[338]Krótkowidz.
Codzień o jednej godzinie,
Gdym zdążał do biura rano,
Na pewnej ulicy w oknie
Widocznie na mnie czekano.
Bo zawsze o tej godzinie
Rączkę przez lufcik wsuwano
I czułem chustki powianiem
Witano mnie i żegnano.
Lecz twarzy dojrzeć nie mogłem,
Skromnie ją zawsze chowano,
I tylko coś mi migało
Za szyby powierzchnią szklaną.
Możebym jednak rozróżnił
Tę twarz figlarną, rumianą,
Lecz słusznie, jako krótkowidz,
Ślepaka nosiłem miano.
Postanowiłem nareszcie
Za szczęsną pogonić zmianą.
[339]
Wołam posłańca, co właśnie
Pod domu tego stał ścianą.
— „Weźcie ten bukiet, człowieku,
„I złóżcie przed ukochaną
„Dziewczyną z trzeciego piętra,
„Co chustką powiewa rano.“
Za chwilę wraca posłaniec…
Bez kwiatów… z miną zmięszaną…:
— „To, panie, stara kucharka,
Co ścierki trzepie co rano!“