Kontrabanda broni/1
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kontrabanda broni |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 15.9.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Baron von Fallheure, który zamieszkiwał na przedmieściu Schoeneberg w Berlinie, był niewątpliwie jedną z najciekawszych osobistości w stolicy Niemiec. Nie tylko dla tego, że jego wygląd zewnętrzny zdradzał zamiłowanie do ekscentryczności, ale przede wszystkim dlatego, że jak głosiła fama, miał on... zajączki w głowie.
Poczciwy baron zajmował się tysiącem projektów, które powinny wzbogacić ludzi, wcielających je w życie. Trzeba przyznać, że baron sam nie miał pieniędzy, lecz starał się nieustannie wyciągać je z kieszeni swych bliznach dla realizacji swych pomysłów. W dzieło to wkładał cały swój ogień i zapał.
Mimo tych genialnych pomysłów jedynym jego zyskiem było zdobycie sobie przydomku „milionowego barona“. Nie liczył on tak, jak zwykli śmiertelnicy na marki, franki, lub dolary, ale na miliony marek, miliony dolarów i miliony franków.
Wszystkie listy, które redagował, zaczynały się w ten sposób:
„Mój projekt wymaga kapitału zakładowego w wysokości od ośmiu do dziesięciu milionów i dawać będzie rocznie dochodu czystego od piętnastu do dwudziestu milionów“.
Ostatnio wbił sobie do głowy projekt fabrykowania masła z odpadków tłuszczu, pozostałych przy oczyszczaniu benzyny.
W tym celu zaangażował chemika, Rumuna. Udało mu się wyprodukować przy pomocy mazutu rodzaj brudnego i cuchnącego tłuszczu, który baron uważali za odpowiedni do przyprawiania potraw.
Natychmiast zażądał od swej żony, aby używała benzynowego masła w swej kuchni. Baronowa jednak odparła, że masło zdaniem kucharki zbyt jeszcze cuchnie śledziem i że należy poczekać na dalsze rezultaty doświadczeń.
Pewnego dnia, do rumuńskiego chemika, przybyli dwaj jego rodacy. Byli to zaprzyjaźnieni z nim oficerowie, których przysłano do Berlina w poufnej misji. Otrzymali oni polecenie od głównego dowództwa swej armii, sprzedania całego zapasu karabinów, oraz dużej ilości naboi. Zarówno karabiny jak i naboje zostały uznane przez komisję za nieodpowiadające najnowszym warunkom technicznym. Rząd postanowił je sprzedać za granicą.
Było tam przeszło sto tysięcy karabinów i dwieście razy tyle naboi. Ponieważ oficerowie mieli dokonać swej misji w zupełnej tajemnicy, a nie znali berlińskich stosunków, zwrócili się do swego rodaka o poradę, czy nie znalazłby dla nich odpowiedniego nabywcy.
— Ależ oczywiście, drodzy przyjaciele! — zawołał młody chemik. — Jestem obecnie w kontakcie z pewnym niemieckim baronem ex-oficerem. który zajmuje się tego rodzaju tranzakcjami. Nie będzie mógł tego kupić dla siebie, ponieważ nie sądzę, aby miał odpowiednie kapitały. Niewątpliwie jednak między jego znajomymi, znajdzie się ktoś, kto zainteresuje się tą sprawą i będzie miał dość pieniędzy.
Tego samego wieczora, obydwaj oficerowie zjawili się w willi barona, który przyjął ich nader serdecznie. Bez wahania zgodził się na propozycję swych gości zakupienia całego zapasu broni. Była to jedna z tych tranzakcji, w których fantazja jego znajdowała odpowiednie pole. Ustalono cenę, która wyniosła, za wszystko razem, milion pięćset tysięcy marek.
Barom jednak nie miał ani grosza. Zobowiązał się znaleźć odpowiednie środki w ciągu tygodnia i wystawił na tę sumę weksel, który panowie ci, ze swym żyrem mieli zdyskontować w banku.
Każdy człowiek rozumny byłby uważał barona za zupełnego szaleńca. Baron jednak miał swoją kombinację. Następnego dnia, zapakowawszy starannie jeden z karabinów, udał się do agenta handlowego Smithsona.
Agent ten uznał, iż nadarza się doskonała okazja. Kupił zapas broni i amunicji za ogólną sumę miliona osiemset tysięcy. Baron podniósł z banku z jego konta gotówkę i uradowany pobiegł do hotelu, gdzie oczekiwali nań obydwaj oficerowie. Broń miała być przesłania drogą wodną z Rumunii, aż do jednego z portów angielskich.
W ten sposób broń piechoty rumuńskiej dostała się w angielskie ręce, dzięki pośrednictwu niemieckiego barona. Baron umieścił cały zysk w fabrykacji masła benzynowego i z radością widział, że pieniądze te rozpłynęły się w jego dłoniach tak, jak prawdziwe masło.