia, a ludzie pracujący bardziej są godni szacunku od tych, co mając z czego żyć — próżnują.
Cofnąwszy się kilka wieków wstecz, widzimy, że w wieku 11-tym, 12-tym, 13-tym, 14-tym, a nawet 15-tym, klasa robocza, przemysłowcy i kupcy wszelkiego rodzaju, byli niejako pod władzą panów, nie należeli ani do urzędów państwowych, ani do żadnych rad i wyborów, zwalono tylko na nich cały ciężar podatków, a radzić o potrzebach ogólnych nie wolno im było.
Niegdyś np., w państwie niemieckiem, gdzie się odbywały sejmy, t. j. zebrania, na których radzono nad potrzebami kraju, na tych sejmach obok panów, biskupów, arcybiskupów, nie było widać ani jednego kupca, fabrykanta, wyrobnika, nawet włościanina; zaledwie tylko od wielkich miast znajdowali się posłowie. I u nas niegdyś było tak samo. Mieszczanie i włościanie nie mieli tych praw obywatelskich, co panowie i szlachta. Była to niesprawiedliwość krzycząca, ale powszechna na świecie. Z biegiem czasu, zmieniło się cokolwiek. Inna fałszywa zasada została przyjęta, a nią była następująca: że tylko własność gruntowa daje przywileje, t. j. że ci tylko co mają majątek w ziemi mogą zasiadać w Radzie kraju, czyli mieć możność glosowania. Było to już lepsze, bo wielu drobnych właścicieli ziemskich mogło mieć prawo głosowania. Dopiero od r. 1517 t. j, na początku 16-go wieku, zaszła wielka zmiana w stosunkach społecznych. Mieszczaństwo poszło w górę; bogaci kupcy, przemysłowcy wzrośli w znaczenie, dzierżąc w swojem ręku ogromne bogactwa i kapitały.
Panowie nawet, kiedy szło o pieniądze, korzyli się przed nimi. Tak np. Ludwik 14-ty francuski, najdumniejszy z królów, we własnym swoim zamku zdjął kapelusz przed żydem, Samuelem Bernhardem, chcąc wyprosić u niego pożyczkę. Zrobił to król, a cóż dopiero podwładni mu panowie. Doprawdy, przypominając sobie te czasy, dziwimy się, że uprzedzenie, czy nierozum ludzki mogły dojść do tego stopnia, iż rozróżniano nawet gatunki krwi, chrzcząc ją szlachecką, mieszczańską, chłopską, i dla takich nierozumnych różnic jednym odmawiano prawa, drugim je udzielano. Jak już mówiłem, na początku 16-go wieku mieszczaństwo poszło w górę, stosunki panów z kupcami i fabrykantami zmieniły się do niepoznania, a badawczy umysł mógł już wówczas przewidzieć, że stan mieszczański zapanuje nad szlachtą, że kapitaliści będą przewodzić herbowym. Co spowodowało taką zmianę w stosunkach społecznych?
W odpowiedzi na to musimy wyliczyć cały szereg wypadków zaszłych podówczas, które są przyczyną tej zmiany. Wypadki te są następujące:
1) Odkrycie Ameryki, a przez to ogromny wzrost produkcji, to jest płodów rolnych i wyrobów.
2) Odkrycie krótszej drogi morzem do Indyj Wschodnich (w Azji) i przez to ogromne ułatwienie dla handlu Europy z Azją.
3) Odkrycie igły magnesowej i wynalazek kompasu, co przyczyniło się do większej szybkości i bezpieczeństwa handlu morskiego, (bo temi narzędziami oznaczono dokładnie miejsce, gdzie się okręt znajduje).
4) Budowanie kanałów i gościńców, co zmniejszyło wydatki na przewóz, i dało możność wywożenia wielu produktów.
5) Wprowadzenie ustaw zabezpieczających prawo własności.
6) Zorganizowanie (urządzenie) lepszego sądownictwa.
7) Wynalezienie prochu, poskromienie wiele mogącej szlachty, rozpędzenie hufców zbrojnych z najemników, skutkiem czego owi najemnicy musieli sobie szukać zarobku w robotniczych warsztatach, a tem samem powiększyć liczbę przemysłowców i zwiększyć produkcję.
Wszystkie te wypadki podniosły ogromnie handel i przemysł, zwiększyły produkcję, otwierając dla niej obszerne rynki, miejsca dla jej zbytu.
Ludzie zaś, którzy się tem głównie zajmowali, wskutek wielkich ułatwień w wyprodukowaniu i ogromnego popytu na ich towar, wzbogacili się, zgromadzili w swem ręku takie kapitały, jakich żaden pan, a nawet król nie posiadał. A że potrzeba pieniędzy okazywała się coraz gwałtowniejsza, nic więc dziwnego, że bogate mieszczaństwo zwolna zgromadziło w swem ręku rządy państwa.
