Kronika miejscowa i prowincyonalna

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Kronika tygodniowa
Pochodzenie Pisma Henryka Sienkiewicza (wyd. Tygodnika Illustrowanego), Tom LXXXI
Wydawca Redakcya Tygodnika Illustrowanego
Data wyd. 1906
Druk Piotr Laskauer i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Kronika miejscowa i prowincyonalna.
VII.
Teatr. Posąg, dramat w trzech odsłonach przez Wacława Szymanowskiego. Wystąpienie p. Modrzejewskiej.

W czasie, kiedy przedmioty do dramatu czerpano wyłącznie w historyi, kiedy lubowano się pięknym potoczystym wierszem, kiedy ceniono poprawność wyrażenia, a sztuka była rzeczą znawców i lubowników, — przedstawienie takiego Posągu byłoby uroczystością sceniczną. Przymioty bowiem, które zachwycały dawniej miłośników sceny, „Posąg“ posiada w wysokim stopniu. Przedmiot, zaczerpnięty z czasów renesansowych we Włoszech, odczuty jest zgodnie z duchem owych dziejów, postaciom nie brak kolorytu epoki. Są tam mnisi, artyści, „brawi“, kondotierzy i wesoło hulająca szlachta — wszyscy zaś posiadają barwistość i indywidualność zgodną z barwą owych czasów. Miłość artysty-rzeźbiarza do zdradliwej kobiety, przebieg tej nieszczęśliwej miłości, obłęd męża po ucieczce żony — i krwawe rozwiązanie, gdy mąż-waryat rozbija w chwili szału swą posągową żonę młotem, — słowem perypecye sztuki posiadają w sobie dość żywiołu dramatycznego. Nakoniec forma jest tak potoczysta i poprawna, że nie można jej zrobić żadnego niemal zarzutu. A jednak publiczność — pozostaje chłodna. Dzieje się to z dwóch powodów: raz, że sztuka pisana jest po akademicku. Autor zbyt panuje sam nad sobą, zbyt wiele ma świadomości własnych środków, a za mało oddaje się porywom natchnienia. Inaczej mówiąc: jest to dzieło sztuki, pisane przez miłośnika pięknej formy, który nie pozwala się unieść dramatowi zawartemu w treści — i ten spokój akademicki udziela się i widzom, którzy również mogą podziwiać formę, ale nie oddają się całkowicie bezpośredniemu wrażeniu, jakie sprawia akcya. Powtóre, czasy takie nadeszły, iż publiczność lubi na scenie życie dzisiejsze i że utwory z przeszłości mało nęcą i mało zajmują.
Czy jest to dobrze, czy źle, nie tu pora rozstrzygać, dość, że tak jest, każdy z widzów ma w sobie kryteryum dla odczucia i rozumienia człowieka zwyczajnego. Do motywów zaś i sprężyn działalności ludzi dawniejszych trzeba się dostrajać, trzeba się z pewnym trudem stawiać w ich świecie, ich sferze umysłowej, ich położeniu. Tego trudu, który zresztą wymaga przygotowania historycznego, publiczność nie lubi ani u nas, ani gdzieindziej. Darzy ona autorów „zaszczytnem uznaniem“ i rozchodzi się do domów obojętna. Tak stało się i z „Posągiem“. Pewne iskry zapału wykrzesać może chyba w takich sztukach popisowa, efektowna rola, jeśli się ją powierza wielkiemu artyście lub artystce. Wczoraj widzieliśmy wprawdzie wielką artystkę, ale popisowej, efektownej roli niema w „Posągu“. Gra ma w nim polegać na dykcyi, na akademickich pozach i na doskonałej całości. P. Modrzejewska wywiązała się z zadania właśnie w sposób, który tylko można nazwać doskonałym. Gra jej, mówiąc jednem słowem, była klasyczną, a postać posągową. Inni artyści dostrajali się do jej wysokiej skali, jak mogli. W grze p. Wolskiego znaleźliśmy dużo postępu. Dykcya jego nabiera szlachetności. Pan Ładnowski grał inteligentnie i w końcowych aktach porwał publikę swym zapałem. Innym moglibyśmy tylko powiedzieć, że przydałoby się więcej sprawności w grze. Sztukę należy grać żywiej. W chwilach, w których nie było na scenie Modrzejewskiej i Ładnowskiego, przedstawienie wlokło się. Pani Modrzejewskiej należy się nakoniec wysokie uznanie, że zrzeka się ról efektowniejszych, wywołujących pewny oklask, byle grać w sztukach polskich.

Słowo. R. 1882. № 33.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.