Król Husytów/XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Król Husytów |
Wydawca | Kasa przezorności i Pomocy Warszawskich Pomocników Księgarskich |
Data wyd. | 1913 |
Druk | Tłocznia L. Bogusławskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Na Wawelskim zamku grzmi kapela.
Tańcuje cesarz Zygmunt, tańcuje król Eryk duński, książę Ludwik bawarski, Ziemowit, Władysław, Kazimierz, Aleksander mazowieckie, Bernard opolskie, Bolesław cieszyńskie książęta.
Tańcują komturowie krzyżaccy, elblągski i toruński, zastępcy mistrza wielkiego Pawła z Rusdorfu, tańcują panowie polscy i litewscy.
Nadobne panie, jak cesarzowa Barbara, Jadwiga duńska, Anna bawarska, Elżbieta raciborska pląsają obok swoich rycerzy. Gdy im mury Wawelskie się sprzykrzą, wypływa cała falanga na miasto i oto Zawisza Czarny, świeżo uwolniony z opałów husyckich, zawsze wierny sługa Zygmuntów, przyjmuje ich suto na Ś-to Jańskiej ulicy i obdarza upominkami.
Wspaniały był ten pochód. Całe miasto świętowało i brało w nim udział. Od Wawelu do Ś-to Jańskiej ulicy przestrzeń nie duża, a jednak trwał on kilka godzin. Z każdej bocznej ulicy wysuwał się szereg śmiesznych maszkar, wesołków i muzykantów, tamując drogę. Trzeba się było opłacać. Więc sypały się monety srebrne i złote. Dopieroż uciechy, dopieroż śpiewy i koncepty rubaszne z obojga stron. Bawili się królowie, bawił się lud z niemi. Było to jak gdyby starożytne circenses na sposób średniowieczny.
Piętnaście dni temu odbyła się koronacya królowej Zofji i ani jeden dzień nie upłynął bez zabawy, a przykład daje i zachęca sam cesarz Zygmunt, bo niema pana tak zamiłowanego w uciechach i wszelkiej ochocie. W Czechach krew się leje potokiem, on pląsa, a kielicha z rąk nie puszcza, ale nie przepomina o interesach.
Zbity przez Taborytów ucieka na Węgry, zkąd na złocistych saniach przybywa do Krakowa, aby skłonić Jagiełłę do wycofania się z husyckiej sprawy i bawić się, bawić do upadłego.
Przy Jagielle siedzą stale: Branda, kardynał, poseł papieski i Julian Cesarius, sekretarz apostolski. Grupy tej dopełnia Zbigniew. Witold, rozgniewany na królowę, odmówił przyjazdu do Krakowa.
W gronie pań polskich, które się składa obecnie z Katarzyny Michałowskiej, wojewodziny sieradzkiej; Jadwigi Głowackiej, wojewodziny mazowieckiej; Anny z Brzezia Marszałkowej; Nawojowej z Mokrska, obraca się królowa Zofja, przy niej z zadumą na czole młodziutka nasza Jadwiga, której nie swojsko jest w tem gronie, to też rada ucieka do swej komnaty, gdzie czeka na nią pani Marcinowa Żórawiecka.
Czeszka wie o wszystkiem, co się dzieje w Pradze. Jakim sposobem? Czy jej gołąb te wieści przynosi? Czy z wiatrem lecą do niej? Czy mistrz Marcin w gwiazdach czyta? Dość, że niepowodzenia Korybuta, jak i tryumfy jego, wiadome jej, jakby na nie patrzała.
Jest w rynku sklep, którego z dawna jest właścicielem pan Józef Hajek, Czech z rodu.Sprzedaje on wszystko, o czem tylko zamarzyć mogą ówczesne głowy, a więc dostaniesz tam przedniego sukna, jedwabiu, drogich kamieni, wyrobów złocistych, narzędzi muzycznych, wina, siedzi, korzeni wszelkich, świec, lamp, butów.Nawet oręż przedni znaleść można w jego sklepie i niejeden z rycerzy chwalił sobie wyborne klingi, których trwałość wypróbował na łbach niemieckich.
Hajek przechodził częste zajścia z Hanzą niemiecką, ale opieka dworu osłaniała go swoją tarczą i wychodził z nich zawsze zwycięsko.Dzisiaj jej urąga. Niemcy spokornieli, porażeni przez mieszczan krakowskich.
Jest on głową czeskich braci. W jego domu odbywają się narady i dysputy. Garną się doń, jak na odpust, wszyscy zwolennicy husyckich nowinek. Jest on niejako agentem husyckiego ruchu. Co dzień prawie przybywa jakiś goniec z nowinami, a nie rzadko i strojna gromada przyleci i zniknie za drzwiami jego domostwa.
