VIII. Kot stary.




Z bujnym pewnego domu bywalec ogonem,
Stary matus biegając za zwyczajnym plonem,
Spojrzał raz w nocy pod szafą z zaciszka,
Alić drobniuchna z dziury wyleciała myszka.
Niedawno się biedniuchna ukazała światu.
Nie skończyła myszego snadź nowicyatu,
Ani nabyła tego z doświadczenia,
Jak są kotowie wolnego sumnienia,
Którzy kędy tylko mogą,
Wywierają na myszy swą zuchwałość srogą.
Słowem, łap za nią matus w nielutośne spony.
Ona mu czyni niziuchne ukłony
I co tylko nieszczęśliwa
Dola więźniom wymowy dać może, dobywa;
Chociaż zgoła nieuczona,
Nie czytała Cycerona.
„Mości waleczny panie, sławny wojowniku,
Kątów tutejszych podstoli, strażniku!
Od którego się mocy i potężnéj broni
Żaden wróbel nie uchroni,
Cóż ci, proszę, po méj stracie?
Niewielką ja uczynię klęskę pańskiéj chacie:
Jeszczem maluchna dziecina;
Orzechowa mię nakryje łupina.
Jeszczem się nigdy nie wkradła
Ni do sera, ni do sadła;
Anim widziała półmiska,
Jak żyję, zdala i zbliska.
Jeśli kiedy ze stołu drobna okruszyna
Spadła, tom wzięła: cóż to za grzech? co za wina?
Czyliż ja przez to, że zjem ziarneczko w komorze,
Dom gospodarski wymorzę?
Wasza mość, zacny panie, bywasz wolnie wszędy;
Ściągasz mięso z talerzów, a kiełbasy z grzędy,
Tłuczesz szklanki i garnuszki,
Wylegasz się pomiędzy pańskiemi poduszki.
A przecie-ś tyle znalazł i łaski i wiary,
Że ci tego nie zganił pan Bryś, kondel stary.

Ja zaś mam ginąć w méj młodości kwiecie
Za to, co się podepce, lub co się wymiecie?
Użal się nad mym wiekiem, nad moją postacią.
Masz, wasza mość, swe dziatki, masz krewnych, masz bracią.
Zaczekaj, niech urosnę, niech trochę utyję;
Będziecie ze mnie mieli lepsze delicyje“.
Takie mowy mogłyby zmiękczyć same głazy;
Ale pan kot surowszy nad nie tysiąc razy,
Nie dał się użyć. „Milcz, zdrajczyno! — rzecze.
Już to nigdy nie uciecze,
Co mi się w garść dostało. Skąd ci to mniemanie,
Aby stary nad młodym miał politowanie?
Ja-m osiwiał, tyś z gniazda ledwo co wypadła.
Idźże mi dodawać sadła,
Smaczna potrawko, tam, gdzie twe siestrzyce.
Pełno was siedzi w téj-tu kamienice.
I ja i dziatki moje będą jeszcze miały
Z twéj familii grzeczne specyały“.
To mówiąc, mknął do saku płaczącą niebogę.
A ja cóż z téj czy bajki, czy prawdy wnieść mogę?
Oto to: że się młody kłania, prosi, trudzi,
A stare go dziadzisko próżno tylko łudzi.
1772, Zab. V, 235 — 40.