Na początku 18-go wieku znaczenie mieszczaństwa jeszcze bardziej wzrosło. Dość wzmiankować, że w tym czasie utworżyło się we Francji Stowarzyszenie handlowe do którego przystąpiło wielu panów, a między nimi sam rejent Francji, wysoki urzędnik państwowy.


Dawniej, lada szlachcic miał sobie za największe ubliżenie należeć do koła kupców lub przemysłowców, i z pewnością, prędzejby się stał złodziejem niż członkiem „stowarzyszenia handlowego“. A potem, widzieliśmy, że nawet osoby tak wysokie urzędy piastujące we Francji jak rejent, nie wstydziły się do tego towarzystwa należeć.
Nie dość tego, w roku 1717 wydano we Francji edykt to jest prawo, pozwalające szlachcie przyjmować wojskową i morską służbę w Stowarzyszeniu Handlowem, nie poniżając jej godności. Owóż do czego doszła dumna i potężna szlachta. Pozwolono jej służyć za dozorców zbrojnych w przemysłowych i handlowych przedsiębiorstwach mieszczaństwa. Nas to nie oburza ani nie dziwi, że szlachcic u kupca służy, bośmy się już pozbyli tej głupoty, co dzieliła ludzi na szlachciców i nieszlachciców, ale gdyby coś podobnego powiedziano szlachcicowi z 15-go np. wieku, toby on pewno takiemu w oczy plunął i wyzwał na rozprawę pałaszową. Zmiana ta, a mianowicie, wzniesienie się mieszczaństwa, a upadek szlachty, jaka zaszła w stosunkach społecznych, musiała koniecznie zajść i w rządach państwa. Dotąd bowiem rząd był we wszystkich prawie krajach Europy czysto szlachecki. Na sejmy kupców i przemysłowców nie dopuszczano, urzędów większych im nie dawano. A jednak w stosunkach wewnętrznych kraju, we Francji i Niemczech, jak już mówiliśmy, zaszła znaczna przemiana, która wymagała koniecznej zmiany rządu, gdyż mieszczaństwo żądało takowej i do uskutecznienia jej dążyło. Postawiło więc takie pytanie: jakim sposobem zmienić rząd państwa ze szlacheckiego na mieszczański? i odpowiedziało na to: — siłą zbrojną.
Nim się powie, co same już teraz rządy robią dla polepszenia bytu robotników wszędzie, w dalszym ciągu przytaczamy, te we Francji wskutek parcia się w górę mieszczaństwa, w roku 1789 wybuchła „wielka rewolucja“, która rzeczywiście przekształciła rząd i stosunki między ludźmi. Stąd zaczęło się już tam na dobre panowanie mieszczaństwa. Tak jak dawniej, ten tylko miał przewagę nad innymi i znaczenie w państwie, co posiadał własność gruntową, to teraz przywileje i prawa posiadał tylko kapitalista, a narodem zawładnęło mieszczaństwo bogate. A robotnicy? tych los nie zmienił się wcale na lepsze, cierpieli biedę i to straszną czasami. Niekiedy tysiące rodzin roboczych ginęło z głodu, gdy fabrykantowi zachciało się ich pozbawić zarobku. A takich robotników było i jest niemało; to nie kilka tysięcy, to miljony stanowią. Panowała szlachta — oni cierpieli; zawładnęło mieszczaństwo, jak i dawniej znosili biedę. Tak było w Niemczech, we Francji, w Anglji.
A jednak wszystko, co społeczeństwo ma, ma to od robotników; przedmioty niezbędne do życia, przedmioty zbytku, przyjemności, skąd pochodzą, kto je wyrabia? Nie panowie, nie kapitaliści, ale robotnicy, ci ostatni, spracowani, często głodni, i na siłach upadający.
W Niemczech naprzykład skąd rząd ma pieniądze? te ogromne masy, któremi opłaca urzędników, buduje koleje, mosty, fabryki, utrzymuje miljonową armję? Skąd on je ma? — Z podatków. Tak niezawodnie, ale z jakich? Zobaczmy.
W Niemczech ustanowione są dwa podatki: pośredni i bezpośredni. Pośredni podatek płaci się od rzeczy służących każdemu do życia, więc za pokarmy, za odzież, opał, światło wódkę i t. d.