Policya biskupia zagląda pilnie we wszystkie szpary, ale Hajek potrafi się wykręcić, smarując iapy argusom.
On to wraz z Morawą, dworzaninem Jagiełły, Marcinem złotnikiem, Hniczem muzykiem, Andrzejem aptekarzem i całą czeską kolonią, oddawna osiadłą w Krakowie, założyli szkołę, w której wykładają język czeski.
Od niego to dowiedziała się Marcinowa, że Korybut przeszedł na husycką wiarę. Klasnęła w ręce uradowana, ale przezorny mistrz wytłómaczył jej, że to właśnie będzie jego zgubą.
— To będzie jego siłą — wrzasnęła Elżbieta — bo teraz udarują go koroną.
— Nie prawda, nie prawda, kobieto krótkowidząca. Teraz powstaną przeciwko niemu obaj stryjowie z biskupem. Daj Boże, daj Boże, aby cało wyszedł z tego zamętu.
— Żyżka mu przyjacielem. A czy ty wiesz, kto Żyżka?
— Żyżka jest potężny w Czechach, ale nie tu!..
Żyżka jest potężny wszędzie. Jego ramię, to ramię wielkoluda, sięga od wschodu do zachodu.
Nie było sposobu przekonać upartej husytki. Aż pewnego dnia wpadła cała wzburzona do pracowni męża, krzycząc:
— Zdradzili go, zdradzili klechy! Wysyłają do niego poselstwo, aby wracał natychmiast.Przeklęci Niemcy z ich cesarzem faryzeuszem uknuli z biskupem jego zgubę, ale się omylą! Korybut będzie królem i w proch deptać będzie po łbach pogańskich.
Goście wawelscy powoli opuszczali Kraków. Ucichła wrzawa i tany, poczynał się post wielki.
Przybył do Jagiełły poseł papieski, kardynał Ursinus, przywożąc w darze od ojca świętego gwóźdź z krzyża Chrystusowego. Z wielką dewocyą przyjęto ów dar. Poczęły się procesye ze wszystkich kościołów przy asyście całego duchowieństwa.
Umieszczono ten dar drogocenny w katedrze.
Po sutych libacyach i zabawach średnie wieki kajały się i pokutą srogą dręczyły ciało, dodawszy heretycką inwazyę, która coraz więcej podnosiła głowę, zapanowała w mieście niebywała skrucha. Zbigniew nakazał pokutne nabożeństwa. Ze wszystkich ambon grzmiały kazania, nawołujące wiernych i ciskające gromy na heretyków.
Król nosił się dawno z ofiarą dzwonu do katedry. Postanowiono tedy ofiarę tę wykonać.
Na dziedzińcu zamkowym zajęto się przygotowaniem do odlewu. Urządzono siedzenia dla dworu, panów, pań i miejsce dla wszelkiego pospólstwa. Piec wraz z kotłem, w którym wrzał metal, okrążyły do okoła panie i mieszczki, a każda z nich wrzucała do niego jakąś drogocenną ozdobę ze złota lub srebra.
Było to przyjętym z dawna zwyczajem.Ten dzwon miał dzwięczyć darem i niejako modlić się za ofiarodawczynię.
Jadwiga siedząca przy macosze ani się nie spostrzegła, jak ta zerwała z jej palca zaręczynowy pierścień Korybuta i wrzuciła do kotła.
Dziewica wydała okrzyk oburzenia, potem wybuchnęła płaczem wielkim.
— Wydarli mi go! wydarli, wołała, — łkając. Już nie ujrzę mego ukochanego. Ona, macocha, macocha mi go wydarła.
I upadła zemdlona.
Rozruch się zrobił w ciżbie. Król srogo zgromił królowę, która przyjęła to uśmiechem lekceważenia.
Wieść poleciała po mieście.
— Macocha! — wołano, macocha. — Koronę jej rzucić by trzeba! Toć ona należy się z prawa Jadwidze, Piastowej córze. Ładnego dyabła przywiózł sobie stary Jagiełło.
I odtąd cała sympatya tłumów zwróciła się ku dziewicy.
Urosło zaraz, że Rusinka przeciwna jest temu związkowi, że chce swatać Jadwigę jakiemuś Niemcowi, słudze znienawidzonego Luxemburczyka.
Tymczasem młoda księżniczka, zamknięta w czterech ścianach swojej komnaty, gorzkie spędzała chwile. Nie miała do kogo żalów swoich zwrócić, bo stara ochmistrzyni okazała się dziwnie dlań obojętną, a pani Marcinowej od niejakiegoś czasu wzbroniono do niej przystępu. Jedna tylko Agata dodana jej do służby umiała ją rozerwać i pocieszyć.