Bezpośredni podatek płaci się od majątku: im większy majątek, tem większy podatek. Bogaty więc płaci więcej podatku bezpośredniego od biednego, bo ma większy majątek: lecz czyż przez to że jest bogatszym, zje więcej chleba, soli, mleka? czy znosi więcej obuwia? bynajmniej. Więc bogaty i biedny płacą jednakowy podatek pośredni, a kilkanaście talarów, któremi się opłaca, dla bogatego są głupstwem, fraszką, dla biednego, dla taniego wyrobnika, co musi często za nie przez miesiąc cały i więcej utrzymać rodzinę i siebie, nie stanowi to fraszki; kto wie, czy mu to często kawałka chleba do ust wziąć nie pozwala. Podatków takich pośrednich idzie do kasy państwowej w Niemczech najwięcej. Dla przekonania się, rozpatrzmy budżet to jest przychód i rozchód pruski z roku 1855. Ogólna suma dochodów państwa sięgała w tym roku okrągłej liczby 108,930,000 talarów. W tej liczbie było 11,977,000 tal, dochodu z majątków. Zostaje 97,000,000 dochodów z innych źródeł. Z tych podatku dochodowego 2,928,000 talarów, podatku klasowego 7,884,000 talarów i od opłat przy objęciu posiadłości 2,036,000 talarów. Razem 12,848,000 talarów.
Suma ta stanowi właśnie podatki bezpośrednie od majątku ściągane. Znaczy więc, że reszta ogólnych dochodów państwa pochodzi z podatków pośrednich, to jest ściąganych od codziennych potrzeb człowieka. Odciągnąwszy więc podatek bezpośredni 12,848,000 od ogólnej sumy: 97,000,000, zostanie 84,152,000 podatków pośrednich. W tej sumie zawierają się także podatki pośrednie i od bogatych ściągane; ale pomyślmy, ilu jest bogatych, a ilu ubogich?
Przypuśćmy, że od bogatych i średnio zamożnych idzie 14 miljonów (jest to suma większa od rzeczywistej), w takim razie 70,000,000 obciąża tam lud roboczy, 70 miljonów dostaje skarb państwa niemieckiego od biednych, od wyrobników, często dzień i noc pracujących, a kawałkiem chleba suchego nie raz i nie dwa żyjących, a wielu z nich żonę i dzieci utrzymać musi. Doszliśmy do tego, że większa część dochodów państwowych idzie tam od robotników, że więc oni własną pracą utrzymują rząd, wojsko, że za ich pieniądze stawiają mosty, fortece, drogi żelazne i t. d.
Wprawdzie w niektórych krajach robotnicy mogą być wy bierani i sami być wybranymi na posłów, co radzą w Izbach Poselskich o potrzebach całego kraju, a więc i o poprawieniu swego bytu. Lecz jakie to te wybory: We Francji roku 1850 ogłoszono prawo, które dozwalało korzystać z praw wyborczych tym tylko, co trzy lata na jednym miejscu przesiedzieli. A ponieważ robotnicy we Francji muszą dość często zmieniać miejsce pobytu, szukając zarobku, więc prawo to najwyraźniej wzbraniało robotnikom głosowania i wyborów.
W Prusach zaś ogłoszono prawo wyborcze, na mocy którego trzech, dziewięciu, trzydziestu i więcej wyborców nie mających mienia, posiada takież prawo wyborcze, co jeden kapitalista, przemysłowiec hurtowny.
Przy takim prawie, jakim sposobem robotnicy uchwalić coś mogli na swoją korzyść, kiedy głos jednego kapitalisty znaczył tyle, co kilkadziesiąt robotniczych głosów (a w Prusach sprawy rozstrzygają się większością głosów). Tak naprzykład w roku 1849, 153,808 głosów wyborców kapitalistów, znaczyło tyle co 2,691,950 głosów robotniczych.
Dziś rządy zajmują się tem, aby robotnicy mieli dobrobyt i prawa ich ochraniające. Przeszedł już ten czas, w którym twierdzono, że być robotnikiem to hańba; fałszywa ta zasada (śmieszna niemal swoją głupotą) upadła w oczach wielu ludzi. Przeciwnie, ludzie rozumu, patrzący na rzecz trzeźwo, twierdzą i mówią: że być robotnikiem to chwała, i że każdy człowiek użyteczny jest robotnikiem, a każdy nie robotnik — próżniakiem wobec społeczeństwa. Robotnicy mają wielką przyszłość przed sobą i dobrobyt, mają cel swego szczęścia i szczęścia społeczeństwa, do którego dążyć powinni.
Bądźcie sobie braćmi i przyjaciółmi, pomagajcie jeden drugiemu. Kto się chce uczyć, pomóżcie mu użyczeniem książek, kto nie ma kawałka chleba, złóżcie się i kupcie mu, to moja rada, o, nietylko moja, wszyscy ludzie rozumni tak radzą, tak czynią. Zresztą jestem pewny, że i wy to uznacie, bracia, za słuszne, za dobre, za sprawiedliwe.







  1. Przyp. wyd. — Druga praca młodzieńcza Abramowskiego stanowiąca dalszy ciąg serji: „Pogadanki o rzeczach pożytecznych“. Drukowana w „Zorzy“ z r. 1884 w NNr. 6, 7, 8. Podpisana literą A.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Abramowski.